0:00
0:00

0:00

Po godz. 13:00 z Ronda Dmowskiego w Warszawie wyruszył Marsz Niepodległości 2021. Tym razem - przypomnijmy - jako wydarzenie mające "charakter państwowy". Nadanie mu takiego charakteru było ostatnią deską ratunku, żeby narodowcy mogli przejść swoją stałą trasą.

Organizatorzy nie odnowili na czas jego rejestracji jako zgromadzenia cyklicznego. Chciał to zmienić wojewoda z PiS Konstanty Radziwiłł, rejestrując MN jako wydarzenie cykliczne i nadając mu pierwszeństwo nad innymi wydarzeniami. Jego decyzję zaskarżył warszawski ratusz, a Sąd Okręgowy przychylił się do argumentów miasta.

Jak pisaliśmy w OKO.press, Zbigniew Ziobro, wykorzystując uprawnienia Prokuratora Generalnego, złożył w sprawie marszu w piątek 5 listopada skargę nadzwyczajną. Wnioskował także o środek zabezpieczający w postaci wstrzymania wykonania wyroku Sądu Apelacyjnego, co miałoby umożliwić przeprowadzenie MN jako wydarzenia cyklicznego – z pierwszeństwem na trasie w centrum Warszawy. Nawet ta interwencja się nie powiodła.

Jednak w ostatniej chwili nadano marszowi narodowców charakter państwowy pod patronatem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Organizatorki alternatywnego marszu, który miał wyruszyć z Ronda Dmowskiego - „14 Kobiet z Mostu” - odwołały w związku z tym swoje wydarzenie.

Przeczytaj także:

Na Marszu Niepodległości są Dominika Sitnicka, Hanna Szukalska-Kocejko i Mikołaj Maluchnik z OKO.press.

Ławki zagrażają bezpieczeństwu

W czwartek 11 listopada samo poruszanie się w okolicy Ronda Dmowskiego jest problemem. Zamknięto przejście przy Novotelu, wyjście z metra może zająć kilkadziesiąt minut. Policja, jak relacjonują nasze reporterki, nie podpowiada, którędy można bezpiecznie przejść. Chroniła za to uczestników marszu, żeby nikt im nie przeszkodził. Jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia policja zatrzymała aktywistkę Babcię Kasię.

[video width="960" height="540" mp4="https://oko.press/images/2021/11/Image-from-iOS.mp4"][/video]

Dzień przed Marszem Niepodległości usunięto ławki, kosze na śmieci i stojaki na rowery, które mogłyby zagrażać bezpieczeństwu podczas marszu. Policja wydała zalecenia dla dziennikarzy relacjonujących wydarzenie. Wśród nich znalazła się m.in. rada, by zdjąć z szyi łańcuszki i smycze, które "w przypadku zaatakowania mogą posłużyć do duszenia".

Wydarzenie narodowców rozpoczęło się przemówieniem prezes Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości", Roberta Bąkiewicza. W swojej mowie zawarł wątki dotyczące nie tylko obchodów 11 listopada, ale też "wojny hybrydowej", aborcji, energetyki, polityki klimatycznej i swojej niechęci wobec opozycji.

Wrogowie numer 1: Zachód, Wschód, Europa i polityka klimatyczna

"Ten marsz jest wyjątkowy. Dziś nie ma sporów tylko wewnętrznych, ale także zewnętrzne, dziś są ataki na polską granicę" - mówił Bąkiewicz. "Kształtuje się nowy ład. To od nas będzie zależało, jak ta nowa Polska będzie wyglądała - czy zostanie nam tylko hymn i biało czerwona-flaga, czy będziemy silnym państwem, gotowym nieść krużganek oświaty, chrześcijaństwa i cywilizacji łacińskiej na Zachód" - kontynuował.

O sytuacji na granicy z Białorusią mówił: "To jest wojna hybrydowa, która ma wytworzyć presję, wojna informacyjna, gdzie wrogie nam siły dezinformują, straszą Polaków". Prosił też o brawa dla Straży Granicznej, wojska i policji (która, jak powiedział, "nie jest lubiana przez środowiska kibicowskie") za działania na granicy.

fot. Hanna Szukalska-Kocejko

Dalej przestrzegał przed aborcją, którą nazwał "zabijaniem dzieci", a także przed "zabieraniem tożsamości kulturowej, narodowej, a nawet płciowej".

Część swojego wystąpienia poświęcił energetyce i polityce klimatycznej, która, jego zdaniem, zagraża Polsce: "Solidarność protestowała w Luksemburgu przeciwko zamykaniu energetyki polskiej. Będziemy to [zamykanie] czuli we własnych rozumach i kieszeniach, wielu straci pracę, a nasze dzieci będzie czekał wyjazd za granicę. Nie możemy się zgodzić na to. Ten zielony ład to żadna ekologia, to jest zielone diabelstwo, szataństwo XXI wieku, Ideologia jak każda inna, którą wcześniej wymyślali Niemcy".

Mówił również o "europejskiej hołocie plującej na premiera", "kłamiącej telewizji, która chce osłabić państwo". "Teraz musimy budować silne państwo, silny naród, musimy zjednoczyć wspólnotę narodową. Jesteśmy synami i córkami jednego narodu" - grzmiał przez mikrofon.

Podczas swojej mowy apelował o "odpowiedzialność" i nieużywanie środków pirotechnicznych. Uczestnicy tego nie posłuchali, jeszcze przed startem marszu zostały odpalone race. Wcześniej w tłumie spalono zdjęcie Donalda Tuska i flagę Niemiec.

Czoło pochodu, razem ze strażą marszu, obstawia Żandarmeria Wojskowa.

Marsz Niepodległości, fot. Hanna Szukalska-Kocejko

[video width="576" height="320" mp4="https://oko.press/images/2021/11/video-1636635869.mp4"][/video]

fot. Dominika Sitnicka

„Tu jest Polska nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera”

To hasło, obok "cześć i chwała bohaterom" oraz "Bóg honor ojczyzna" pojawia się podczas marszu. Na wydarzeniu słychać również "sierpem i młotem czerwoną hołotę", "a na drzewach obok liści będą wisieć komuniści" i skandowanie o "białej Polsce".

Na Facebooku można obserwować naszą relację live:

W ubiegłym roku uczestnicy marszu podpalili mieszkanie na trasie pochodu, ponieważ w jego oknach widać było tęczową flagę i symbol Strajku Kobiet. Jak relacjonują nasze reporterki, podczas MN 2021 straż marszu osłania "prowokujące" okna kamienic na trasie.

Zasłonięte okna na trasie MN fot. Hanna Szukalska-Kocejko

"Dziecka bym tu nie zabrała"

„Jestem zwolennikiem wolności, przeciwnikiem faszyzmu, a rzeczywistość faszystowską, likwidację demokracji wprowadza Unia Europejska” – mówił w rozmowie z naszą reporterką mężczyzna z banerem „UE=śmierć”. Wszyscy zapytani zgodnie odpowiadają, że marsz im się podoba, choć jedna z uczestniczek dodała: „Dziecka bym tu nie zabrała”.

Na banerach, jakie niosą ze sobą uczestnicy, widać nie tylko hasła antyunijne, ale również anty-LGBT oraz antyuchodźcze. Jeden z nich miał napis: "Dziś imigranci, jutro terroryści".

Antyunijne i antyuchodźcze hasła pojawiły się również podczas przemówień na błoniach pod Stadionem Narodowym. Poseł Konfederacji Robert Winnicki ze sceny nazywał fundusze UE "jałmużną", którymi Unia ma Polskę "szantażować". Wzywał też od uniezależnienia się od Brukseli.

"Jesteśmy tu po to, żeby zwrócić uwagę na nielegalną i legalną imigrację, na to, co rząd robi z naszymi granicami. Obserwujemy wzrost liczby imigrantów arabskich. Mówimy temu »nie«. Spójność narodowa wymaga, abyśmy sprzeciwili się zarówno legalnej jak i nielegalnej imigracji" - mówił ze sceny. Grzmiał również, że jeśli na granicy "będzie trzeba strzelać, nasze wojsko będzie strzelać". Odpowiedział mu słaby aplauz i okrzyk jednego z uczestników "Tak zrobimy!".

fot. Hanna Szukalska-Kocejko

Przemówienie posła Winnickiego i kolejnych osób zapraszanych na scenę (w tym lidera węgierskiej partii Nasza Ojczyzna Laszlo Toroczkaia) próbowali zagłuszyć członkowie ONR, Stowarzyszenia "Niklot" i Autonomicznych Nacjonalistów. Ustawili się po lewej stronie sceny z transparentami, na których zamieścili hasła takie jak "It is ok to stay white" ("Dobrze pozostać białym"), "Śmierć wrogom ojczyzny" czy "Niszcz kapitalizm a nie klimat" (to hasło Autonomicznych Nacjonalistów, stojące w sprzeczności z przemówieniem Roberta Bąkiewicza z początku MN).

Zagłuszali przemówienia okrzykami przeciwko policji, pomimo płynących ze sceny podziękowań dla mundurowych. Jednym z haseł było też "Nie damy sobie odebrać marszu", a w tłumie można było usłyszeć wypowiedzi świadczące o niechęci do Robertów Bąkiewicza i Winnickiego.

[video width="576" height="320" mp4="https://oko.press/images/2021/11/video-1636647313.mp4"][/video]

Antyfaszystowska demonstracja

Godzinę po rozpoczęciu MN z placu Unii Lubelskiej ruszyła demonstracja antyfaszystowska. W tym roku organizatorzy postawili na formę "streetparty", czyli demonstracji połączonej z imprezą, koncertami i setami didżejskimi. "Chcemy, by demonstracja była miejscem dla wszystkich - dlatego prosimy, by zamiast symboli partyjnych przynosić hasła antyfaszystowskie i nie przynosić i nie eksponować partyjnych flag" - czytamy w zapowiedzi. Pojawiły się też prośby o noszenie maseczek, które podczas MN były bardzo rzadkim widokiem.

"Za wolność naszą i waszą" - to hasło demonstracji. Uczestnicy przynieśli ze sobą tęczowe flagi i koce termiczne. To symbol, którym chcą upomnieć się o prawa osób próbujących dostać się do Polski przez granicę z Białorusią.

Prezydent i działania hybrydowe

Mimo "charakteru państwowego" Marszu Niepodległości, nie pojawił się na nim ani prezydent, ani premier. W tłumie można było zauważyć jedynie Antoniego Macierewicza i Jana Józefa Kasprzyka, szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Uroczystości z udziałem najważniejszych polityków w Warszawie trwały już od rana. Przed godz. 09:00 prezydent Andrzej Duda wręczył w Belwederze nominacje generalskie. Zarówno podczas tej uroczystości, jak i później - podczas uroczystości na placu Piłsudskiego - mówił nie tylko o 11 listopada, ale także o sytuacji na granicy z Białorusią.

"Poza tymi wielkimi wydarzeniami mamy dzisiaj też trudniejszą sytuację, niż była do tej pory. Po raz pierwszy na polskiej granicy zmagamy się z takim specyficznym zjawiskiem, jakim jest atak hybrydowy. Zdobywamy doświadczenie, ale to wszystko dzieje się w niemałym trudzie" - to fragment wystąpienia z Belwederu. Podczas głównych uroczystości powtarzał słowa o hybrydowych działaniach i konieczności obrony granic.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze