W sobotę 8 czerwca, ku zaskoczeniu i zaniepokojeniu organizacji broniących wolnych krów z gminy Deszczno, zaczęły się przygotowania do wywozu zwierząt. Może to się stać już w poniedziałek 10 czerwca. Ale pojawiła się nowa okoliczność: dotychczasowy właściciel zwierząt przekazał je animalsom, co zabezpiecza krowy przed ewentualnym uśmierceniem
Sytuacja wokół ok. 180 wolnych i dziczejących krów, które od lat żyją samopas w gminie Deszczno (woj. lubuskie), robi się coraz bardziej napięta.
W sobotę 8 czerwca 2019 na miejscu ich wypasu niespodziewanie pojawili się przedstawiciele prywatnej firmy, którzy zaczęli budować zagrodę i tunel, przez które zwierzęta mają zostać zapędzone do ciężarówek.
Według nieoficjalnych informacji, wywózka zwierząt może się zacząć rano w poniedziałek (10 czerwca). Dokąd? Tego nie wiadomo. Co prawda - gdy niedawno losem zwierząt zainteresowali się prezydent Andrzej Duda i szef PiS Jarosław Kaczyński - minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zapowiedział, że zwierzęta nie zostaną zabite, ale tylko przewiezione do państwowego gospodarstwa celem przebadania. Jednak nie powiedział, do którego.
Tymczasem 6 czerwca istotnie zmienił się status prawny zwierząt. „Skontaktowaliśmy się z właścicielem stada i po rozmowie z nami zdecydował się na przekazanie nam krów w posiadanie” - mówi OKO.press Iza Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt. Biuro od początku zaangażowane jest w ratowanie zwierząt przed śmiercią, na którą skazała je w 2018 roku decyzja gorzowskiego Inspektoratu Weterynarii.
"Zarówno jemu, jak i nam, zależy na tym, by zwierzęta zostały przeniesione w miejsce, w którym nic nie będzie im zagrażać i - przede wszystkim - nie zostaną uśmiercone" - dodaje.
Przygotowania do wywozu zaskoczyły i zaniepokoiły obozujących na miejscu aktywistów oraz zaangażowane w obronę lubuskich krów organizacje, w tym Polskie Towarzystwo Etyczne (PTE). „Mimo budującej woli politycznej »ocalenia« tej wyjątkowej społeczności zwierząt i napomnienia również ze strony Prezydenta, Inspekcja Weterynaryjna nie tylko nie raczyła uchylić nieodpowiedzialnej decyzji o rzezi i utylizacji tych krów, ale przysłała już odmowę na wniosek o jej uchylenie” - napisało PTE w ostrym „Apelu o przywołanie do porządku Ministra Ardanowskiego".
"Wobec tego deklaracje min. Ardanowskiego o przejęciu stada do niezidentyfikowanego gospodarstwa państwowego budzą w pełni uzasadnione podejrzenie zamiaru wykonania tej obowiązującej decyzji poza kontrolą społeczną" - dodali autorzy pisma, prof. Dorota Probucka i prof. Andrzej Elżanowski.
Zaznaczyli też, że nieskonsultowane ze stroną społeczną plany przejęcia i wywiezienia zwierząt budzą „moralnie oburzenie i gniew”, nieuchronnie prowadząc do „eskalacji konfliktu".
Minister Ardanowski oraz Inspektorat Weterynarii - jeśli rzeczywiście, jak sugeruje PTE, mają nieszczere intencje - mają teraz trudniejszy orzech do zgryzienia: właśnie to, że stado ma nowego posiadacza.
„Pora ogłosić światu, że jako Biuro Ochrony Zwierząt (BOZ) weszliśmy w posiadanie stada wolnych krów z gminy Deszczno! Mamy oświadczenie właściciela o przekazaniu zwierząt, co zostało zrobione jako wykonanie wyroku sądu, który postanowił, że właściciel tego stada nie może posiadać bydła przez okres trzech lat” - napisała organizacja na Facebooku 9 czerwca.
Podstawą prawną jest art. 38 a ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt, który mówi, że skazany w sprawie o znęcanie się nad zwierzętami - a taki wyrok za zaniedbanie krów dostał ich właściciel - musi je przekazać innemu podmiotowi, który zapewni im odpowiednie warunki do życia.
Zdaniem BOZ, z prawnego punktu widzenia decyzja ich dotychczasowego - choć to może w tym przypadku niezbyt fortunne określenie - „opiekuna” w obecnej sytuacji krów zmienia wszystko.
„Po pierwsze, gorzowski Inspektorat Weterynarii nie może się dalej domagać uśmiercenia zwierząt, ponieważ zabicie krów nakazywał on ich pierwszemu właścicielowi, a nie nam.
Po drugie, możemy teraz te krowy przebadać i przewieźć je tam, gdzie będą mogły sobie dalej spokojnie żyć” - mówi OKO.press Iza Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt.
Organizacje i aktywiści broniący krów przed śmiercią w rzeźni chcą, by trafiły one do Gospodarstwa Ekologicznego „Rezerwat Czarnocin". Jego właściciel, Witold Bieschke, złożył już nawet oświadczenie w tej sprawie przed Głównym Lekarzem Weterynarii.
Zwierzęta miałyby tam być dożywotnio „żywymi kosiarkami” - zgryzając trawę tworzyłyby w ten sposób sprzyjające warunki dla gniazdowania chronionych gatunków ptaków.
Jak dotąd, Główny Lekarz Weterynarii dr Bogdan Konopka i minister Ardanowski nie odnieśli się do tej propozycji, choć jest ona im znana.
„Wobec naszej oferty umieszczenia stada z Deszczna w Rezerwacie Czarnocin, a więc rozwiązania, które nie pociąga za sobą żadnych kosztów dla państwa, ma szerokie poparcie społeczne i służy przy okazji naszej przyrodzie, upór ministra Ardanowskiego w dążeniu do przejęcia i zniszczenia tej społeczności zwierząt może być uznany tylko za przejaw wyjątkowo złej woli” - krytykują ministra za milczenie etycy z PTE.
Biuro Ochrony Zwierząt cały czas deklaruje chęć dialogu, mając jednocześnie nadzieję na to, że uda się dojść do porozumienia. Ale na Facebooku dzieli się wątpliwościami co do postawy strony rządowej: „Nie możemy mieć pewności, czy Minister Ardanowski będzie działał zgodnie z prawem. Planowo krowy miały jutro zostać przejęte na rzecz Państwa. Teraz, po zmianie właściciela - wszelkie decyzje powinny być wstrzymane. POWINNY, ale nie wiemy jak będzie...
DLATEGO PROSIMY - ZOSTAŃCIE NA MIEJSCU LUB PRZYJEŻDŻAJCIE DO OBOZU NA ŁĄKI! W RAZIE BEZPRAWNYCH DZIAŁAŃ TRZEBA BĘDZIE CHRONIĆ KROWY!" [pisownia oryginalna - red.]
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze