Redakcja OKO.press od kilku dni próbuje ustalić, czy najnowsze ograniczenia w poruszaniu się oznaczają zakaz uprawiania sportu na świeżym powietrzu. A może wciąż dozwolona jest rekreacyjna jazda na rowerze, bieganie lub jazda na rolkach? Zabrnęliśmy w prawno-administracyjny labirynt, ale udało nam się coś jednak ustalić
Czytelnicy i czytelniczki (a także dziennikarze i dziennikarki) OKO.press zachodzą w głowę, czy w związku z pandemią mogą uprawiać sport lub regenerować się poza domem. Dostaliśmy liczne sygnały o kontrolach policji, która zatrzymuje osoby spacerujące (także w towarzystwie dzieci) lub poruszające się na rowerze czy rolkach.
Czytelniczka z Warszawy:
"Byłam świadkiem jak [policjanci - red.] zatrzymali panią, która tak jak ja była na samotnym spacerze. Pani próbowała wyjaśnić, że przecież nie łamie prawa, ale czyniła to nerwowo. Gdy odchodziłam, policjant spisywał ją i informował, że kieruje wniosek do sądu o jej ukaranie".
"Policjanci kazali mi natychmiast udać się do domu. Na pytanie czy uchwalono jakieś nowe obostrzenia, bo przecież nie jestem na bulwarze ani terenie zielonym, w dodatku idę samotnie, usłyszałam, że mam się »wczytać« w przepisy. Policja zatrzymywała również pojedynczych rowerzystów, rolkarzy, matkę idącą z wózkiem dziecięcym...".
Czytelnik ze Szczecina:
"Policjanci zatrzymali mnie do kontroli, kiedy jechałem rowerem po drodze rowerowej [...]. Na pytanie dlaczego stwierdzili, że muszę podać cel jazdy. [...] Usłyszałem, że nie mam prawa po prostu jechać przed siebie, bo przepisy się zmieniły. Odpowiedziałem, że na stronie www.gov.pl niczego takiego nie ma w wytycznych i mogę im to pokazać. Trochę ich to ostudziło, a już byli gotowi wystawiać mandat.
Puścili mnie w końcu, sugerując, że w przyszłości, jak mnie zatrzyma patrol, mam mówić, że jadę do sklepu albo do apteki...".
Czytelniczka z niewielkiej miejscowości o zabudowie jednorodzinnej:
"Zawróciły mnie do domu dwa radiowozy. Najpierw podjechał jeden, pouczył, za 20 minut podjechał kolejny i nakazał wracać do siebie. Moim sportem jest jazda figurowa na rolkach. Nikogo w pobliżu nie było, Tylko ja i rolki. [...] Zapytałam policjantów, skąd takie wytyczne, skoro można biegać? Poinformowali mnie, że mogę biegać, ale tylko wokół własnej posesji".
Czytelnik z Warszawy:
"Biegłem w ramach porannego joggingu wzdłuż Pola Mokotowskiego. [...] Zostałem energicznie zastopowany przez parę stojących przy dyżurującym radiowozie policjantów (pan i pani). Kazali mi zawrócić i biec najkrótszą drogą do domu".
Inni czytelnicy donoszą, że patrole co prawda widzieli, ale mijali je bez problemu. To jak to w końcu jest? Od kilku dni próbujemy to ustalić.
Zacznijmy od podstawy prawnej nowych obostrzeń.
Rozporządzenie Rady Ministrów z 31 marca 2020 wprowadza w Polsce ogólny zakaz przemieszczania się obywateli za wyjątkiem czynności absolutnie niezbędnych, takich jak:
Rowerem, biegiem, na rolkach lub spacerem możemy zatem pojechać na zakupy spożywcze, do apteki, lekarza, kościoła oraz do pracy, jeżeli nie mamy możliwości pracy zdalnej. Wolno nam także przemieścić się, jeżeli pomagamy osobom, które nie mogą wychodzić z domu.
A co z uprawianiem sportu czy jazdą rekreacyjną? Co z wychodzeniem dla zdrowia?
Z pewnością nie powinniśmy korzystać z terenów zielonych - np. parków, bulwarów, ogrodów botanicznych, promenad czy plaż, bo takie zakazy znalazły się w rozporządzeniu. Nie wolno też używać rowerów miejskich.
Ale władza zezwala nam na wychodzenie z domu w celu "zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego". Czy jazdę rowerem lub jogging możemy zaliczyć do takich potrzeb?
Tego nie precyzuje rozporządzenie, ale z pomocą przychodzi rządowy serwis internetowy:
"Przepisy pozwalają wychodzić z domu m.in. w celu realizacji niezbędnych codziennych potrzeb. Do takiej kategorii można zaliczyć np. jednorazowe wyjście w celach sportowych. Należy jednak pamiętać o zachowaniu odpowiedniej odległości od innych oraz o tym, że powinniśmy uprawiać sport w grupie maksymalnie dwuosobowej (nie dotyczy to jednak rodzin)".
Na tym w zasadzie moglibyśmy poprzestać, gdyby sprawy nie komplikowali sami rządzący oraz patrolująca ulice policja.
Jeszcze na konferencji prasowej anonsującej nowe rozporządzenie do wychodzenia z domu w celach sportowych zniechęcał minister Łukasz Szumowski.
"To nie jest czas na szlifowanie formy. Trening i aktywność sportową uprawiajmy wyłącznie w domu”.
Jego słowa, które usłyszała wówczas cała Polska, pozostają w sprzeczności z informacją w rządowym serwisie. Czyżby wyjście w domu w celach sportowych, dla relaksu, co dla wielu ludzi oznacza też zdrowotnych, nie było - akurat według ministra zdrowia - "niezbędną potrzebą związaną z bieżącymi sprawami życia codziennego"?
Postanowiliśmy zapytać o to Ministerstwo Zdrowia (1). I był początek łańcuszka.
Resort Łukasza Szumowskiego skierował nas do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, jako jednostki właściwej do rozstrzygania o treści zakazów.
Napisaliśmy więc mail do MSWiA (2), ale został został on przekazany Komendzie Głównej Policji (3). Ta poinformowała nas, że... "podmiotem dominującym w zakresie zwalczania zjawiska epidemii COVID-19 jest Państwowa Inspekcja Sanitarna (sanepid) (4).
"Policja w każdy możliwy sposób wspiera działania związane z ograniczeniem zjawiska pandemii, jednak nie czujemy się upoważnieni do wypowiadania w zastępstwie innych podmiotów" - czytamy w mailu KGP.
Policja zasugerowała nam zarazem, byśmy poszukali odpowiedzi na nasze pytania na rządowej stronie: https://www.gov.pl/web/koronawirus/pytania-i-odpowiedzi.
To ten sam serwis, na którym do "niezbędnych potrzeb" codziennego życia zaliczono "jednorazowe wyjście w celach sportowych". Można raz jeszcze rzucić na niego okiem - wyżej w tekście.
Wkrótce po tym, jak dostaliśmy odpowiedź z KGP, Główny Inspektorat Sanitarny, organ kierujący Państwową Inspekcją Sanitarną, na Twitterze odniósł się do kwestii uprawiania sportu na świeżym powietrzu.
"Na czas epidemii koronawirusa apelujemy o odłożenia aktywności fizycznej na dworze takiej jak: bieganie, jazda na rowerze, rolkach itd." - czytamy we wpisie podpisanym logo Ministerstwa Zdrowia i sanepidu.
Podobne stanowisko tego samego dnia zajęła policja, która od tygodni zwraca się do obywateli w mediach społecznościowych w tonie humorystyczno-protekcjonalnym. Na Twitterze Komenda Stołeczna ostrzega: "Oni podjechali za blisko, tamten podszedł, ta pani za bardzo się zbliżyła, to on tak jechał...". Tłumaczenia są różne. Efekt może jednak być ten sam, kolejne zarażone osoby".
We wpisie policjanci zdają się wyśmiewać pytania obywateli i obywatelek, którzy dopytują, czy mogą wyjść pobiegać lub pojeździć na rowerze. "Odpowiedzi na wiele takich i podobnych pytań znają świetnie lekarze. Każdego dnia w szpitalach opiekują się tymi, którzy »mogli« wyjść na dwór. »Mogli« chociaż nie musieli" - czytamy na grafice opatrzonej rysunkiem człowieka w szpitalnym łóżku.
Dochodzimy zatem do końca prawno-administracyjnego labiryntu:
Co w tej sytuacji mają robić obywatele? OKO.press nie podejmuje się jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Wiele zależy od tego, jak naszą aktywność zinterpretuje konkretny patrol policji, która walczy przecież także o zachowanie odpowiednio wysokich statystyk wykrywania wykroczeń.
Za złamanie epidemiologicznych zakazów grożą wysokie kary. Oprócz zwykłych mandatów oraz wniosków o ukaranie do sądu (na podstawie przepisów kodeksu karnego) policja może kierować notatki z wnioskiem o ukaranie do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego.
Za złamanie "czasowego ograniczenia określonego sposobu przemieszczania się" możemy od sanepidu dostać karę w wysokości od 5 do 30 tys. złotych. W dodatku w drodze decyzji administracyjnej, z rygorem natychmiastowej wykonalności.
Z całą pewnością należy więc przestrzegać zakazów wyrażonych w rozporządzeniu bezpośrednio. Czyli np. nie wchodzić do parków, na bulwary czy plaże. Serwis Gazeta.pl donosi już o przypadku rowerzysty, który za jazdę po bulwarach wiślanych otrzymał od sanepidu karę 12 tys. złotych.
Całą sprawę komplikuje fakt, że rozporządzenie będące najważniejszą podstawą prawną wprowadzanych zakazów, przyjęto z naruszeniem Konstytucji. Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich ani minister zdrowia, ani rada ministrów nie mają uprawnień do wprowadzania w Polsce zakazu przemieszczania się.
Wadliwie uchwalone nakazy i zakazy będą mogły zostać przez obywateli skutecznie podważone – ostrzega RPO. Nie wyklucza, że część poszkodowanych będzie domagać się odszkodowań.
Mandatów moglibyśmy zatem nie przyjmować, a decyzje o ukaraniu zaskarżać, licząc, że sąd stanie tu po naszej stronie.
Redakcji OKO.press wydaje się, że karanie biegaczy i rowerzystów nie ma wyraźnej podstawy prawnej, ale decyzję o tym, czy ryzykować kary i ćwiczyć na świeżym powietrzu pozostawiamy samym czytelnikom.
To decyzja z jednej strony indywidualna - bo dotycząca naszego psychicznego dobrostanu w czasie pandemii i izolacji. Ale z drugiej kolektywna. Bo każde nasze wyjście z domu pozostali obywatele mogą odczytać jako zachętę do różnych form aktywności na zewnątrz, bo jak on biega, a ona jedzie na rowerze, to mi też wolno... Im więcej ludzi będzie wychodzić, tym lepiej dla wirusa.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze