Liliane dotarła na grecką wyspę Samos zupełnie sama. W obozie dla uchodźców poznała kobietę, która zaproponowała jej schronienie w swoim namiocie za 30 euro miesięcznie. Umowa obowiązywała do momentu, w którym Liliane opowiedziała, dlaczego uciekła z Kamerunu. "Myśleli, że w Europie będą bezpieczni"
Osoby LGBTQI+, które uciekają ze swojego kraju przed przemocą, prześladowaniem i dyskryminacją nie znajdują bezpiecznej przystani w greckich obozach dla uchodźców. Życie w poczuciu wiecznego zagrożenia pogłębia traumę i prowadzi do poważnych problemów psychicznych - mówi Dan Chapman, koordynator grupy wsparcia dla osób queer. „Od lat powtarzamy, że obozy nie są bezpiecznym miejscem dla społeczności LGBTQ+”.
Liliane dotarła na grecką wyspę Samos zupełnie sama. W obozie dla uchodźców w Vathy poznała kobietę z Demokratycznej Republiki Konga (DRK), która zaproponowała jej schronienie w swoim namiocie za 30 euro miesięcznie. Umowa obowiązywała do momentu, w którym Liliane opowiedziała, dlaczego uciekła z Kamerunu.
„Jestem lesbijką. Zabiją mnie, jak tam wrócę”. Kobieta wpadła w furię i przepędziła Liliane z namiotu. „Zwyzywała mnie. A co gorsza, rozgadała, że jestem lesbijką. Wszędzie mnie obrażano. Nie mogłam się nigdzie pokazywać, nie chodziłam nawet po jedzenie. Bałam się tego, jak ludzie na mnie patrzyli” – opowiadała uchodźczyni z Kamerunu organizacji pozarządowej "Are You Syrious?".
W obozie dla uchodźców na Samos nie ma prywatności. Utrzymanie orientacji seksualnej w tajemnicy graniczy z niemożliwością. „Ludzie zostają przyłapani, gdy trzymają się w namiocie za ręce. Do dyskryminacji i zastraszania dochodzi też, gdy ktoś ukradnie telefon z intymnymi zdjęciami. Wieści o czyjejś nieheteronormatywności rozchodzą się błyskawicznie” – mówi Dan Chapman, koordynator grupy wsparcia dla osób LGBTQI+ na Samos.
„Niektórzy po prostu wyglądają queer i są przez to nękani. Inni chcą uniknąć tego losu i starają się za wszelką cenę wtopić w otoczenie albo je przechytrzyć. Znam na przykład homoseksualnego mężczyznę, który codziennie publikuje na Instagramie i Facebooku selfie w otoczeniu kobiet”.
W pewnym momencie Liliane opowiedziała swoją historię lekarce, która pracuje w organizacji pozarządowej. Wiedziała, że może jej zaufać, bo w poczekalni zauważyła broszury o społeczności LGBTQ+. W biurach wielu organizacji wiszą też plakaty z tęczową wyspą Samos w różnych językach.
Lekarka poradziła Liliane, żeby dołączyła do grupy wsparcia LGBTQ+. Założyli ją queerowi wolontariusze. „Kiedy zaczynaliśmy projekt we wrześniu 2019 roku, spodziewaliśmy się małej grupy, góra 30 osób”, mówi Chapman. „W ciągu tych dwóch lat zwróciło się do nas ponad 120 osób. Teraz pracujemy z 60 osobami, ale grupa cały czas rośnie”.
Liliane znalazła w końcu bezpieczną przestrzeń, gdzie mogła rozmawiać o wszystkim bez obawy, że zostanie napiętnowana lub odrzucona. Uczestniczyła w warsztatach dotyczących pride i zdrowia psychicznego. To pomogło jej odzyskać pewność siebie. Ale
jej świat legł w gruzach po tym, jak została zgwałcona przez dwóch mężczyzn. „Wpadłam w depresję i piłam dużo alkoholu, aby zapomnieć o strachu i wstydzie”.
Liliane nie jest jedyną surwiwalką przemocy seksualnej wobec lesbijek. Według Chapmana niektórzy mężczyźni postrzegają gwałt jako sposób na „wyleczenie” lesbijek.
Niemal każdy uchodźca LGBTQ+ na Samos zmaga się z problemami psychicznymi, stwierdza Chapman. „Cierpią na depresję, mają problemy ze snem, koszmary, flasbacki i myśli samobójcze, głównie z powodu sytuacji na wyspie. Wielu straciło nadzieję, ponieważ ich wnioski o azyl zostały odrzucone. Boją się, że po powrocie do kraju zostaną zamordowani”.
Według europejskiej Dyrektywy z 2013 roku osoby z zaburzeniami psychicznymi należą do osób szczególnej troski i powinny mieć dostęp do opieki psychologicznej. Tak jest w teorii. Na wyspach działa zaledwie kilka organizacji pozarządowych, które oferują pojedyncze sesje. O długotrwałej terapii nie ma mowy.
Członkowie i członkinie grupy wsparcia na Samos pochodzą głównie z krajów afrykańskich, w których prawa LGBTQ+ są znacznie ograniczone. Związki z osobami tej samej płci są zabronione w 34 z 54 państw afrykańskich. W Somalii, Sudanie Południowym, Mauretanii i Nigerii osobom LGBTQ+ grozi kara śmierci za seks z osobą tej samej płci. W Ugandzie, Tanzanii i Sierra Leone ryzykują dożywocie. Mimo to m.in. Ghana, Senegal czy Gambia, gdzie osoby LGBTQI+ są kryminalizowane, znajdują się na liście bezpiecznych krajów, którą greckie władze stosują w procedurze azylowej.
W Nigerii nawet okazywanie wsparcia osobom LGBTQ+ jest niezgodne z prawem. Grozi za to kara więzienia do 10 lat. Dotyczy to również osób, które są świadkami jakiejkolwiek formy „homoseksualnej aktywności”.
To dyskryminujące prawo jest bezwzględnie egzekwowane. Jeszcze w maju w Kamerunie skazano dwie transpłciowe kobiety na pięć lat więzienia za „usiłowanie popełnienia przestępstwa homoseksualizmu” i „obrazę przyzwoitości”. Chodzi o youtuberkę Shakiro, która stara się zwrócić uwagę społeczeństwa na problemy kameruńskiej społeczności LGBTQ+ oraz jej przyjaciółkę Patricię.
Od lutego 2021 roku kameruńskie siły bezpieczeństwa aresztowały, pobiły lub groziły co najmniej 24 osobom. Przyczyną były domniemane stosunki seksualne z osobami tej samej płci lub zachowania wypływające z niezgodności płciowej. Według organizacji prawnoczłowieczej Human Rights Watch incydenty te świadczą o wzroście prześladowań wobec osób nieheteronormatywnych w Kamerunie.
W lutym kameruńska policja dokonała również nalotu na biuro Colibri - organizacji, która oferuje profilaktykę i leczenie HIV. Aresztowano 13 osób, które były zastraszane i wyzywane. Osoby te zeznawały, że zostały przesłuchane bez obecności prawnika i zmuszone do podpisania oświadczeń, których nie pozwolono im przeczytać. „Policja nazwała nas wrodzonymi diabłami” – opowiadała 22-letnia transpłciowa kobieta.
Z kolei w Ghanie otworzono w styczniu pierwsze centrum społeczności LGBTQ+ z bezpieczną przestrzenią. Masowe protesty, podczas których doszło do ataków na nieheteronormatywne osoby sprawiły, że zostało zamknięte już po miesiącu. Ghański socjolog Anima Adjepong zaznaczał wówczas w wywiadzie dla BBC, że homofobia w Ghanie jest napędzana kampanią dezinformacyjną ze strony rządu, instytucji religijnych i mediów.
Chapman zachowuje maksymalną ostrożność. Spotkania grupy wsparcia na Samos odbywają się w tajemnicy. „Podobna grupa została już zinfiltrowana na Lesbos. Musieli zmienić miejsce spotkań. Do tej pory mieliśmy szczęście. Ale cały czas uważamy. Do grupy można dołączyć tylko po skierowaniu przez organizację pozarządową. W ten sposób możemy ocenić, czy ktoś ma dobre intencje, czy tylko szuka zaczepki”.
W grupie obowiązują surowe zasady, jak w filmowym Fight Clubie. Nie można mówić nikomu spoza grupy o jej istnieniu ani ujawniać tożsamości jej członków. Cała komunikacja przebiega za pośrednictwem szyfrowanej aplikacji komunikacyjnej Signal.
Z powodu pandemii Liliane nie mogła spotykać się ze swoim terapeutą. Sesje telefoniczne okazały się niewystarczające. Każdy dzień stanowił wyzwanie. Konieczna była interwencja psychiatry. Liliane otrzymała leki przeciwdepresyjne, aby przezwyciężyć trudny okres. Ale pomoc nie dociera do wszystkich na czas. W czerwcu inny członek grupy próbował popełnić samobójstwo po półtora roku na wyspie.
Okresy ścisłego lockdownu przyczyniły się do znacznego pogorszenia stanu psychicznego społeczności LGBTQ+ na Samos. Trzy czwarte osób z grupy wsparcia stwierdziło w ankiecie przeprowadzonej przez organizację Samos Volunteers, że ich samopoczucie uległo pogorszeniu. Prawie 70 proc. na co dzień doświadczało dyskryminacji. Dochodziło do tego, że
„ludzie bali się stać w kolejce po żywność. Rzucano w nich kamieniami, byli obrażani na każdym kroku” – opowiada Chapman. „Myśleli, że w Europie będą bezpieczni. Tymczasem wciąż żyją w ciągłym strachu”.
Stres wywołany niepewną sytuacją życiową ma negatywny wpływ na przebieg procedury azylowej, podkreśla Chapman. „Straumatyzowana osoba ma trudności z opowiedzeniem spójnej historii. Można to porównać do układania puzzli. Jeśli czujesz się dobrze, możesz złożyć wszystkie elementy układanki i opowiedzieć, co cię spotkało. W przypadku straumatyzowanych osób te kawałki nie składają się w całość, przez co osoba może składać sprzeczne zeznania i w następstwie zostać oskarżona o kłamstwa”.
Do tego w 2020 roku Grecja skróciła terminy oceny wniosku o azyl i procedur odwoławczych, które jeszcze bardziej ograniczają prawa osób LGBTQ+ ubiegających się o azyl, wynika z corocznego raportu międzynarodowej organizacji ILGA-Europe. Organizacja ocenia te zmiany jako niepokojące, ponieważ uchodźcy LGBTQI+ często potrzebują dodatkowego wsparcia podczas składania wniosku.
Chapman obawia się, że osoby LGBTQ+ będą narażone na jeszcze większą dyskryminację w nowym obozie na Samos, który powstaje pośrodku niczego. „Bo jak możesz uciec przed przemocą, gdy mieszkasz w kontenerze z sześcioma innymi osobami, w miejscu, które jest odcięte od świata? Od lat powtarzamy, że obozy nie są bezpiecznym miejscem dla osób LGBTQ+”.
Artykuł powstał dzięki wsparciu finansowemu Fonds Pascal Decroos voor Bijzondere Journalistiek.
Dziennikarka, reporterka. Absolwentka filologii niderlandzkiej, literatury porównawczej i dziennikarstwa śledczego. Obecnie mieszka we Lwowie, czasami w Szczecinie. Poprzednie 11 lat spędziła w Belgii, Holandii i reszcie świata. Pisze o migracji i tematyce społecznej.
Dziennikarka, reporterka. Absolwentka filologii niderlandzkiej, literatury porównawczej i dziennikarstwa śledczego. Obecnie mieszka we Lwowie, czasami w Szczecinie. Poprzednie 11 lat spędziła w Belgii, Holandii i reszcie świata. Pisze o migracji i tematyce społecznej.
Komentarze