Po nieudanym występie Joe Bidena w czwartkowej debacie w CNN z Donaldem Trumpem, czołówki amerykańskich gazet wzywały, by zrezygnował z walki o drugą kadencję. Biden jednak nie rozważa wycofania się z wyścigu i planuje udział w drugiej debacie we wrześniu
„Prezydent Biden nie rozważa wycofania się z wyścigu o reelekcję i planuje udział w drugiej debacie planowanej na 10 września” – poinformował w piątek 28 czerwca rzecznik sztabu kampanii Joego Bidena Michael Tyler.
„Wiem, że nie jestem młodym mężczyzną” – mówił w piątek Joe Biden podczas wiecu wyborczego w Karolinie Północnej. „Nie chodzę już tak lekko, jak kiedyś. Nie mówię tak płynnie, jak kiedyś. Nie debatuję tak dobrze, jak kiedyś. Ale wiem, jak mówić prawdę!”.
Słaby występ Bidena podczas debaty — wydawał się niepewny, gubił wątki, mylił liczby i zastygał w pół zdania — wywołał konsternację wśród polityków i publicystów. Amerykańskie media zaczęły pisać o panice, która ogarnęła Demokratów.
„To było bolesne. Kocham Joe Bidena, pracowałem dla niego (...) Ale on stał dziś przed sprawdzianem, by odnowić zaufanie kraju i elektoratu i tego nie zrobił. I myślę, że wielu ludzi będzie chciało, by podjął się innego kursu. Wciąż jesteśmy daleko od konwencji i wciąż jest czas, by partia wymyśliła inną drogę naprzód” – komentował po debacie w CNN Van Jones, dziennikarz i były doradca Baracka Obamy.
The Atlantic pisał, że Biden musi odsunąć się na bok „dla własnej godności, dla dobra partii, dla przyszłości kraju”, a tytuł publikacji to: „Czas odejść, Joe”.
W sobotę komitet redakcyjny The New York Times wezwał Bidena do wycofania się z batalii o Biały dom w zbliżających się wyborach. „Biden był prezydentem godnym podziwu. Pod jego rządami kraj prosperował i zaczynał podejmować serię długookresowych wyzwań... Ale największą przysługą publiczną, jaką mógłby oddać, byłoby ogłoszenie, że nie będzie brał udziału w wyborach” – napisano.
Tytuł: „Aby przysłużyć się krajowi, prezydent Biden powinien opuścić ten wyścig”. Artykuły opatrzono biało-czarnymi fotografiami sylwetki prezydenta USA.
Bidena czeka trudne lato. Dziennikarze spekulują i wymieniają potencjalnych faworytów. Na giełdzie nazwisk pojawiła się m.in. Kamala Harris, która byłaby najoczywistszym wyborem zwłaszcza dlatego, że jest wiceprezydentką. Gdyby wygrała, byłaby pierwszą kobietą na stanowisku prezydenta USA.
Pominięcie jej przez Demokratów byłoby ryzykowne zwłaszcza w kontekście popierającego ją elektoratu młodych kobiet czy osób o ciemnym kolorze skóry. Problem polega na tym – jak zauważa Washington Post – że Harris ma słabe notowania, słabsze niż Biden. Ostatnie sondaże przeprowadzone przez Monmouth University i Suffolk University wykazały, że niechęć wyborców wobec niej jest większa niż zadowolenie z jej działań.
O kim jeszcze piszą media?
Według sondaży przeprowadzonych jeszcze w tym roku, poparcie dla 52-letniej gubernatorki stanu Michigan wynosi od 54 do 61 proc. Media piszą, że jest bardziej doświadczona niż wielu innych gubernatorów Demokratów.
Mithmer jest za zaostrzeniem przepisów dotyczących posiadania broni i wspiera dostęp do aborcji.
Ten 56-letni gubernator Kalifornii stał się rozpoznawalny w 2004 roku, kiedy nakazał urzędnikowi hrabstwa San Francisco wydawać pozwolenia na małżeństwo parom tej samej płci, naruszając tym samym prawo stanowe.
Mimo że Sąd Najwyższy Kalifornii unieważnił małżeństwa, na które Newsom wyraził zgodę, to jednak jego pozycja polityczna umocniła się w San Francisco i wśród społeczności LGBTQ+.
Newsom sprzeciwia się również karze śmierci. W maju 2024 roku przeznaczył 3,3 mld dolarów na budowę ośrodków zdrowia psychicznego i mieszkań dla osób zmagających się z kryzysem bezdomności.
O debacie i możliwych scenariuszach przed jesiennymi wyborami w Stanach Zjednoczonych rozmawiamy z Karolem Szulcem, amerykanistą i politologiem z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Natalia Sawka, OKO.press: To koniec Bidena?
Karol Szulc*: Powiem szczerze, że nie spodziewałem się, że Biden wypadnie tak źle. I choć większość Amerykanów uważa, że Trump wygrał tę debatę, to wciąż moim zdaniem Biden był lepszy niż Trump.
Biden też uważa, że wypadł dobrze.
Trzeba pamiętać, że wobec Trumpa nikt nie ma żadnych oczekiwań – nie jest to człowiek znany z prawdomówności i rozumienia bardziej skomplikowanych kwestii.
Wystarczy przypomnieć zalecane przez niego picie wybielacza, aby leczyć Covid-19. Może mówić bardziej spójnie, ale to, co mówi, nigdy nie trzyma się kupy i nie jest logiczne. Nie proponuje żadnych rozwiązań, nie podaje danych, kłamie i manipuluje.
Obraża również swoich przeciwników. Trump to kłamca, oszust i człowiek, który nieustannie prezentuje się jako postać, której kompetencje intelektualne nie kwalifikują do pełnienia tak poważnej funkcji, jaką jest prezydentura Stanów Zjednoczonych.
Media amerykańskie i publicyści mówią jednogłośnie: Biden wypadł kiepsko. W jednym z artykułów można przeczytać: „Przynajmniej nikt nie oskarża Bidena o zażywanie substancji psychoaktywnych”.
John Stewart z Daily Show, satyrycznego programu Comedy Central, powiedział z kolei, że w debacie Trumpa zadaniem było „nie wyjść na dupka”, a Bidena „na starego dziada”. Obu się to nie udało.
Mimo wszystko, choć Biden jest starszym mężczyzną, który czasem gubi wątek, to jego polityka we wszystkich wymiarach jest rozsądna. Nawet jeśli krytykuje się go za wycofanie wojsk z Afganistanu w 2021 roku, to trzeba pamiętać, że decyzję o wycofaniu podjął Trump, a nie Biden.
Prezydentura to nie tylko sam prezydent, ale także cała administracja. Choć Biden ma widoczne problemy zdrowotne, wspiera go zespół profesjonalnych ekspertów.
Stan zdrowia Bidena pogarszał się od połowy kadencji. Demokraci mogli to przewidzieć.
Z punktu widzenia strategii politycznej, o wiele rozsądniejsze wydawałoby się, gdyby Biden odmówił udziału w tych debatach, używając argumentu, że Trump w swoich wypowiedziach ucieka do manipulacji, oskarżeń i trudno się z nim dogadać.
Teraz jest już za późno by wycofać się z drugiej debaty, zaplanowanej na 10 września, bo to tylko pogorszy sytuację Bidena. Natomiast zmiana kandydata Demokratów to praktycznie gwarant ich porażki. Demokraci mieli czas, by przez cztery minione lata przygotować innego kandydata lub kandydatkę, np. Kamalę Harris. Zupełnie jednak to zaniedbano.
W historii Stanów Zjednoczonych zdarzały się sytuacje, że gdy jednemu z kandydatów nie poszło najlepiej w debacie, to potem przegrywał w wyborach prezydenckich.
To prawda. Natomiast znaczenie debat wyraźnie spadło wskutek narastającej polaryzacji społecznej. Wyborcy stali się bardziej wyznawcami swoich grup politycznych niż świadomymi obywatelami. Skutkiem tego, po raz pierwszy od lat 80 XX wieku, debaty zostały zorganizowane przez prywatne stacje telewizyjne, a nie ponadpartyjną, niezależną komisję.
Biden zapowiada, że nie zrezygnuje.
Ma on mniejsze szanse na reelekcję niż przed debatą. Natomiast na zmianę i wypracowanie poparcia dla kogokolwiek innego jest już za późno. Wiceprezydentka Kamala Harris nie istnieje za bardzo w świadomości społecznej.
Wspomina się też nazwisko Gavina Newsoma, gubernatora tradycyjnie demokratycznej Kalifornii. Jednak nie miałby on szans na poparcie centrowych wyborców, co wynika po części z samego faktu, że jest gubernatorem „lewicowej” Kalifornii. Krytykowany też jest za wysokie podatki w Kalifornii, problem z bezdomnością oraz nielegalną imigracją.
Jeśli Trump jest zagrożeniem dla demokracji, to demokraci potrzebują silniejszego gracza. Co czeka nas dalej?
Wpadka Bidena Trumpa umocni. Bo fakty nie mają znaczenia. Znaczenie mają tylko emocje i opinie. A opinia jest taka, że Trump jest, jaki jest, ale przynajmniej kończy zdania.
Większość ludzi głosuje nie na podstawie programów politycznych danej partii, tylko na podstawie emocji. To też jest pośrednio wynikiem polaryzacji i głosowania tożsamościowego, to znaczy wspierania tej opcji, która jest częścią naszej świadomości politycznej i społecznej.
*Dr Karol Szulc adiunkt w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie zajmuje się badaniami porównawczymi UE-USA, ze szczególnym uwzględnieniem kryzysów politycznych i sposobów ich rozwiązywania. Dwukrotnie przebywał na wyjazdach badawczych w Washington D.C. Doktorat na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego napisał przeprowadziwszy badania terenowe w Izraelu i na terytoriach palestyńskich.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Komentarze