0:000:00

0:00

Przeciw tej nowelizacji protestowały wszystkie środowiska naukowe, Sąd Najwyższy i Krajowa Sekcja Nauki NSZZ "Solidarność". Rektorzy i prezes PAN pisali listy do wicepremiera Jarosława Gowina, odpowiedzialnego za naukę w rządzie.

Na próżno.

Mowa o nowelizacji ustawy o instytutach badawczych, jednej z tych, które PiS uchwalił bez udziału opozycji w Sali Kolumnowej Sejmu 16 grudnia 2016, obok budżetu na rok 2017 i ustawie dopuszczającej "wycinkę drzew bez kontroli".

PiS poprowadził tę nowelizację szybką ścieżką inicjatywy poselskiej, a więc bez konsultacji, opinii rządu i bez tzw. oceny skutków regulacji. Partia Kaczyńskiego nie przyjmowała uwag i postulatów.

Przeczytaj także:

Apel do Senatu

Zdesperowana Rada Główna Instytutów Badawczych - ustawowe ciało przedstawicielskie wszystkich instytutów - zaapelowała 20 grudnia do marszałka Senatu, by ustawę poprawić.

Proponują usunąć z niej 11 punktów, które są m.in. sprzeczne z wolnością nauki gwarantowaną przez Konstytucję. Ale to raczej gest potępienia złej polityki niż wyraz nadziei, że prawne i racjonalne argumenty trafią senatorom PiS do przekonania.

Dlaczego PiS tak prze do ubezwłasnowolnienia blisko setki instytutów badawczych?

Bo stoją na przeszkodzie wizji wicepremiera Mateusza Morawieckiego, żeby oprzeć rozwój Polski na innowacjach. A „Instytuty badawcze w niewielkim stopniu realizują swoją misję przybliżania nauki do biznesu” – napisał wicepremier w "Strategii odpowiedzialnego rozwoju".

Dlatego Morawiecki chce większość najlepszych instytutów rozwiązać i połączyć w jeden centralnie sterowany gigantyczny Narodowy Instytut Technologiczny, a resztę zlikwidować.

To kolejny element strategii PiS "zaorywania" III RP, by na jej gruzach budować nową Polskę. Naukę czeka wieloletni chaos, podobny do tego, który trwa w wojsku, służbach specjalnych czy edukacji.

Wszechwładny minister

Daje prawo ministrowi. któremu podlega instytut (najwięcej ma minister rozwoju - 53 instytuty, pozostali ministrowie mają od 1 do 16 instytutów) wyznaczania dyrektora instytutu bez konkursu i znosi wszelkie ograniczenia odwołania dyrektora przez ministra. Dotychczas konkursy rozpisywała rada naukowa.

  1. Znosi wymaganie znajomości języków obcych dla dyrektora instytutu. Uchyla pkt. 6 ust. 4 poprzedniej ustawy: „posiada znajomość języka angielskiego, niemieckiego lub francuskiego w stopniu umożliwiającym swobodne komunikowanie się w zakresie badań naukowych i prac rozwojowych”. Argumentacja: „bo byłyby trudności techniczne w nagłym zweryfikowaniu tej umiejętności” - napisali z wyjątkową szczerością posłowie PiS w uzasadnieniu.
  2. Zastępców dyrektora powołuje też minister bez konkursu i bez zgody samego dyrektora.
  3. Minister wyznacza co najmniej połowę rady naukowej (dotychczas 40 proc.)
  4. Minister wyznacza przewodniczącego rady spoza pracowników instytutu.

Sąd Najwyższy: to powrót do lat 50.

Miażdżącą opinię o nowelizacji wydał Sąd Najwyższy (na zdjęciu wyżej - jej fragmenty z podkreśleniami OKO.press). Wysłała ją do Sejmu 21 listopada 2016 pierwsza prezes prof. Małgorzata Gersdorf.

„Projektowane rozwiązania wzorowane są na regulacjach obowiązujących w latach 1951–1985”

- napisali eksperci Biura Studiów i Analiz SN. - To regres w stosunku do uregulowań obecnie stosowanych”. I dalej: - "Nie wydaje się przy tym, ażeby­ jak wskazują projektodawcy - proponowane zmiany gwarantowały najwyższą jakość kadry zarządzającej. Wydaje się wręcz, że jest dokładnie odwrotnie”.

Sąd Najwyższy wskazuje też, że nowelizacja jest niezgodna z art. 60 Konstytucji, który gwarantuje prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach. Te same zastrzeżenia dotyczą przyznania ministrowi prawa powołania i odwołania zastępców dyrektora. SN krytykuje także zwiększenie liczby członków rady naukowej spoza instytutu i obniżenie liczby członków wybieranych spośród pracowników. To wszystko - zdaniem ekspertów SN - osłabi niezależność instytutu, a wolność badań naukowych i ogłaszania ich wyników gwarantuje art. 73 konstytucji, "z którego wywodzi się

nakaz powstrzymania się przez państwo od działań mogących ograniczyć lub utrudnić wolność prowadzenia badań naukowych”.

Podobne zastrzeżenie zgłasza SN do wyboru przewodniczącego Rady Naukowej wyłącznie spoza pracowników instytutu.

"Solidarność" też jest przeciw

Krajowa Sekcja Nauki NSZZ "S" 5 listopada zwróciła się do wicepremiera Gowina o wycofanie tego "niedojrzałego projektu" zarówno ze względu na treść jak i tryb "praktycznie uniemożliwiający prowadzenie rzeczywistego dialogu ze stroną społeczną. " Sekcja Nauki "S" zwraca też uwagę, że "projekt ten nie rozwiązuje zasadniczych problemów Instytutów Badawczych wpływających na finansowanie prowadzonych przez nie badań naukowych.

Nie zajmuje się tym, jak "wzbudzić zainteresowania przedsiębiorców innowacjami i efektami badań naukowych prowadzonych w sektorze nauki, w tym w instytutach badawczych".

Czy głosowanie było ważne?

Opozycja twierdzi, że wszystkie głosowania 16 grudnia nad ustawami w Sali Kolumnowej są nieważne, bo nie wiadomo, czy było kworum ani kto i jak głosował. I żąda powtórzenia głosowań na następnym posiedzeniu Sejmu, które zaczyna się 11 stycznia. Tymczasem marszałek Sejmu Marek Kuchciński (PiS) wysłał już te wszystkie ustawy do Senatu. Również ustawę o instytutach badawczych.

Jak działają instytuty

Reforma nauki z 2010 r. przekształciła jednostki badawczo-rozwojowe w 115 instytutów badawczych, 70 instytutów naukowych PAN oraz 755 jednostek uczelnianych. Większość instytutów badawczych działa w obszarze nauk ścisłych i inżynierskich (58 proc.) oraz nauk o życiu (34 proc.). Pozostałe 8 proc. w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych. Instytuty nadzorowane są przez właściwych ministrów (najwięcej nadzoruje minister gospodarki - 53, pozostali ministrowie mają od 1 do 16 instytutów).

„Zatrudniając 13 proc. polskich badaczy, przy niezwykle niskim finansowaniu budżetowym, jesteśmy twórcami 34 proc. osiągnięć naukowych i 84 proc. wdrożeń pochodzących z polskiej nauki"

napisała Rada Główna Instytutów Badawczych 25 października 2016.

Udostępnij:

Edward Krzemień

Redaktor w OKO.press. Inżynier elektronik, który lubi redagować. Kiedyś konstruował układy scalone (cztery patenty), w 1989 roku zajął się pisaniem i redagowaniem tekstów w „Gazecie Wyborczej”. W latach 80. pomagał w produkcji i dystrybucji „Tygodnika Mazowsze” i w prowadzeniu podziemnej Wszechnicy „Solidarności”. Biegle zna pięć języków, trzy – biernie. Kolekcjonuje wiedzę na każdy temat. Jego tekst „Zabić żubra” rozpoczął jeden z najgłośniejszych cykli w OKO.press.

Komentarze