0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Robasze...

Ania Kotsola wychowała się w Mościskach w Ukrainie, 16 km od przejścia granicznego w Medyce. Od dzieciństwa wiedziała, że na studia wyjedzie do Polski, jak jej starszy brat. „W domu mówi się tylko po polsku, połowa rodziny mieszka w Polsce. Po wybuchu wojny doszła kolejna motywacja do wyjazdu” – opowiada nam Kotsola.

Dziewczyna skończyła liceum im. św. Królowej Jadwigi w Mościskach. Zdała polską maturę. Jej pierwszym wyborem w rekrutacji były uczelnie w Rzeszowie i Katowicach. „Rzeszów jest blisko Ukrainy, mieszka tam dużo znajomych, byłoby mi lżej. A na Śląsku mam brata” – mówi Ania. Jej wymarzony kierunek to psychologia.

Wygląda na to, że jej marzenie może się nie spełnić. „Właśnie rozmawiałam z uczelniami w Katowicach i Rzeszowie. Usłyszałam, że nie zostanę przyjęta na studia, jeśli nie będę miała państwowego certyfikatu. A podejść do niego można w Polsce dwa razy w roku – w lutym i czerwcu” – opowiada w emocjach dziewczyna.

Przeczytaj także:

MSZ zaostrza i ogranicza

W kwietniu 2025 Sejm przyjął specustawę wizową, która zmieniła zasady rekrutacji na uczelnie w Polsce. Znalazł się w niej zapis, który od kandydatów spoza UE wymaga znajomości języka wykładowego na poziomie co najmniej B2. Przepisy zaczęły obowiązywać 1 lipca 2025 roku. „Wiedziałam, że z takim poziomem sobie poradzę, więc nie przestraszyło mnie to” – mówi Ania.

Problem w tym, że do ustawy brakowało rozporządzenia. Nie wiadomo było, kto i jak ma organizować egzaminy weryfikujące znajomość języka. Na uczelniach zapanował chaos. Niektóre placówki całkowicie wstrzymały rekrutację dla obcokrajowców. Inni działali jak w poprzednich latach.

Jak pisała Gazeta Wyborcza, wszystko dlatego, że w sprawie zasad organizacji testów resort nauki Marcina Kulaska pokłócił się z Ministerstwem Spraw Zagranicznych.

MSZ zaostrzeniem zasad rekrutacji na studia zajął się już w 2024 roku. Według urzędników cudzoziemcy mieli nadużywać łatwych zasad przyjęcia na polskie uczelnie po to, żeby zdobyć wizy studenckie umożliwiające pracę w strefie Schengen. Skala takich nieprawidłowości nie jest jednak znana.

Resort dyplomacji, powołując się na rządowy audyt, mówił o „masowym sprowadzaniu cudzoziemców”, którzy potem zasilają szeregi migrantów zarobkowych. I podciągał takie praktyki pod aferę wizową z czasów rządu PiS. Twierdził m.in., że uczelnie nie sprawdzają, czy kuratoria potwierdzają świadectwa maturalne wydane za granicą.

W ocenie środowiska naukowego MSZ powinien wyciągnąć konsekwencje, ale tylko wobec placówek, głównie prywatnych, dla których wydawanie wiz studenckich stało się pomysłem na biznes.

Już w 2024 roku, rykoszetem oberwały wszystkie uczelnie i placówki badawcze liczące na dopływ zagranicznych studentów. Cudzoziemcy, którzy już zostali zrekrutowani, musieli nagle starać się o wydanie formalnej decyzji o uznaniu świadectwa w polskim kuratorium oświaty. Często mieli na to mniej niż miesiąc, a obłożenie pracą w kuratoriach było zbyt duże, żeby pomóc wszystkim.

W ten sposób w wielu miejscach doszło do paraliżu.

Rozporządzenie z 31 lipca, resort nauki ustępuje

W tym roku do całej układanki doszedł obowiązek weryfikacji umiejętności językowych. Ministerstwo nauki broniło prawa uczelni do samodzielnego przeprowadzania testów językowych. I mimo że nie zgadzał się na to MSZ, zapewniało uczelnie, że mogą prowadzić rekrutację na podobnych zasadach co w poprzednich latach.

Ania Kotsola podeszła więc do wstępnych egzaminów z języka polskiego w lipcu. Zarówno na Uniwersytecie Rzeszowskim, jak i Śląskim zdała je na poziomie B2.

31 lipca 2025 ministerstwo nauki opublikowało rozporządzenie, z którego wynika, że uczelnie nie mogą już samodzielnie przeprowadzać testów językowych. Cudzoziemcy, którzy będą chcieli studiować w języku polskim, muszą mieć zewnętrzny certyfikat znajomości języka albo zaświadczenie ukończenia dziewięciomiesięcznego kursu przygotowawczego do podjęcia nauki na studiach. Nowe przepisy weszły w życie 1 sierpnia, czyli w trakcie trwającej już rekrutacji.

Ta decyzja uderzyła głównie w młodych ludzi z Ukrainy i Białorusi.

Wielu z nich płynnie włada językiem polskim, zdawało polską maturę, a wewnętrzne egzaminy na uczelniach zaliczali bez problemów.

„Gdy zaczęły spływać informacje z uniwersytetów, że do rekrutacji potrzebny jest jeszcze państwowy certyfikat językowy, przestraszyłam się. W pierwszym naborze nie dostałam się na wybrany kierunek, w drugim złożyłam papiery na administrację i logistykę, ale nie wiem, czy w ogóle zostanę gdzieś przyjęta” – opowiada Ania.

"Połowa mojej klasy jest dziś w tej samej sytuacji.

Ci, którzy nie mają Karty Polaka, wsparcia rodziny z Polski, rezygnują i idą na studia w Ukrainie. Ja zostanę tylko w ostateczności. Trudno mi to zaakceptować, byłabym bardzo rozczarowana" – mówi dziewczyna. I dodaje, że do początku roku akademickiego został miesiąc, a ona nie wie, czy się pakować, i czy w ogóle zdąży z przeprowadzką.

Organizacje protestują, minister niewzruszony

Przeciwko zmianom zasad rekrutacji protestuje SOS dla Edukacji. Organizacja zwraca uwagę, że rozporządzenie z 31 lipca zmieniło warunki ubiegania się o studia w trakcie trwania rekrutacji. W efekcie wielu kandydatów będzie musiało odłożyć swoje plany o rok. Nowe przepisy wymierzone są w przede wszystkim w środowiska polonijne i mniejszości narodowe, dla których język polski jest elementem codziennego życia i tożsamości, a także w absolwentów polskich szkół niemających obywatelstwa RP. Uczelnie straciły za to możliwość samodzielnej weryfikacji znajomości języka wykładowego, co pozbawia je elastyczności reagowania w szczególnych sytuacjach. W tym roku będzie to grozić utratą potencjalnych studentów.

SOS dla edukacji apeluje do ministra nauki o wprowadzenie okresu przejściowego dla kandydatów, którzy ubiegają się o miejsce na studiach w Polsce w roku akademickim 2025/2026. Organizacja domaga się też, żeby uwzględnić specyfikę polskich szkół, a także dopuścić wewnętrzne egzaminy na uczelniach w szczególnych sytuacjach.

O dłuższe vacatio legis apelowali też sami studenci z Ukrainy i Białorusi. „Odmowa przyjęcia na podstawie przepisów wprowadzonych już po zakończeniu procesu rekrutacyjnego stanowiłaby naruszenie podstawowej zasady prawa, zgodnie z którą prawo nie działa wstecz (lex retro non agit). Tego rodzaju działanie podważa zaufanie obywateli do państwa prawa oraz narusza stabilność i przewidywalność procedur administracyjnych” – czytamy w stworzonej przez nich internetowej petycji.

Ministerstwo nauki jest jednak nieugięte. W liście do rektorów stwierdza, że wprowadzenie okresu przejściowego stałoby w sprzeczności z założeniami ustawy wizowej. A jednolite stosowanie przepisów – bez wyjątków dla Polonii, czy studentów z polską maturą – „pozytywnie wpłynie na prowadzenie odpowiedzialnej i służącej podnoszeniu prestiżu polskich uczelni polityki umiędzynarodowienia”.

Według akademików sytuacja wcale nie sprzyja prestiżowi polskich uczelni.

"To katastrofa wizerunkowa. Jeżeli jest takie polityczne założenie, że nie zależy nam na międzynarodowej wymianie i nie ufamy uczelniom, to przynajmniej wprowadźmy jakiś okres przejściowy i nie stosujmy nowych zasad wobec już zrekrutowanych osób.

Kompromitujemy się jako państwo"

– komentowała prof. Bogumiła Kaniewska, rektorka Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i szefowa Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.

Komentarze