Rząd chwali się, że tarcza antykryzysowa pomoże m.in. przedsiębiorcom, którzy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą. Na 3 miesiące zostaną zwolnieni ze składek ZUS i dostaną świadczenie postojowe. Warunek? Ich przychód nie może przekraczać 15,6 tys. zł. Przedsiębiorcy tłumaczą OKO.press, dlaczego takie kryterium jest absurdalne
Dziś, 31 marca 2020, Sejm przyjął ustawę, która ma uruchomić „tarczę antykryzysową” dla przedsiębiorców oraz pracowników. OKO.press pisało już o tym, że "tarcza" nie zapewni przedsiębiorstwom odpowiedniej pomocy, a dla pracowników może być wręcz niebezpieczna.
O uwagi do przedstawionych przez rząd propozycji poprosiliśmy wczoraj część zainteresowanych - przedsiębiorców. Opowiedzieli nam, dlaczego, choć bardzo potrzebują w tej chwili wsparcia ze strony państwa, nie będą mogli z niego skorzystać.
Najliczniej na nasz apel o recenzowanie "tarczy" odpowiedzieli przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą.
Zgodnie zwracają uwagę na absurdalny zapis w ustawie, uzależniający zawieszenie składek na ZUS dla osób samozatrudnionych oraz wypłatę świadczenia postojowego od przychodów.
Według propozycji rządu, osoby prowadzące działalność gospodarczą, opłacające składki wyłącznie za siebie, mogą na trzy miesiące (marzec, kwiecień, maj) zostać zwolnione z ZUS
pod warunkiem, że ich przychód z działalności nie przekroczył 300 procent prognozowanego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej w 2020 roku. Czyli 15 681 złotych.
Podobny warunek muszą spełniać, by otrzymać tzw. świadczenie postojowe (2080 złotych miesięcznie). Rząd chce, by przysługiwało ono przedsiębiorcy, jeśli w związku z epidemią koronawirusa, jego przychód spadł w stosunku do poprzedniego miesiąca o co najmniej o 15 procent i
"nie był wyższy od 300 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia z poprzedniego kwartału ogłaszanego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego".
W nocy z poniedziałku na wtorek (z 30 na 31 marca) Senat przyjął poprawkę do ustawy, znoszącą kryterium przychodowe dla przedsiębiorców, którzy chcieliby ubiegać się o zwolnienie z ZUS. Ale dziś Sejm odrzucił tę propozycję, razem z większością propozycji senatorów.
Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju zwraca uwagę, że ze zwolnienia z ZUS skorzysta np. "informatyk o przychodach 14 tys. zł miesięcznie, które jednocześnie są jego dochodem", bo praktycznie nie ponosi on żadnych kosztów.
Tarcza nie osłoni za to "sklepikarza o przychodach 20 tys. zł miesięcznie, z których tylko ułamek stanowi dochód", a pozostała część idzie na pokrycie kosztów działalności - zakup towarów, czynsz, media itd.
Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiało OKO.press, apelują do rządu o wprowadzenie zmian w ustawie, które pozwolą im skorzystać z "tarczy". Oto ich relacje:
"Moja żona ma jednoosobową działalność - prowadzi bistro w szkole. Ja oficjalnie jestem poza systemem, ale faktycznie współprowadzę z żoną interes. W lutym mieliśmy 16 560 zł złotych przychodu. To był dość dobry miesiąc, bo zrobiliśmy dość dużo zakupów i sporo sprzedaliśmy. Oczywiście zapłaciliśmy składki na ZUS i wszystkie inne. Po odjęciu kosztów zostaje nam 5-6 tys. zł na życie, na 4-osobową rodzinę.
13 marca szkoła została zamknięta. I nasz biznes również. Nie mamy też szans na zarobek poza szkołą - nie przebijemy się z jedzeniem z dowozem, gdy wiele znanych restauracji próbuje się ratować w ten sposób. Nie ma też szans żebyśmy mogli uruchomić działalność w ciągu miesiąca. Jak ją uruchomimy – zaraz będą wakacje i znów brak dochodów. Normalnie mamy to wkalkulowane w działalność i trochę oszczędzamy na ten czas przez cały rok, trochę żyjemy na debecie. Ale co mamy zrobić teraz? Mamy do zapłacenia 1430 zł składki ZUS, leasing za samochód, kredyt firmowy. Bank dał nam propozycję 3 miesięcy wakacji z kapitału – ale co po tych 3 miesiącach?"
"Prowadzę z żoną kawiarnię, zarejestrowaną jako jedoosobowa działalność gospodarcza. W zależności od sezonu zatrudniamy na umowę-zlecenie kelnerki. Decyzją rządu musiałem zamknąć lokal. Nie utrzymam się z dostaw z dowozem, bo do kawiarni ludzie przychodzą żeby się spotkać. A nie da się zrobić spotkania na wynos.
Mam do spłacania kredyt na działalność. I do utrzymania dwójkę dzieci. Nie wiem, jak będzie wyglądała nasza sytuacja, gdy epidemia się skończy. Dużo ludzi może stracić pracę i pewnie nie będą myśleli o tym, żeby się spotykać na kawę. Ale z drugiej strony – może będą chcieli po tym wszystkim odetchnąć, odreagować i jednak wpadną do kawiarni.
Według propozycji rządowych, pomoc przysługiwałaby mi gdybym miał przed epidemią nie więcej niż 15 tys. przychodu miesięcznie. W marcu ten limit przekroczyłem w połowie miesiąca. Ale poziom przychodów ma się nijak do osiąganego dochodu. Bo mam też wysokie koszty: wynagrodzenia, czynsz za wynajęcie lokalu, media, podatki. Na rękę zostaje kilka tysięcy złotych. Przy takiej działalności jak moja, uzależnienie pomocy od przychodu jest absurdalne. Rządzie: przychód to nie zysk!".
"Prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą - doradczą i handlową. Działalność doradcza ma - a może raczej miała? - charakter stały i przynosiła kilka tysięcy złotych przychodu miesięcznie. Działalność handlowa to dystrybucja niszowej marki angielskich produktów - sprowadzam towar na zamówienie i sprzedaję go w 90 procentach zaraz po otrzymaniu dostawy.
Dziś już widzę, że w działalności doradczej 70 proc. projektów zostało anulowanych albo w najlepszym razie przesuniętych czy zredukowanych.
Chciałabym skorzystać ze zwolnienia z ZUS. Niestety, w lutym miałam ponad 16 tys. przychodu - akurat sprzedałam dostawę towaru z Anglii. Nie mieszczę się więc w ustawowym limicie. Chociaż, ze względu na inwestycje, miałam w lutym stratę. Kryterium przychodu jako warunek pomocy dla firmy handlowej jest w ogóle bez sensu: co z tego, że przychód był duży, jeśli marża niekoniecznie".
"Prowadzę hurtownię - dystrybucję narzędzi ze stali nierdzewnej. Moi klienci to głownie inne hurtownie kosmetyczne. Ich odbiorcami są z kolei gabinety kosmetyczne, które gremialnie zamknęły się od 12 marca. W marcu moje przychody spadną o 60-70 proc. w stosunku do wcześniejszego okresu. Ale - według rządowych propozycji - nie łapię się na zawieszenie składek ani wsparcie finansowe, bo przychód mam wyższy od 15 tys. zł. Zrobiłem go sprzedając w marcu 4 frezarki kosmetyczne – wystawiając za każdą fakturę na około 4 tys. zł. Moja marża to jakieś 5-6 proc. z tej kwoty.
Oczywiście mam kredyty, którymi muszę finansować swoje stany magazynowe. Jeśli nie otrzymam wsparcia albo sprzedaż nie zacznie wracać do normy, sam od 1 mają przestaję regulować podatki i inne obciążenia. Skarb Państwa nie za bardzo będzie miał je z czego zwindykować, bo nie posiadam żadnych ruchomości czy nieruchomości".
"Prowadzę jednoosobową firmę zaopatrującą restauracje i hotele. Każdy normalny człowiek – jak się okazuje oprócz rządzących - przewidywał, że zabraknie środków dezynfekcji, mydeł i rękawic jednorazowych, więc na początku miesiąca restauratorzy robili zapasy, poza tym na bieżąco wykładali produkty dezynfekujące przy wejściu do swoich restauracji. Dzięki temu "nabiłem" w marcu przychód swojej firmy. Po zamknięciu lokali moje obroty spadły o 90 proc. i pewnie nie wzrosną długo. Ale nie łapię się na rządową pomoc przez ten przychód z początku marca.
Powiem brutalnie: nawet dzieci w gimnazjach na przedmiocie „Przedsiębiorczość” uczono, że „przychód minus koszty to dochód, a dochód to twoje wynagrodzenie”. Ja, w mojej jednoosobowej firmie mam ponad 15 tys. zł kosztów. Dziś 90 proc. moich klientów nie reguluje należności, bo nie mają obrotów. Co z tego że „nabiłem” swój przychód, jak pieniądze nie spływają? Państwa nie interesuje czy klient zapłacił za towar - ja podatek muszę zapłacić. Na ten miesiąc mam odłożone oszczędności. Ale kolejny? Mam dzieciom powiedzieć: „Tatuś nie kupi jedzenia, bo VAT musi zapłacić”? Jedyna nadzieja to to, że za kwiecień będę miał stratę więc i tak Państwo będzie mi musiało pieniądze zwrócić".
"Prowadzę wydawnictwo komiksów japońskich i sklep internetowy, gdzie również sprzedaję. Osoby, które dla mnie pracują - tłumacz i grafik - robią to na umowę o dzieło. Ja redaguję treść, tworzę okładki. Nie kwalifikuję się do pomocy dla osoby »samozatrudnionej«, ponieważ mój przychód przekracza 15600 zł. Nie załapię się też na pomoc dla mikrofirmy, ponieważ nie odprowadzam składek za osoby, które dla mnie wykonują zlecenia - są to po prostu umowy o dzieło. Niektórzy pomyślą zapewne: »dlaczego wydawca chciałby się załapać na pomoc?«. Odpowiadam: nasze tytuły znajdują się w sieci Empik. 95 proc. salonów znajduje się w galeriach handlowych i są teraz zamknięte. W marcu i kwietniu przychód ze sprzedaży będzie – bo faktury mają spory termin płatności. Jednak od czasu blokady, tj. 15 marca nic się nie sprzedaje. Przychód z Empiku dla mojej firmy to od 48 do 81 proc. sprzedaży - zależnie od tytułu. Podejrzewam, że w tej sytuacji jest mnóstwo firm z branży, jak i innych".
„Moja mama prowadzi osiedlowy sklepik spożywczy w Białymstoku. Jej miesięczne przychody przekraczają 15 tys. zł. Ale po odliczeniu kosztów zakupu produktów, wynajęcia lokalu, mediów i innych zostaje jej 3-4 tys. zł na życie. Jeszcze na początku epidemii mama pracowała i sklep był otwarty. Ale z siostrą przekonywaliśmy ją, że to się staje dla niej coraz bardziej niebezpieczne – bo jest już krótko przed emeryturą, kilka lat temu miała nowotwór piersi, ma nadciśnienie i problemy z tarczycą. Więc jest w grupie ryzyka zakażeniem. Teraz okazuje się, że przez przychody za sprzedaży towarów w sklepie, które są nieporównywalne z jej faktycznymi dochodami, nie dostanie wsparcia od państwa. To jakiś absurd. Ma dalej narażać swoje życie, żeby zarobić na życie?”.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze