”Pierwsze miesiące obecnego kryzysu wyraźnie pokazują, jak ważny jest przede wszystkim potencjał narodowy, a nie unijny” – powiedział w kazaniu wielkanocnym Ignacy Dec, świdnicki biskup senior. Powielał fałszywą antyunijną narrację rządu PiS
Biskup senior Ignacy Dec znaczną część kazania w trakcie mszy rezurekcyjnej w katedrze świdnickiej poświęcił “przesłaniu zmartwychwstania Jezusa dla współczesnej Europy i świata”. Według biskupa Deca Jezus swoim zmartwychwstaniem chce nam powiedzieć w tym roku mniej więcej to samo, co skrajnie prawicowi konserwatywni publicyści. Straszył zgromadzonych przed ekranami laptopów świdnickich diecezjan “zagrożeniami dla naszej cywilizacji europejskiej”, w tym m.in.:
To repertuar koszmarów znany już z wcześniejszych wypowiedzi bp. Deca. Rok temu, także w wielkanocnym kazaniu, straszył przywódcami Unii Europejskiej gardzącymi wartościami chrześcijańskimi, nadciągającym do Polski z Zachodu marksizmem kulturowym, ideologią gender i seksualizacją dzieci.
W tym roku jednak w kazaniu bp. Deca czołowym zagrożeniem dla Europejczyków nie jest już gender promowany przez Unię, ale sama Unia Europejska. Uznaliśmy, że warto się nad tym lękiem pochylić. Słowa świdnickiego hierarchy powielają bowiem propagandową narrację polskiego rządu oraz niektórych publicystów. Narrację wyjątkowo szkodliwą w chwili, gdy na forum unijnym negocjowany jest zakres pakietu ratunkowego dla krajów członkowskich, w tym Polski, w czasie kryzysu gospodarczego.
Warto także przypomnieć także, że Unia Europejska jest organizacją międzyrządową i decyzje o jej celach i działaniu podejmują szefowie rządów i państw, w tym rząd PiS. A budżet UE tworzą wpłaty państw członkowskich (ok. 2 proc. budżetów narodowych). W 2019 roku budżet UE wyniósł 148 mld euro, czyli mniej niż wynoszą budżety Austrii czy Belgii. W dodatku w 2020 roku w UE kończy się 7-letni okres budżetowy, a nowego państwa członkowskie, w tym Polska, jeszcze nie uzgodniły.
Świdnicki biskup senior zdaje się przyjmować konsekwencje gospodarcze epidemii koronawirusa z satysfakcją. Oto naszedł w końcu czas, w którym wspomniane wyżej zagrażające Europie “postawy myślowe, lansowane ideologie i utopie roztrzaskują się w obliczu pandemii”.
Jedną z tych roztrzaskanych przez epidemię utopii według bp. Deca jest Unia Europejska:
“Wbrew temu, co oficjalnie dziś się mówi, coraz bardziej kuleje zachodnia demokracja. (...) Parlamenty krajowe mogą głosować i decydować o sprawach zupełnie drugorzędnych jak tego i my doświadczamy, a decyzje ważne naprawdę zapadają w wąskich gremiach gdzie indziej. Oficjalna ideologia wmawia ludziom, że mają być Europejczykami, a nie myśleć w kategoriach narodowych. A oto dzisiaj pandemia ujawnia, że państwa narodowe najlepiej się bronią przed tym nieszczęściem, a nie superpaństwo, jakie tworzą ci, którzy nie kochają pana Boga” - grzmiał biskup.
(...) oto dzisiaj pandemia ujawnia, że państwa narodowe najlepiej się bronią przed tym nieszczęściem, a nie superpaństwo, jakie tworzą ci, którzy nie kochają pana Boga.
Kazanie biskupa jest tak chaotyczne, że trudno odgadnąć, jakie myśli stoją za poszczególnymi zdaniami - to zlepek propagandowych haseł i teorii spiskowych.
Oskarżenie Unii o nieradzenie sobie w walce z chorobą COVID-19 przypomina tezy wygłaszane przez członków polskiego rządu.
Na przykład minister zdrowia Łukasz Szumowski skarżył się, że “nie ma europejskiej solidarności”, dlatego Polska musi brutalnie konkurować z innymi państwami członkowskimi o każdy transport środków ochronnych.
Jak wykazywaliśmy, jest to piętrowy fałsz. Przede wszystkim, państwa członkowskie, w tym rząd PiS, nie udzieliły UE kompetencji, by prowadzić wspólną politykę z dziedziny ochrony zdrowia. Decyzja jak walczyć z pandemią koronawirusa należy do poszczególnych członków Unii.
Złą wolą albo ignorancją jest więc oskarżanie Unii za to, że nie doradza państwom członkowskim, kiedy np. powinny zamykać szkoły i jak przygotowywać szpitale, bo zgodnie z unijnym prawem zaakceptowanym przez państwa członkowskie nie należy to do kompetencji Unii.
Z drugiej strony, Unia oferowała rozwiązania wspomagające w walce z epidemią, ale Polska nie skorzystała z nich lub zrobiła to z opóźnieniem.
Pod koniec lutego 20 krajów Unii przystąpiło do wspólnych zakupów sprzętu ochronnego i medycznego. Bez Polski, bo do mechanizmu wspólnych przetargów dołączyliśmy jako przedostatni dopiero 6 marca 2020 roku. Skąd ta opieszałość? Zapewne wcześniej polski rząd kierował się przekonaniem, że państwa narodowe lepiej poradzą sobie osobno.
Co więcej, w drugiej połowie marca Komisja Europejska zaproponowała przesunięcie 80 mln euro z unijnego budżetu na strategiczne zapasy środków medycznych w ramach rezerw “rescUE” (respiratorów, masek ochronnych, podstawowego sprzętu medycznego). Kolejna propozycja to przekazanie 75 milionów euro na dofinansowanie powrotów obywateli Unii do swoich krajów członkowskich. Polska z tych funduszy nie skorzystała. Za powroty w ramach akcji “Lot do domu” Polacy muszą płacić sami. Jak donosi “Wyborcza”, już ponad pół tysiąca osób, które były zmuszone do wykupienia biletu Lotu, chce walczyć o zwrot pieniędzy.
KE także tymczasowo poluzowała także zasady przyznawania pomocy publicznej przedsiębiorstwom, aby poszczególne kraje mogły przekazać im większe wsparcie. Ze względu na zasady rządzące jednolitym rynkiem i ostre reguły antymonopolowe taka pomoc była dotąd w Unii surowo zakazana, poza pewnymi wyjątkami.
Unia pilnuje też, by mimo zamkniętych granic wewnętrznych transport najpotrzebniejszych towarów odbywał się względnie bezproblemowo. Wydała zalecenia dla państw członkowskich (poparła je Rada Europejska), w których sugeruje m.in., by państwa członkowskie utworzyły zielone korytarze dla transportu lądowego. Przedstawiła także wytyczne dla transportu powietrznego.
“Europejską solidarnością w praktyce”, jak wyraziła się szefowa Komisji Europejskiej, ma być jednak unijny pakiet rozwiązań finansowych. 9 kwietnia Eurogrupa (składająca się z ministrów finansów państw strefy euro), ogłosiła deklarację, zgodnie z którą jest jest gotowa przeznaczyć w sumie ok. 540 miliardów euro na powstrzymanie skutków wirusa. Jak pisał dla OKO.press Aleksander Szojda-Pallado, ten pakiet składa się przede wszystkim z:
"To decyzje, które idą w dobrym kierunku. Może za wolno, wciąż za mało, ale we właściwym kierunku" - mówił OKO.press ekonomista dr hab. Marcin Piątkowski. "Im więcej Europy, tym lepiej. Może nie są te idealne rozwiązania, ale lepsze takie twórcze kompromisy niż nic. Europa reformuje się od kryzysu do kryzysu. Tak jak od poprzedniego kryzysu finansowego niewiele się działo, tak dziś dostaliśmy dużego kopniaka do przodu".
Na razie są to jedynie propozycje, które będą musiały zostać zaakceptowane przez Radę Europejską. Wbrew przekonaniu biskupa Ignacego Deca, nie jest to tajemnicze “wąskie gremium podejmujące decyzje poza parlamentami krajowymi”, tylko organ Unii składający się z szefów unijnych państw i rządów. Jej członkiem jest więc polski premier Mateusz Morawiecki. Między innymi od niego zależeć będzie rodzaj i wysokość pomocy, którą otrzymają kraje członkowskie, a co za tym idzie przedsiębiorcy i pracownicy.
Obecnie na forum unijnym trwa spór o wyemitowanie przez organy Unii tzw. koronaobligacji. Jak pisał Aleksander Szojda-Pallado, miałyby być instrumentem dłużnym pozwalającym na uwspólnotowienie zaciągniętych przez pandemię długów i obniżenie presji fiskalnej we wszystkich dotkniętych nią krajach.
Na ich wprowadzenie naciskają najbardziej kraje, które najmocniej ucierpiały w wyniku epidemii: Włochy i Hiszpania, ale po ich stronie są też Francja, Belgia, Luksemburg i Słowenia. Przeciwni temu rozwiązaniu są z kolei Niemcy i Holendrzy. Polski rząd w tym sporze nie zabiera głosu.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze