Wniosek posłów PiS do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie trybu wyboru Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego to próba odwrócenia uwagi. Od czego? Od braku uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK w sprawie kandydatów na stanowisko prezesa Trybunału
Prawo i Sprawiedliwość od dwóch miesięcy boryka się z problemem, który samo wygenerowało. Podczas przejmowania Trybunału Konstytucyjnego przez władzę nie została dopełniona procedura. Powołana na "pełniącą obowiązki prezesa Trybunału" Julia Przyłębska zwołała wówczas posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego TK, które - zgodnie z zapisami przygotowanych przez PiS na tę okoliczność ustaw - głosowało kandydatury na stanowisko prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Największą liczbę głosów uzyskali Julia Przyłębska i Mariusz Muszyński.
Potem procedury nie dopełniono. Art. 21 ust. 7 ustawy wprowadzającej wymaga, żeby Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego podjęło uchwałę o przedstawieniu kandydatur prezydentowi. Niedopełnienie procedury Trybunał Konstytucyjny potwierdził w komunikacie ogłoszonym po tym, jak sprawę opisała "Gazeta Wyborcza". W komunikacie ogłoszono, że "autorka dla uzasadnienia swoich tez przywołuje rozwiązania zawarte w przepisach, które nie weszły w życie w dniu przeprowadzania wyboru kandydatów na Prezesa TK" - podczas gdy art. 21 należy do przepisów, które weszły w życie "z dniem następującym po dniu ogłoszenia".
Sprawa zrobiła się poważna, kiedy do Sądu Najwyższego trafiło zagadnienie prawne przedstawione przez Sądu Apelacyjny w Warszawie, który zapytał SN, czy brak uchwały powoduje, że Julia Przyłębska nie jest pełnomocna do wycofania zażalenia poprzedniego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Andrzeja Rzeplińskiego.
Efektem tej sprawy może być wpadnięcie opanowanego przez PiS Trybunału w całkowitą izolację w polskim systemie prawnym. Uznanie przez Sąd Najwyższy, że powołanie Przyłębskiej zostało dokonane z naruszeniem pisowskich ustaw nie tylko ośmiesza prezydenta i "prezes" TK, ale powoduje również, że wszystkie postanowienia i wyroki wydane za jej "prezesury" będą kwestionowalne nawet bez stwierdzenia niekonstytucyjności ustaw umożliwiających PiS przejęcie kierownictwa TK.
Wtedy do akcji wkroczyło pięćdziesięciu posłów PiS - ich reprezentantem jest poseł Arkadiusz Mularczyk - którzy wypatrzyli, że wybór kandydatów na Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego jest skonstruowany inaczej, niż wymyślona przez PiS procedura.
Celem tej intrygi PiS i Trybunału Konstytucyjnego jest zbudowanie narracji w której Sąd Najwyższy, stwierdzając, że brak uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK o przedstawieniu prezydentowi kandydatów jest niekonsekwencją, ponieważ Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN takiej uchwały nie podjęło. Ta argumentacja jest jednak pozbawiona sensu, ponieważ zgromadzenia sędziów TK i SN procedowały na podstawie innych podstaw prawnych.
Powód, dla którego Sąd Najwyższy postępował tak, a nie inaczej, wyłożone zostały w czteropunktowym oświadczeniu opublikowanym przez zespół prasowy SN, które można porównać z prawem regulującym procedurę wyboru kandydatów i kandydatek na prezesa Trybunału Konstytucyjnego.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze