0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Do białego miasteczka wchodzę w poniedziałek 20 września 2021 roku, dwa dni po tragicznej śmierci 94-latka, który po zakończeniu konferencji prasowej medyków dokonał zamachu na własne życie. Jest inaczej niż było tu przez ostatni tydzień - nie słyszę rozmów, dyskusji, nie widzę pacjentów stojących w kolejce na bezpłatne badania, którzy chcą sprawdzić ciśnienie, poziom cukru we krwi.

"Cichy dyżur"

Namioty, w których do niedawna krzątały się pielęgniarki i położne, lekarze, ratownicy medyczni, terapeuci, dietetycy, i które były otwarte dla każdego przechodnia, stoją teraz zamknięte. Jest cicho.

Przeczytaj także:

Medycy działalność białego miasteczka zawiesili w obawie o życie i zdrowie pacjentów. Nadal śpią w namiotach przed kancelarią premiera, nadal domagają się swoich praw. Ale teraz są tu – jak mówią – na „cichym dyżurze”.

Pytam o 94-latka, o jego tragiczną śmierć. „Ten pan bywał u nas w miasteczku, był spokojnym człowiekiem” – mówi nam jeden z medyków i prosi o zachowanie anonimowości. Większość protestujących jest zdruzgotana, nie chce rozmawiać o tym, co wydarzyło się w sobotę 18 września 2021 roku. Rano, chwilę po zakończeniu codziennej konferencji prasowej, w białym miasteczku rozległ się wtedy głośny huk.

"Przynosił nam czekoladki"

„Zobaczyłem starszego mężczyznę, który leżał na leżaku i nie miał połowy twarzy. Wszędzie była krew, wokół unosił się dym. Osoby, które występowały na podeście podczas konferencji, rzuciły się do pomocy. Pielęgniarki, pielęgniarze, lekarze, ratownicy medyczni. Wezwaliśmy policję, aby zabezpieczyła teren i przeszukała wszystko, co możliwe. Baliśmy się o swoje bezpieczeństwo” – mówi nam jeden z medyków, który udzielał pomocy rannemu mężczyźnie.

Mężczyzna został przeniesiony do namiotu, tam ratowali go lekarze. Wezwano karetkę pogotowia, przenoszony do niej ranny dawał jeszcze oznaki życia – dowiadujemy się. Przed godziną 12:00 zmarł w szpitalu.

„To nie jest tak, że sprzeciwiał się temu, co robimy.

Wspierał protestujących medyków, przynosił nam czekoladki, ptasie mleczka. Mówił, żebyśmy się trzymali i nie poddawali.

Mówił nam też, że jest chory, że jest pacjentem, robił badania profilaktyczne” - słyszymy.

Świadek wydarzenia, który był na miejscu zdarzenia, mówił nam, że pod leżakiem, na którym siedział 94-letni mężczyzna, widział pistolet. Prokurator Skrzetuski mówi OKO.press, że przy pokrzywdzonym zabezpieczono „dwa urządzenia”, które wyglądają jak broń. Według wstępnych ustaleń prokuratury nie jest to broń palna, prawdopodobnie hukowa lub alarmowa. Prokuratura nie ustaliła jeszcze, czy to tą bronią mężczyzna dokonał śmiertelnego samookaleczenia.

"Jesteśmy wstrząśnięci"

Policjanci - jak poinformowało RMF FM - znaleźli przy mężczyźnie list pożegnalny. Mężczyzna miał podpisać się na kartce imieniem i nazwiskiem, podać datę urodzenia, wyjaśnić, co skłoniło go do targnięcia się na swoje życie.

Prokurator Marek Skrzetuski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie potwierdza w rozmowie z OKO.press, że wśród dokumentów, które miał przy sobie mężczyzna, została znaleziona kartka, ale prokuratura nie może ujawnić jej treści.

Media rządowe cytowały jednak treść listu: "Oddałem życie jako protest przeciwko strajkowi służby zdrowia (bo jest polityczny przeciw Polsce PiS)!" - poinformowała Polska Agencja Prasowa.

„Nie spodziewaliśmy się tego, ten pan nas wspierał. Wielu z nas było tak wstrząśniętych, że potrzebowało wsparcia psychologicznego” – mówi OKO.press Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca OZZ Pielęgniarek i Położnych. „Nie widzieliśmy listu. Odstąpiliśmy od pogadanek, od badań. W trakcie protestu skierowaliśmy wiele osób z nadciśnieniem i arytmią na dalsze badania. U trzech osób wykryliśmy cukrzycę".

"Jesteśmy tu dla pacjentów"

W piątek 17 września 2021 roku, dzień przed tragiczną śmiercią 94-latka, OKO.press było w białym miasteczku. Wiele osób mówiło nam wtedy, że przechodzi kryzys, że to trudny moment protestu, który trzeba przeczekać, wytrzymać. Medyków dobijała bezsilność - bo mimo apeli i próśb, rząd nie reagował. Prowadzili badania profilaktyczne, mówili nam, że są tu dla pacjentów.

„Jestem wyczerpana.

Przychodzę protestować między dyżurami, jak tylko znajdę chwilę wolną od pracy. To wyzwanie, aby pogodzić pracę z protestem. Nie odchodzimy od łóżek, każdy z nas stara się być przy pacjentach. Cierpią na tym nasze rodziny”

– mówiła nam Joanna, 44-letnia położna z Warszawy. „Pogoda się załamała, ale nocujemy tu i czekamy”.

Na sali porodowej pracuje od 21 lat. Pamięta protest z 2007 roku, kiedy przed gmachem Kancelarii Premiera powstało pierwsze białe miasteczko. Przed KPRM protestowało wtedy około 3 tysiące pielęgniarek.

„Rząd nigdy nic nam nie da, dopóki nie zawalczymy o to same. A jest o co walczyć. Mam piękną pracę. Porodówka dodaje mi energii, inspiruje, ale jednocześnie wyczerpuje. Nocne zmiany dają w kość, kilkanaście dyżurów w miesiącu odbija się nie tylko na moim zdrowiu, ale też na mojej rodzinie.

Czasem czuję, że nie ma mnie w domu za długo, że dzieci wychowują się same. Ale daję radę. Wiem, że gdyby każda z nas przestała pracować w kilku miejscach jednocześnie, system by się załamał.

Nie poddamy się, jesteśmy z siebie dumne”.

Minister zdrowia Adam Niedzielski zaprosił na spotkanie medyków protestujących w białym miasteczku. Spotkanie ma się odbyć we wtorek 21 września o godz. 14:00.

Medycy domagają się:

  • przyspieszenia wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do minimum 6,8 proc. PKB (liczonego według prognozy na dany rok, rząd proponuje w 2020 roku 5,75 proc., a 6,8 proc. dopiero w 2026 roku);
  • rozwiązania upokarzających dla pacjentów problemów kolejek i braku dostępności świadczeń;
  • natychmiastowego zajęcia się przez polityków kryzysem w ochronie zdrowia – epidemia pokazała, jak jest tragicznie – czy nadal chcemy żyć nadzieją, że wirus nie zaatakuje mocniej, zamiast świadomości, że jesteśmy dobrze przygotowani?
  • realnych działań, prowadzących do zmiany oburzających i niesprawiedliwych przepisów zawartych w „tarczy antykryzysowej 4.0”, zrównujących medyków niosących pomoc z przestępcami” (rząd przemycił w tarczy ostre kary za nieumyślne błędy lekarskie).
;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze