0:000:00

0:00

Los jesiennego strajku w oświacie wciąż nie jest przesądzony. Formalnie od kwietnia 2019, gdy Związek Nauczycielstwa Polskiego autonomicznie podjął decyzję o zawieszeniu strajku, nauczyciele pozostają w sporze zbiorowym.

Aby reaktywować strajk nie trzeba ponownie przechodzić przez zawiłe i czasochłonne procedury, które narzuca ustawa o sporach zbiorowych. Według prawników ZNP wystarczyłoby przeprowadzenie akcji referendalnej, w której nauczycielki, nauczyciele i pracownicy niepedagogiczni odpowiadaliby na pytanie o chęć dołączenia do strajku.

Jednak z badania przeprowadzonego przez prof. Michała Bilewicza dla Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego wynika, że nauczyciele nie są gotowi na powtórkę wiosennej mobilizacji.

66 proc. z ponad 7 tys. badanych uważa, że protestować trzeba, ale tylko 43 proc. byłoby gotowych do ponownego podjęcia strajku.

Przeczytaj także:

Ten komunikat odczytały struktury związkowe. 26 sierpnia 2019 prezydium ZNP ogłosiło, że to nauczyciele zdecydują o formie jesiennego protestu. Ankiety w tej sprawie papierowo i elektronicznie trafią do 25 tys. placówek oświatowych w kraju. Głosować będą zarówno członkowie związków zawodowych, jak i nauczyciele oraz pracownicy niepedagogiczni niezrzeszeni w ZNP.

Jak mówi OKO.press Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP, pomysłów na protest jest wiele: "Dziś możemy powiedzieć, że najmocniejszą propozycją jest strajk, a najłagodniejszą - manifestacja. Pomiędzy znajdziemy wiele innych wariantów".

Ostateczną decyzję poznamy 16 września, a to oznacza, że jeśli nauczyciele opowiedzą się za strajkiem to wybuchnie on - podobnie jak wiosną - na finiszu kampanii wyborczej.

Na stole wciąż leży też pomysł międzysektorowego protestu. Oprócz nauczycieli wzięliby w nim udział rezydenci, osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunowie. Te grupy własne akcje protestacyjne chcą rozpocząć w październiku 2019, także przed wyborami do Sejmu i Senatu.

Dlaczego nauczyciele nie chcą już strajkować?

43 proc. poparcie dla strajku w badaniu OMKS to najlepszy komentarz do wiosennych doświadczeń. To, co zniechęca nauczycieli do powtórki to:

rozczarowanie słabą pozycją w negocjacjach z rządem pomieszane z relatywnie wysokimi kosztami, które ponieśli nauczyciele biorący udział w akcji protestacyjnej.

Z badania zleconego przez OMKS wynika, że nie chodzi tylko o koszty finansowe. Lęk związany z utratą części pensji był najtrudniejszym elementem strajku, ale istotne były też koszty środowiskowe, czyli głównie presja otoczenia, której poddani byli strajkujący. Ponad połowa nauczycieli stwierdziła, że bardzo często stykała się z obraźliwymi wypowiedziami pod własnym adresem. Tylko 2 proc. stwierdziło, że nic takiego nie słyszało. Ważnymi "hamulcowymi" były też niedociągnięcia organizacyjne. Nauczycielom szybciej siadało morale, bo w doskwierała im zwyczajna nuda.

Ale to nie jedyne minusy wiosennej akcji protestacyjnej. To, co miało być jej największą siłą - newralgiczny dla szkolnego kalendarza termin obejmujący egzaminy i klasyfikację uczniów - szybko stało się batem. Nauczyciele padli ofiarą politycznego szantażu.

Rządzący zręcznie przedstawili strajkujących jako tych, którzy traktują uczniów jak mięso armatnie i niweczą ich trud edukacyjny. Jednocześnie siebie postawili w roli obrońców dzieci i młodzieży.

Niewątpliwie strajkującym udało się pokazać, że nauczyciele, walcząc o wyższe płace, walczą szerzej - o kształt polskiej edukacji. Ale strategia komunikacyjna nauczycieli trafiała głównie do mieszkańców dużych miast. I to nie tylko dlatego, że to duże miasta skupiają wyborców partii opozycyjnych.

Dla znacznej części rodziców, uczniów i szerzej - lokalnych społeczności obserwujących bezprecedensowy kryzys w oświacie - sens protestu nie był zrozumiały. Rząd umiejętnie wykorzystał fakt, że system wynagradzania nauczycieli w Polsce jest skomplikowany. W niezliczonej ilości konferencji, wywiadów i komunikatów prasowych słuchaliśmy o miliardach złotych dorzuconych do subwencji, podwyżkach sięgających 17 procent i uśrednionych wysokościach zarobków nauczycieli, którzy w teorii mają zarabiać nawet 6 tys. zł brutto.

Równolegle związki zawodowe i sami nauczyciele mówili o kwotach dwu/trzykrotnie niższych i opowiadali o pauperyzacji zawodu. Swoje historie przedstawiali pedagodzy z miast, którzy z trudem wiążą koniec z końcem. I jest to prawda, ale prawda o dużych miastach, w których koszty utrzymania często przekraczają zarobki, a nauczyciele odpływają ze szkół do innych sektorów.

Uczciwie trzeba też mówić o tym, że na wsi i w mniejszych miejscowościach zarobki nauczyciela uzupełnione o dodatki z Karty Nauczyciela, a także prestiż związany z wykonywaniem zawodu wciąż są obiektem westchnień.

I tych niuansów w opowieści o losie polskiego nauczyciela na pewno zabrakło.

Nie tylko pensje. ZNP tworzy "porozumienie dla edukacji"

ZNP jako formalny organizator strajku również podsumował kwietniowe doświadczenia. Po krytyce, która spadła na zarząd w związku z decyzją o zawieszeniu akcji protestacyjnej po 21 dniach protestu, teraz ZNP chce usprawnić komunikację i szerzej włączyć nauczycieli w proces decyzyjny.

"Wykorzystamy do tego najnowszą technologię. Do wiadomości oświatowych będą mieć dostęp nie tylko nauczyciele zrzeszeni w związku, ale wszyscy, którzy śledzą nasz kanał na facebooku lub zainstalują bezpłatną aplikację, którą stworzyliśmy"

- mówi OKO.press Kaszulanis.

Drugim filarem ma być zaangażowanie rodziców. "Chcemy przekonać ich, że mamy wspólny cel: lepszą szkołę dla dzieci i młodzieży. Współpraca z rodzicami będzie dominującym wątkiem debaty edukacyjnej, którą organizujemy 31 sierpnia w Warszawie" - dodaje rzeczniczka ZNP.

Sobotnie spotkanie ekspertów, związkowców i nauczycieli będzie punktem wyjścia do stworzenia szerokiego planu naprawy polskiej oświaty. O kierunku reformowania szkół na podstawie badań w 70 krajach opowie Adreas Schelicher, ekspert OECD, który prowadzi słynne testy kompetencji uczniów - PISA.

ZNP przedstawi też wyniki badania ankietowego przeprowadzonego wśród nauczycieli i rodziców przez Polską Akademię Nauk. Kaszulanis: "Opowiemy o tym, co nam wszystkim w szkole się nie podoba i o jakiej szkole marzymy. O tym samym będziemy też debatować w panelach. Chcemy też zredagować projekt szerokiego porozumienia dla edukacji, pod którym podpis będzie mógł złożyć każdy, komu na sercu leży dobro polskiej szkoły. Wśród postulatów na pewno znajdą się:

  • odchudzenie podstawy programowej;
  • zwiększenie nakładów na edukację;
  • poszerzenie autonomii szkół i nauczycieli".

Rząd pozoruje dialog ze środowiskiem oświaty

Pewne jest, że konfliktu nie rozwiążą negocjacje prowadzone z przerwami od stycznia 2019 roku. 21 sierpnia podczas kolejnej tury rozmów związków zawodowych z ministrem edukacji, temat wynagrodzeń w ogóle się nie pojawił. Zamiast tego Dariusz Piontkowski zaproponował debatę o nadmiernym obciążeniu nauczycieli obowiązkami administracyjnymi oraz zmianą systemu wynagrodzenia nauczycieli.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze