0:000:00

0:00

“Nad powołaniami (!) tej instytucji pracowaliśmy od dawna” -

" rel="noopener nofollow" target="_blank">oświadczył na konferencji prasowej 7 marca wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, ogłaszając powstanie muzeum getta warszawskiego.

Dziwnym zbiegiem okoliczności ogłoszono to dokładnie w dniu, w którym POLIN otworzył wystawę "Obcy w domu", dokumentującą antysemickie wydarzenia wokół Marca '68 i wymuszona emigrację kilkunastu tysięcy polskich Żydów. A także w czasie, w którym stosunki dyplomatyczne pomiędzy Polską i Izraelem są w głębokim kryzysie, a zachodnie media mówią i piszą o rządzie PiS niemal jak o sympatykach radykalnych nacjonalistów.

View post on Twitter

Nie jest to jedyna zagadka w krótkiej (trzymajmy się jednak wersji, że krótkiej) historii muzeum getta warszawskiego. Równie zagadkowe są jego relacje z innymi instytucjami upamiętniającymi życie żydowskie w Polsce - zwłaszcza z wybudowanym w 2014 r. kosztem 320 mln zł Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Jasne są trzy sprawy:

  • cel polityczny założenia muzeum,
  • osoba dyrektora oraz
  • lokalizacja.

Ta ostatnia jest zresztą doskonała: to dawny budynek szpitala dziecięcego Bersohnów i Baumanów w Warszawie przy ul. Siennej, w samym centrum miasta, tuż obok zachowanego do dziś fragmentu muru getta.

Kolejność wydarzeń sugeruje, że minister Piotr Gliński najchętniej przejąłby muzeum POLIN - w podobny sposób, jak przejął Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

2 marca minister powołał nową Radę Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN (pisaliśmy o tym obszernie tutaj).

W nowej radzie znalazł się m.in. wiceminister kultury Jarosław Sellin, który odegrał kluczową rolę przy przejmowaniu Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, dr Mateusz Szpytma, wiceprezes IPN (i zarazem współtwórca Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej) oraz mgr Albert Stankowski, do niedawna pracownik POLIN, który jak nieoficjalnie wiadomo, jest w konflikcie z dyrekcją muzeum.

W radzie zasiądzie też Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w USA i wiceminister MSZ w rządzie Tuska. Wywołało to nieprzychylne reakcje mediów bliskich obecnej władzy i „niepokornych” komentatorów na prawo od głównego nurtu PiS.

Składem rady oburzył się między innymi skrajnie prawicowy serwis Polonia Christiana, obok Schnepfa krytykując obecność Małgorzaty Niezabitowskiej czy b. szefa MSZ Adama Rotfelda. A na otwarcie antysemickich stronach w polskim internecie czytać można było o kontrolujących POLIN „resortowych dzieciach” i „żydokomunie”, jak często w takich wypadkach pojawiły się również nawoływania do odwołania Glińskiego ze stanowiska, podparte próbami lustracji ministra („były działacz Unii Wolności” – napisał o nim portal Dziennik Narodowy).

Fala krytyki przewinęła się też przez prawicowego twittera. Wicepremier pospieszył z wyjaśnieniami, tłumacząc że kandydaci zgłaszani przez ministerstwo kultury to jedynie 1/3 składu rady. A Schnepf zgłoszony został przez warszawski samorząd, współprowadzący Muzeum.

Minister kultury napisał wtedy na Twitterze zdanie, które odbiło się szerokim echem:

Była to, jak wyjaśniał w OKO.press Witold Mrozek, informacja nieprawdziwa.

Przeczytaj także:

Muzeum POLIN jest instytucją publiczno-prywatną, współprowadzoną przez trzy podmioty: ministerstwo, miasto i Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Działa ono na podstawie umowy trójstronnej, która do zmiany statutu (i dyrekcji) wymaga “zgodnej woli” wszystkich trzech założycieli. Każda ze stron wskazuje jedną trzecią rady Muzeum.

PiS prawdopodobnie zdołałby jakoś tę umowę obejść lub unieważnić, tak jak to zrobił w przypadku Muzeum II Wojny Światowej. Statut tej placówki również dawał mocną pozycję dyrekcji, ale Gliński ją "zdobył" przez likwidację i połączenie z powołanym przez siebie kadłubkiem - Muzeum Westerplatte.

W przypadku Muzeum POLIN taki zamach wywołałby kolejny międzynarodowy skandal, z pewnością o skali przewyższającej ten, który spowodowała wielomiesięczna bitwa o gdańską placówkę.

Ale nagłe powołanie Muzeum Getta, które nie ma żadnych zbiorów, może wskazywać, że minister Gliński połączenie w przyszłości obu muzeów bierze pod uwagę.

Premier Morawiecki krytykuje

O niezadowoleniu władzy PiS z muzeum POLIN świadczy także krytyka pod adresem otwartej na rocznicę Marca’68 wystawy “Obcy w domu”.

Nazwę wystawy krytykował m.in. premier Mateusz Morawiecki podczas wystąpienia na uniwersytecie 7 marca. Mówił, że polscy Żydzi prześladowani 50 lat temu przez władze komunistyczne - “nasi bracia i siostry pochodzenia żydowskiego” - nie byli obcy i byli u siebie. Wicepremier Gliński odmówił dofinansowania wystawy.

Dyrektor POLIN, prof. Dariusz Stola, bronił jednak wyboru nazwy w wystąpieniu 8 marca:

"Dyskutowaliśmy na ten temat. Chciałem nawet dodać do tytułu znak zapytania. Ale przekonano mnie, że ten tytuł dobrze oddaje dwie bardzo ważne kwestie - charakter kampanii prowadzonej przez władze PRL, której celem było przekonanie pozostałej części Polaków, że polscy Żydzi nie są takimi samymi Polakami, że są obcy i nie mają prawa do ojczyzny. Bez względu na to, że się tu urodzili, znają polską kulturę, że swoje życie poświęcili na pracę na rzecz kraju. A drugą kwestią jest efekt tej kampanii. Wielu polskich Żydów poczuło się wyobcowanych, wypchniętych ze swojego kraju, poczuło się obcymi. I tytuł wystawy to oddaje".

Dyrektor Stankowski

O podjazdowej wojnie z dyrekcją POLIN świadczy także nominowanie Alberta Stankowskiego do jego rady, a potem powołanie go na dyrektora nowej, konkurencyjnej placówki.

Stankowski nie ma nawet doktoratu, zajmował się historią stosunków polsko żydowskich, chociaż jego dorobek naukowy nie jest duży. Jego biogram w Wikipedii wymienia kilka publikacji, w większości niewielkich artykułów w pracach zbiorowych.

Według Google Scholar każda z nich ma zaledwie kilka cytowań. Kilka jego publikacji wymienia także katalog Biblioteki Narodowej. Jest wymieniany w katalogach jako współautor tomu “Studia z historii Żydów w Polsce po 1945 r.” (wyd. ŻIH, 2000), obok dr. hab. Grzegorza Berendta, dziś dyrektora naukowego - z nadania PiS - Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Jego artykuł opublikowany w wydanym przez Yad Vashem w 2014 roku zbiorze prac poświęconym sytuacji Żydów w Polsce po okupacji hitlerowskiej (1944-2000) opatrzono specjalnym odnośnikiem - odcinającym się zarówno od cytowanych przez niego danych jak i jego analiz ilu Żydów zamordowano w Holokauście, a ilu uratowano w okupowanej Polsce. Poniżej skan pierwszej strony jego artykułu.

Całość zbioru tekstów można zobaczyć pod tym linkiem, artykuł Stankowskiego jest na s. 205.

Stankowski był jednym z twórców działającego przy POLIN edukacyjnego portalu “Wirtualny Sztetl”, poświęconego historii i kulturze Żydów Polskich. Według nieoficjalnych informacji OKO.press, odszedł z pracy z powodu konfliktu z dyrekcją POLIN.

Mianowanie go do rady POLIN, a potem na szefa konkurencyjnej w zamyśle placówki, jest wyraźnym sygnałem wrogości.

Kuratorskie plany nowego muzeum pozostają tajemnicą,ograniczały się tylko do bardzo ogólnikowych stwierdzeń Morawieckiego i Glińskiego. Wątpliwe jest czy z dyrektorem Stankowskim na czele muzeum w stanie jest spełnić deklarację o rzetelności historycznej.

Po co Glińskiemu muzeum miłości

Stosunkowo najwięcej wiemy o celu powołania nowego muzeum i jego przesłaniu. Oto, co mówili o tym rządzący:

  • Będzie to narzędzie polityki historycznej władzy. “Ta instytucja wpisuje się w szereg instytucji, które tworzymy, np. Muzeum Historii Polski czy Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce” - mówił wicepremier Piotr Gliński 7 marca.
  • Muzeum będzie pokazywało odpowiedzialność Niemców (ale także i bezczynnego Zachodu) za Zagładę. “Szmul Zygielbojm, który na zlecenie rządu polskiego zbudował cały, długi raport na temat tego, co działo się podczas II wojny światowej w okupowanej Warszawie, mówił, że to, co się stało - ten mord, bezprecedensowy mord na narodzie żydowskim, informacja, wiedza o tym musi jak najszerzej trafić na cały świat. I odpowiedzialność za to - jak napisał Zygielbojm - spada na Niemców, na naród niemiecki, ale również na tych, którzy nie pomogli, na aliantów - jak wyraził się wtedy bardzo bezpośrednio w tym raporcie” - mówił premier Morawiecki 7 marca.
  • “Muzeum Getta Warszawskiego będzie placówką, która uczci czyn powstańców getta, którzy w beznadziejnej sytuacji walczyli o godność. By ich krzyk był bardziej słyszalny” (znów Morawiecki). Premier chętnie mówi o “żydowskich braciach i siostrach”, wychwalając także ich bohaterstwo. Nie wspomina już o “żydowskich sprawcach” Zagłady, o których mówił w Monachium w lutym i czym wywołał międzynarodowy skandal.
  • W muzeum będzie mowa życiu w getcie warszawskim i w 400 mniejszych gettach w Polsce. Zapowiadał to wiceminister Jarosław Sellin 7 marca. Będzie to szczegółowa opowieść o “wstępie do Zagłady”. Sellin: “będzie to opowieść również o rzeczach, które się wokół getta działy, czyli pomocy (Żydom), ale też niestety o szmalcownictwie”.
  • Kluczowe będzie jednak inne przesłanie: muzeum ma mówić o “wzajemnej miłości dwóch narodów”, które żyły obok siebie 800 lat (Gliński na konferencji prasowej 7 marca). “Mam nadzieję, że to będzie także symbol braterstwa i solidarności polsko-żydowskiej. Takie wątki też będą przedstawiane, ale przede wszystkim tam będzie przedstawiona prawda historyczna” (znów Gliński).
View post on Twitter

Oto i morał z nowego muzeum: zarówno Żydzi (bardziej), jak i Polacy (mniej) byli ofiarami wojny, cierpieliśmy wspólnie, a przypadki współpracy z Niemcami w Zagładzie to pożałowania godne incydenty.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze