0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

Żadnego aktu prawnego marszałka w tej sprawie nie było. To były jednak pewne założenia. Z tych propozycji zrobiono takie „halo”, jakby to było wydane zarządzenie, które zaczyna obowiązywać. Podczas gdy de facto było to na etapie konsultacji.

"Gazeta Polska",28 grudnia 2016

Sprawdziliśmy

Półprawda. Ogłoszono decyzję, nie propozycję, choć bez aktu prawnego.

Prezydent tylko w jednej sprawie ma rację - nigdy nikt nie poznał nawet projektu zarządzenia marszałka Sejmu, którym wprowadzone miały być zmiany w organizacji pracy mediów w parlamencie. Nie tylko nie zostało ono wydane, ale Kancelaria Sejmu nie przedstawiła dziennikarzom projektu dokumentu, a jedynie prezentację, w której opisano zmiany. Krytykowało to nawet bliskie rządowi Ordo Iuris, pisząc w opnii, że "pełna analiza proponowanych regulacji jest trudna, bowiem dotychczas nie został udostępniony sam projekt zarządzenia".

Natomiast nazywając to, co przedstawiono dziennikarzom, "propozycją do konsultacji", prezydent mówi nieprawdę - 14 grudnia opinii publicznej przedstawiono nowe regulacje oraz ich datę wejścia w życie: 1 stycznia 2017 roku.

Po pierwsze, świadczy o tym to, że ani w dokumencie, ani podczas spotkania wicemarszałków Sejmu i Senatu z dziennikarzami nie zaproponowano żadnego programu konsultacji, harmonogramu spotkań ani obszarów do negocjacji. Bez takich elementów trudno mówić o propozycji i negocjacjach.

Po drugie, Kancelaria Sejmu, odwołując zakaz wstępu dla dziennikarzy do Sejmu poinformowała, że od nowego roku "nie zmieniają się także zasady dotyczące organizacji pracy i poruszania się dziennikarzy w budynkach Sejmu i Senatu", a zmiany w przyszłości "nie zostaną wprowadzone bez szerokich konsultacji i uzgodnień z samymi dziennikarzami".

Przeczytaj także:

"Halo" wywołał marszałek Sejmu

Mówię, że być może po tej stronie, z której padła propozycja, popełniono błędy komunikacyjne. Ale to również zostało zręcznie wykorzystane. Dano tym samym pretekst do awantury? Proszę zauważyć, w jakim obszarze powstał konflikt.

"Gazeta Polska",28 grudnia 2016

Sprawdziliśmy

Fałsz. Pretekst dał Kuchciński, wykluczając Szczerbę z obrad.

Drugim, dużo poważniejszym naruszeniem prawdy jest to, że w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezydent Duda łączy wydarzenia w Sejmie (które nazwał "halo") tylko z propozycją marszałka dotyczącą mediów, podczas gdy bezpośrednią przyczyną kryzysu w polskim parlamencie była nie ta propozycja, a decyzje marszałka podczas 33. posiedzenia Sejmu.

Andrzej Duda w wywiadzie zupełnie pominął udział Kuchcińskiego w wydarzeniach w Sejmie - a bez jego decyzji nie mogło dojść ani do blokady mównicy, ani do okupacji sali posiedzeń, ani do wątpliwych konstytucyjnie głosowań nad szeregiem ustaw: budżetową, o zniesieniu ochrony lasów oraz o podporządkowaniu rządowi instytutów badawczych.

Sekwencja wydarzeń była następująca: po ogłoszeniu zmian w Sejmie opozycja oprotestowała je raczej symbolicznie. Jedną z form sprzeciwu było zawieszenie przez posła Platformy Obywatelskiej, Michała Szczerbę, kartki z napisem "#WolneMediawSejmie" na mównicy przed zadaniem pytania dotyczącego ustawy budżetowej. Pytania poseł jednak nie zadał, ponieważ Marek Kuchciński wykluczył go z obrad.

To błąd Kuchcińskiego - wykluczenie Szczerby z obrad - był bezpośrednią przyczyną blokady mównicy przez posłów Platformy i Nowoczesnej, której Kuchciński nie tylko nie rozładował, ale podjął kolejną, kontrowersyjną decyzję - o przeniesieniu obrad do Sali Kolumnowej i nie wpuszczeniu tam mediów. Te dwie decyzje doprowadziły do rozpętania wojny na wielu frontach.

Andrzej Duda w "Gazecie Polskiej" opowiada czytelnikom o misternym planie opozycji, której zależało, aby w świat poszła informacja o ograniczaniu wolności słowa i praw opozycji przez PiS. Opowieść ta jednak zawiera fundamentalną, przemilczaną przez prezydenta wadę - bez marszałka Kuchcińskiego i jego decyzji ten plan nie miałby szans powodzenia.

;
Na zdjęciu Stanisław Skarżyński
Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze