0:00
0:00

0:00

Ten wynik sondażu telefonicznego (nie face to face, jak błędnie podawały wczoraj media sugerując się tym, że Kantar tak badał poprzednio) przeprowadzonego przez Kantar stał się informacją polityczną tygodnia: w wyborach prezydenckich Duda ma 59 proc. poparcia, Hołownia i Kosiniak-Kamysz po 7 proc., Biedroń i Bosak - 5 proc., Kidawa-Błońska - 4 proc.

Obserwatorów zaskoczył głównie fatalny wynik kandydatki Platformy Obywatelskiej, ale - jak za chwilę pokażemy - ma ona zapewne o wiele wyższe poparcie, natomiast jej wyborcy są zdeterminowani, by nie brać udziału w wyborach korespondencyjnych. To bezpośredni skutek wezwania do bojkotu, który do swoich zwolenników wystosowała Kidawa. Przekaz, jak widać, okazał się skuteczny. Pytanie, czy KO nie żałuje teraz tego ruchu.

Drugi wniosek z sondażu, który przebił się w nagłówkach portali: ogromne poparcie dla Andrzeja Dudy. Gdyby rozłożyć niezdecydowanych wyborców między wszystkich kandydatów, Duda mógłby liczyć 66 proc. głosów! Czy rzeczywiście tylu Polaków popiera prezydenta? Nic z tych rzeczy. Pandemia nie zmieniła naszych preferencji politycznych!

Wybory do Sejmu: aż 44 proc. dla opozycji

Oprócz preferencji prezydenckich Kantar spytał badanych również o sympatie partyjne w wyborach parlamentarnych, gdyby wybory miały się odbyć w sposób klasyczny po ustaniu zagrożenia epidemicznego. Co się okazuje? Rozkład poparcia jest niemal identyczny jak w styczniu.

Poniżej porównujemy dwa badania Kantara przeprowadzone metodą CATI: z kwietnia i stycznia 2020.

Stabilność poglądów wyborców jest zdumiewająca. Wydawałoby się, że pandemia koronawirusa bardzo podbije notowania Prawa i Sprawiedliwości, bo rządzący zwykle zyskują podczas kryzysu, a anegdotyczne już "zmęczone oczy" ministra Szumowskiego zjednały mu sympatię opinii publicznej. Tak się jednak nie stało: poparcie dla PiS stanęło w miejscu.

Na pandemii istotnie straciła jedynie Koalicja Obywatelska, co jest wyraźnym skutkiem niezbyt konsekwentnej kampanii wyborczej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Pożywił się na tym PSL. Notowania PiS, Lewicy i Konfederacji bez istotnych zmian.

Zwróćmy uwagę na istotną różnicę: łączny elektorat kandydatów opozycji w wyborach prezydenckich (bez Krzysztofa Bosaka) to 18 proc., w wyborach parlamentarnych (bez Konfederacji) - 44 proc. Można wysnuć z tego ostrożny wniosek, że gdyby opozycja namówiła przygniatającą większość swoich wyborców do głosowania 10 maja, Andrzej Duda wcale nie musiałby wygrać w pierwszej turze.

Przynajmniej realnie, bo jakie wyniki ostatecznie poda odpowiedzialny za wybory Jacek Sasin, tego nikt nie potrafi przewidzieć. Przesłanek, że PiS sfałszuje wybory jest całe mnóstwo.

Przeczytaj także:

Wiemy również, dlaczego Jarosław Kaczyński prze za wszelką cenę do wyborów w pandemii. Już dziś, gdyby stał się cud i koronawirus magicznie zniknął, najprawdopodobniej mielibyśmy drugą turę, a w niej wynik bliski remisu, niezależnie od tego, który z kandydatów opozycji walczyłby z Dudą. Tak jak pokazywał marcowy sondaż OKO.press.

Różnice między głosowaniem podczas pandemii i po niej miesiąc temu zbadał Kantar na zlecenie "Gazety Wyborczej": Andrzej Duda dostałby 65 proc. głosów w wyborach pandemicznych oraz 44 proc. w wyborach przeprowadzonych po epidemii.

Tragiczny wybór opozycji

Wybór opozycji jest w klasycznym sensie tragiczny. Jeśli zdecydowanie nie wezwie wyborców do udziału w wyborach, ich wynik będzie z grubsza taki, jak pokazuje sondaż Kantar: ponad 60 proc. dla Dudy przy frekwencji ok. 30 proc. Jeśli zaapeluje o głosowanie, jest prawdopodobne, że PiS i tak zadba o to, by Duda wygrał już w pierwszej turze.

Jeśli jednak założymy (a założenie to karkołomne), że nieuczciwe wybory da się wygrać, droga do zwycięstwa jest tylko jedna: aż do 10 maja kandydaci powinni nieustannie powtarzać swoim wyborcom tylko jedno: głosujcie, głosujcie, głosujcie.

Bo dane nie zostawiają wątpliwości, obecnie wyborcy opozycji są zdemobilizowani w sposób bezprecedensowy, a wyborcy PiS - zmobilizowani i karni jak zawsze:

Podobną prawidłowość zobaczymy, gdy porównamy mobilizację wyborców ze względu ma miejsce zamieszkania: wieś i małe miasta, gdzie wygrywa PiS, chcą iść do wyborów o wiele chętniej niż mateczniki opozycji, czyli duże miasta.

Różnice są jeszcze bardziej widoczne, gdy weźmiemy pod uwagę wiek wyborców. Najstarsi wyborcy chcą masowo głosować, mimo, że korespondencyjne wybory najbardziej narażają ich zdrowie.

W najstarszej grupie wyborców Andrzej Duda może liczyć w sondażu Kantar na 80 proc. poparcia! To pokazuje determinację elektoratu Prawa i Sprawiedliwości.

Mobilizacja jest kluczowa

Wezwanie wyborców do głosowania to obawa przed legitymizacją wyborów, które ze względu na liczne nieprawidłowości nie będą demokratyczne oraz strach przed narażeniem zdrowia swoich zwolenników. Ale sondaż Kantar pokazuje dobitnie, że kandydaci opozycji mają realnie wystarczające poparcie wśród Polaków, by w demokratycznym i prawidłowym głosowaniu walczyć z Andrzejem Dudą jak równi z równym. Jak przełożyć ten wniosek na strategię polityczną w kontekście majowych łże wyborów, to już decyzja partii opozycyjnych.

Jeśli jednak nie zdecydują się na bojkot, powinni dzień po dniu, w internecie, na billboardach i telewizji mówić tylko jedną rzecz: głosujcie! Mobilizacja elektoratu jest kluczowa.

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze