0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

„Nikt łącznie ze mną, nie powinien się przywiązywać do myśli, że jest wieczny. Spieszmy się kochać ministrów, tak szybko odchodzą” – mówił Donald Tusk, ogłaszając nominacje dla nowych szefów i szefowych resortów. Przychodzą na miejsce tych czterech osób, które kandydują do Parlamentu Europejskiego, chodzi o Borysa Budkę, Krzysztofa Hetmana, Marcina Kierwińskiego i Bartłomieja Sienkiewicza.

Połowę stanowisk zajmą doświadczeni politycy, drugą — osoby bliższe wizerunkowi ministra-eksperta. W rządzie będzie o jedną kobietę więcej, co jest zgodne z wcześniejszymi informacjami m.in. OKO.press. Superministrem zostaje Tomasz Siemoniak, to wyraźne wzmocnienie jego roli w rządzie.

Nazwiska, które usłyszeliśmy w piątek, to:

  • Tomasz Siemoniak w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji (za Marcina Kierwińskiego). Siemoniak zachowuje też funkcję koordynatora służb specjalnych.
  • Krzysztof Paszyk (za Krzysztofa Hetmana w Ministerstwie Rozwoju i Technologii).
  • Hanna Wróblewska (za Bartłomieja Sienkiewicza w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego).
  • Jakub Jaworski (za Borysa Budkę w Ministerstwie Aktywów Państwowych).

W poniedziałek nominacje ma zatwierdzić prezydent Andrzej Duda. Dziennikarze i reszta opinii publicznej będzie teraz poszukiwać informacji o przynajmniej dwójce ministrów. Jednak te nazwiska (zwłaszcza Wróblewskiej i Siemoniaka) mówią nam też coś o strategii Tuska.

„W rządzie powinno pracować możliwie dużo ludzi, którzy nie są dedykowani tylko polityce, ale których dorobek, aspiracje i wykształcenie, będą sprzyjały merytoryczności decyzji, które będą zapadały” – mówił w Sejmie Tusk.

„Wykonali swoje zadanie” – mówił o odchodzących ministrach. Czy faktycznie tak jest? Nad tym zastanawiałyśmy się z Dominiką Sitnicką w najnowszym odcinku Programu Politycznego:

Przeczytaj także:

„To były miesiące rozbijania muru. Dzisiaj nadchodzi czas porządkowania” – mówił w piątek premier.

Tusk podzielił swoje rządy na dwa etapy: sprzątania po PiS i odbudowy państwa. Ten pierwszy etap trudno uznać za zakończony, ten drugi — za rozpoczęty na dobre.

Pierwsze miesiące to decyzje, których wagi nie można nie docenić: wymiecenie Daniela Obajtka z Orlenu, pisowskiej ekipy z TVP i Polskiego Radia, doprowadzenie do więzienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, zarzuty za upolitycznienie Funduszu Sprawiedliwości i jednoznaczny sygnał dla Zbigniewa Ziobry, że nie pozostanie bezkarny.

Po stronie budowania nowego państwa tego typu mocnych decyzji jest mniej. To przede wszystkim podwyżki dla nauczycieli i zapowiedź programu Aktywny Rodzic.

Nie sprawdziły się zapowiedzi, że wymiana ministrów posłuży Tuskowi do głębokiej zmiany w rządzie i zmniejszenia stanu posiadania koalicjantów. Jednym z powodów może być chęć uniknięcia konfliktów w Koalicji 15 października przed wyborami europejskimi. Wrażenie, że „rząd się kłóci” nie jest potrzebne obozowi, który po raz kolejny przystępuje do walki o lepszy wynik niż PiS. Kolejna rekonstrukcja zapewne czeka nas jesienią.

A co wiemy o nowym rządzie?

Partyjni politycy nie opuszczają z rządu, ale jest ich mniej

„Mam bezgraniczne zaufanie do Tomasza Siemoniaka” – mówił Tusk i trudno oprzeć się wrażeniu, że podaje prawdziwy powód tej nominacji. Siemoniak to człowiek z pewnością bliższy Tuskowi (minister obrony w dwóch poprzednich rządach szefa PO), niż ustępujący Marcin Kierwiński.

Zwłaszcza jeśli Tusk kieruje się przekonaniem, że żyjemy, jak sam powiedział, w „czasach przedwojennych”. Obsadzenie kluczowych dla państwa resortów nadzorujących pracę służb mundurowych i specjalnych, jest tu niezwykle ważne. A sprawa sędziego Szmydta jeszcze to potwierdza.

Siemoniak, choć formalnie nie będzie wicepremierem, de facto będzie superministrem.

W rządzie pozostaje szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz, Dariusz Wieczorek — bliski współpracownik Włodzimierza Czarzastego, współprzewodniczącego Nowej Lewicy. A także Izabela Leszczyna czy Jan Grabiec — z „ekipy Tuska”.

Co wynika z pozostałych nominacji?

Rekonstrukcja rządu. „Tusk sięga po szerokie spektrum osób”

– zapowiedział w piątek rano w rozmowie z Agatą Adamek z TVN24 ustępujący szef MSWiA Marcin Kierwiński.

Czterdziestokilkuletni Jakub Jaworski to ekspert z wieloletnim doświadczeniem w instytucjach z zaplecza gospodarki. Pracował i w wielkich firmach (bank BPH, Visa), i w think tankach (Tony Blair Institute for Global Change), a także w rządzie (w latach 2014-2015 był podsekretarzem stanu w KPRM).

Jego zadaniem ma być jednak likwidacja Ministerstwa Aktywów Państwowych, jak donosi Polityka Insight. Jego kompetencje docelowo miałyby przejść do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Druga niepartyjna nominacja to Hanna Wróblewska na stanowisku ministra kultury. W przypadku następcy Borysa Budki media już wcześniej donosiły, że może to być osoba spoza polityki. Jednak na ministra kultury typowano osoby z kręgów politycznych. Propozycję miała dostać wicemarszałkini Sejmu Monika Wielichowska — jedna z najbliższych współpracowniczek Donalda Tuska. Lecz według informacji „Gazety Wyborczej” miała odmówić.

Politycznie Wróblewska jest bliska realizacji koncepcji „Bodnara od kultury”, o której pisaliśmy. Minister-ekspert, poważany przez co najmniej sporą część środowiska zawodowego w danej sferze. „Nie wahała się nawet sekundy” – mówił Tusk. Wróblewska bowiem świetnie wie, co w kulturze można i należy zmienić. A w swojej karierze zawodowej przyjmowała trudne stanowiska (została dyrektorką Muzeum Getta Warszawskiego za ministra Piotra Glińskiego).

To osoba, która rozumie zarówno funkcjonowanie dużych (w tym państwowych) instytucji kultury, jak i zmieniającą się rolę kultury w latach dwutysięcznych. Nominacja dla Hanny Wróblewskiej daje nadzieję na zmiany w kulturze, które będą czymś więcej niż czyszczeniem przedpola.

„Politycznie bez znaczenia”?

Za nominację Wróblewskiej Tusk zbierze zapewne mnóstwo pochwał (i słusznie!). „Ci wszyscy, którzy są zainteresowani polską kulturą, wiedzą i rozumieją moje motywacje” – mówił premier. I tak właśnie jest. Jednocześnie Tusk upiekł na rekonstrukcyjnym ogniu drugą „pieczeń”. Zadbał o przychylność dla swojego rządu ważnego środowiska opiniotwórczego.

Hanna Wróblewska nie pojawiała się wcześniej na ministerialnej „giełdzie”. Jednak już jesienią słyszeliśmy od jednego z liderów obozu rządzącego: „Sienkiewicz pojedzie w czerwcu do Brukseli. Wymienimy go na jakąś miłą panią od kultury. Dyrektorkę jakiegoś teatru czy innej instytucji. I wszyscy będą zadowoleni”.

Miał to być plan na to, by uspokoić nastroje w środowiskach kultury po tym, jak Sienkiewicz „żelazną miotłą” wymieni dyrektorów państwowych instytucji i mediów.

O Hannie Wróblewskiej jednak nie można powiedzieć, że jest „jakąś miłą panią”.

Być może nierozpoznawalna przez szerszą opinię publiczną, jest znana i szanowana w różnych środowiskach kultury. Różnym grupom interesów w środowisku kultury trudno będzie ją rozgrywać.

Jednak kluczowe w pełnieniu jej funkcji będą relacje z ministrem finansów (Andrzejem Domańskim). Piotr Gliński zwiększył finansowanie kultury, lecz wciąż nie jest to budżet, który odpowiada potrzebom. Ten właśnie Gliński już zgryźliwie skomentował, że Wróblewska jest „politycznie bez znaczenia”. Sam był wicepremierem w rządach Mateusza Morawieckiego i jednym z zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego. O tym, jaka będzie polityczna pozycja Wróblewskiej, dopiero się przekonamy, nowa ministra będzie musiała o to znaczenie walczyć.

Kim jest nowa ministra kultury

Przez ponad dekadę była dyrektorką warszawskiej Zachęty. Za jej kadencji galeria stała się jednym z najważniejszych miejsc na mapie polskich instytucji kultury. Straciła stanowisko w 2021 roku — ówczesny minister Piotr Gliński nie przedłużył jej kontraktu. List w jej obronie podpisało ponad tysiąc osób. Mówiła wtedy „Gazecie Wyborczej”: „Nie jestem zwolenniczką stawiania barykad, konfrontacji, zaogniania sytuacji. Wolę budowanie, rozmowę, dawanie świadectwa. Mimo wszystko”.

Była jedną z liderek ruchu Obywatele Kultury, który za poprzednich rządów Donalda Tuska walczył o zwiększenie finansowania kultury do 1 procenta budżetu państwa. W resorcie Sienkiewicza była dyrektorką departamentu narodowych instytucji kultury.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze