Chciałem się dowiedzieć, na kogo zagłosują młodzi od Zandberga i Mentzena
– Ja to chyba na tę drugą turę nie pojadę.
– Czemu nie?
– Na kogo miałbym zagłosować?
– Masz jeszcze czas na decyzję.
– E, to chyba nie ma sensu.
Chciałem napisać dziennik zdezorientowanego wyborcy. Szukałem bohatera wśród młodych, z grupy 18-29 lat, którzy w pierwszej turze zagłosowali na Sławomira Mentzena lub Adriana Zandberga.
Bo w drugiej turze ich głosy mogą okazać się rozstrzygające.
Przepytałem kilka osób, ale próba uchwycenia dylematów pokolenia zamknęłaby się w trzech hashtagach: #niewiem #niemamzdania #nieobchodzimnie.
W końcu trafiłem do Łukasza, w październiku skończy 28 lat. W pierwszej turze zagłosował na Mentzena. Zaproponowałem mu, żebyśmy wspólnie spisali jego dziennik wyborczy przed rozstrzygającym głosowaniem. Jak dojrzewa do decyzji: pójść, nie iść, na kogo zagłosować? Zaczęliśmy w poniedziałek, zaraz po pierwszej turze.
– Po co to wszystko? – dopytywał.
– Żebyś pokazał mi świat zetek, wasze strachy, dylematy…
– Dobra, ale musimy się na coś umówić.
– OK.
– Nie chcę słyszeć o żadnych zetkach.
– Dlaczego?
– Bo wkurw mnie łapie. Wszędzie słyszę, że zetki to, zetki tamto. Chcesz zetek, to idź do jakiegoś baru śniadaniowego w Krakowie, zamów prosecco z wisienką i się porozglądaj. Poznasz ich po ciuchach, pewności siebie, luzie, bąbelkach w kieliszku. Zetki mają hajsy, pracują w korporacjach albo w firmach tatusiów. A ja jestem synem robotnika i nauczycielki. Żeby przetrwać na studiach, kelneruję w podrzędnej restauracji w centrum Krakowa. Na zleceniu za tyle, że godzinę na kilo truskawek muszę pracować. Sharma, kebab, kotlety i tak w kółko – wydawka za wydawką. Nie mogę już patrzyć na to żarcie, a i tak biorę, co mi dadzą, z czystej oszczędności.
No i ci moi znajomi, na pokojach mam dwójkę Zandbergowców i jednego pro-Trzaskowskiego. Fajne chłopaki, ale inny świat. Na śniadanie płatki owsiane ze świeżymi owocami, a przecież, mówię, kilo truskawek dwie dychy już kosztuje! Albo guacamole, albo te gotowe bułki, co im Ukrainki po biurze roznoszą.
Żaden ze mnie zetek, tylko zwykły chłopak. Wychowywałem się 80 km od Krakowa, nie jakaś tam dziura, ale hipstera nie uświadczysz. Z tymi moimi roomie łączą nas tylko proteinki przed siłką, czasem jakiegoś skuna zapalimy. No i jeszcze zrzuta na subskrypcję Netfliksa. I tyle mamy do pogadania.
W mieście już czwarty, czy piąty rok żyję. Z boku na to wszystko patrzę, ale zza talerzy w knajpie. I myślę sobie, że łatwo być lewicowcem, jak starzy przelewają ci co miesiąc hajs na chatę. Jak masz pełną lodówkę i opla corsę od starego na parkingu, to może masz czas dywagować o tym, jaki piękny mógłby być równy świat.
No ale dobra, pojechałem do domu na wybory, bo siostrzenica do komunii szła. Wiesz, chwalcie łąki umajone i te sprawy, aż wychodzę, przed kościołem spotykam starych kumpli, wszyscy na kościółkowo i prosto do naszej budy na wybory idziemy. Marek, 27 lat, wciąż mieszka ze starymi na poddaszu. Marcin, bezrobotny od zawsze. Ale sobie radzi. Tu dorobi, tam coś sprzeda. I jeszcze jeden, mechanik i ochotniczy strażak, chyba najlepiej z nas wyszedł, bo miał jakiś pomysł na siebie. Ja niby przyszły logistyk, zaocznie studiuję, ale to raczej z braku laku.
I co, ci moi kumple z wioski to są zetki, twoim zdaniem? No nie. Oni wszyscy na Nawrockiego. Wiesz czemu? Bo u nas na wsi inaczej się nie da. Wszystko u nas od zawsze pod flagą biało-czerwoną. Apele w budzie, dożynki, uroczystości kościelne. I taki Trzaskowski, co maszeruje z flagą LGBT, jawi się jak kosmita. I gdzie tam u mnie na wiosce w ogóle Zandberga kojarzą? Duńczyk by wszystkim chciał po równo: homoseksualistom, migrantom, niepełnosprawnym. O wszystkich zadba, ale takiego Marcinka z prowincji to nie zauważy. Dla niego Marcinki i Łukaszki takie jak ja, to inna kategoria człowieka, a przecież, co by nie mówić, to my patrioci jesteśmy.
No ale siedzimy na tej komunii, rosół rozlany, a ciotka pyta: „Na kogo ty Łukaszku głosowałeś?”
A ja, gęba pełna makaronu, że na Sławka.
A ciotka: „Brawo Łukaszku, nie dałeś się opętać miastu”.
I dalej gada do mnie i do kotleta to wszystko, co już słyszałem tysiące razy. O dalekiej kuzynce, której nawet nie pamiętam, co na prawniczkę w Warszawie poszła, ale tak jej lewicowcy zakręcili w głowie, że wróciła do siebie. Rozwiedziona, z dzieciakiem i z depresją. Potem o Ukraińcach, że nam pracę zabierają, że w okolicy więcej mężczyzn niż na froncie. No i główny temat, że mi już pora ślub brać, koniecznie kościelny. Że ojciec z matką działkę pod lasem mają i mógłbym się budować, byleby dziewuchę znaleźć.
Już tego słuchać nie mogłem, więc w końcu mówię:
„Ciocia, ale w tej drugiej turze, to chyba nie zagłosuję. Bo nie mam na kogo”.
„Wiesz co Łukaszku, ty starej ciotce serca nie łam”. I mruga okiem, że wolność słowa, wolność wyboru, że demokracja, ale przecież patriota na pederastów głosu nie odda.
– Ty, a wiedziałeś, że Wiedźmin to kumpel Rafała?
Łukasz przesyła mi mema z aktorem Michałem Żebrowskim. Próbuję go namówić na rozmowę o dezinformacji. Zgadza się ze mną, że wiedza na temat polityki, którą czerpie głównie z TikToka i youtubowych fragmentów programów z Kanału Zero może być wynikiem działania algorytmów. Niby to wie, ale nie może się oprzeć. Skrolowanie wypełnia mu czas w tramwaju do pracy, przerwy na fajkę w robocie, lubi sobie zapodać na bieżni, a w łóżku skroluje do upadłego, aż sen go nie zmorzy.
Najbardziej demokratyczne są – zdaniem Łukasza – grupy na WhatsAppie. Bo, jak wyjaśnia, każdy może wyrazić swoje zdanie. Dostaniesz serduszko albo łapkę w górę, świetna sprawa. A jak trafi ci się emotikonka porzygu, to przecież nie będziesz rozpaczał, trochę dystansu do siebie i żyjesz dalej.
Kilkanaście grup, które pokazuje mi Łukasz, buzuje na WhatsAppie od emocji przed drugą turą wyborów.
Na rodzinnej, ciotka wysłała zdjęcie banneru Trzaskowskiego z dorysowanymi wąsami i okularami. Dał serduszko, ale nie umie wyjaśnić czemu.
Na tej ze współdzielonego mieszkania, kumple od Zandberga disują Nawrockiego. Łukasz miał dość kolejnych wiadomości, grupę wyciszył, napisał tylko jednemu z drugim, żeby zajęli się lepiej starą szynką w lodówce.
Na grupie kolegów z wioski wrzucają głównie seksistowskie żarty i zdjęcia stuningowanych aut. Ostatnio jeden zapodał mem z Nawrockim w rękawicach bokserskich. Napisał: „Nasz prezydent”. Nikt jakoś nie skomentował, ale wiadomo, w tygodniu każdy raczej o robocie myśli.
Z kolei na pracowniczej rządzą ludzie Trzaskowskiego. Z nimi o polityce nie gada, odkąd starli się o pomysł Mentzena na temat płatnych studiów. Oni byli przeciwko, a Łukasz broni pomysłu, choć sam – z pomocą rodziny – ledwo uzbierał na ostatni semestr. Czemu? Tego nie potrafi wyjaśnić.
Polityka wdarła się nawet na grupę gejmingową, na której nigdy niepoznani na żywo kumple od strzelanek, poczęstowali go memem z Wiedźminem. Wiadomo, to kultowa postać, ale – Łukasz dzieli się wątpliwościami: „Żeby tak od razu głosować na jego kumpla? No nie”.
Chciałem zapytać Łukasza, czego boi się jego pokolenie. Jednak ten nie ma dziś głowy na gadanie. Mówi: „Napisz krótko tematy, a ja ci zrobię nagrywkę w wolnej chwili”. Wieczorem odpowiada:
„No dobra, to ja tak na szybko, wyszedłem z tramwaju i wracam na chatę. Od razu mówię, w temacie aborcji zaznaczam »nie dotyczy«, to nie mój cyrk. W kościele też jestem od święta, żeby matce i babci przykrości nie robić, taki wierny dla rodziny. Też się nie wypowiem, bo mi to wisi.
W sprawie migrantów to oczywiście widzę tych różnych uberowców, pedałują na rowerach, bez nich to by nam knajpę już dawno zamknęli. Jak nie Hindus, to Uzbek, pakują żarcie do toreb i znikają. Nie wadzą mi w ogóle, no chyba, że się gubią po mieście, miałem już takich gagatków. Jak słyszę tych przeciwników taniej siły roboczej, czy to z prawa, czy z lewa, to myślę sobie: »Sam człowieku wsiadaj na rower i jedź w deszczu z kotletem, żeby Polaczek mógł zjeść do Netfliksa«. Nie mam nic przeciwko, dopóki się nie pchają na kelnerowanie.
Jeśli chodzi o wyjście z Unii, to jakoś o tym nie słyszałem, żeby Sławek chciał wychodzić. Ale też nie jestem jakimś euroentuzjastą. Przecież zobacz sobie, jak ceny poszły w górę! Jechałem na komunię, ledwie trzy stówy uskładałem dla siostrzenicy. Żal ściskał, gdy zaklejałem kopertę. To, co mi się podoba w UE, to że wszyscy razem musimy Ruskich trzymać jak najdalej od Polski. Bez pomocy innych państw chyba nie damy rady.
A czego się boję? Wiadomo, woja na wypadek wojny. Jestem patriota, ale umierać nie zamierzam. Boję się też tego, że już nic nie można powiedzieć. Niby mamy wolność słowa, a jednak zwycięża poprawność polityczna. Zastanawia mnie tylko jedno, gdy ci wszyscy lewacy tak bardzo chcą pilnować języka, ciągle poprawiają innych, to czemu sami nazywają tego gościa od gaśnicy faszystą?
Mówiłem ci, że moja mama jest nauczycielką polskiego? Ona się śmieje z tych gościń, minister, naukowczyń, jakby na siłę musiały coś udowodniać. Matka mówi: »Jak mnie ze szkoły zwolnią, to chyba zostanę kierownicą«. A ja jej na to, że przecież już jest, bo rządzi domem, odkąd pamiętam".
Nasz eksperyment przedwyborczy stoi pod znakiem zapytania, bo Łukasz nie odbiera. Przesyła mi tylko mem na Instagramie. Rozmawiają dwie pracownice seksualne:
„Czy jeśli szef zostanie głową państwa…” – mówi jedna.
A druga kończy: „To my będziemy pierwszymi damami?”
Łukasz: „Dobre, nie?”
„Pogadamy?”
„Sorki, idę na siłkę robić plecy”.
Wieczorem pisze, tym razem na Messengerze:
20:50: Soooorrrrrry, ale żadnych nowości, wolne miałem i uczę się do zaliczenia.
Jak to wygląda dziś u Ciebie: Trzaskowski czy Nawrocki? – pytam.
Chyba nie jadę, ojciec mnie wkurwił.
Czemu?
Znowu poszło o babcie.
Ojciec Łukasza, wiem to z naszej pierwszej rozmowy, jest cięty na demokrację. Odkąd Łukasz pamięta, do wyborów poszedł tylko raz. To były któreś samorządowe, oddał głos na sąsiada sołtysa, gdy walczył o radę gminy.
Łukasz mówi, że w żyłach ojca płynie jad. Narzeka na pogodę, niedzielnych kierowców, brak chodników, Unię Europejską, przez którą ceny fajek poszły w górę, wysokie podatki, proboszcza i polityków, bo „wszyscy kradną”.
A najbardziej cięty jest na babkę Łukasza, a swoją teściową. Mieszkają razem. Babcia na parterze – boazeria, zapach rozgotowanych ziemniaków i dziadek, który umarł już dawno temu, ale wciąż pilnuje domu, spoglądając surowym okiem z różnych fotografii.
Rodzice na piętrze – białe ściany, w salonie meblościanka, na tarasie grill i puszki po ulubionym piwie ojca. Na strychu opuszczone pokoje Łukasza (wciąż wiszą plakaty koszykarza Le Bron Jamesa) i jego siostry, która wyprowadziła się ponad dekadę temu.
Nawet na ostatniej komunii ojca i babkę posadzili jak najdalej od siebie, żeby sobie do rosołu nie zaglądali.
Ojciec dosala zupę, babka dogaduje, że to niezdrowe.
Ojciec kosi trawnik, babka narzeka, że jej uszy pękają.
Ojciec grabi trawę, a babcine kury roznoszą gówna, co ojca doprowadza do furii.
Gdyby w domu był tylko jeden telewizor, konstatuje Łukasz, to już dawno by się pozabijali. Ale babka uciułała z emerytury i kupiła swój, całkiem nowoczesny, co też ojca wnerwia. Łukasz podejrzewa, że matka jej dołożyła po cichu, żeby dało się żyć w tym domu. Tyle że babka pilota nie umie obsługiwać, więc co chwilę idzie na górę, żeby jej telewizor nastawić. Tu sprzątnie, tu coś przestawi, tam spojrzy do lodówki.
Ojciec, uśmiecha się Łukasz, najchętniej oddałby ją do DPS-u, jak Nawrocki pana Jerzego.
– No właśnie, a co o tym myślisz?
– No trudno mi się wypowiadać.
– Ale nie masz zdania?
– Może Nawrocki chciał dobrze?
– Czyli nie przeszkadza ci, że przyszły prezydent wykorzystał starego człowieka?
– No ja babci bym nie oddał, piętra po niej nie przejął. Babcia zresztą twierdzi, że ona wkrótce dołączy do dziadka. A ojciec na to, żeby nie obiecywała, i że to jego pierwszego szlag trafi. W jednym się tylko zgadzają: że wszyscy politycy kradną. Bez nienawiści do polityków nasz dom już dawno wyleciałby w powietrze.
Wysyłam Łukaszowi link do artykułu Wirtualnej Polski o kibolskiej ustawce, w której w 2009 roku bił się Karol Nawrocki. Zdzwaniamy się na kilka zdań, bo Łukasz pędzi do roboty.
– Silny prezydent, to mi się podoba.
– Chcesz mieć prezydenta kibola?
– A ile lat temu to było?
– 16.
– Wtedy to i ja biłem się z chłopakami pod szkołą. I co z tego?
– Ale nie kandydujesz na prezydenta. I nie bredzisz, że ustawki to szlachetna forma walki.
– Wojna nad nami wisi, więc wolę silnego prezydenta, co zaznał męskiego życia. A nie francuskiego pieska, co na siłce nigdy nie był.
– A na Mentzena też głosowałeś z racji jego tężyzny?
– No nie. Podobał mi się jego program, a przy obu kandydatach żadnego programu nie widzę, tylko chęć władzy. Oboje chcą, żeby było jak jest: jak nie PiS, to PO. I tak od lat. Waham się jeszcze, czy w ogóle głosować. Jak mi się uda wyjść z pracy o ludzkiej godzinie, to rzucę okiem na debatę.
Łukasz nie może uwierzyć, że cała Polska od rana dyskutuje o snusie. Jego zdaniem, nałóg to normalna sprawa. Też lubi wyskoczyć na dymka. Zresztą ojciec pali, matka pali, babka pali. Prezydentowi owszem nie przystoi, ale taki Wojtek Szczęsny po każdym meczu paraduje z papierosem i nie przeszkadza mu to w byciu narodowym bohaterem.
– Ale przecież Szczęsny nie odpala papierosa po godzinie meczu – mówię Łukaszowi.
– Kto go tam wie.
– Wyobraź sobie prezydenta, który na zagranicznej wizycie zażywa snusa. Przecież to kompromitacja.
– No dobra, nie był to najlepszy ruch, ale też wielkie czepialstwo tych wszystkich politycznie poprawnych. Połowa z nich pewnie pali, co nie? Ale dla mnie to pokazuje poziom debatowania w Polsce. Widziałem tylko fragmenty na tiktoku, ale w mediach przebił się tylko temat snusa. A gdzie polityka zagraniczna? Gdzie mieszkalnictwo? Co z UE? Co Polacy zapamiętają?
– A Ty co zapamiętasz? – pytam Łukasza.
– Że jednak Rafałek przyłożył Karolowi. Podobało mi się, jak go punktował w konkretnych tematach, choćby mieszkania staruszka. Jak dla mnie wygrał na punkty,
a Nawrocki sam siebie znokautował snusem. Został memem.
Na moją prośbę teraz to Łukasz punktuje każdego z kandydatów.
Plusy:
Nawrocki: prawdziwy mężczyzna, siła, zaangażowanie w sprawy prowincji, socjal dla potrzebujących, konserwatywne wartości
Trzaskowski: obycie, wykształcenie, umiejętna polityka zagraniczna, kontakty w Europie
Minusy:
Nawrocki: brak doświadczenia, zależność od Kaczyńskiego, ciągnące się afery, sprawa mieszkania emeryta, protrumpowska polityka zagraniczna, zerowa wiedza na temat polityki pieniężnej państwa.
Trzaskowski: brak charyzmy, zależność od Tuska, skupia się tylko na sprawach elit, obietnice bez pokrycia, przytulanie się do skrajnej lewicy, chwiejność w kwestii np. 800 plus.
– I co Ci wyszło? – dopytuję Łukasza.
– Nic, czego bym nie wiedział. Chciałbym Polski, o której nie decydują Tusk z Kaczyńskim, bo tak się dzieje przez całe moje życie. Więc chyba nie zagłosuję.
Przez Warszawę idą dwa marsze, a Łukasza to właściwie nawet nie interesuje, kto, w którym poszedł, i dlaczego. Mówi, że na spacery czasu nie ma. Cały dzień biegał z talerzami po restauracji. Przy jednym stoliku siedziała para. Słyszał, jak mężczyzna zachwycał się Mentzenem. Bo wieczór wcześniej, tuż po rozmowie z Trzaskowskim, pokazał całej Polsce gościnną twarz właściciela pubu, który wysłucha każdego, nawet politycznego wroga.
Gość mówił do dziewczyny: „Taką Polskę chciałbym widzieć, siadamy przy piwie i dyskutujemy o trudnych tematach bez oskarżania się nawzajem”. A ona, że Sikorski całkiem przystojny i wykształcony. Że Nawrockiego to by wciągnął nosem w kampanii. Ale była też oburzona, że robią politykę w pubie przy piwie.
– A ty?
– No wtrąciłem się, akurat podawałem im żarcie, że to bezalkoholowe było. Ale mnie wzrokiem zmierzyła! Jakbym co najmniej atakował jej kandydata! Tak to jest z kobietami.
– Jak?
– No rządzą! Napiwku oczywiście nie było.
– A ty Łukasz dziewczynę masz?
– Nie, ale widujemy się raz na jakiś czas z moją byłą. Znajomość z siłki. Znając ją, to mogła i na komunistkę Senyszyn zagłosować. Byleby tylko w kontrze do mnie. Ale kurde, tak sobie myślę, że gdyby tak KO wystawiła Sikorskiego, to też bym pewnie na niego zagłosował. A tak to taki niesmak, że mam wybór między aferzystą a kolesiem, który zniknął gdzieś w rogu stolika w pubie, oddał pole starszemu koledze. To miałby być mój prezydent?
– Ale przecież Trzaskowski właśnie nagadał się z Mentzenem na jego kanale – zauważam.
– I co zmęczył się? – irytuje się Łukasz.
– Byłem w robocie. Jakbym chciał to wszystko śledzić, to by mnie z roboty wywalili.
Łukasz zadzwonił do mamy i życzył tego wszystkiego, co życzy się matkom z okazji ich święta. Zdrowia, odpoczynku, pieniędzy.
A matka na to: „Weź Łukaszku, przyjedź na wybory”.
I że rosół ugotuje, mielonych narobi. I że Zimna Zośka odeszła, długo w tym roku trwała, więc można pomóc coś tam babce posadzić, chyba ogórki. Że ojciec się ucieszy, piwka się napiją, skoszą trawnik. Że w sobotę wujek robi imieniny, posiedzą i pogadają. Że dziadka odwiedzą, znicz zapalą, bo już ósmy rok będzie, jak odszedł.
Łukasz: „Mamo, ja nawet nie wiem, na kogo miałbym głosować?”
Matka: „Ale jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że się zobaczymy”.
Łukasz: „No to jeszcze zobaczę”.
Wysyłam link do śledztwa Onetu, które potwierdza, że Nawrocki przyprowadzał prostytutki gościom Grand Hotelu w Sopocie, gdy pracował jako ochroniarz.
W odpowiedzi Łukasz przesyła pięć emotikonek ze łzami radości.
– Poczytałem o tych szonach – śmieje się potem Łukasz. – No, nie jestem zdziwiony. Wiesz co? Tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że tacy jak ja żyjemy między dwoma Polskami. Jedna prostacka, ale kościółkowa. Druga wykształcona, ale zadufana w sobie. Gdzie jest miejsce dla takich jak ja? Tych pomiędzy?
Niewidzialnych? Tych, którzy idą po linie między pis-owską wsią a lewicowym miastem?
Kto widzi nasze problemy? Bo ja się pytam:
Który z kandydatów zadba o to, żeby moje pokolenie miało mieszkania?
Który sprawi, że ucieknę z umowy śmieciowej?
A może któryś zatrzyma drożyznę w Biedrze?
Żaden. Obiecują, ale przecież żaden, nawet Sławek, realnie nic nie może. Ma się pokazać, ściskać się z innymi prezydentami, raz na czas orędzie walnąć, tu coś podpisze, tam wrzuci jakąś baję i tak pięć lat zleci.
No ale, co zrobić, pojadę na te cholerne wybory, odwiedzę dom, pomogę babce, oddam głos. Na kogo? Wciąż się waham.
Może na Trzaskowskiego? Niech już zmiotą ten PiS, bo mam dość słuchania o kolejnych aferach i tego, jak jadą z Konfederacją, choć niedawno się do nich łasili. Ale nie wiem. Bo tak szczerze, to nie czuję, że to mój prezydent.
A może lepiej na Nawrockiego? Kaczyński każe mu wetować wszystko, co popadnie, doprowadzi do rekonstrukcji rządu. A może wtedy ludzie Mentzena wejdą do nowego rządu i zadbają o moje pokolenie? Tyle że całe moje dorosłe życie żyłem z prezydentem memem. Miałbym wybrać kolejny długopis Kaczyńskiego?
Dzwonię rano do Łukasza, ale ten wieczór wcześniej „poszedł w bailando”, więc teraz mamrocze do telefonu.
– We wtorek? Ty to jednak zetka jesteś – uśmiecham się do Łukasza.
– Największy plus umowy śmieciowej – odpowiada chłopak i relacjonuje, że był tu i tam, nazwy barów, alkoholi i imiona kumpli mieszają się w jego zeznaniach. O czym gadali? O polityce ani słowa, prędzej o miłości, lub jej braku, a najwięcej to o samochodach i piłce. Ktoś tylko pokazał obrazek z neta, że Polska rozwija się równie szybko, co kiedyś Japonia.
– Ale ja w to nie wierzę, bo nie widzę tego po moim życiu.
– I już wiesz? – pytam Łukasza o wyborcze decyzje.
– No stary, odcinka taka, że świata nie śledziłem. Wiem tylko, że Lewandowski na kadrę nie przyjedzie.
– Dzwonię, bo nie wiem, jak mam cię określić w reportażu? „Mentzenowiec”? Konfederata”?
– Patriota!
– Znam wielu patriotów, którzy nie głosowali na Mentzena.
– Niech będzie „konfederata na kacu” – żartuje Łukasz. – Bo kogo bym w niedzielę nie wybrał, i tak skończę z kacem.
* Imiona bohatera oraz jego kolegów zostały zmienione na jego prośbę.
Reporter, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i Szkoły Ekopoetyki. Pisze na temat praw człowieka, kryzysu klimatycznego i migracji. Za cykl reportaży „Moja zbrodnia, to mój paszport” nagrodzony w 2021 roku Piórem Nadziei Amnesty International. Jako reporter pracował w Afryce, na Kaukazie i Ameryce Łacińskiej. Autor książki reporterskiej „Woda. Historia pewnego porwania”, (Wydawnictwo Poznańskie, 2023). Wspólnie z Marią Hawranek wydał książki „Tańczymy już tylko w Zaduszki” (Wydawnictwo Znak, 2016) oraz „Wyhoduj sobie wolność” (Wydawnictwo Czarne, 2018). Mieszka w Krakowie.
Reporter, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i Szkoły Ekopoetyki. Pisze na temat praw człowieka, kryzysu klimatycznego i migracji. Za cykl reportaży „Moja zbrodnia, to mój paszport” nagrodzony w 2021 roku Piórem Nadziei Amnesty International. Jako reporter pracował w Afryce, na Kaukazie i Ameryce Łacińskiej. Autor książki reporterskiej „Woda. Historia pewnego porwania”, (Wydawnictwo Poznańskie, 2023). Wspólnie z Marią Hawranek wydał książki „Tańczymy już tylko w Zaduszki” (Wydawnictwo Znak, 2016) oraz „Wyhoduj sobie wolność” (Wydawnictwo Czarne, 2018). Mieszka w Krakowie.
Komentarze