Łukasz Stanek, aktywista Ostatniego Pokolenia, uważa, że w Polsce kryzys klimatyczny wciąż nie jest traktowany jako naprawdę poważne zagrożenie. A już za 30 lat, w 2050 roku — jego zdaniem — upał uniemożliwi ludziom normalne funkcjonowanie w ciągu dnia. Sprawdzamy
Gościem jednej z niedawnych „Debat politycznych” w Polsat News Polityka był Łukasz Stanek. To aktywista grupy Ostatnie Pokolenie, którego członkowie w ostatnich kilku tygodniach regularnie przyklejają się do mostów w Warszawie, oblali barwnikiem pomnik Syrenki, zakłócili jeden z koncertów symfonicznych i wyścigi konne.
W ten sposób próbują zwrócić uwagę na kryzys klimatyczny, który wciąż nie jest traktowany w Polsce jako naprawdę poważne zagrożenie.
Absolwent studiów prawniczych, a obecnie m.in. twórca teatralny wyjaśniał, że jest odpowiedzialny za przyszłość swojego obecnie rocznego synka.
💬 „Wiem, że w roku 2050 katastrofa klimatyczna spowoduje, że mój synek nie będzie mógł w ciągu dnia wyjść na dwór, będzie musiał się chować przed upałem i nie będzie mógł zaczerpnąć powietrza, nawet w Europie”. pic.twitter.com/M1xcais7St
— Ostatnie Pokolenie (@OstatniePokolen) May 4, 2024
Czy takie obawy faktycznie są uzasadnione? Sprawdzamy to, rozkładając wypowiedź Stanka na czynniki pierwsze.
„Wyraźnie zarysowują się trendy zmian temperatur ekstremalnych i częstości ich występowania. Liczba dni upalnych wzrosła od jednostkowych przypadków na początku lat 80. XX w. do wartości kilku lub nawet kilkunastu dni w roku, z najwyższą wartością 20 dni w roku 2015” – informuje w raporcie Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy.
„Tempo wzrostu temperatury w 30-leciu 1991–2020 było znacząco wyższe niż w całym okresie od 1951 roku. Średnia temperatura w Polsce wzrosła od okresu 1900-1950 o ponad 2,1°C, czyli bardziej niż średnia globalna” – wskazuje w kwietniowym komunikacie Komitet Problemowy ds. Kryzysu Klimatycznego przy Prezydium PAN.
W osobnym komunikacie eksperci współpracujący z PAN informują, że z powodu pierwszej dużej fali upałów w Polsce (1994 r.) średnia umieralność w miastach wzrosła od 23 proc. (Szczecin) do 63 proc. (Łódź). Kolejna fala upałów przyszła w 2015 r., a następne na pewno nas czekają – i będą zdarzać się coraz częściej.
PAN przywołuje też badania dotyczące Warszawy. Wskazują one, że w najgorszym scenariuszu po 2040 r. trwające przynajmniej pięć dni fale upałów zdarzą się w stolicy sześciokrotnie częściej, a liczba zgonów w tym czasie w porównaniu do stanu obecnego wzrośnie nawet o 225 proc.
Oznaczałoby to dodatkowe 50 zgonów dziennie.
Z kolei raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC) z 2022 r. wskazuje, że jeśli globalne ocieplenie osiągnie 3 st. C, fale upałów w Polsce będą zabijać do 3 tysięcy osób rocznie.
"Te naprawdę śmiertelne upały Polski jeszcze nie spotkały. To jednak kwestia szczęścia, a nie świętych relikwii, które nas chronią. W 2003 r. mieliśmy śmiertelne fale upałów w zachodniej Europie [zmarło do 70 tys. osób – przyp. red.], w 2010 r. w Rosji [ponad 11 tys. zmarłych – przyp. red.], w 2012 r. na południu Europy, a w 2015 r. w Skandynawii.
Tymczasem jeśli spojrzymy na mapę rekordów temperatur w ostatnim czasie, to okaże się, że Polska jest wyspą otoczoną ze wszystkich stron. Dlatego ludzie w Polsce narzekający na upał jeszcze nie wiedzą, co to jest zabójcza fala upałów" – przestrzega prof. Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie.
Wspomniane scenariusze zarówno dla Warszawy, jak i całej Polski są mniej prawdopodobne, ale możliwe. Wszystko zależy od tego, czy ludzkość zacznie ograniczać emisje gazów cieplarnianych i jak do zmieniającego się klimatu przygotują Polskę władze centralne i lokalne. I chodzi nie tylko o to, by stawiać na więcej zieleni, a mniej betonu, przez co upały staną się bardziej znośne.
„Nie można zapominać o innym kluczowym elemencie, czyli wszelkiego rodzaju usługach socjalnych i systemach społecznych. Wydziały zdrowia czy departamenty socjalne w miastach muszą uwzględniać w swych działaniach zmianę klimatu. Muszą zrozumieć, że z jej powodu populacja będzie narażona na więcej chorób będących konsekwencją na przykład ekstremalnych upałów" – mówi w rozmowie z Nauką o Klimacie prof. Matthias Garschagen z Uniwersytetem Ludwika i Maksymiliana w Monachium, jeden ze współtwórców raportu IPCC.
I dodaje: – „Takie podejście jest korzystne nie tylko ze względu na klimat, lecz także z innych powodów. Walka z ubóstwem, inkluzywność, zapewnienie dostępu do miasta różnym grupom społecznym, więcej zieleni poprawiającej jakość życia przez ograniczenie hałasu czy poprawę jakości powietrza… warto zająć się tymi problemami bez względu na to, czy zmiana klimatu miałaby miejsce, czy nie".
Wiem, że w roku 2050 katastrofa klimatyczna spowoduje, że mój synek nie będzie mógł wyjść w ciągu dnia na dwór. Będzie musiał się chować przed upałem, nie będzie mógł zaczerpnąć powietrza, nawet w Europie
Wracając do wypowiedzi Stanka, w połowie wieku syn aktywisty Ostatniego Pokolenia będzie mieć ok. 30 lat. Oznacza to, że jeśli będzie zdrowy (czego życzymy), nie znajdzie się w grupie osób najbardziej narażonych na konsekwencje zmiany klimatu.
Jak wskazuje Światowa Organizacja Zdrowia, takie grupy to przede wszystkim kobiety, dzieci, mniejszości narodowe, ubogie społeczności, migranci lub osoby przesiedlone, osoby starsze i osoby z chorobami podstawowymi.
Jak widać, osób najbardziej narażonych na m.in. fale upałów w Polsce więc nie zabraknie. Czego jednak możemy spodziewać się po sytuacji klimatycznej Polski w połowie wieku?
Wspomniany raport IOŚ zawiera też prognozy dotyczące tego, jak zmieni się klimat w Polsce w zależności od poziomu emisji gazów cieplarnianych. Instytut przedstawia w nim dwa modele przyszłości. W obu średnia temperatura latem w okresie 2051-2060 będzie o ok. 1 st. C wyższa niż w latach 2011-2020. Różnice dla obu scenariuszy globalnego ocieplenia są przy tym nieznaczne – zaczynają się powiększać dopiero później.
Jeśli chodzi o dni upalne, średnioroczne przewidywania dla tej dekady wynoszą od 3 do 5 dni na północy kraju do 11-13 dni na południu. Według gorszego emisji w połowie wieku w większości miejscowości będzie kilkanaście dni z temperaturą powyżej 30 st. C. To oczywiście przewidywana średnia – mogą być więc lata znacznie gorsze, ale i lepsze.
Choć mogą więc pojawiać się skrajnie wysokie temperatury w poszczególne dni, nie należy zakładać, że będzie to letni standard.
Nie tak źle?
Żeby dobrze zrozumieć zagrożenia związane ze wzrostem temperatury, nie należy skupiać się na tym, że w lipcu nad morzem będziemy mieli cieplej. Wzrost o 1 st. C w skali globu odpowiada bardziej podobnemu wzrostowi temperatury naszego ciała. Wystarczy kilka stopni więcej, a człowiek będzie miał poważne problemy zdrowotne, które mogą doprowadzić do jego śmierci.
Trzeba mieć przy tym na uwadze, że zmiana klimatu to nie tylko upały. Największe zagrożenia dla Polski mogą być zupełnie inne. Chodzi zarówno o globalne konsekwencje geopolityczne (przerwane łańcuchy dostaw, konflikty o zasoby itp.), jak i lokalne.
„Zmiany klimatu oznaczają dla naszego kraju nie tylko upały, ale także susze w porze intensywnej wegetacji, który jest kluczowy dla bezpieczeństwa żywnościowego i przetrwania ekosystemów naturalnych” – tłumaczy komitet ekspertów przy prezydium PAN. I dodaje, że postępująca utrata zasobów wodnych może też doprowadzić do „ograniczeń w dostępie do wody dla celów bytowych i gospodarczych”.
Czy w połowie XXI w. będziemy musieli więc chować się latem przed upałami w Polsce? 30-letni mężczyźni raczej nie, bardziej narażone grupy w bardziej upalne dni powinny, podobnie jak teraz — choć w przyszłości będzie do tego dochodzić nieco częściej.
Te potencjalne kilkanaście upalnych dni w roku nie będzie jednak największym „klimatycznym problemem” ludzi w Polsce. Wręcz przeciwnie — problemów może być cała lista (od drogiej żywności, przez przerwane łańcuchy dostaw, po konflikty zbrojne). Martwienie się o sytuację w 2050 r. jest więc uzasadnione i zrozumiałe.
Podobnie jak domaganie się od polityków, by podjęli w związku z tym odpowiednie działania.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Komentarze