0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

“Oczywiście każdy miliard dla gospodarki jest ważny. Ale i tak damy sobie radę” – tak możliwą utratę pieniędzy z Unii Europejskiej bagatelizował Adam Glapiński już w październiku 2021 roku.

Tamta wypowiedź szefa NBP to tylko drobny przypis w półtorarocznej już historii zmagań polskich władz z instytucjami UE ws. pieniędzy z Funduszu Odbudowy, który ma wspierać gospodarki europejskie w odbudowie po pandemii COVID-19. Jest jednak charakterystyczna: tak mniej więcej brzmi opowieść obozu władzy, gdy perspektywa wypłaty tych środków unijnych akurat się oddala. A w październiku 2022 pojawiły się doniesienia, że grozi nam jeszcze bardziej mroczny scenariusz i wstrzymanie również środków z funduszu spójności w perspektywie finansowej na lata 2021-2027 (więcej o sytuacji - na końcu tekstu).

Postanowiliśmy sprawdzić, co o tym wszystkim myślą Polki i Polacy.

Zdecydowanie nie wierzą w zapewnienia władzy

Sondażowe pytanie staraliśmy się zadać tak, aby z jednej strony oddać narrację obozu władzy (lub przynajmniej jego sporej części), z drugiej - uchwycić ogólną społeczną ocenę związku wypłaty Polsce środków z UE ze stanem gospodarki. W pytaniu nie ograniczyliśmy się do KPO - jak wspomnieliśmy, do opinii publicznej docierają również sygnały o zagrożonych innych środkach unijnych.

Zapytaliśmy więc: "Czy Pana/Pani zdaniem bez pieniędzy z Unii Europejskiej Polska poradzi sobie gospodarczo?"

“Poradzenie sobie” jest oczywiście miarą potoczną i nieprecyzyjną. Możemy jednak przyjąć, że Polska nieradząca sobie gospodarczo to wszystkie odcienie ponurej szarości: od stagnacji po kryzys. Najogólniej rzecz biorąc: to kraj, którego gospodarka znalazła się w poważnych kłopotach, a obywatele płacą za to wysoką cenę.

Najpierw ogólny wynik.

Łącznie aż 63 proc. Polek i Polaków uważa, że polska nie poradzi sobie gospodarczo bez pieniędzy z UE. Przekonanych o tym jest 36 proc. badanych, odpowiedź “raczej nie” wybrało 27 proc.

Na drugim biegunie jest mniej osób pewnych, że umowny Adam Glapiński ma rację. Zaledwie 8 proc. jest przekonanych (“zdecydowanie tak”), że Polska poradzi sobie bez środków europejskich, więcej - 25 proc. - sądzi, że raczej damy radę.

Kim są te osoby? Najważniejszej odpowiedzi - jak zwykle - dostarcza zestawienie odpowiedzi na zadane przez nas pytanie z deklaracjami preferencji wyborczych.

Elektorat prawicy podzielony

Gdyby Polska straciła dostęp do środków UE, optymizmu nie stracą tylko wyborcy dwóch partii: PiS i Konfederacji*

W przypadku wyborców PiS łącznie aż 73 proc. uważa, że Polska gospodarczo dałaby radę. W przypadku Konfederacji to 62 proc. Warto jednak zauważyć istotne mniejszości.

W elektoracie Konfederacji prawie 1/3 badanych sądzi, że nie poradzimy sobie gospodarczo bez pieniędzy UE. W przypadku wyborców partii radykalnie antyeuropejskiej to nieco zaskakujący odsetek. Kim są te osoby? Ludźmi, którzy zasadniczo niezbyt interesują się polityką i nie wiedzą, co właściwie reprezentują konkretne partie? A może miłośnikami chaosu, którzy głosują na tę partię, bo chcą, żeby sprawy w kraju miały się gorzej? Pozostawimy to pytanie bez odpowiedzi, zwłaszcza że elektorat Konfederacji jest w naszym badaniu zbyt mały, by wyciągać zdecydowane wnioski.

Ciekawsza mniejszość to wyborcy PiS, którzy - wbrew narracji partii, z którą sympatyzują - sądzą, że nie poradzimy sobie gospodarczo bez pieniędzy z UE. Łącznie to około jednej piątej elektoratu tej partii. Ta grupa jest wyjątkowo istotna, bo zniechęcenie jej (albo przynajmniej frekwencyjna demobilizacja) może PiS kosztować utratę resztki szans na większość w wyborach sejmowych w 2023.

To oni wyznaczają granicę antyeuropejskiej szarży PiS, a może nawet zmuszają obóz władzy do łagodzenia tonu w relacjach z KE.

Obraz wyborców partii demokratycznej opozycji jest jednorodny. Absolutnie dominują osoby, które sądzą, że nie poradzimy sobie gospodarczo bez pieniędzy z UE. We wszystkich elektoratach odsetek takich respondentów zbliża się do progu 90 proc. lub go przekracza.

Młodzi z trwogą o Polsce bez Unii

Na koniec niepozorny, ale ciekawy przekrój: wiek.

We wszystkich grupach wiekowych dominują osoby, które sądzą, że Polska nie poradzi sobie gospodarczo bez środków europejskich. Widać jednak różnice — zasadniczo im starsi wyborcy, tym częściej są skłonni wierzyć, że brak środków z UE nie zrobi nam krzywdy.

Wśród najmłodszych wyborców odsetek wierzących, że damy sobie radę bez pieniędzy z UE jest z kolei bardzo niewielki. "Zdecydowanie tak" to zaledwie 3 proc. odpowiedzi w tej grupie. To osoby, które na ogół całe świadome życie spędziły w Unii Europejskiej. Odcięcie od europejskiego wsparcia jest dla nich zupełnie abstrakcyjnym scenariuszem, a polexitowy świat budzi ich grozę.

Pieniądze z UE - stan gry

Stan na listopad 2022: aby mieć dostęp do środków z KPO - 158,5 mld złotych, w tym 106,9 mld złotych w postaci dotacji i 51,6 mld złotych w formie preferencyjnych pożyczek - rząd wciąż musi spełnić “kamienie milowe” wymagane przez KE. Chodzi przede wszystkim o zlikwidowanie naruszeń praworządności, do czego polski rząd - mimo kroku wstecz przy okazji tzw. ustawy prezydenckiej z czerwca 2022 - ostatecznie wciąż się nie kwapi.

Co gorsza, w październiku pojawiły się doniesienia, że grozi nam najczarniejszy scenariusz i wstrzymanie również środków z funduszu spójności w perspektywie finansowej na lata 2021-2027. Mowa o co najmniej 75 mld euro, a w wariancie pesymistycznym - o 120 mld euro. Powód? Chodzi o niespełnianie warunku, jakim jest „skuteczne stosowanie i wdrażanie Karty praw podstawowych”. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

PiS wyraźnie się przestraszył: zapowiada możliwe ustępstwa w celu odblokowania Krajowego Planu Odbudowy. Jednocześnie jednak nie cichnie głos otwarcie antyunijnej frakcji obozu władzy, czyli Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. Jej posłowie głosowali przeciw ratyfikacji Funduszu Odbudowy, a dziś ostro krytykują jakiekolwiek próby ustępstw wobec KE. Dostarczają przy okazji jedynych w swoim rodzaju ekspertyz księgowych: europoseł tej partii Patryk Jaki, we wrześniu 2021 przedstawił “raport, wg którego Polska straciła na wejściu UE łącznie 535 mld zł". W OKO.press opisywaliśmy, co sądzą o tym uznani ekonomiści (w skrócie: nic dobrego).

Obóz władzy jest więc rozdarty między europejskim realizmem, a polexitowym okrzykiem wojennym.

Gdybyśmy stłumili najskrajniejsze tony i zredukowali tę kakofonię do jednego przekazu, brzmiałby on mniej więcej tak:

fajnie, jeśli unijne pieniądze będą, ale jeśli ich nie będzie, to 1) wszystko przez Brukselę, która na zlecenie Niemiec podstępnie walczy z “obozem propolskim” 2) jakoś sobie poradzimy.

We wrześniowym sondaży Ipsos dla OKO.press sprawdziliśmy już, co o pierwszym składniku tej opowieści sądzą obywatelki i obywatele. Zapytaliśmy osób badanych, czy zgadzają się, że Niemcy wykorzystują UE, by podporządkować sobie Polskę. Okazało się, że tamten przekaz propagandy PiS znajduje duży odzew niemal połowy badanych:

Ale pogląd na temat Niemiec, czy Brukseli to jedno, a chodzenie po gospodarczej ziemi, to drugie. Spora część Polek i Polaków może nawet "kupować" spiskową teorię Unii Europejskiej, ale rozumieją, że bez europejskich środków będzie się w Polsce działo źle, a nawet bardzo źle.

Sondaż Ipsos dla OKO.press metodą CATI (telefonicznie) 7 – 9 listopada 2022 roku na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1015

;

Udostępnij:

Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze