0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

Występując w publicznym radiu - po kilkudniowym wyciszeniu - minister Anna Zalewska trzymała się linii MEN i rządu, który próbuje obciążyć samorządy odpowiedzialnością za chaos w oświacie i frustrację nauczycieli. I przystępnie wyjaśniała nauczycielom, co ich tak naprawdę irytuje.

Stąd bierze się irytacja nauczycieli, że te dodatki kształtowane przez samorząd, bo samorząd ustala pensje nauczyciela, są tak dalece zróżnicowane, że rzeczywiście czasami rozdźwięk między zarobkami jest tysiąc, dwa tysiące
Powody irytacji są inne: niskie zarobki, od 2012 spadające wobec średniej, stres reformy, aroganckie wypowiedzi władzy
Wywiad w radiowej Jedynce ,09 kwietnia 2019

Nie ma badań aktualnych nastrojów nauczycielskich, ale nie słychać, by nauczyciele, którzy sami mówią, co ich irytuje, wymieniali akurat nierówności w dodatkach. Dobrze udokumentowane są trzy zupełnie inne powody.

1. Niskie zarobki (potrójnie frustrujące)

Zarobki są frustrujące potrójnie.

Po pierwsze, płace są po prostu niskie...

...i zmuszają nauczycieli do gorączkowego dorabiania w zawodzie, a nawet poza zawodem. W mediach elektronicznych pełno jest pedagogów pokazujących z oburzeniem swoje "paski" z ostatnimi wypłatami netto. Po nauczycielskich forach krążą dowcipy typu "czym różni się balkon od nauczyciela? Balkon jest w stanie utrzymać trzyosobową rodzinę". Nawiasem mówiąc, medialny obraz nauczycielskich zarobków jest gorszy niż rzeczywistość, bo wynagrodzenia są zwykle podawane bez nadgodzin, które oznaczają dodatkowy wysiłek.

Po drugie, występuje efekt "zawiedzionych oczekiwań"...

...uważany za jeden z czynników sprzyjających wybuchom protestów i rewolucji. Oczekiwania zostały ukształtowane w latach 2008-2012 kiedy było aż sześć podwyżek nauczycielskich płac - łącznie o 44 proc.

Pokazujemy to - idąc za radiowym komentarzem Zalewskiej - na przykładzie wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela dyplomowanego, czyli najwyższej grupy awansu zawodowego. Na wykresie porównujemy te zarobki ze średnią w gospodarce narodowej:

Wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli 2007-2019 kwoty brutto (z podwyżką wrześniową 9,6 proc.) i średnia krajowa
Wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli 2007-2019 kwoty brutto (z podwyżką wrześniową 9,6 proc.) i średnia krajowa
  • w 2008 roku – o 10 proc.,
  • w 2009 dwie, za każdym razem o 5 proc.,
  • w 2010 roku – o 7 proc.,
  • w 2011 roku – także o 7 proc. i wreszcie
  • w 2012 roku – o 3,8 proc.

Rozbudzone oczekiwania względnie szybkiego wzrostu płac zostały boleśnie zawiedzione w latach 2013-2017 (trzy lata rządów PO-PSL i dwa lata PiS), kiedy zarobki nauczycieli tylko raz drgnęły o 1,3 proc. waloryzacji. Płaca zasadnicza nauczyciela dyplomowanego wynosiła od 2013 do 2016 roku 3109 zł brutto, waloryzacja 2017 roku dodała ledwie 40 zł.

Także wzrosty 5 proc. w kwietniu 2018 i 5 proc. w styczniu 2019 nie zmniejszyły poczucia, że kiedyś płace rosły w szybkim tempie, a potem zwolniły. Wzrost - zapowiadany przez rząd na wrzesień - jest próbą zmniejszenia tej irytacji, ale nauczyciele mając własny postulat dwóch podwyżek po 15 proc. (skumulowane 32 proc.) nie są usatysfakcjonowani 9,6 proc., jakie proponuje rząd.

Po trzecie, efekt relatywnej deprywacji w porównaniu z zarobkami innych

Nauczycieli irytuje także fakt, że ich zarobki maleją w relacji do innych grup. Na wykresie wyżej widać, że zasadnicze wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego goniło średnią krajową i na koniec 2011 roku traciło "tylko" 229 zł.

Od 2013 roku dystans do średniej systematycznie rośnie, w kwietniu 2019 sięga 1102 zł. Wrześniowa podwyżka ma go zmniejszyć, ale jeśli średnia urośnie znowu o 5 proc., to różnica nie spadnie poniżej 1000 zł.

(Pamiętajmy, że wynagrodzenie zasadnicze nie jest tożsame z całkowitym. Dochodzą nauczycielskie dodatki oraz nadgodziny. Znaczna większość nauczycielek i nauczycieli pracuje o kilka godzin więcej niż pensum 18 godzin tablicowych. Z drugiej strony, płaca zasadnicza nauczycieli dyplomowanych jest większa o prawie 1000 zł niż nauczyciela stażysty i ponad 800 zł od nauczyciela kontraktowego).

Jak mówiła OKO.press Dorota Łoboda, przewodnicząca komisji edukacji Rady Warszawy, nauczyciele przedmiotów ścisłych i języków, których najbardziej brakuje, wykorzystują w stolicy tyle, na ile prawo pozwala – półtora pensum (27 godzin tablicowych).

Dyrektorka szkoły podstawowej w Radowie Małym opowiadała OKO.press, że „dba o to, by prawie wszyscy nauczyciele mieli po półtora etatu, czyli maksymalną zgodnie z prawem liczbę nadgodzin”.

2. Reforma minister Zalewskiej

Źródłem frustracji nauczycieli są też skutki ogłoszonej jesienią 2016 reformy minister Zalewskiej, wprowadzanej bez pardonu pomimo protestów i ostrzeżeń ekspertów.

Przeczytaj także:

Blisko 100 tys. nauczycieli gimnazjów straciło swą szkołę, co było szczególnie bolesne w przypadku ponad 3 tys. gimnazjów samodzielnych. Były to najbardziej dynamiczne szkoły, z najmłodszą kadrą, często z ciekawą kulturą szkolną, poczuciem wspólnej misji, szukaniem szkolnego profilu.

Tym samym skrócony został dziewięcioletni cykl edukacji ogólnej (6+3), który był uważany za element polskiego "cudu edukacyjnego", którego wyrazem był postęp 15-latków w badaniach PISA prowadzonych przez OECD. Zagrożony został też efekt wyrównywania szans zaobserwowany po wydłużeniu edukacji ogólnej. Także to wszystko frustruje nauczycieli, bo widzą, że efekty ich pracy są niweczone.

Ośmioletnie podstawówki - gdzie małe dzieci spotykają się z 15-latkami - często ledwie mieszczą się w budynkach, a nawet tworzą filie. Licea i technika czeka w obecnym roku szkolnym 2019/2020 szturm podwójnego rocznika absolwentów nowych podstawówek i dobijanych właśnie gimnazjów. Nauczyciele będą musieli uczyć według dwóch różnych programów.

Przywrócenie poszczególnych przedmiotów (fizyka, chemia, biologia, geografia zamiast przyrody) jest sprzeczne z nowoczesną tendencją, by uczyć interdyscyplinarnie i skupiać się na umiejętnościach, a nie wiadomościach (co jest ciekawsze i dla ucznia, i dla nauczyciela). Utrudniło też "ciułanie" nauczycielskich nadgodzin, a czasem nawet pensum, pojawiło się zjawisko "nauczycieli objazdowych".

Wszystko to frustruje nauczycieli, zwiększa ich wysiłek, niweczy poczucie stabilności i organizacyjnego ładu.

3. Arogancja władzy

I wreszcie, nauczycieli bulwersuje postępowanie władz, lekceważące i niekompetentne wypowiedzi, ukrywanie bądź bagatelizowanie problemów 600-700 tys. pracowników oświaty, traktowanie nauczycielskich związków zawodowych, a zwłaszcza lidera ZNP Sławomira Broniarza w sposób agresywny i poniżający.

Trudno też poważnie traktować argumenty przeciw podwyżkom, choćby słowa premier Szydło o "odpowiedzialności za budżet", czy wyjaśnienia premiera Morawieckiego, że państwa nie stać na tak duże nauczycielskie podwyżki, skoro rząd PiS przedstawia jednocześnie zestaw kosztownych obietnic wyborczych ("piątka Kaczyńskiego" szacowana jest na 40-45 mld rocznie).

Skrajnymi przykładami irytujących komentarzy polityków PiS były:

  • argument Krzysztofa Szczerskiego, szefa gabinetu prezydenta, że nauczyciele nie muszą tak zabiegać o podwyżki, bo przecież korzystają z 500 plus, a "nie mają obowiązku żyć w celibacie";
  • insynuacja wicemarszałka Senatu Adama Bielana: "akcja, którą pan Broniarz organizuje od wielu miesięcy, była zaplanowana już w zeszłym roku w gabinecie Grzegorza Schetyny". Także wicepremier Szydło specjalizuje się w obrażaniu szefa związku zawodowego, z którym powinna toczyć negocjacje;
  • pouczenie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, że należy pracować dla idei. Marszałek podał siebie jako przykład takiej postawy:

4. Prawda o samorządowych dodatkach - ratują edukację, wyrównują szanse

Rację ma Zalewska, że dodatki są ważnym składnikiem zarobków nauczycieli. Zgodnie z art. 30 Karty Nauczyciela, są to dodatki:

  • za wysługę lat;
  • motywacyjny;
  • funkcyjny;
  • za warunki pracy.

Karta Nauczyciela przewiduje też "odrębny dodatek w wysokości 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego dla nauczyciela zatrudnionego na terenie wsi lub w mieście liczącym do 5 000 mieszkańców" (organ prowadzący może go podwyższyć jeśli występuje deficyt kadr).

Wysokość dodatków zależy od "okresu zatrudnienia, jakości świadczonej pracy i wykonywania dodatkowych zadań lub zajęć, powierzonego stanowiska lub sprawowanej funkcji oraz trudnych lub uciążliwych warunków pracy".

Zgodnie z Kartą Nauczyciela:

"Art. 30. 1. Wynagrodzenie nauczycieli, z zastrzeżeniem art. 32, składa się z:

1) wynagrodzenia zasadniczego;

2) dodatków: za wysługę lat, motywacyjnego, funkcyjnego oraz za warunki pracy;

3) wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe i godziny doraźnych zastępstw;

4) nagród i innych świadczeń wynikających ze stosunku pracy, z wyłączeniem świadczeń z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych i dodatku, o którym mowa w art. 54 ust. 5.

2. Wysokość wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela uzależniona jest od stopnia awansu zawodowego, posiadanych kwalifikacji oraz wymiaru zajęć obowiązkowych, a wysokość dodatków odpowiednio od okresu zatrudnienia, jakości świadczonej pracy i wykonywania dodatkowych zadań lub zajęć, powierzonego stanowiska lub sprawowanej funkcji oraz trudnych lub uciążliwych warunków pracy".

W rozdziale VII mowa też, że:

"Nauczycielowi posiadającemu kwalifikacje do zajmowania stanowiska nauczyciela, zatrudnionemu na terenie wsi lub w mieście liczącym do 5 000 mieszkańców, przysługuje odrębny dodatek w wysokości 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego. Organ prowadzący szkołę może podwyższyć dodatek nauczycielowi zatrudnionemu na terenie wiejskim, na którym występuje deficyt kadr".

Jak tłumaczy OKO.press Marek Wójcik, pełnomocnik Zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacyjnych, część nauczycielskich dodatków jest sztywna, w tym dodatek wiejski czy za wysługę lat - 1 proc. za każdy rok, maksymalnie 20 proc. wynagrodzenia podstawowego. Inne dodatki są przyznawane według możliwości samorządu, zgodnie z jego polityką edukacyjną i wymogami lokalnego rynku pracy. To dzięki nim gminy i powiaty znajdują chętnych do pracy i poprawiają jakość szkół.

W Warszawie więcej, ale życie kosztuje jeszcze więcej

Dodatek motywacyjny przysługuje zgodnie z rozporządzeniem z 2005 roku za różnego rodzaju "osiągnięcia", "innowacje", "efektywność" i "zaangażowanie". Może sięgać nawet połowy wynagrodzenia podstawowego.

Rozporządzenie płacowe z dnia 31 stycznia 2005 r. w § 6 określa jedynie ogólne warunki przyznawania nauczycielom dodatku motywacyjnego, do których należą:

  • osiągnięcia w realizowanym procesie dydaktycznym,
  • osiągnięcia wychowawczo – opiekuńcze,
  • prowadzanie innowacji pedagogicznych, skutkujących efektami w procesie kształcenia i wychowania,
  • zaangażowanie w realizację czynności i zajęć wynikających z zadań statutowych szkoły, ze szczególnym uwzględnieniem zajęć opiekuńczych i wychowawczych wynikających z potrzeb i zainteresowań uczniów,
  • szczególnie efektywne wypełnianie zadań i obowiązków związanych z powierzonym stanowiskiem,
  • realizowanie w szkole zadań edukacyjnych, wynikających z przyjętych przez organ prowadzący priorytetów w realizowanej lokalnej polityce oświatowej.

Warszawscy nauczyciele mają najwyższe w kraju dodatki motywacyjne – średnio 600 zł miesięcznie, a dla najlepszych nawet 1200 zł. W innych miastach dodatki są niższe: Wrocław, Kraków – ok. 300 zł, Lublin – ok. 200 zł, Poznań i Łódź – ok. 150 zł, Gdańsk – 140 zł.

Dodatki funkcyjne obejmują wychowawstwo. Różnią się od kilkudziesięciu złotych do 380 zł w Warszawie po podwyżce od września 2018 (wcześniej było 120 zł w szkołach podstawowych i 170 zł w średnich); w stolicy taki dodatek dostaje 40 proc. spośród 28 tys. nauczycieli.

Wójcik zwraca uwagę, że dodatki wypłacane nauczycielom nie oznaczają żadnych "przywilejów". Bogatsze miejscowości, które stać na wyższe dopłaty, mają zarazem wyższe koszty życia (wynajem mieszkania!), z tego punku widzenia dodatki raczej wyrównują szanse, niż powiększają różnice.

Dodatkowe pieniądze inwestowane przez samorządy zamożniejszych miast nie rekompensują kosztów życia, zwłaszcza, że jest silna konkurencja na rynku pracy. Dzięki ogromnym dopłatom ratusza średnia płaca nauczycielska brutto w Warszawie sięga 5073 zł, ale w stolicy notorycznie brakuje nauczycieli, w roku 2018/2019 w szkołach jest 1600 wakatów.

Ile zarabiają dyrektorzy

Dodatki funkcyjne dla dyrektorów są - w całym kraju - relatywnie wysokie, a mimo to trudno często znaleźć chętnego czy chętną (dwie trzecie to dyrektorki) na tak odpowiedzialną i trudną pracę.

OKO.press w październiku 2017 szacowało zarobki dyrektorów szkół. Pisaliśmy, że wahają się one od 67,8 tys. rocznie brutto (szacunki Wynagrodzenia.pl); przez 77 tys. zł (dane zebrane w Piotrkowie Trybunalskim) oraz wg oświadczeń majątkowych: 82 tys. (Mońki), 83 tys. (Radgoszcz); 85,5 tys. (Wrocław), aż po 93 tys. (Wolin) i nawet 120 tys. (podwarszawska Lesznowola).

Można ostrożnie oszacować, że średni zarobek dyrektorów i dyrektorek w Polsce kształtuje się między 80 a 90 tys. zł rocznie, czyli między 6,7 tys. a 7,5 tys. miesięcznie brutto.

300 zł odgórnie za wychowawstwo? Kosztem samorządów i ich polityki edukacyjnej

Zgodnie z porozumieniem zawartym przez rząd z oświatową "Solidarnością", ustalona została minimalna kwota dodatku za wychowawstwo w wysokości 300 zł, przy czym " jednostki samorządu terytorialnego zachowają kompetencję podwyższenia tego dodatku". Według Wójcika to kolejny gest rządu kosztem samorządów, bo na tak wysoki dodatek stać najbogatsze gminy i tam jest on potrzebny (patrz wyżej), dla innych będzie nadmiernym obciążeniem.

Kolejne usztywnienie dodatków ograniczałoby możliwości prowadzenia polityki edukacyjnej i oznaczało "równanie w dół". Zdaniem Wójcika zasiłki powinny być zróżnicowane: większe dla wychowawców bardziej zaangażowanych, a także obciążonych pracą, np. gdy mają w klasie dzieci ze specjalnymi potrzebami.

"Staramy się zmotywować wychowawców do działań ponadstandardowych, prowadzących zielone szkoły, nauczanie poprzez działania lokalne, lekcje przyrody w lesie czy historii w muzeum. Wychowawca może być inspiratorem i organizatorem takich działań. Polityka równego dodatku 300 zł przypomina powiedzonko z czasów PRL: czy się stoi, czy się leży dwa tysiące się należy".

Wójcik dodaje, że polityka stałych dodatków oznacza sygnał, że nie trzeba się starać. "Tymczasem samorządom naprawdę zależy na jakości szkoły i dlatego wspieramy autonomię organów prowadzących i dyrektorów w kształtowaniu wysokości dodatków. Ich celem jest motywowanie do pracy, a motywacja bezpośrednio wpływa na jakość nauczania. Dodatek to – z definicji – coś innego niż wynagrodzenie zasadnicze".

Można ostrożnie szacować, że usztywnienie dodatku na wychowawstwo w skali kraju na poziomie 300 zł oznaczało wzrost wydatków na poziomie nawet miliarda zł rocznie. Te koszty poniosłyby samorządy. Tymczasem już w tej chwili wydają one na edukację 70,5 mld zł, a z budżetu państwa dostały w formie subwencji tylko 47 mld zł. Ta „Luka oświatowa” rośnie, bo rząd PiS odmawia finansowania wzrostu kosztów edukacji, jaki wywołała reforma Zalewskiej.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze