17 lat temu wejście do gry Platformy Obywatelskiej było jednym z czynników zmieniających polską scenę polityczną. Dziś politycy PO obawiają się wejścia Roberta Biedronia. Wiele wskazuje na to, że niesłusznie. Sytuacja jest inna, a Biedroń może pomóc demokratom pokonać PiS
Nie mamy pewności, czy partia Roberta Biedronia powstanie ani tym bardziej, czy będzie się nazywać Kocham Polskę, ale dyskusja na jej temat jest faktem społecznym wartym analizy. A jakie w tej chwili jest poparcie dla Biedronia dowiemy się w poniedziałek 20 sierpnia w sondażu IPSOS dla OKO.press.
OKO.press jako jedyne medium uwzględniało inicjatywę Biedronia w sondażach już w styczniu 2018. Koalicja Razem, Inicjatywa Polska, Zieloni, ruchy miejskie i kobiece oraz inicjatywa Biedronia zyskiwała wtedy 11 proc. W kwietniu zapytaliśmy o inną koalicję: bez Razem, ale z SLD. Inicjatywa Polska, Zieloni, ruchy miejskie i kobiece oraz inicjatywa Biedronia i SLD mogłaby według tamtego sondażu liczyć na 14 proc.
Koalicja Platformy Obywatelskiej z Nowoczesną i PSL (z SLD albo bez) uzyskiwała 27-28 proc. w naszych sondażach.
Najważniejszy wniosek z tamtych sondaży OKO.press brzmiał:
siły demokratyczne nie tracą, a wręcz zyskują na stworzeniu dwóch bloków. Bo PiS traci samodzielną większość. I aby dalej rządzić musiałby wejść w koalicję z Kukizem.
"Gdyby na listach pojawiły się takie koalicje, Zjednoczona Opozycja traci 4 pkt. proc. poparcia wobec sumy wyników PO, .N i PSL, przede wszystkim na rzecz Zjednoczonej Lewicy. Jednak dzięki temu, że głosy oddane na PSL „nie marnują się” oraz dzięki „premii za wielkość”, jaka występuje w metodzie D’Hondta obliczaniu wyników wyborów, może liczyć na podobną lub większą liczbę mandatów, co przy starcie osobno.
Obecnie notowania głównych partii są stosunkowo stabilne i nie dają siłom demokratycznym nadziei na pokonanie PiS. Wiele wskazuje na to, że PO i Nowoczesna osiągnęły granicę mobilizacji swoich elektoratów.
"Twór nazywany Koalicją Obywatelską idzie twardo po ok. 150 mandatów w przyszłym Sejmie – to stanowczo za mało, by przestać być opozycją" - komentuje publicysta Marcin Celiński. "Jeśli chcemy myśleć realnie o rządzie innym niż PiS w przyszłej kadencji, to trzeba znaleźć dodatkowe 100 mandatów".
Pojawienie się nowego aktora może rozruszać scenę polityczną, zmobilizować niezdecydowanych, może nawet proeuropejsko nastawionych dawnych wyborów PiS, może przyciągnąć część wyborców Kukiza i osób niegłosujących.
Już na pierwszy rzut oka widać, że ewentualne nowe ugrupowanie walczyłoby o szerszy elektorat niż Razem czy SLD. Sam Biedroń został wybrany w Słupsku również głosami wyborców PiS i prawdopodobnie będzie chciał ich dalej przyciągać. Raczej nie byłoby to możliwe, gdyby trafił do koalicji z PO. Z relacji w mediach społecznościowych z tłumnych spotkań z Biedroniem, który właśnie objeżdża Polskę mniejszych miejscowości, wynika, że przyciąga on osoby ponadpięćdziesięcioletnie. Z oczywistych względów nie są to stereotypowi "hipsterzy z Placu Zbawiciela".
"Gazeta Iławska" napisała 15 sierpnia: "Robert Biedroń w Iławie! Przyszły tłumy ludzi w bardzo różnym wieku, trzeba było dostawiać krzesła. Dawno nie było w Iławie tak pozytywnego spotkania, bądź co bądź, z politykiem". Nie wiadomo oczywiście, w jakim stopniu przełoży się to na głosy, ale jest to niewątpliwie korzystny punkt wyjścia.
Nie mają więc racji politycy Platformy Obywatelskiej, którzy mówią, że Biedroń wspiera PiS.
Ten, kto chciałby walczyć z Platformą Obywatelską jako tą najważniejszą, bo jednak najsilniejszą i najbardziej stabilną strukturą opozycji, budującą Koalicję Obywatelską jako alternatywę dla centralizacji, pomaga PiS.
Trudno się jednak dziwić zaniepokojeniu przedstawicieli PO, zwłaszcza starszego pokolenia. Znają dobrze smak wchodzenia na polityczną scenę. 17 lat temu to Platforma budziła niepokój.
W wyborach parlamentarnych w 2015 debiutowały cztery ugrupowania:
Wszystkie załapały się co najmniej na dotację z budżetu. Wyliczamy te, które zarejestrowały komitety w ponad połowie okręgów.
Łącznie nowe formacje uzyskały w 2015 roku 24,76 proc., czyli zgarnęły niemal jedną czwartą wszystkich głosów.
W 2011 polityczny debiutant — Ruch Palikota — również wywalczył niezłe 10,02 proc. głosów. Prawdziwy wysyp nowych partii to jednak rok 2001: Platforma Obywatelska (12,68), Prawo i Sprawiedliwość (9,50), Liga Polskich Rodzin (7,87). Nowicjusze zdobyli wtedy ponad 30 proc. głosów, a partie, które wtedy debiutowały (PO i PiS) ukształtowały polski system polityczny na następnych kilkanaście lat. Pojawienie się PO i PiS doprowadziło w kolejnych wyborach do zakończenia dominacji ugrupowań postsolidarnościowych (AWS, UW) i postkomunistycznych.
Sytuacja Biedronia jest pod wieloma względami inna, choć trzeba przyznać, że nie wiemy, jaka dokładnie jest, bo sam zainteresowany nie opowiada o swoich planach - nie wiemy, kto znajdzie się na jego listach, jeśli takie powstaną. Platformę Obywatelską tworzyli politycy obeznani z życiem partyjnym. Donald Tusk był wcześniej posłem, wicemarszałkiem Senatu i wiceprzewodniczącym partii (Unii Wolności). PO wykorzystała osobistą popularność Andrzeja Olechowskiego, który w wyborach prezydenckich 2000 dostał 17,3 proc. głosów, przegrał tylko z faworytem Aleksandrem Kwaśniewskim, a następnie został jedną z twarzy Platformy.
Robert Biedroń wszedł do ogólnopolskiej polityki jako poseł Ruchu Palikota. Nic dziwnego, że nie ma teraz lęku przed tworzeniem nowego ugrupowania — wie, że to się może udać, mimo narzekań starszych kolegów z istniejących partii. Prawdopodobnie wie również, jak ryzykowny jest start bez sprawdzonego zaplecza.
„Pamiętam około dziesięciu podobnych sondaży, w których pytano o potencjalne prawicowe i lewicowe inicjatywy polityczne: czy gdyby Iksiński (tu nazwisko osoby rozpoznawalnej publicznie), ewentualnie Iksiński z Igrekowskim założyli partię polityczną, to oddałbyś na nią swój głos? Otóż, jak sobie przypominam, póki pytano o byt wirtualny, to wyniki były obiecujące, właśnie 9-11 proc. Ale kiedy już decyzje podjęto, to w ciągu trzech miesięcy sondażowe rezultaty zaczynały oscylować w przedziale 2-5 proc.” — pisze efektownie Ludwik Dorn w Gazeta.pl. I nie podaje żadnego przykładu. Wyszukiwarka odnajduje jeden taki przypadek, ale
pamięć Ludwika Dorna jest widocznie lepsza niż wyszukiwarka. Szkoda, że z czytelnikami dzieli się złośliwościami, a nie wiedzą.
Ten jeden przykład to Jarosław Gowin. We wrześniu 2013 CBOS wstawił do sondażu partyjnego „partię Jarosława Gowina” — uzyskała 7 proc.głosów. Gowin faktycznie odszedł z PO, założył partię Polska Razem Jarosława Gowina. Wystartowała w wyborach europejskich w 2014 r., w których otrzymała 3,26 proc. głosów, czyli nie przekroczyła progu wyborczego. Następnie podpisała porozumienie z PiS i w 2015 weszła do Sejmu z list partii Kaczyńskiego.
Inne przykłady nie są już zgodne z pamięcią Ludwika Dorna. W maju 2015, niecałe pół roku przed wyborami, IBRIS na zlecenie „Newsweeka” zapytał o nieistniejące wówczas: „listę Kukiza” i „listę Balcerowicza” — tak określano wtedy Nowoczesną na podstawie spekulacji medialnych. „Lista Kukiza” uzyskała 18 proc., „lista Balcerowicza” — 11 proc. Obie są w dzisiejszym Sejmie — choć pod innymi nazwami i z innymi wynikami.
Co ciekawe, w następnych tygodniach po tym sondażu lista Kukiza pięła się w górę — jej średnia sondażowa z pierwszej połowy czerwca 2015 to 23,7 proc. Sondaże robiono po wyborach prezydenckich, w których Paweł Kukiz uzyskał 20,80 proc. głosów i zajął trzecie miejsce. Przez kolejne miesiące kampanii poparcie dla jego ruchu zmalało o ponad połowę. We wrześniu Kukiz’15 dostawał w sondażach zaledwie 6 proc. Ostatecznie w wyborach uzyskał więcej — 8,8 proc., czyli mniej niż połowę poparcia z okresu szczytowej popularności.
Z Nowoczesną było inaczej. W maju 2015, po konwencji nowego ugrupowania, partia Petru uzyskiwała w sondażach ok. 10 proc., z czasem ten wynik stopniał do 5 proc. (sierpień: 5 proc.).
Czyli: Kukiz dostał 30 proc. ze swojego maksymalnego poparcia, a Nowoczesna — prawie 70 proc. Żadna z formacji nie dostała tak dużo jak przewidywały najbardziej dla niej optymistyczne sondaże ani tak mało, jak zakładały pesymistyczne.
Wniosek jest prosty: do sondaży należy podchodzić z rezerwą, a kampania wyborcza ma znaczenie.
Sondaże nie biorą też pod uwagę tego, ile osób tworzy partie, jakie to są osoby, jaka jest struktura ugrupowania, jak jest zarządzane, jaki ma program. Nie biorą też tego pod uwagę medialni komentatorzy. A wszystko to są czynniki, które pozwalają nie tylko wygrać, ale też trwać partii dłużej niż przejście pierwszego posła do konkurencyjnego klubu.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze