0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Anatolii Stepanov / AFPAnatolii Stepanov / ...

W kwietniu 2022 roku Władimir Putin zarządził rozpoczęcie „bitwy o Donbas”. Choć tym określeniem nazywamy najczęściej etap wojny zakończony zdobyciem przez Rosjan Łysyczańska, w rosyjskich głowach „bitwa o Donbas” trwa nadal – czyli już ponad rok.

Teraz znów zbliża się 9 maja – czyli rosyjski Dzień Zwycięstwa. Ale jedyne, o czym mogą marzyć Rosjanie z tej okazji, to ewentualnie kolejne postępy w walkach w obrębie zabudowy Bachmutu. Od zajęcia całej kontrolowanej przez Ukrainę części Donbasu dzieli rosyjską armię niemal tyle samo, co rok temu. Przyjrzyjmy się więc temu, co przez ten czas udało się Rosjanom osiągnąć w Donbasie, a zrozumiemy, dlaczego przewidziana na nieco ponad miesiąc ofensywa zamieniła się w trwającą już ponad rok krwawą rekonstrukcję I i II wojny światowej, w ramach której dziesiątki tysięcy żołnierzy spędzają całe miesiące w tonących w błocie okopach, niczym pod Verdun – lub prowadzą intensywne walki miejskie, jak w Stalingradzie czy Warszawie.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofamy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach.

Przeczytaj także:

Jak zaczynała się „bitwa o Donbas"?

Położenie kontrolowanej przez Ukraińców części obwodów ługańskiego i donieckiego było obiektywnie trudne od pierwszego dnia wojny. Wzdłuż linii rozgraniczenia z terytorium znajdującym się pod władzą samozwańczych republik separatystów umiejscowione zostały wprawdzie rozbudowywane od 2014 roku i dobrze obsadzone przez ukraińską armię fortyfikacje, które pozwalały na długotrwałą obronę przez atakiem bezpośrednio ze wschodu. Rosjanie jednak zaatakowali obwód ługański także z północy, wkraczając do niego z własnego terytorium, a obwód doniecki również od południowego zachodu (posuwając się z Krymu).

Zmusiło to Ukraińców do wycofania się z tych części linii obronnych, którym zagrażało szybkie okrążenie przez Rosjan.

Na południu Ukraińcy musieli cofnąć się z linii obronnych przebiegających od Wołnowachy po Mariupol. Z kolei na północy Donbasu konieczne było wycofanie się z tych ulokowanych wzdłuż rzeki Doniec – od rejonu granicy z Rosją po przedpola Siewierodoniecka. Pozostała część umocnień „strefy ATO” [Operacji Antyterrorystycznej – red.] – przebiegających od Wuhłedaru na południu po Siewierodonieck na północy, pozostawała jednak przez pierwsze tygodnie wojny niemal nietknięta – mimo regularnych ataków Rosjan i separatystów z „republik” ługańskiej i donieckiej.

Po wycofaniu się Rosjan z obwodów kijowskiego, czernihowskiego i sumskiego, co miało miejsce na początku kwietnia 2022 roku, niemal cały ciężar wojny przeniósł się do Donbasu. Na południu Ukrainy – i z czasem także w obwodzie charkowskim – rosyjska armia generalnie przeszła do obrony, skupiając się bardziej na tym, by utrzymać dotychczasowe zdobycze terytorialne, niż je rozszerzać.

„Walec" z wiosny 2022 roku

W Donbasie natomiast kontynuowane – i z czasem intensyfikowane - były przez Rosjan działania ofensywne. Rosjanie wykorzystywali do nich potężną ilość haubic i armatohaubic (wiosną 2022 roku ich artyleryjska przewaga nad Ukraińcami w tym rejonie walk sięgała poziomu 7:1), broń termobaryczną (czyli wyrzutnie rakietowe TOS-1A), a nawet pojazdy do zdalnego rozminowywania pól minowych wykorzystywane w roli machin oblężniczych do burzenia całych kwartałów budynków w szturmowanych miastach Donbasu. Bezpośrednio na polu walki natomiast do ataku ruszały kolejne fale nacierających Rosjan i wspierających ich separatystów. Dzień po dniu, czasem kilka razy dziennie, bez wytchnienia dla żadnej ze stron.

Rosjanie prowadzili swą ofensywę przede wszystkim w północnej części Donbasu – początkowo niemal wyłącznie w obwodzie ługańskim. To dlatego, że na długim odcinku frontu w południowej części Donbasu – od Wuhłedaru aż po zachodnie obrzeża Doniecka Rosjanom nigdy nie udało się doprowadzić do głębszego przełamania ukraińskich linii obronnych. To dlatego walki pod Wuhłedarem, w Marijnce, czy pod Awdijewką raportowane są regularnie od pierwszego dnia wojny aż do dziś.

W maju Rosjanom po bardzo ciężkich i długotrwałych walkach udało się zdobyć Popasną i Rubiżne, czyli niewielkie miasta położone na północ (Rubiżne) i południe (Popasna) od Siewierodoniecka i Łysyczańska. Jeszcze pod koniec maja zaczęli szturmować Siewierodonieck, ostatecznie miasto było zdobywane ulica po ulicy i budynek po budynku, aż Ukraińcy wycofali się za Doniec – do pobliskiego Łysyczańska. Do bezpośredniego szturmu na to ostatnie miasto już właściwie nie doszło. Ukraińcy wycofali się z Łysyczańska i kilku położonych na zachód od niego wsi w pierwszych dniach lipca – gdy stało się jasne, że miasto i jego bezpośrednie otoczenie znalazły się już pod krzyżowym rosyjskim ostrzałem artyleryjskim i że gwałtownie wzrosło zagrożenie okrążeniem broniących go ukraińskich jednostek.

Pyrrusowe zwycięstwo

Zajęcie Łysyczańska było tym szczytowym osiągnięciem Rosjan w wiosennej ofensywie 2022 roku. To właśnie wtedy udało im się czasowo objąć kontrolę nad całą powierzchnią obwodu ługańskiego. Zarazem jednak ich potencjał ofensywny się wyczerpał.

Nie byli już w stanie zrealizować dalszej części swych zamiarów, czyli wzięcia Donbasu w kleszcze, po to, by podporządkować go sobie w całości.

Bo przecież jednocześnie ze stopniowym podbijaniem północnej części Donbasu od wschodu, Rosjanie prowadzili działania, które miały zmierzać do okrążenia całej pozostającej pod ukraińską kontrolą części obwodu donieckiego. Wstępem do nich było zdobycie w połowie kwietnia po długotrwałym oblężeniu miasta Izium położonego nad Dońcem, na pograniczu obwodów charkowskiego i donieckiego. Stamtąd miało ruszyć rozstrzygające rosyjskie uderzenie na Słowiańsk i Kramatorsk, które miało zakończyć się wejściem Rosjan na tyły całego ukraińskiego ugrupowania w Donbasie.

Gdyby ten zamiar się Rosjanom udał, mogłoby to oznaczać strategiczną porażkę Ukraińców na całym wschodnim froncie i być może wstęp do klęski w wojnie. Rosyjskie natarcie na Słowiańsk od północy nawet ruszyło – prowadziły je doborowe jednostki rosyjskiej 1 Armii Pancernej Gwardii – błyskawicznie jednak zostało zatrzymane przez Ukraińców na dobrze przygotowanych liniach obronnych na skraju parku narodowego Święte Góry. Po czym, mimo wielokrotnego ponawiania przez Rosjan kolejnych ataków, utknęło na długie miesiące na linii miejscowości Bohorodyczne-Dolina-Dowieńkie. Jeszcze w czerwcu i lipcu Ukraińcom udało się też ustabilizować północną linię obrony Donbasu wzdłuż rzeki Doniec, co sprzyjało jej utrzymaniu.

I tam, i na froncie wschodnim w obliczu rosyjskiej ofensywy Ukraińcy przyjęli taktykę tak zwanej – to wojskowy termin – uporczywej obrony. Rozbudowywali swe umocnienia, tworzyli nowe zapasowe linie obronne usiane bunkrami, zasiekami i stanowiskami strzeleckimi, piętrzyli rzeki i burzyli tamy. Słowem zamieniali teren w system przeszkód mających za zadanie powstrzymywać, opóźniać i blokować Rosjan jak długo to tylko będzie możliwe. Od Zołotego i Hirśkiego po Bachmut każda kolejna miejscowość, którą w Donbasie szturmowali Rosjanie, zamieniała się na jakiś czas w ukraińską twierdzę.

Siewierodonieck był taką twierdzą około miesiąca – ale Bachmut jest nią już przez 10 miesięcy.

Ta taktyka – będąca w gruncie rzeczy wojną na wyczerpanie i wyniszczenie – okazała się dla strony ukraińskiej skuteczna. Choć Ukraińcy nieustannie ponoszą wysokie straty, Rosjanie tracą za jej sprawą kilkakrotnie więcej ludzi. Wtedy, wczesnym latem 2022 roku dosłownie się wykrwawili. Nie byli w stanie ani dalej efektywnie atakować, ani nawet utrzymać części opanowanych już terytoriów.

Czas odpłaty

Ukraińcy natomiast zachowali zdolność do wyprowadzenia skutecznego kontruderzenia. I skorzystali z niej na początku września, gdy rozpoczęli atak na rosyjskie pozycje pod Bałakliją, czyli na zachód od Iziumu, z myślą o dalszym marszu na wschód w kierunku obwodu ługańskiego i pogranicza z obwodem donieckim. Na skutek będącej największym w całej wojnie ukraińskim zwycięstwem ofensywy w obwodzie charkowskim Rosjanie stracili kontrolę nad Kupiańskiem, Iziumem i Łymanem – czyli trzema miastami zapewniającymi im panowanie nad pograniczem obwodów charkowskiego, ługańskiego i donieckiego.

Za sprawą tej samej operacji okupacja całego terytorium obwodu ługańskiego w jego granicach administracyjnych potrwała jedynie nieco ponad dwa miesiące – od lipca do września 2022 roku. Siły Zbrojne Ukrainy zdołały bowiem ponownie wkroczyć do obwodu ługańskiego i do dziś utrzymują część jego terytorium – niewielką, ale symbolicznie istotną. Chodzi o pas wsi na zachód od drogi Kreminna-Swatowo rozciągający się od rejonu Stelmachiwki po okolice Makiiwki.

Odbicie przez Ukraińców we wrześniu ubiegłego roku Iziumu i Łymanu sprawiło z kolei, że Donbasowi przestał grozić okrążający rosyjski atak od północy. Od tego momentu najważniejsze ośrodki pozostającej pod kontrolą Ukrainy części obwodu donieckiego, czyli Słowiańsk, Kramatorsk i Pokrowsk – a zatem docelowe punkty rozpoczętej przed ponad rokiem rosyjskiej ofensywy - pozostają niezagrożone bezpośrednim atakiem (choć każde z tych miast doświadcza ostrzału rakietowego). Rosjanie – mimo ogłoszenia „częściowej mobilizacji” i ściągnięcia z głębi kraju kolejnych ogromnych dostaw sprzętu i amunicji – pozostali zdolni do prowadzenia realnych działań ofensywnych jedynie w rejonie Bachmutu.

Co tak naprawdę zdobyli Rosjanie?

Obecnie zatem całe rosyjskie „zdobycze terytorialne” uzyskane i utrzymane w trakcie „bitwy o Donbas” to pas terenu o szerokości nieprzekraczającej 40 kilometrów, obejmujący ruiny miast Kreminna, Rubiżne, Siewierodonieck, Łysyczańsk i Popasna oraz część zabudowy również obróconego w ruinę Bachmutu. To w dodatku specyficzna część Donbasu – prawie nie ma tu największego bogactwa regionu, czyli cennych złóż węgla, jeśli chodzi o kopalnie, to największym „łupem” Rosjan okazały się te solne z Sołedaru. Owszem, było tu kilka istotnych zakładów przemysłowych – jak kombinat „Azot” w Siewierodoniecku, rafineria w Łysyczańsku albo fabryka win w Bachmucie, ale na skutek wielotygodniowego ostrzału i bezpośrednich walk wszystkie one zostały niemal zrównane z ziemią.

To też nie były wielkie miasta – ani nawet duże. Siewierodonieck był wprawdzie zastępczą (za okupowany Ługańsk) stolicą obwodu ługańskiego, ale przed wybuchem wojny mieszkało w nim 106 tysięcy ludzi. O 10 tysięcy mniej niż na przykład w Płocku. Łysyczańsk miał w czasach pokoju niecałe 100 tysięcy mieszkańców. Bachmut – 73 tysiące (trochę mniej niż Siedlce). W Rubiżnem mieszkało 55 tysięcy ludzi, w Popasnej 20 tysięcy, a w Kreminnej 18 tysięcy.

Nawet zaś jeśli zburzone przez Rosjan miasta zostałyby pod ich okupacją odbudowane, nie ma tam już nawet kto mieszkać. W obleganych przez Rosjan miastach północnego Donbasu pozostało od kilku do kilkunastu procent mieszkańców. Część z nich to osoby o cechach homo sovieticusa i orientacji prorosyjskiej, przez pozostałych Ukraińców pogardliwie nazywane „watnikami”. Część zaś to ludzie w podeszłym wieku, samotni, tacy, którzy uznali, że nie mają gdzie pójść.

Ta część Donbasu, przez którą przetoczył się front, została dosłownie spustoszona.

W wymienionych wcześniej miastach we względnej całości pozostały pojedyncze budynki (z czego w Popasnej i Rubiżnem właściwie żaden). Pola i łąki rozciągające się pomiędzy miejscowościami północnego Donbasu zryte są lejami po dziesiątkach milionów pocisków artyleryjskich, które spadły tam od początku wojny. Drogi mają pozrywaną od niezliczonych eksplozji nawierzchnię, zniszczony został też niemal każda przeprawa przez rzeki, strumienie i rowy melioracyjne, co dotyczy również tych zupełnie najmniejszych mostków. W strefach bezpośrednich walk nawet drzewa wyglądają jak po wiatrołomach, skoszone ogniem artylerii i pojazdów pancernych. Grunt usiany jest odłamkami i elementami pocisków – oraz odchodami i zwykłymi śmieciami, które Rosjanie zostawiali za sobą w całych zwałach wszędzie tam, gdzie zdarzało im się obozować.

Wszędzie jest pełno min. Gdzie jest spora część z nich, nie wie nikt – nawet odpowiedzialni za ich rozmieszczenie Rosjanie. W Donbasie powszechnie stosowane było bowiem tzw. minowanie narzutowe za pośrednictwem artylerii, samolotów i specjalnych pojazdów. Oprócz min jeszcze przez długie lata po wojnie znajdowane tam będą również ludzkie szczątki, pozostałości ciał żołnierzy rozerwanych przez pociski gdzieś na polu bitwy, ale też i kompletne zwłoki, zapomniane przez kolegów, lub porzucone ze względu na nieprzerwany ostrzał.

Rosyjskie zdobycze terytorialne w północnym Donbasie wyglądają więc jak jedno wielkie pole bitwy nad Sommą i przedstawiają podobną wartość. To postapokaliptyczne pustkowie – wyrwane z Ukrainy siłą i zamienione w ziemię jałową. Rosjan kosztowało to jakieś 70-80 procent z całości poniesionych dotąd w tej wojnie strat szacowanych przez Pentagon na około 200 tysięcy zabitych i rannych.

Na zdjęciu: ukraińscy żołnierze na ulicach Bachmutu, 23 kwietnia 2023

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze