0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Mieczyslaw Michalak / Agencja GazetaMieczyslaw Michalak ...

Biskup senior Ignacy Dec znaczną część kazania w trakcie mszy rezurekcyjnej w katedrze świdnickiej poświęcił “przesłaniu zmartwychwstania Jezusa dla współczesnej Europy i świata”. Według biskupa Deca Jezus swoim zmartwychwstaniem chce nam powiedzieć w tym roku mniej więcej to samo, co skrajnie prawicowi konserwatywni publicyści. Straszył zgromadzonych przed ekranami laptopów świdnickich diecezjan “zagrożeniami dla naszej cywilizacji europejskiej”, w tym m.in.:

  • “programową ateizacją życia publicznego” przez unijnych liderów;
  • aborcją i eutanazją;
  • imigracją, która prowadzi do islamizacji i zamachów;
  • mitem możliwości “zbawienia przez naukę”;
  • “mitem równości małżeństwa tradycyjnego z parami tej samej płci”.

To repertuar koszmarów znany już z wcześniejszych wypowiedzi bp. Deca. Rok temu, także w wielkanocnym kazaniu, straszył przywódcami Unii Europejskiej gardzącymi wartościami chrześcijańskimi, nadciągającym do Polski z Zachodu marksizmem kulturowym, ideologią gender i seksualizacją dzieci.

W tym roku jednak w kazaniu bp. Deca czołowym zagrożeniem dla Europejczyków nie jest już gender promowany przez Unię, ale sama Unia Europejska. Uznaliśmy, że warto się nad tym lękiem pochylić. Słowa świdnickiego hierarchy powielają bowiem propagandową narrację polskiego rządu oraz niektórych publicystów. Narrację wyjątkowo szkodliwą w chwili, gdy na forum unijnym negocjowany jest zakres pakietu ratunkowego dla krajów członkowskich, w tym Polski, w czasie kryzysu gospodarczego.

Warto także przypomnieć także, że Unia Europejska jest organizacją międzyrządową i decyzje o jej celach i działaniu podejmują szefowie rządów i państw, w tym rząd PiS. A budżet UE tworzą wpłaty państw członkowskich (ok. 2 proc. budżetów narodowych). W 2019 roku budżet UE wyniósł 148 mld euro, czyli mniej niż wynoszą budżety Austrii czy Belgii. W dodatku w 2020 roku w UE kończy się 7-letni okres budżetowy, a nowego państwa członkowskie, w tym Polska, jeszcze nie uzgodniły.

Przeczytaj także:

Popatrzmy, w jakiej sytuacji społeczno-kulturowej przeżywamy obecne święta wielkanocne. Zanim wskażemy na najnowsze zagrożenie Europy i świata przez pandemię koronawirusa COVID-19, zauważmy wcześniejsze procesy widoczne w życiu społecznym w kręgu kultury euroatlantyckiej, które są zagrożeniem dla naszej cywilizacji europejskiej.

Oto Europa Zachodnia rezygnuje z publicznego przyznawania się do chrześcijaństwa i z publicznego wyznawania wiary, żeby - jak mówią - nie urażać uczuć religijnych muzułmanów i ateistów. Pod taką zasłoną kryje się programowa ateizacja życia publicznego, która ogromnie rujnuje kulturę naszego starego kontynentu. Wytworzono samobójczą wręcz nienawiść do wszystkiego, co tradycyjnie europejskie, a przede wszystkim do katolicyzmu i do narodowych tradycji. Do Europy spod znaku nowej lewicy islamiści nie czują nic innego poza pogardą. Ta pogarda wyraża się m.in. w zamachach terrorystycznych. Czas pokazuje, że nie wystarcza twarda polityka wobec świata islamu. Potrzeba przede wszystkim duchowego odrodzenia. Potrzeba naprawdę duchowego zmartwychwstania Europy. Europa gardząca chrześcijaństwem skazuje siebie na zagładę i stwarza niebezpieczeństwo upadku naszej łacińskiej cywilizacji. Dyrygenci Unii Europejskiej uważają, że Bóg jest im niepotrzebny do stworzenia jednego superpaństwa na naszym kontynencie.

W wielu krajach Europy Zachodniej prezentuje się fałszywą wizję historii. Naucza się, że cywilizacja w Europie pojawiła się dopiero w rezultacie rewolucji francuskiej, pod koniec XVIII w. A to, co działo się wcześniej, jak mówią, było pokłosiem ciemnego średniowiecza. Tymczasem prawda jest inna. Rzetelni historycy informują, że europejska nauka rodziła się i rozwijała na średniowiecznych uniwersytetach katolickich. Kościół nauczał Europę pisać i czytać. Stał się promotorem nie tylko nauki, kultury, ale także szpitalnictwa i opieki nad chorymi, ubogimi i bezdomnymi. Chrześcijaństwo broniło zawsze życia. Zwłaszcza w fazie natalnej i końcowej. Promowało godność osoby ludzkiej. A widzimy, jaka dzisiaj jest agresja na życie. Zwłaszcza to nienarodzone i kończące się. Przez aborcję i eutanazję.

Wbrew temu, co oficjalnie dziś się mówi, coraz bardziej kuleje zachodnia demokracja. Do rangi bożka urasta stosowanie się do poprawności politycznej. Parlamenty krajowe mogą głosować i decydować o sprawach zupełnie drugorzędnych jak tego i my doświadczamy, a decyzje ważne naprawdę zapadają w wąskich gremiach gdzie indziej. Oficjalna ideologia wmawia ludziom, że mają być Europejczykami, a nie myśleć w kategoriach narodowych. A oto dzisiaj pandemia ujawnia, że państwa narodowe najlepiej się bronią przed tym nieszczęściem, a nie superpaństwo, jakie tworzą ci, którzy nie kochają pana Boga.

Moi drodzy. Wmawiają ludziom, że są obywatelami Europy i świata. Niepokojące jest to, że za tymi wskazaniami stoi humanizm. Jaki? Ateistyczny. Materialistyczny. Gołym okiem widać, że liderzy unijni przyjęli ideologię humanizmu ateistycznego i materialistycznego, którą coraz silniej narzucają swoim mieszkańcom. Ta nowa ideologia jest czymś na kształt pseudoreligii opartej na mitach. Jakie są to mity? Wymienię dla przykładu niektóre. Mit równości małżeństwa tradycyjnego z parami tej samej płci.

Mit wiary we wszechmoc nauki. Mówi się, że nauka zbawi nas i świat, który nas otacza. Że nie potrzebujemy Boga. Człowiek jest w stanie zbawić samego siebie. Inny jeszcze mit to głoszenie negacji ludzkiej duszy i negacji sumienia. A więc programowanie fałszywego wizerunku człowieka, a to ma fatalne konsekwencje we wszystkich dziedzinach kultury oraz życia społeczno-politycznego i gospodarczego. W związku z tym nagłaśnia się tezę, że poczucie winy jest neurozą, chorobą psychiczną, z której trzeba się leczyć. W związku z tym funkcjonuje mit o bezgrzeszności człowieka. Dochodzą do nas informacje z zachodu, że wielu psychiatrów i psychologów, którzy w młodości byli osobami wierzącymi, straciło wiarę pod wpływem nagłaśniania takich mitów.

Moi drodzy, przytaczane tu postawy myślowe, lansowane ideologie i utopie roztrzaskują się w obliczu pandemii koronawirusa COVID-19. Oto upada mit o wszechpotencji nauki i techniki. Nasz stary kontynent jest bezsilny wobec fali migracji, która pogłębia proces islamizacji tej części świata. I w ostatnich miesiącach europejska kultura i gospodarka jest zagrożona przez pandemię. Przez niewidzialnego, ukrytego wroga, który sieje spustoszenie. Któż nas może wybawić z tego wszystkiego, jak nie Bóg? Ten zapomniany przez wielu Bóg. Ale żyjący w naszych sercach.

Bp Dec: państwa narodowe radzą sobie same

Świdnicki biskup senior zdaje się przyjmować konsekwencje gospodarcze epidemii koronawirusa z satysfakcją. Oto naszedł w końcu czas, w którym wspomniane wyżej zagrażające Europie “postawy myślowe, lansowane ideologie i utopie roztrzaskują się w obliczu pandemii”.

Jedną z tych roztrzaskanych przez epidemię utopii według bp. Deca jest Unia Europejska:

“Wbrew temu, co oficjalnie dziś się mówi, coraz bardziej kuleje zachodnia demokracja. (...) Parlamenty krajowe mogą głosować i decydować o sprawach zupełnie drugorzędnych jak tego i my doświadczamy, a decyzje ważne naprawdę zapadają w wąskich gremiach gdzie indziej. Oficjalna ideologia wmawia ludziom, że mają być Europejczykami, a nie myśleć w kategoriach narodowych. A oto dzisiaj pandemia ujawnia, że państwa narodowe najlepiej się bronią przed tym nieszczęściem, a nie superpaństwo, jakie tworzą ci, którzy nie kochają pana Boga” - grzmiał biskup.

(...) oto dzisiaj pandemia ujawnia, że państwa narodowe najlepiej się bronią przed tym nieszczęściem, a nie superpaństwo, jakie tworzą ci, którzy nie kochają pana Boga.
Organy UE mogą być krytykowane za opieszałość, ale solidarność krajów członkowskich może pomóc im w walce z pandemią i kryzysem gospodarczym.
kazanie wielkanocne,12 kwietnia 2020

Unia nie leczy, ale koordynuje

Kazanie biskupa jest tak chaotyczne, że trudno odgadnąć, jakie myśli stoją za poszczególnymi zdaniami - to zlepek propagandowych haseł i teorii spiskowych.

Oskarżenie Unii o nieradzenie sobie w walce z chorobą COVID-19 przypomina tezy wygłaszane przez członków polskiego rządu.

Na przykład minister zdrowia Łukasz Szumowski skarżył się, że “nie ma europejskiej solidarności”, dlatego Polska musi brutalnie konkurować z innymi państwami członkowskimi o każdy transport środków ochronnych.

Jak wykazywaliśmy, jest to piętrowy fałsz. Przede wszystkim, państwa członkowskie, w tym rząd PiS, nie udzieliły UE kompetencji, by prowadzić wspólną politykę z dziedziny ochrony zdrowia. Decyzja jak walczyć z pandemią koronawirusa należy do poszczególnych członków Unii.

Złą wolą albo ignorancją jest więc oskarżanie Unii za to, że nie doradza państwom członkowskim, kiedy np. powinny zamykać szkoły i jak przygotowywać szpitale, bo zgodnie z unijnym prawem zaakceptowanym przez państwa członkowskie nie należy to do kompetencji Unii.

Z drugiej strony, Unia oferowała rozwiązania wspomagające w walce z epidemią, ale Polska nie skorzystała z nich lub zrobiła to z opóźnieniem.

Pod koniec lutego 20 krajów Unii przystąpiło do wspólnych zakupów sprzętu ochronnego i medycznego. Bez Polski, bo do mechanizmu wspólnych przetargów dołączyliśmy jako przedostatni dopiero 6 marca 2020 roku. Skąd ta opieszałość? Zapewne wcześniej polski rząd kierował się przekonaniem, że państwa narodowe lepiej poradzą sobie osobno.

Co więcej, w drugiej połowie marca Komisja Europejska zaproponowała przesunięcie 80 mln euro z unijnego budżetu na strategiczne zapasy środków medycznych w ramach rezerw “rescUE” (respiratorów, masek ochronnych, podstawowego sprzętu medycznego). Kolejna propozycja to przekazanie 75 milionów euro na dofinansowanie powrotów obywateli Unii do swoich krajów członkowskich. Polska z tych funduszy nie skorzystała. Za powroty w ramach akcji “Lot do domu” Polacy muszą płacić sami. Jak donosi “Wyborcza”, już ponad pół tysiąca osób, które były zmuszone do wykupienia biletu Lotu, chce walczyć o zwrot pieniędzy.

KE także tymczasowo poluzowała także zasady przyznawania pomocy publicznej przedsiębiorstwom, aby poszczególne kraje mogły przekazać im większe wsparcie. Ze względu na zasady rządzące jednolitym rynkiem i ostre reguły antymonopolowe taka pomoc była dotąd w Unii surowo zakazana, poza pewnymi wyjątkami.

Unia pilnuje też, by mimo zamkniętych granic wewnętrznych transport najpotrzebniejszych towarów odbywał się względnie bezproblemowo. Wydała zalecenia dla państw członkowskich (poparła je Rada Europejska), w których sugeruje m.in., by państwa członkowskie utworzyły zielone korytarze dla transportu lądowego. Przedstawiła także wytyczne dla transportu powietrznego.

540 mld euro na ratunek

“Europejską solidarnością w praktyce”, jak wyraziła się szefowa Komisji Europejskiej, ma być jednak unijny pakiet rozwiązań finansowych. 9 kwietnia Eurogrupa (składająca się z ministrów finansów państw strefy euro), ogłosiła deklarację, zgodnie z którą jest jest gotowa przeznaczyć w sumie ok. 540 miliardów euro na powstrzymanie skutków wirusa. Jak pisał dla OKO.press Aleksander Szojda-Pallado, ten pakiet składa się przede wszystkim z:

  • 100 miliardów euro w tymczasowym funduszu pożyczkowym Komisji Europejskiej, (SURE) przeznaczonym na ratowanie miejsc pracy (szerzej pisała o nim w OKO.press Maria Pankowska),
  • 200 miliardów w funduszu pożyczkowym dla firm stworzonym przez Europejski Bank Inwestycyjny,
  • linia kredytowej dla gospodarek strefy euro w ramach Europejskiego Mechanizmu Stabilności (EMS) do wysokości 2 proc. PKB na pokrycie nieprzewidzianych wydatków sanitarnych i zdrowotnych.

"To decyzje, które idą w dobrym kierunku. Może za wolno, wciąż za mało, ale we właściwym kierunku" - mówił OKO.press ekonomista dr hab. Marcin Piątkowski. "Im więcej Europy, tym lepiej. Może nie są te idealne rozwiązania, ale lepsze takie twórcze kompromisy niż nic. Europa reformuje się od kryzysu do kryzysu. Tak jak od poprzedniego kryzysu finansowego niewiele się działo, tak dziś dostaliśmy dużego kopniaka do przodu".

Na razie są to jedynie propozycje, które będą musiały zostać zaakceptowane przez Radę Europejską. Wbrew przekonaniu biskupa Ignacego Deca, nie jest to tajemnicze “wąskie gremium podejmujące decyzje poza parlamentami krajowymi”, tylko organ Unii składający się z szefów unijnych państw i rządów. Jej członkiem jest więc polski premier Mateusz Morawiecki. Między innymi od niego zależeć będzie rodzaj i wysokość pomocy, którą otrzymają kraje członkowskie, a co za tym idzie przedsiębiorcy i pracownicy.

Obecnie na forum unijnym trwa spór o wyemitowanie przez organy Unii tzw. koronaobligacji. Jak pisał Aleksander Szojda-Pallado, miałyby być instrumentem dłużnym pozwalającym na uwspólnotowienie zaciągniętych przez pandemię długów i obniżenie presji fiskalnej we wszystkich dotkniętych nią krajach.

Na ich wprowadzenie naciskają najbardziej kraje, które najmocniej ucierpiały w wyniku epidemii: Włochy i Hiszpania, ale po ich stronie są też Francja, Belgia, Luksemburg i Słowenia. Przeciwni temu rozwiązaniu są z kolei Niemcy i Holendrzy. Polski rząd w tym sporze nie zabiera głosu.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze