0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Konrad Kozłowski / Agencja Wyborcza.plFot. Konrad Kozłowsk...

W środę 24 kwietnia 2024 minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił swoją dymisję. Godzinę wcześniej Donald Tusk ogłosił, że Sienkiewicz kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Ma być „jedynką” w okręgu obejmującym województwa świętokrzyskie i małopolskie.

View post on Twitter

O tym, że Sienkiewicz może być ministrem tylko przez kilka miesięcy, opinia publiczna wiedziała od dawna. Był jednym z „ministrów-zderzaków”. Mieli oni wykonać najcięższą robotę sprzątania po PiS, po czym oddalić się do Brukseli. Sienkiewicz wziął na siebie likwidację TVP, a w pakiecie: oskarżenia o działania niezgodne z prawem, łamanie Konstytucji, głosowanie nad wotum nieufności i grożenie Trybunałem Stanu – przez poprzednią ekipę rządzącą.

Odejście Sienkiewicza nie jest zaskoczeniem nie tylko dla opinii publicznej, ale również dla współpracowników z resortu. „Przygotowywał to” – mówi OKO.press osoba z kierownictwa ministerstwa. Sienkiewicz miał też powiedzieć współpracownikom, że jego zdaniem to nie fair, by prowadzić kampanię, pozostając ministrem. I stąd jego błyskawiczna dymisja.

A jak w ministerstwie jest interpretowana decyzja Sienkiewicza o kandydowaniu do PE? Czy to faktycznie jego decyzja, czy Donalda Tuska? „Jest zmęczony. Chce odpocząć” – to najczęstsza odpowiedź.

„Miła pani od kultury”

Sienkiewcz miał przygotować zespół na swoje odejście. Ale czy przygotował następczynię lub następcę?

Już jesienią słyszeliśmy od jednego z liderów obecnej koalicji rządzącej:

„Sienkiewicz pojedzie w czerwcu do Brukseli. Wymienimy go na jakąś miłą panią od kultury. Dyrektorkę jakiegoś teatru czy innej instytucji. I wszyscy będą zadowoleni”.

Donald Tusk poinformował, że nazwiska nowych ministrów ogłosi 10 maja 2024. Dotychczasowy skład rządu Tuska pokazuje trzy modele przydzielania tek:

  • politycy-specjaliści w konkretnej dziedzinie (jak Radosław Sikorski w MSZ),
  • politycy do zadań specjalnych (mają pozycję w partii i/lub popularność wśród wyborców, uchodzą za takich, co poradzą sobie z różnymi zadaniami, nawet jeśli nie znają danej dziedziny – jak Izabela Leszczyna w ministerstwie zdrowia),
  • bezpartyjni eksperci (taki jest jeden: Adam Bodnar).

Czy resort po Sienkiewiczu faktycznie obejmie „miła pani od kultury”? Czy istnieje „Bodnar od kultury”? A może przeważy zaufanie Donalda Tuska?

Kultura jednak dla Lewicy?

O fotel ministra kultury miała się starać Joanna Scheuring-Wielgus. Obecnie jest wiceministrą kultury i konsekwentnie powtarza, że kierowanie tym resortem to jej marzenie. Scheuring-Wielgus wywodzi się ze środowiska kultury, przez lata współtworzyła je w Toruniu, wspierała lokalnych artystów, organizowała imprezy kulturalne. W Sejmie przed przejściem do resortu pełniła funkcję wiceprzewodniczącej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

Już w trakcie negocjacji koalicyjnych jesienią Lewica starała się o ten resort. Donald Tusk zaliczył jednak kulturę do resortów strategicznych: odebranie kibicom PiS-u mediów publicznych było na szczycie celów premiera. Wyznaczył do tej pracy jednego ze swoich najbardziej zaufanych ludzi.

Ewentualna nominacja dla polityczki Lewicy zmieniałaby układ w rządzie. Lewica ma obecnie trzy ministerstwa (pracy, cyfryzacji i nauki) oraz stanowisko ministra bez teki (ds. równości). Czy może wywalczyć więcej? Bo zamiana nie wchodzi w grę (swoich resortów nie oddadzą ani Krzysztof Gawkowski, ani Agnieszka Dziemianowicz-Bąk).

„Lewica nie ma w tej grze dosłownie żadnych kart” – uważa rozmówca z innej koalicyjnej partii. W ewentualnych rządowych przetasowaniach nie pomaga wizerunek formacji, która była głównym przegranym wyborów samorządowych. Nawet prawdopodobne obniżenie rangi ministerstwa po odejściu Sienkiewicza nie otworzy drzwi na Krakowskie Przedmieście innym koalicjantom. To wciąż istotny resort z punktu widzenia kadrowego, ideowego i finansowego, co udowodnił za rządów PiS Piotr Gliński.

„Żadne inne ugrupowanie nie dostanie tego resortu” – słyszymy w ministerstwie.

Wiceministra z Lewicy wystartuje więc w wyborach do PE w Wielkopolsce, gdzie Lewica ma niemal pewny mandat. Zamiast w ministerialnym gabinecie przy Krakowskim Przedmieściu Scheuring-Wielgus będzie pracować w Brukseli i Strasburgu.

Kto jest jeszcze na „krótkiej liście”?

„Wieczna” kandydatka

Za każdym razem, gdy mowa o ministerstwie kultury, pojawia się nazwisko Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. To jedna z najbardziej doświadczonych polityczek Platformy Obywatelskiej. Była kandydatka PO na prezydenta (2020 rok) dziś jest marszałkinią Senatu. Donald Tusk miał jej obiecać eksponowane stanowisko jako rekompensatę za upokorzenie „wymiany kandydatki” (w 2020 Tusk ostatecznie zastąpił ją Trzaskowskim).

Ewentualna kandydatura Kidawy-Błońskiej nie budzi entuzjazmu wśród młodszego pokolenia ludzi kultury. Ale słyszymy też, że to byłaby kiepska zamiana: trzecie stanowisko w państwie w zamian za zarządzanie niezbyt poważanym resortem.

Zatem kto?

Sprawdzona

W spekulacjach pojawia się Małgorzata Omilanowska-Kiljańczyk. Ta profesorka historii sztuki i doświadczona menadżerka już raz kierowała ministerstwem. Ministrem została w 2014 roku, gdy poprzedni szef resortu zdobył mandat europosła. Zresztą Omilanowska była wcześniej przez dwa lata zastępczynią Bohdana Zdrojewskiego.

Tuż po wyborach 15 października 2023 roku Wojciech Szot z „Gazety Wyborczej” zapytał ją: „Dzwonili?” – „Nie. I nigdzie się nie wybieram” – odpowiedziała. Dziś na pytanie OKO.press, czy to ona zostanie ministrą kultury, Małgorzata Omilanowska-Kiljańczyk nie chciała odpowiedzieć. „Pomidor” – usłyszeliśmy.

W październiku 2023 Omilanowska powiedziała, że czuje ulgę, że nie musi emigrować. „Podjęliśmy z mężem decyzję, że jeśli nie uda się zakończyć władzy PiS, to jednak będziemy emigrować, co w naszym wieku jest już bardzo trudne. Ale dożywać swoich dni w tak dusznej atmosferze, ze świadomością, że dojdzie do erdoganizacji państwa...”.

Jako ministra Omilanowska skupiała się na ułatwianiu dostępu do kultury m.in. dzieciom i młodzieży. Jest przeciwniczką odbudowy Pałacu Saskiego, co popierał Bartłomiej Sienkiewicz. To nie jedyna sprawa, w której jest z nim w sporze.

Według naszego rozmówcy z ministerstwa Omilanowska miała pogrzebać swoje szanse na tekę ministra publiczną krytyką jednej z ostatnich decyzji personalnych ministra Sienkiewicza.

„To była nie tylko właściwa osoba, ale osoba kompetentna, z ogromnym doświadczeniem i wiedzą, z pasją. Zwolnienie Doroty Janiszewskiej-Jakubiak z Poloniki jest ogromną stratą nie tylko dla tej instytucji, ale dla spraw polskiego dziedzictwa za granicą” – powiedziała OKO.press Małgorzata Omilanowska przed kilkoma dniami.

Przeczytaj także:

Polityk

„Jeszcze przedwczoraj kandydatem na ministra był Paweł Kowal” – słyszymy.

Choć obecny poseł Koalicji Obywatelskiej (a niegdyś PiS) kojarzony jest z polityką wschodnią, ma też doświadczenie w dziedzinie kultury. Współtworzył koncepcję Muzeum Powstania Warszawskiego i należał do zaplecza intelektualnego Lecha Kaczyńskiego.

Wcześniej pracował jako pełniący obowiązki Departamentu Współpracy z Zagranicą i Integracji Europejskiej w ministerstwie kultury. A w latach 2003-2005 był dyrektorem Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki. Za rządów PiS przewodniczył sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Ostatnio wydał biografię rzeźbiarki Magdaleny Abakanowicz.

Należy do konserwatywnego skrzydła Koalicji Obywatelskiej, więc jeśli ktoś oczekuje głębokiej i progresywnej zmiany w zarządzaniu kulturą w Polsce, to raczej nie w wykonaniu tego polityka.

Zresztą Kowal miał odmówić Sienkiewiczowi i Tuskowi. Dlaczego? Bo czeka na rozstrzygnięcie dalszych losów Radosława Sikorskiego. Jeśli Sikorski zostanie komisarzem w Unii Europejskiej, Kowal miałby chcieć przejąć po nim tekę ministra spraw zagranicznych.

„Kandydat, który był, się nie zdecydował” – opowiada osoba znająca kulisy wyboru nowego ministra. „Ale wszystko się rozstrzygnie w ciągu najbliższych dwóch dni”.

Są jeszcze dwie możliwości.

Były skarbnik PO

To osoba nieznana szerszej opinii publicznej, ale znana zarówno w Platformie Obywatelskiej, jak i w ministerstwie i części środowisk kultury.

Andrzej Wyrobiec to były sekretarz generalny PO, a wcześniej pełnomocnik finansowy i skarbnik partii. Dziś jest sekretarzem stanu w ministerstwie kultury. W międzyczasie był między innymi pełnomocnikiem dyrektora naczelnego Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie do spraw budowy Centrum Muzyki w Krakowie. Jest nadal dyrektorem Teatru Bagatela w Krakowie (po przejęciu funkcji wiceministra nie złożył dymisji, jest na urlopie).

Zna resort, bo pracował w nim w latach 2014-2015.

Choć niektórzy nasi rozmówcy widzieliby go w fotelu ministra, inni zgłaszają wątpliwości.

Chodzi o dotację na przebudowę piwnic w Teatrze Bagatela. Teatr, w którym Wyrobiec jest dyrektorem na urlopie, dostał w 2024 roku dotację z ministerstwa kultury: 1,33 mln złotych. To najwyższa dotacja w konkursie „Infrastruktura kultury”. Teatr złożył wniosek 30 listopada 2023, czyli już po wygranych przez koalicję 15 października wyborach. A w połowie grudnia Wyrobiec dostał nominację na wiceministra. Ministerstwo twierdzi, że uczestniczył w procesie przyznawania dotacji. Sprawę jako pierwsza opisała Wirtualna Polska.

„Bodnar od kultury”?

A może wręcz przeciwnie: Donald Tusk nie będzie szukał kogoś w szeregach własnej partii. Może sięgnie po osobę, która by odpowiadała sylwetce Adama Bodnar? Były Rzecznik Praw Obywatelskich był oczywistym kandydatem na ministra dla wielu środowisk prawniczych. Nie miał politycznych „pleców”, lecz zaufanie części opinii publicznej zaangażowanej w obronę praworządności.

Nazwiska, które słyszymy: Waldemar Dąbrowski (dyrektor Opery Narodowej), Michał Merczyński (były szef Narodowego Instytutu Audiowizualnego), Paweł Potoroczyn (były dyrektor IAM).

Jednak żadna z tych osób nie ma takiej pozycji jak Bodnar. Są powiązani z konkretnymi środowiskami i uwikłani w środowiskowe spory i interesy. Zaś Agnieszka Holland, która też czasem pojawia się w spekulacjach, ma stawiać na twórczość, a nie politykę.

Na liście „model: Bodnar” jest też Magdalena Sroka. Nie chodzi o posłankę Porozumienia, lecz o byłą wiceprezydentkę Krakowa i byłą szefową Polskiego Instytutu Spraw Filmowych. Wygrała z Piotrem Glińskim, byłym ministrem kultury, proces o bezprawne zwolnienie jej z pracy.

Co robić po Sienkiewiczu

Bartłomiej Sienkiewicz zostanie zapamiętany jako „rzeźnik”: wymienił szefów mediów publicznych i dyrektorów wielu instytucji kultury. Niektóre nominacje podpisał w ostatniej chwili (podobnie jak minister kultury w rządzie PiS Piotr Gliński). Na przykład tę dla dyrektorki Instytutu Adama Mickiewicza – niewątpliwie kompetentnej Olgi Wysockiej.

Wziął na siebie polityczną „brudną robotę”, ale nawet nie ogłosił swojej strategii polityki kulturalnej. To będzie zadanie nowego ministra/ministry. Podobnie jak przeprowadzenie ustaw, które Sienkiewicz obiecał.

To między innymi:

  • ustawa o mediach publicznych,
  • ustawa o zawodzie artysty,
  • ustawa o prawach autorskich.

W mediach publicznych nowa koalicja rządząca obiecywała nie tylko wymianę, ale zmianę. Tymczasem nawet nie powołała specjalnej komisji do prac nad nową ustawą (w przypadku aborcji taka komisja powstała). Nowelizacja ustawy o prawach autorskich (ta, której dotyczył protest artystów w sprawie tantiem) miała być jedną z najpilniejszych spraw dla resortu.

Minister Sienkiewicz zapowiadał, że znajdzie się wśród pierwszych ustaw złożonych do Sejmu przez rząd. A jej pilność miała wynikać z konieczności płacenia kar przez Polskę. Ustawy jednak do dziś nie ma.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze