0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Przygotowania do strajku nauczycieli 8 kwietnia 2019 są na ostatniej prostej. Wyniki referendum w szkołach, które przesądzi o frekwencji, poznamy 25 marca. Dowiemy się, ilu nauczycieli odejdzie od tablic, a w konsekwencji w ilu szkołach praca stanie do odwołania.

Sytuacja jest coraz bardziej napięta, ale politycy PiS, zamiast gasić pożar, prześcigają się w wychwalaniu własnej polityki płacowej, manipulując wskaźnikami i oszukują na potęgę w sprawie pensji nauczycieli za czasów PO-PSL.

20 marca 2019 r. wicemarszałek Senatu z PiS Adam Bielan w TVN24 podwyżki PiS nazwał

"olbrzymim strumieniem pieniędzy".

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska w porannych programach na zmianę rzuca, że nauczyciele dzięki PiS zarabiają 300, 500, a nawet 1 000 zł więcej niż poprzednio. Według Zalewskiej i premiera Mateusza Morawieckiego wynagrodzenia nauczycieli wzrosły o 16-17 proc.

W tak krótkim czasie (17 miesięcy), jeszcze nikt nigdy nie przyznał tak dużej podwyżki - mówiła minister Zalewska 5 marca 2019:

"Nigdy w historii nie było takich podwyżek w takim tempie". A już na pewno nie zrobił tego poprzedni rząd PO-PSL.

OKO.press wyjaśnia, jak naprawdę było i jest.

Pierwsze miesiące PiS = wykańczanie nauczycieli

PiS utyskuje, że rząd PO-PSL nie zmienił sytuacji płacowej nauczycieli. To bzdura, bo wynagrodzenia nauczycieli w latach 2007-2012 wzrosły w sumie o 42 proc. (o tym niżej).

Faktem jest, jak mówił 19 marca premier Morawiecki, że w ostatnich trzech latach PO-PSL rząd Kopacz zamroził pensje w oświacie na poziomie niewiele ponad 3 tys. zł (dokładnie 3 109 zł brutto dla nauczyciela dyplomowanego).

Ale po objęciu rządów jesienią 2015 r. PiS nie zajął się problemem płac nauczycieli. Do końca 2016 r. tematem numer jeden była reforma edukacji. Minister Anna Zalewska o nauczycielach przypomniała sobie, gdy zaczęli protestować.

Już jesienią 2016 r. nauczyciele upominali się o wyższe płace. ZNP alarmował też, że reforma oświaty przyniesie zwolnienia (ostatecznie pracę straciło 6,6 tys. osób) oraz zwiększy liczbę nauczycieli „objazdowych”, czyli takich którzy uzupełniają etat w dwóch, trzech, czterech szkołach (jest takich nauczycieli ponad 20 tys.).

Żeby uspokoić pracowników szkół, w styczniu 2017 r. minister rzuciła im waloryzację płac. Jej wysokość pokrywała się z inflacją (1,3 proc.), do kieszeni nauczycieli wpadło dodatkowe 20-29 zł.

W ciągu 2017 r. minister przyspieszyła też prace nad zmianami w statusie zawodowym nauczyciela. Skończył się fatalnie dla samych zainteresowanych. Zalewska wyrzuciła znaczną część dodatków socjalnych z Karty Nauczyciela.

  • Najbardziej dotkliwe było odebranie dodatku mieszkaniowego, który pobierała ponad 1/3 wszystkich nauczycieli (186 tys.).
  • Anna Zalewska wydłużyła też ścieżkę awansu zawodowego (z 10 do 15 lat), co oznacza, że nauczyciele później przeskakują progi uprawniające do wyższej pensji.

MEN nie ukrywał, że podwyżki zaplanowane na lata 2018-2020, w części zostaną sfinansowane właśnie z tych oszczędności poczynionych kosztem nauczycieli.

O ile wzrosły pensje nauczycieli w czasie rządów PiS?

PiS chwali się nauczycielskimi podwyżkami za swoich rządów, ale nie za bardzo jest czym. Przypomnijmy, że rząd Beaty Szydło powołano 16 listopada 2015. Płace nauczycieli rosły:

  • 2016 r. - 0 proc.;
  • 2017 r. - 1,3 proc. od stycznia (waloryzacja);
  • 2018 r. - 5,35 proc. od kwietnia;
  • 2019 r. - 5 proc. od stycznia;
Do 2017 r. pensja nauczyciela dyplomowanego wynosiła 3 109 zł brutto. Po trzech podwyżkach jest 3 483 zł. A to oznacza, że pensja nauczyciela wzrosła od grudnia 2015 do stycznia 2019 w sumie o 12 proc. i pozostanie na takim poziomie co najmniej do sierpnia 2019.

Minister i premier mówią o 16-17 proc. w ciągu 17 miesięcy, bo:

  • pomijają dwa pierwsze 27 miesięcy rządów, (2016, 2017 i I kwartał 2018), podczas których PiS przyznał nauczycielom tylko groszową waloryzację w 2017 i jako początek wzrostu liczą kwiecień 2018 r.;
  • do sumy dokładają obiecaną, ale jeszcze niezrealizowaną podwyżkę, która miałaby być przyznana we wrześniu 2019 r.

Ostatnio minister oznajmiła, że 1 mld zł potrzebne na przyspieszenie 5 proc. podwyżki - we wrześniu 2019, zamiast stycznia 2020 roku - z własnej kieszeni wypłacą samorządowcy. Kolejny raz minister koszty polityki edukacyjnej przerzuca na władze lokalne. Tak samo było (i wciąż jest) z reformą edukacji. Pisaliśmy o tym więcej tutaj:

Przeczytaj także:

Na rękę „rekordowe” od 190 do 260 zł więcej

12 proc. wzrost wynagrodzenia mógłby brzmieć dumnie, gdyby nie kwoty, których podwyżki dotyczą. W sumie „największe podwyżki” wynoszą (kwoty netto): 261 zł dla nauczyciela dyplomowanego i 190 zł dla nauczyciela stażysty. Wzrost z rozbiciem na lata:

  • 2017 - od 20 do 29 zł;
  • 2018 - od 86 do 117 zł;
  • 2019 - od 84 do 115 zł;

Jeśli rząd dotrzyma obietnicy, którą złożyła minister Anna Zalewska, to od września nauczyciel dyplomowany będzie zarabiał: 3 657 zł brutto, czyli 2 615 zł netto.

Ile rosło za PO?

W pierwszych latach rządów PO-PSL pensje rosły znacznie szybciej:

  • w 2008 roku – jednorazowa 10 proc. podwyżka;
  • w 2009 – dwie 5 proc. podwyżki.

Razem dało to 21,3 proc. w dwa lata.

Później tempo spadło:

  • w 2010 przyznano 7 proc. podwyżki,
  • w 2011 - znowu 7 proc.
  • a w 2012 – 4 proc.
W sumie wynagrodzenie nauczycieli wzrosło przez cztery lata o 44 proc. (procenty się kumulują).
Wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli 2007-2019 kwoty brutto
Wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli 2007-2019 kwoty brutto

Rząd PO-PSL miał - jak widać - inną strategię. Podwyżki przyznał na starcie i rozłożyły je na pięć lat: pierwszą i drugą kadencję. PiS zaplanował mniejsze podwyżki, za to na okres wyborczy. Rozłożył je na lata 2018-2020 stawiając się w roli gwaranta ich przyznania.

Nauczyciele padli ofiarą obu polityk: zatrzymania wzrostu płac w latach 2013 - 2015 przez PO-PSL i zlekceważenia aspiracji zawodowych przez PiS. W efekcie przez blisko siedem lat (od 2013 do sierpnia 2019) ich płace wzrosły o 12 proc. Trzy i pół raza mniej niż w poprzednich czterech latach.

Czego domagają się związki zawodowe?

Strategia dezinformacji i obietnic nie działa. Degradacja finansowa i naruszone poczucie godności zawodowej sprawiło, że związki zawodowe - w imieniu nauczycieli - wysunęły radykalne żądania płacowe.

ZNP niezmiennie domaga się 1 000 zł netto podwyżki do wynagrodzenia zasadniczego. Postulat ma zrównać płace nauczycieli ze średnią w „budżetówce” (w 2018 r. wynosiła ona 4 580 zł i była o 1283 zł zł wyższa niż pensja nauczyciela dyplomowanego).

Nauczyciele a średnia w gospodarce narodowej
Nauczyciele a średnia w gospodarce narodowej

Oświatowa "Solidarność" chce dwóch 15 proc. podwyżek: od 1 stycznia 2019 r. (wyrównanie) i stycznia 2020 r. To niższa podwyżka niż ta, o którą walczy ZNP. W ciągu dwóch lat płaca nauczyciela dyplomowanego w wariancie „S” wzrosłaby o 1 123 zł brutto (522 zł w 2019 i 601 zł w 2020 roku), czyli 849 zł netto.

Co dalej?

W związku z niepowodzeniem negocjacji, 8 kwietnia 2019 rozpoczął się bezterminowy strajk nauczycieli. Pierwszego dnia do strajku przystąpiło 74% szkół w kraju. Pomimo porozumienia z rządem, również działacze oświatowej "Solidarności" dołączyli do protestu. Jak dotąd (12.04 br.) egzaminy gimnazjalne w większości szkół przebiegają zgodnie z planem.

Po dwóch tygodniach strajku zagrożone zaczynają być tegoroczne matury. 17 dnia strajku ulicami Warszawy przeszedł marsz dla edukacji. 25 kwietnia ZNP podejmie decyzję o dalszych losach strajku.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze