Jako pierwsze państwo Ameryki Łacińskiej Urugwaj oficjalnie zalegalizował eutanazję. W tym niewielkim kraju u ujścia La Platy od lat tworzą pionierskie prawo, które na pierwszym miejscu stawia godność człowieka
Kiedy w 2010 roku piłkarze ledwie 3,5-milionowego Urugwaju, wciśniętego między potężne Brazylię i Argentynę zajęli czwarte miejsce podczas Mistrzostw Świata, w domu zostali przyjęci tak, jakby przywieźli złoty medal.
W ciągu kilku tygodni wyrośli na rewelację mundialu rozgrywanego na boiskach RPA – nawet w przegranych półfinale i meczu o trzecie miejsce strzelali po dwie bramki. Piłkarski świat zachwycał się ich nieustępliwą walką do samego końca. Jednym z ojców tego sukcesu był Fernando Sureda, wówczas główny księgowy Urugwajskiego Związku Piłki Nożnej.
Kolejny mundial w Niemczech w 2014 roku oglądał już w TV w domu w Pinamar, cichym kurorcie pod Montevideo. Przeszedł na emeryturę i robił, co kochał: czytał książki, gotował ulubione potrawy i godzinami spacerował z psem po szerokich plażach Oceanu Atlantyckiego. Cztery lata później, gdy Urugwajczycy przegrali na MŚ zaraz po wyjściu z grupy z Francją, późniejszym triumfatorem, Sureda nie potrafił już wstać z łóżka.
Zaczęło się niewinnie. Sureda czuł, że ma coraz słabsze nogi. Zdarzało mu się upadać podczas wychodzenia z samochodu. Pierwsze trzy diagnozy były błędne. Czwarta okazała się kubłem zimnej wody: stwardnienie zanikowe boczne (ALS).
„To tak jakby ktoś obklejał cię taśmą klejącą, zaczynając od palców u stóp, owijającą nogi, ramiona wokół ciała, klatki piersiowej, szyi, ust i nosa” – tłumaczył księgowy w jednym z wywiadów. „Stajesz się prawdziwą szmacianą lalką. W końcu nie możesz pić, jeść, mówić ani oddychać, przy życiu utrzymuje cię maszyna”.
Sureda, korzystając ze znajomości w świecie polityki i mediów rozpoczął debatę na temat legalizacji eutanazji w Urugwaju. Często słyszał, że jego walka skazana jest na porażkę. Urugwaj szykował się wówczas do wyborów, w których – po 15 latach rządów lewicy – na czele państwa stanął Luis Lacalle Pou, kandydat centroprawicowej Partii Narodowej.
„Czy istnieje lepszy moment niż rok wyborczy, aby dowiedzieć się, co spektrum polityczne myśli o dobrej śmierci?” – pytał Sureda. Jego walkę o godną śmierć dokumentowały kamery. Sureda stał się bohaterem filmu dokumentalnego „Hay una puerta ahí” („Tam są drzwi”), który opowiada o przyjaźni z dr. Erikiem Benito, hiszpańskim onkologiem i specjalistą opieki paliatywnej. „To zaszczyt, że mnie pan przyjął, ale zapewniam pana, że jestem najlepiej przygotowaną osobą do śmierci, a wy, osoby zajmujące się opieką paliatywną, nie macie odpowiedzi, co ze mną zrobić” – mówi w filmie Fernando.
I powtarza, że walka do samego końca, jak w przypadku urugwajskich piłkarzy – czasem nie ma sensu. Choćby wtedy, gdy chodzi o rodzinę, dla której czuje się ogromnym ciężarem i odbiera jej normalne życie.
Walka księgowego Suredy trwała jeszcze kilkanaście miesięcy (zmarł w 2020 roku) i zainspirowała posła Ope Pasqueta z centroprawicowej partii Partido Colorado do opracowania projektu ustawy dotyczącego legalizacji eutanazji.
„Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić tym, którzy znajdują się w rozpaczliwej sytuacji, cierpią, wpatrując się w sufit przez 30 lat, sparaliżowani tym, co się stało, drogę ucieczki, która uratuje ich wolność i godność. Bo bez wolności nie ma godności” – mówił Pasquet.
Projekt z 2020 roku został zatwierdzony przez Izbę Reprezentantów, ale na miesiące utknął w Senacie. Ostatecznie został odrzucony, bo posłowi nie udało się uzyskać poparcia wśród kolegów z partii. Drugą próbę Urugwajczycy podjęli w tym roku.
„Wolność musi obejmować również prawo do śmierci, gdy życie staje się nie do zniesienia. A skoro państwo uznaje, że można oddać swoje organy po śmierci, musi również uznać, że można przewidzieć, jak chce się zakończyć swoją historię” – pisał publicysta urugwajskiego „El Pais” w przededniu debaty w Senacie.
Sesja odbyła się 15 października 2025 i trwała ponad dziesięć godzin. Toczyła się, jak podkreślali urugwajscy komentatorzy, w atmosferze obopólnego szacunku (choć na koniec przeciwnicy projektu mieli krzyknąć kilka razy: „mordercy”).
„Państwo nie powinno brać odpowiedzialności za śmierć, nie biorąc odpowiedzialności za życie. Prawo powinno mieć takie samo uprawnienie do oferowania możliwości życia, jak obecna ustawa” – mówił Javier García z Partii Narodowej, jeden z senatorów sprzeciwiających się projektowi. Inni przeciwnicy podkreślali, że Urugwaj zmaga się z poważnym problemem samobójstw, a wskaźniki należą do najwyższych na świecie.
„Opinia publiczna domaga się od nas podjęcia tej decyzji” – mówiła z kolei senator Patricia Kramer z rządzącej lewicowej koalicji parlamentarzystów.
Ostatecznie za przyjęciem ustawy zagłosowało 20 z 31 senatorów (w sierpniu zdecydowaną większością głosów zatwierdziła ją Izba Niższa) i pięć lat po śmierci Suredy Urugwaj stał się pierwszym krajem w Ameryce Łacińskiej, który oficjalnie zalegalizował eutanazję. Wcześniej została ona zdekryminalizowana w Kolumbii i Ekwadorze, ale na mocy orzeczeń sądowych, a nie decyzji ustawodawczej.
„Mój tata pewnie gdzieś pije whisky, pali cygaro, świętuje uchwalenie ustawy” – stwierdził Salvador Sureda, syn Fernanda w rozmowie z gazetą Clarín.
Drugie podejście do legalizacji eutanazji w Urugwaju poprzedziła kilkuletnia debata społeczna, akademicka i polityczna. – Nie ma jakiegoś wielkiego poruszenia. Wszyscy zakładaliśmy, że ustawa zostanie uchwalona. Ponieważ rząd uzyskał wymaganą większość, a członkowie opozycji również się zgodzili, nie było aż tak wielkich kontrowersji. Co więcej, według sondaży 65 proc. Urugwajczyków popiera nowe prawo – wyjaśnia Mauricio Rabuffetti, urugwajski dziennikarz i autor biografii byłego prezydenta Jose Mujiki.
To w dużej mierze dzięki zmarłemu w tym roku politykowi Urugwaj uznawany jest dziś za jeden z czołowych krajów o postępowej agendzie praw człowieka. Mujica, nazywany przez media „najbiedniejszym prezydentem świata”, bo 90 proc. pensji przeznaczał na cele charytatywne, nie tylko zaprosił do Urugwaju syryjskich uchodźców czy przyjął do kraju byłych więźniów Guantanamo. Jako pierwszy na świecie przywódca uregulował prawnie kwestię upraw konopi indyjskich, zalegalizował małżeństwa jednopłciowe i aborcję.
Zresztą postępowość Urugwaj ma w DNA. Jeszcze przed rządami Mujiki, w 2009 roku, stał się pierwszym krajem Ameryki Łacińskiej, w którym pary jednopłciowe mogły adoptować dzieci.
W tym samym roku urugwajski parlament przyjął też „Ustawę o dobrym umieraniu”. Uznawała ono prawo pacjenta pełnoletniego i zdrowego psychicznie do „dobrowolnej, świadomej i swobodnej” odmowy leczenia, w tym opieki paliatywnej, w przypadku choroby terminalnej, nieuleczalnej i nieodwracalnej. To procedura ta jest znana jako eutanazja bierna.
Jak to bywa w Urugwaju przez kolejnymi pionierskimi ustawami, w przypadku eutanazji społeczna debata była równie intensywna, jak wcześniej przy tematach legalizacji aborcji czy uregulowania rynku konopi indyjskich.
Na przykład co roku badano społeczne nastroje. Okazało się, że ponad sześciu na dziesięciu Urugwajczyków popiera „godną śmierć”. Jedyną grupą, w której bezwzględna większość sprzeciwiała się planowanym zmianom, byli obywatele uważający się „za osoby praktykujące religię”. Tyle że stanowią one 16 proc. wszystkich dorosłych.
Urugwaj to bowiem religijny odmieniec na tle innych państw Ameryki Łacińskiej.
Najmniej ludzi wierzy tutaj w Boga. 37 proc. populacji uważa się za niewierzących – w porównaniu ze średnią kontynentalną wynoszącą 8 proc. A jedna czwarta z Urugwajczyków to osoby wierzące „bez pośrednictwa jakiegokolwiek kościoła”. Tylko w ciągu ostatniego ćwierćwiecza liczba wiernych, którzy modlą się na mszach w Montevideo, spadła o połowę.
Najlepszym przykładem podejścia do religii jest chyba… Jan Paweł II. Polski papież kieruje ruchem w Montevideo, ale stoi samotnie na opuszczonej wysepce. Nad nim góruje trzydziestometrowy Krzyż Papieża, La Cruz del Papa. 1 kwietnia 1987 roku Ojciec Święty celebrował w tym miejscu mszę polową z okazji zakończenia konfliktu między Chile a Argentyną o kanał Beagle. Urugwajczycy długo debatowali, zanim postawili krzyż papieski. Ostatecznie pomnik został uznany za element historycznego dziedzictwa, ale nie jest miejscem kultu religijnego.
– Katolicy nigdy się tam nie spotykają, bo przecież stoi na środku skrzyżowania. Nie da się nawet podejść – tłumaczył były prezydent Julio María Sanguinetti, zdeklarowany agnostyk i laicysta, z którym rozmawialiśmy wspólnie z Marią Hawranek, pracując nad książką o Urugwaju pt. „Wyhoduj sobie wolność”.
Jak mawiają Urugwajczycy: „Wierzyć chodzi się do kościoła”.
Dlaczego tak jest? Trzeba sięgnąć do historii. Jeszcze w XIX wieku w Urugwaju wprowadzono obowiązkowe śluby cywilne i powszechną świecką edukację. W 1906 roku krzyże wyleciały ze szpitali, a po roku Bóg wraz z Ewangelią musieli wynieść się z przysięgi parlamentarnej. Wtedy też zniesiono nauczanie religii w szkołach. Pięć lat później przedstawiciele władzy dostali zakaz uczestnictwa jako reprezentanci państwa we wszelkich uroczystościach religijnych. W 1919 roku, gdy weszła w życie konstytucja ostatecznie separująca Kościół od państwa, nastąpiła sekularyzacja również świąt religijnych. Trzech Króli stało się Dniem Dzieci, Święto Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia – Dniem Plaż, a Boże Narodzenie zastąpiło Święto Rodziny.
Z kolei Kodeks Karny z 1933 roku był jednym z pierwszych dokumentów, które zawierały przepis dotyczący eutanazji. Zezwalał on sędziom na ułaskawienie tzw. zabójstwa z litości, gdy jakaś osoba dopuściła się pomocy w zakończeniu życia „na podstawie wielokrotnych próśb ofiary”.
– Od samego początku Urugwaj był budowany jako kraj świecki. To dawało gwarancję wolności wyznania i sumienia, ale też niezależności państwa od jakiejkolwiek religii – tłumaczył nam Nestor da Costa, uznany socjolog i specjalista od tematu świeckości i religii.
Dlatego po wprowadzeniu prawa do eutanazji Konferencja Episkopatu Urugwaju opublikowała tylko krótkie oświadczenie, w którym po raz kolejny opowiada się „za życiem” i ostrzega przed wpływem, jaki ta decyzja legislacyjna może mieć na kulturę i zdrowie społeczeństwa.
Zainspirowana modelami belgijskimi i holenderskimi, urugwajska ustawa uznaje prawo swoich obywateli (ale też cudzoziemców z dobrze udokumentowanym stałym miejscem zamieszkania) do „godnego przejścia przez proces umierania”. W ten sposób państwo dekryminalizuje eutanazję dla dorosłych, którzy są zdrowi psychicznie, ale cierpią na nieuleczalne i nieodwracalne choroby lub cierpią z powodu nieznośnego bólu i postępującego pogorszenia jakości życia.
Rząd ma pół roku na wdrożenie przepisów. Wiadomo już, że procedura będzie wymagała oceny dwóch lekarzy, a w przypadku braku porozumienia sprawę rozstrzygać będzie specjalna komisja lekarska. Ustawa stanowi, że eutanazja zostanie przeprowadzona w taki sposób, aby śmierć pacjenta nastąpiła w „bezbolesny, spokojny i pełen szacunku sposób”, ale nie będzie można jej wykonać w żadnych prywatnych klinikach.
„Ustawa daje możliwość podejmowania świadomych i przemyślanych decyzji dotyczących końca życia. Nie jest to nakaz; to narzędzie wyboru” – napisali w komunikacie aktywiści z organizacji Tenemos ELA, skupiającej osoby, tak jak księgowy Surega, dotknięte stwardnieniem zanikowym bocznym. I dodali: „Życie to nie obowiązek, to prawo”.
A wiceprezydentka Carolina Cosse podsumowała: „To historyczne wydarzenie, które stawia Urugwaj na czele działań na rzecz głęboko ludzkich i wrażliwych kwestii”.
Na zdjęciu: Beatriz Gelos, cierpiąca na stwardnienie zanikowe boczne (ALS) i opowiadająca się za eutanazją, opuszcza Pałac Legislacyjny Urugwaju podczas debaty senatorów nad projektem ustawy o eutanazji w Montevideo 15 października 2025. Zdjęcie: Santiago Mazzarovich/AFP
Reporter, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i Szkoły Ekopoetyki. Pisze na temat praw człowieka, kryzysu klimatycznego i migracji. Za cykl reportaży „Moja zbrodnia, to mój paszport” nagrodzony w 2021 roku Piórem Nadziei Amnesty International. Jako reporter pracował w Afryce, na Kaukazie i Ameryce Łacińskiej. Autor książki reporterskiej „Woda. Historia pewnego porwania”, (Wydawnictwo Poznańskie, 2023). Wspólnie z Marią Hawranek wydał książki „Tańczymy już tylko w Zaduszki” (Wydawnictwo Znak, 2016) oraz „Wyhoduj sobie wolność” (Wydawnictwo Czarne, 2018). Mieszka w Krakowie.
Reporter, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu i Szkoły Ekopoetyki. Pisze na temat praw człowieka, kryzysu klimatycznego i migracji. Za cykl reportaży „Moja zbrodnia, to mój paszport” nagrodzony w 2021 roku Piórem Nadziei Amnesty International. Jako reporter pracował w Afryce, na Kaukazie i Ameryce Łacińskiej. Autor książki reporterskiej „Woda. Historia pewnego porwania”, (Wydawnictwo Poznańskie, 2023). Wspólnie z Marią Hawranek wydał książki „Tańczymy już tylko w Zaduszki” (Wydawnictwo Znak, 2016) oraz „Wyhoduj sobie wolność” (Wydawnictwo Czarne, 2018). Mieszka w Krakowie.
Komentarze