Czy atak na Niemcy będzie wyborczą wunderwaffe PiS, która da obozowi władzy trzecią kadencję rządów? Przyglądamy się nastrojom w elektoratach partyjnych i odpowiadamy na to pytanie
PiS poszedł na wojnę z Niemcami i nie bierze w niej jeńców. Podgrzewając antyniemieckie nastroje, obóz władzy próbuje stworzyć nowy podział w polskiej polityce: na tych, co Niemcom się stawiają oraz bronią przed ich zakusami polskie społeczeństwo, i tych, co albo z ogłupienia, albo za pieniądze zgadzają się z Niemcami we wszystkim, działając na szkodę narodu.
Kalkulacja jest prosta: skoro większość Polaków ma w sobie gen niechęci wobec Niemiec, wystarczy go w politycznym laboratorium tak zmodyfikować, by odpowiadał on również za głosy na Prawo i Sprawiedliwość.
W debacie publicznej dominuje obecnie triumfalizm (tych, co PiS popierają), lub fatalizm (tych, co PiS nie popierają, bądź jest im on obojętny): oto genialny strateg Jarosław Kaczyński znalazł sposób na takie podzielenie sceny politycznej, by trafić do serc i umysłów większości Polaków.
Sondaż Ipsos dla OKO.press pokazuje jednak, że polityczne znaczenie antyniemieckiej kampanii może być dużo mniejsze, niż to się na pozór wydaje.
Co prawda, w retoryce partii władzy nie doczekaliśmy się jeszcze powtórki ze straszenia dybiącymi na naszą zachodnią granicę “rewanżystami z Bonn” (obecnie z Berlina) oraz reinkarnacjami Hupki i Czai, za pomocą których propaganda Władysława Gomułki straszyła Polaków Niemcami z NRF (nota bene wciąż namiętnie używa tego skrótu Jarosław Kaczyński), ale armaty wytoczone przez PiS są i tak potężne:
Opowieść polityczna wywodząca się z powyższych przesłanek jest prosta i spójna:
Oto Polska, owszem, ma dziś różne kłopoty polityczne i gospodarcze, natomiast nie musielibyśmy się z nimi borykać, albo byłyby one mniejsze, gdyby pomogła nam Unia Europejska. Unia jednak nie chce tego robić, tłamsi nas polityką klimatyczną, winduje ceny razem z Putinem i nie wypłaca nam pieniędzy z KPO, ponieważ jest zdominowana przez Niemcy, które chcą rzucić Polskę na kolana i podporządkować.
Wobec czego główny spór polityczny w Polsce nie toczy się tak naprawdę o inflację, drożyznę, ceny energii, lecz jest to walka fundamentalna: między Polską samą w sobie, reprezentowaną przez Polaków z PiS, i agresją Niemiecką, reprezentowaną przez agentów lub pożytecznych idiotów z opozycji.
A jest to bitwa najważniejsza, sugeruje PiS, bo jeśli z Niemcami wygramy, wtedy znikną wszystkie niedogodności ekonomiczne, pieniędzy zaś wyrwanych Niemcom będziemy mieli w bród.
Zapytajmy więc jeszcze raz: czy ta historia ma szansę być równocześnie historią politycznego sukcesu? No raczej nie.
W teorii pomysł Prawa i Sprawiedliwości na polityczne ogranie polsko-niemieckich animozji wydaje się bardzo sprytny.
Można dzięki niemu połączyć specyficzny głównie dla starszego elektoratu antyniemiecki resentyment związany z II wojną światową oraz szerszą, choć mniej zakorzenioną, animozję wobec bogatszego, większego sąsiada, który w dodatku jest od nas lepszy — a to w gospodarce, a to w poziomie życia, a to wreszcie w tak banalnej kwestii jak sport. Nie bez przyczyny mecze z Niemcami wywołują dużo większe i masowo podzielane emocje niż potyczki z Francją, Włochami, czy Belgią.
Z punktu widzenia PiS problem polega jednak na tym, że powyższe emocje są dużo mniej angażujące, niż te, które wygenerowało Prawo i Sprawiedliwość przez siedem lat rządów.
Mówiąc najprościej, od konfliktu z Polski z Niemcami wyborców bardziej obchodzi potyczka PiS z anty-PiS.
Ipsos dla OKO.press zadał badanym trzy pytania o stosunki polsko-niemieckie:
W przypadku pierwszych dwóch pytań widzimy ten sam schemat: o ile odsetek badanych podzielających narrację Prawa i Sprawiedliwości jest duży - 40 proc. uważa, że Rosja i Niemcy są tak samo wrogie Polsce, z kolei wg 47 proc. Niemcy chcą nas podporządkować za pomocą UE — to gdy przefiltrujemy odpowiedzi przez deklaracje wyborcze, w ogólności dostajemy te same proporcje, co w przypadku wielu innych polaryzujących politycznie tematów: ci, którzy są za PiS, uważają w większości tak jak PiS, a ci, którzy są przeciwko PiS, uważają w większości inaczej niż PiS. Wpływ na notowania polityczne jest więc znikomy.
Odpowiedzi na pierwsze pytanie szeroko analizował już w OKO.press Piotr Pacewicz, przyjrzyjmy się zatem odpowiedziom w sprawie niemieckiej dominacji.
Jako się rzekło, odsetek wszystkich badanych podzielających zdanie Jarosława Kaczyńskiego w sprawie niemieckiej dominacji jest duży (liczby na wykresach w wyniku zaokrągleń mogą nie sumować się do 100):
Ale gdy przefiltrujemy te opinie przed podstawowy podział wpływający na wybory polityczne Polaków, czyli przez wiek, dostajemy charakterystyczne słupki:
Tak jak w innych kwestiach, również tutaj starsi ankietowani są skłonni zgadzać się z retoryką Prawa i Sprawiedliwości, młodsi - na odwrót. Nie widać tu wielkiego przełomu, a przypomnijmy, że to odpowiedzi wszystkich badanych. Gdy zawęzimy odpowiedzi tylko do osób deklarujących udział w wyborach i podzielimy tę grupę na elektoraty partyjne, podział wygląda następująco (odsetki wśród wyborców PSL i Agrounii należy traktować z dużą ostrożnością ze względu na bardzo małe próby):
I znów podobny układ: wyborcy w orbicie obozu władzy (zwolennicy PiS i Konfederacji) zgadzają się, że jest tak, jak twierdzi Jarosław Kaczyński, wyborcy w orbicie opozycji uważają, że jest inaczej.
Podział się powtarza, gdy spojrzymy na głosujących w wyborach o najwyższym stopniu mobilizacji w historii III RP, czyli w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2020 roku:
Rozkład opinii wyglądał w tej grupie bliźniaczo w przypadku pytania o Rosję i Niemców jako wrogów Polski:
Konkluzja? “Niemieckie igrzyska” mają znaczenie dla notowań PiS w tym sensie, że utrzymują w stanie mobilizacji bazę wyborczą obozu władzy i pomogą rządzącym przetrwać trudną zimę w niezłym stanie. Stosując krotochwilną metaforę, być może w domach zwolenników Prawa i Sprawiedliwości będzie chłodno, ale za to ich emocje będą rozgrzane niemieckim paliwem. Natomiast potencjał przyciągnięcia w ten sposób nowych wyborców wydaje się obecnie bliski zeru. Nowej Bitwy pod Cedynią z tego nie będzie.
PiS ma jednak z Niemcami pewien kłopot. Mimo zapewnień Jarosława Kaczyńskiego, że “nie zapowiada w sprawie reparacji jakichś bardzo szybkich sukcesów”, a on sam może nawet wypłaty reparacji nie dożyć (co jest jasną sugestią, że to inicjatywa w głównym stopniu symboliczna), aż 68 proc. wyborców PiS uważa, że i owszem, uzyskanie reparacji od Niemiec jest jak najbardziej możliwe:
Również 53 proc. wyborców Andrzeja Dudy z drugiej tury (czyli potencjalnych wyborców PiS przy dwubiegunowym podziale i maksymalnej mobilizacji sympatyzującego z obozem władzy elektoratu) uważa wypłatę reparacji za rzecz realną.
W podziale na wiek dostajemy znane nam już proporcje:
W całej populacji wygląda to następująco:
To kłopot dla Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ ankietowani przy takich okazjach są skłonni uważać za możliwe zdarzenia, które mogą nastąpić w wyobrażalnej przyszłości, a nie za 50, czy 100 lat.
Co powie im obóz władzy tuż przed wyborami, 1 września 2023 roku, w pierwszą rocznicę wystąpienia o reparacje, gdy okaże się, że nie dostaliśmy od Niemiec ani eurocenta i nie zapowiada się, by doszło w tej sprawie do jakiejkolwiek zmiany?
Wiarygodna odpowiedź będzie koniecznością, bo mit sprawczości partii rządzącej jest wśród jej zwolenników bardzo mocno zakorzeniony - jeśli zostanie podważony, może to wpłynąć na wyborczą mobilizację.
Jeśli chodzi o zwolenników opozycji, nie mają żadnych złudzeń i są przekonani, że Polska żadnych reparacji od Niemiec nie dostanie. Dla PiS to o tyle dobre, że nie będą rozczarowani, ale potencjał, by tym tematem skusić ich do głosu na PiS lub przynajmniej przekonać do pozostania w domach, wygląda na bliski zeru. Również tutaj podział na PiS i anty-PiS wydaje się dominować nad podziałem Polska - Niemcy.
*Sondaż Ipsos dla OKO.press, 6-8 września 2022, badanie telefoniczne (CATI), na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków, liczebność próby 1009 osób
Opozycja
Władza
Jarosław Kaczyński
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Nowa Lewica
Partia Razem
Polska 2050
Prawo i Sprawiedliwość
AgroUnia
Niemcy
Polska
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze