0:000:00

0:00

"To czego wczoraj byliśmy świadkami, to nie była niezgoda. To nie był nieporządek. To nie były protesty. To był chaos. To nie byli demonstranci. Nie ważcie się ich nazywać demonstrantami, to był rozwścieczony motłoch, agitatorzy, terroryści. Tak po prostu. Chciałbym powiedzieć, że nie mogliśmy się tego spodziewać, ale to nieprawda. Mogliśmy się tego spodziewać" - mówił wczoraj, 7 stycznia 2021, prezydent elekt USA Joe Biden.

Biden przedstawił nominacje na stanowiska Prokuratora Generalnego USA i jego zastępców, ale komentował też szturm zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol. Mówił o odpowiedzialności ustępującego prezydenta, próbie zamachu na instytucje demokratycznego państwa i o tym, jak te instytucje się obroniły.

Publikujemy jego przemówienie.

Przeczytaj także:

Nie ważcie się nazywać ich demonstrantami. To byli terroryści

Wczorajszy dzień był, moim zdaniem, jednym z najmroczniejszych dni w historii naszego narodu.

Bezprecedensowy atak na naszą demokrację, atak na bastion naszej wolności, na sam Kapitol Stanów Zjednoczonych. Atak na rządy prawa, atak na najświętsze amerykańskie zobowiązanie – ratyfikowanie woli amerykańskiego narodu w wyborze przywództwa swojego rządu. Wszyscy tu opłakujemy osoby, które straciły życie, opłakujemy zbezczeszczenie domu wszystkich obywateli.

Ale to, czego wczoraj byliśmy świadkami, to nie była niezgoda. To nie był nieporządek. To nie były protesty. To był chaos.

To nie byli demonstranci. Nie ważcie się ich nazywać demonstrantami, to był rozwścieczony motłoch, agitatorzy, terroryści. Tak po prostu.

Chciałbym powiedzieć, że nie mogliśmy się tego spodziewać, ale to nieprawda. Mogliśmy się tego spodziewać. Przez ostatnie cztery lata mieliśmy prezydenta, który we wszystkim, co robił, jasno wyrażał swoją pogardę dla naszej demokracji, naszej konstytucji, rządów prawa. Od samego początku atakował instytucje naszej demokracji, a wczorajszy dzień był jedynie kulminacją tego bezlitosnego ataku. Jego ataku na wolną prasę, która ośmieliła się kwestionować jego władzę, którą niejednokrotnie nazywał wrogiem narodu. To język od dawna używany przez autokratów i dyktatorów na całym świecie, tylko że tym razem używał go ustępujący prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Atakował nasze siły wywiadowcze, które ośmieliły się powiedzieć prawdę amerykańskiemu społeczeństwu o wysiłkach obcych sił, które doprowadziły do wybrania go na prezydenta cztery lata temu. Wybrał wiarę w słowo Władimira Putina zamiast wiary w słowa tych, którzy przysięgali wierność temu narodowi. Wielu z nich ryzykowało życiem służąc temu krajowi.

Wykorzystywał siły zbrojne Stanów Zjednoczonych, by używały gazu łzawiącego wobec pokojowo protestujących, w poszukiwaniu okazji do zrobienia zdjęcia, które wsparłoby jego reelekcję. Trzymał nawet Biblię do góry nogami, co doprowadziło do oficjalnych przeprosin ze strony przewodniczącego kolegium połączonych szefów sztabów. Liczni byli dowódcy wojskowi i sekretarze obrony, z sekretarzem Cheney’em na czele ostro potępili użycie wojska do wewnętrznych celów politycznych.

Atak na instytucje

Myślał, że może obsadzić sądy przyjaznymi mu sędziami, którzy będą go popierać, bez względu na wszystko. To byli sędziowie Trumpa, jego sędziowie. Posunął się nawet do stwierdzenia, że potrzebuje dziewięciu sędziów Sądu Najwyższego, ponieważ uważał, że wybory mogą zakończyć się w Sądzie Najwyższym, a oni wręczą mu wygraną w wyborach.

Był zaskoczony, naprawdę zaskoczony, że wyznaczeni przez niego sędziowie nie zastosowali się do jego życzenia i zamiast tego postąpili uczciwie, działając zgodnie z konstytucją i utrzymując rządy prawa, nie raz, nie dwa, nie trzy, ale ponad sześćdziesiąt razy. Pozwólcie, że powtórzę. Ponad sześćdziesiąt razy. Ponad sześćdziesiąt spraw w różnych stanach, a następnie w Sądzie Najwyższym, sędziowie, w tym ludzie uważani za „jego sędziów, sędziów Trumpa”, aby użyć jego słów, rozpatrzyli zarzuty, jakie złożył Trump i uznali je za bezpodstawne. Żaden z tych sędziów nie znalazł nic, co mogłoby zakwestionować te wybory lub poddać je w wątpliwość.

Jeśli chcecie zrozumieć znaczenie instytucji demokratycznych w tym kraju, przypatrzcie się sądownictwu i presji, jakiej zostało ono poddane przez urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Na każdym poziomie sądownictwo podczas tych wyborów wykonywało swoją pracę, działało uczciwie i bezstronnie, z honorem i zasadami. Gdy z perspektywy czasu spojrzymy na tę chwilę, wierzę, że pokaże ona, iż nasza demokracja przetrwała w dużej mierze dzięki tym mężczyznom i kobietom reprezentującym niezawisłe sądownictwo tego kraju. Jesteśmy im winni głęboką wdzięczność.

A teraz ten atak na Departament Sprawiedliwości i traktowanie prokuratora generalnego jak swojego wojownika, a departamentu jak swojej osobistej firmy prawniczej. Cały czas słyszymy to samo od tego prezydenta. Moi generałowie, moi sędziowie, mój prokurator generalny.

Wczoraj nastąpił kulminacyjny atak na instytucje naszej demokracji. Tym razem na sam Kongres. Podburzanie tłumu, by zaatakował Kapitol i groził wybranym przez naród reprezentantom, a nawet wiceprezydentowi, żeby powstrzymać Kongres przed ratyfikacją woli amerykańskiego narodu w dopiero co zakończonych wolnych i sprawiedliwych wyborach, próba wykorzystania tłumu do uciszenia głosu niemal 160 milionów Amerykanów, którzy zebrali się na odwagę, w obliczu pandemii zagrażającej ich życiu i zdrowiu, aby oddać głos.

Od chwili rozpoczęcia kampanii wyborczej, stawiałem sprawę jasno: wierzę, że nie ma nic ważniejszego niż to, kim jesteśmy, jako naród, co reprezentujemy, w co wierzymy, kim będziemy. A w centrum tej wiary znajduje się jedna zasada, która przyświeca nam od dawna: jesteśmy rządem prawa, nie ludzi, nie narodu, ale prawa.

Wielokrotnie mówiłem to w czasie kampanii, że nasze instytucje demokratyczne nie są reliktami innej epoki, to one wyróżniają ten naród. Są strażnikami naszej demokracji i dlatego nie ma prezydenta, który jest królem, nie ma Kongresu, który jest Izbą Lordów, sądownictwo nie służy woli prezydenta, ani nie istnieje, aby go chronić. Mamy trzy równorzędne gałęzie władzy, równorzędne. Nasz prezydent nie jest ponad prawem, sprawiedliwość służy ludziom. Nie chroni ona potężnych. Sprawiedliwość jest ślepa. To, co zobaczyliśmy wczoraj, to był kolejny atak na służących temu narodowi. Zobaczyliśmy nie tylko porażkę obrony jednej z trzech gałęzi naszej władzy, ale też wyraźny brak sprawiedliwości.

Protest Black Lives Matter potraktowano by inaczej

Półtorej godziny po tym, jak rozpoczął się ten chaos, otrzymałem wiadomość od mojej wnuczki, Finnegan Biden, studentki czwartego roku na Uniwersytecie Pensylwanii. Wysłała mi zdjęcie żołnierzy, w pełnym rynsztunku, stojących w rzędach na schodach prowadzących do Mauzoleum Lincolna z powodu protestu Black Lives Matter ["Czarne życia się liczą", protest przeciw systemowemu rasizmowi - przyp. red]. Powiedziała, to nie w porządku, nikt nie może mi powiedzieć, że gdyby wczoraj protestowała grupa Black Lives Matter, nie byliby traktowani zupełnie inaczej niż banda bandytów, którzy szturmowali Kapitol. Wszyscy wiemy, że to prawda i że jest to nieakceptowalne, całkowicie nieakceptowalne. Amerykanie widzieli to na własne oczy i mam nadzieję, że to uwrażliwi ich na to, co musimy zrobić.

Niewiele osób to wie, ale rozmawialiśmy z sędzią Garlandem, że powodem, dla którego utworzono Departament Sprawiedliwości w 1870 roku, wcześniej w rządzie nie było takiego departamentu, było wprowadzenie poprawek o prawach obywatelskich, trzynastej, czternastej i piętnastej, aby stanąć przeciwko Klanowi [Ku Klux Klanowi - przyp red.] i rasizmowi, aby zwalczać wewnętrzny terroryzm. Ta początkowa, oryginalna postawa musi ponownie prowadzić i pobudzać pracę Departamentu.

I gdy stoimy tutaj dzisiaj, robimy to w następstwie wczorajszych wydarzeń, które nie mogłyby mocniej wskazać najważniejszej pracy, jaką musimy wykonać w tym kraju. Zobowiązania się do rządów prawa w tym kraju, wzmocnienia wewnętrznych i demokratycznych instytucji oraz wprowadzenia rzeczywistej równości wobec prawa w Ameryce. Nie ma dla nas ważniejszego miejsca do wykonania tej pracy niż Departament Sprawiedliwości, który został tak upolityczniony. Nie ma ważniejszych osób do wykonania tej pracy niż ci, których nazwiska ogłaszam dzisiaj.

Przede wszystkim musimy przywrócić honor, uczciwość, niezależność Departamentu Sprawiedliwości tego kraju, który został tak poważnie zniszczony, a tak wielu jego przywódców, z obu partii, zaświadczało i mówiło o tym. Chcę by było to jasne dla tych, którzy staną na czele tego Departamentu, komu będziecie służyć, nie będziecie pracować dla mnie, nie jesteście prawnikami prezydenta, czy wiceprezydenta. Wasza lojalność nie jest wobec mnie, ale wobec prawa, konstytucji, tego narodu, aby gwarantować sprawiedliwość.

Merrick Garland prokuratorem generalnym

Na stanowisko prokuratora generalnego Stanów Zjednoczonych nominuję człowieka o nieskalanej uczciwości, sędziego Merricka Garlanda, jednego z najbardziej szanowanych sędziów naszych czasów, błyskotliwego a zarazem pokornego, zasłużonego i skromnego, pełnego charakteru i przyzwoitości.

Jako asystent Sądu Najwyższego służył w Departamencie Sprawiedliwości za czasów administracji Cartera, Georga H.W. Busha i Clintona, gdzie kierował się podstawowymi wartościami departamentu, takimi jak niezależność i uczciwość. Jako prokurator federalny zwalczał terroryzm, korupcję i brutalne przestępstwa z największym profesjonalizmem i poczuciem obowiązku wobec tych, którym przysięgał lojalność. Został nominowany przez prezydenta Clintona na stanowisko sędziego Sądu Apelacyjnego dla Dystryktu Kolumbii, uznawanego za drugi najbardziej wpływowy sąd w Ameryce.

Podczas tak długiej i znakomitej kariery, sędzia Garland zyskał podziw członków ławy sędziowskiej oraz palestry, a także polityków obu partii, i pomimo swojego napiętego harmonogramu na tych prestiżowych stanowiskach, nadal znajduje czas na wolontariat, prowadząc zajęcia dla studentów w Northeast D.C., co robi już od dwudziestu lat. To świadczy o jego charakterze. Nie dziwi więc, dlaczego prezydent Obama nominował sędziego Garlanda na sędziego Sądu Najwyższego. Jak mówiłem, uosabia on honor, przyzwoitość, uczciwość, wierność rządom prawa, sędziowską niezawisłość. Dzięki tym cechom, jako Prokurator Generalny Stanów Zjednoczonych, nie jako osobisty prawnik prezydenta, ale jako prawnik ludzi tworzących ten naród, doprowadzi do przywrócenia zaufania do rządów prawa i równości wobec prawa.

Spodziewam się, po dyskusjach, jakie odbyłem, że przesłuchanie go na stanowisko będzie uczciwe, a zatwierdzenie szybkie. A gdy zostanie zatwierdzony, niezwłocznie nominuję jego zastępcę na stanowisko prezesa Sądu Apelacyjnego dla Dystryktu Kolumbii i oczekuję, że i ten kandydat także przejdzie przez szybkie i uczciwe przesłuchanie.

Na stanowisko zastępcy Prokuratora Generalnego nominuję jedną z najbardziej bezinteresownych osób, z jakimi miałem okazję pracować, jedną z najbardziej błyskotliwych, z jakimi pracowałem, a współpracowałem z nią w ostatniej administracji. Przez 15 lat pracowała dla Departamentu Sprawiedliwości, Lisa Monaco.

Lisa zna Departament na wylot, jest chodzącą definicją tego, jaki powinien być urzędnik państwowy, przyzwoity, godny zaufania, honorowy. I mogę dodać, że proponowaliśmy jej inne stanowiska o większym prestiżu, o większych konsekwencjach, ale chciała pracować z panem, sędzio Garland, chciała wrócić do Departamentu Sprawiedliwości. Zasłużona prokurator, która zajmowała się sprawami o korupcję, oszustwa korporacyjne i brutalne przestępstwa. Szefowa sztabu dyrektora FBI, pierwsza kobieta zatwierdzona na stanowisko asystenta Prokuratora Generalnego do spraw bezpieczeństwa narodowego, gdzie postawiła sprawy bezpieczeństwa teleinformatycznego na najwyższym miejscu listy priorytetów, co jest nawet bardziej znaczące teraz, niż było wtedy.

W Białym Domu była główną doradczynią prezydenta Obamy i moją do spraw bezpieczeństwa i walki z terroryzmem podczas wszystkich spotkań dotyczących bezpieczeństwa narodowego. Koordynowała naszą walkę z Al Kaidą i ISIS oraz reakcją Stanów Zjednoczonych na kryzys związany z wirusem ebola. A gdy wybuchły bomby podczas maratonu w Bostonie, jej rodzinnym mieście, nawiązała współpracę między rządem a lokalną i stanową policją, by dotrzeć do sedna tej tragedii. Lisa, wiem, że pomożesz odbudować uczciwość i niezależność Departamentu Sprawiedliwości, który tak szanujesz.

Na stanowisko Asystenta Prokuratora Generalnego, trzecie najważniejsze stanowisko Departamentu Sprawiedliwości nominuję kobietę, którą znam już od dłuższego czasu - Vanitę Guptę. Jedną z najbardziej poważanych w Ameryce prawniczek zajmujących się prawami obywatelskimi. Rozpoczęła swoją karierę w Legal Defence Fund w NAACP (National Association for the Advancement of Colored People, Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Popierania Ludności Kolorowej), następnie przeszła do ACLU (American Civil Liberties Union, Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich), do obu organizacji należałem i ja. A następnie do Departamentu Sprawiedliwości w administracji Obamy, gdzie dowodziła wydziałem praw obywatelskich.

Na każdym etapie, w każdej sprawie walczyła o równość i naprawę krzywd wyrządzonych przez system sprawiedliwości. Robiła to jednocząc ludzi ze sobą, zbierając pochwały ze wszystkich stron ideologicznego spektrum za to, w jaki sposób podchodzi do rozwiązywania problemów w obliczu jakich stoimy. Stała na czele dochodzenia w sprawie nadużycia władzy przez departament policji w Ferguson, Missouri i innych społecznościach rozdartych przez akty przemocy i rasową niesprawiedliwość. Zainicjowała sensowne reformy policji, aby stworzyć większą równość, bezpieczeństwo i zaufanie.

Jej pracę doceniali zarówno przedstawiciele stróżów prawa jak i ci, działający na rzecz wprowadzenia zmian w systemie sprawiedliwości karnej. To rzadkie osiągnięcie. I wiele mówi o jej zdolności do łączenia ludzi we wspólnym celu. A o to właśnie chodzi. O zjednoczenie amerykańskiego narodu. Urodzona w Filadelfii, dumna córka emigrantów z Indii, czy to brzmi znajomo? [Tu zwraca się do siedzącej obok Kamali Harris]. Jeśli zostanie zatwierdzona, Vanita stanie się pierwszą nie-białą kobietą na tym stanowisku. Jestem wdzięczny, że Vanita odchodzi od swojej obecnej pracy, przewodniczącej jednej z czołowych, światowych organizacji zajmujących się prawami człowieka, aby odpowiedzieć na wezwanie do służby i zapewnić by nasz system był jeszcze bardziej sprawiedliwy i równościowy. Dziękuję.

Na stanowisko asystenta Prokuratora Generalnego zajmującym się prawami obywatelskimi nominuję Kristen Clarke, która podczas swojej kariery działała na rzecz równości i sprawiedliwości w naszym systemie sądowniczym.

Jest córką emigrantów z Jamajki, proszę nie myślcie, że to było zaplanowane, nadal szukam Irlandczyka. Ale żarty na bok, Kristen, córka emigrantów z Jamajki, jest jedną z najbardziej zasłużonych prawniczek w Ameryce zajmujących się prawami obywatelskimi. Dumna mieszkanka Brooklynu, rozpoczęła swoją karierę prawniczą w tym samym biurze, na którego przewodniczącą ją teraz nominuję. Podczas swojej pracy w departamencie zajmowała się jednymi z najbardziej skomplikowanych spraw dotyczących praw obywatelskich od prawa do głosowania, po wyzwania związane z wyznaczaniem nowych okręgów wyborczych, oskarżała w sprawach o przestępstwa z nienawiści i handel ludźmi, zdobywając najwyższe uznanie także jako przewodnicząca Biura Praw Obywatelskich w Nowym Jorku, gdzie doprowadziła do porozumień w sprawie młodzieży ze środowisk defaworyzowanych, która częściej trafia do więzienia ze względu na coraz bardziej surową politykę szkolną i komunalną, walczyła z dyskryminacją w mieszkalnictwie i organach ścigania. Obecnie przewodniczy jednej z najlepszych organizacji zajmujących się prawami obywatelskimi, gdzie działa na rzecz większej równości wobec prawa, praw wyborczych, systemu edukacji oraz mieszkalnictwa, a także systemu sprawiedliwości.

Zatoczy teraz pełne koło, by kontynuować istotną pracę w miejscu, w którym rozpoczęła swoją karierę. Wydział praw obywatelskich reprezentuje moralne centrum Departamentu Sprawiedliwości oraz serce amerykańskiej idei, że wszyscy zostaliśmy stworzeni równi i wszyscy zasługujemy na równe traktowanie.

***

Jestem zaszczycony, że mogę przyjąć to wezwanie i wrócić, żeby urzeczywistnić tę obietnicę dla wszystkich Amerykanów. Wszystkim wam dziękuję za waszą służbę, a waszym rodzinom i narodowi amerykańskiemu, chciałbym powiedzieć, że to jest drużyna, która odbuduje waszą wiarę i zaufanie do naszych demokratycznych instytucji. Przez wiele lat byłem przewodniczącym Komisji Sądowniczej, a jednym z moich głównych powodów, dla których brałem udział w wyścigu o fotel prezydencki, jak może pamiętacie, było to, że zobaczyłem tych ludzi w Charlottesville, wykrzykujących nienawiść, że gdy zabito tę młodą kobietę prezydent zapytany o tę sytuację powiedział, że „byli dobrzy ludzie po obu stronach”. Dlatego właśnie kandydowałem.

Nie ma dla mnie nic ważniejszego niż odbudowanie niezależności i uczciwości naszego Departamentu Sprawiedliwości. Niech Bóg was błogosławi, niech Bóg chroni nasze wojsko i tych, którzy przysięgali bronić amerykański naród.

Tłum. Anna Halbersztat

;

Udostępnij:

Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze