0:000:00

0:00

Opublikowany 5 czerwca sondaż IBRiS dla Radia Zet pokazuje, że Konrad Fijołek - kandydat KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL - jest o włos od wygranej już w pierwszej turze wyborów. Badanie daje mu 47 proc. poparcia (5 pkt. proc. więcej w porównaniu do badania z kwietnia), przy 8 proc. ankietowanych, którzy wciąż nie wiedzą, na kogo zagłosują.

Kandydatka PiS i wojewoda podkarpacka Ewa Leniart może liczyć na 23,6 proc. głosów (taki sam wynik jak w kwietniu), przedstawiciel Konfederacji Grzegorz Braun - na 10,8 proc. (taki sam wynik jak w kwietniu), a reprezentujący Solidarną Polskę i Porozumienie oraz popierany przez odchodzącego prezydenta Tadeusza Ferenca Marcin Warchoł - na 10,5 proc. (o 6 pkt. proc. mniej niż w kwietniu).

Gdyby Fijołkowi jako kandydatowi opozycji udało się zwyciężyć już w pierwszej turze wyborów w stolicy Podkarpacia, czyli w regionie, który jest bastionem PiS, byłby to mocny sygnał, że koniunktura polityczna w skali kraju może się zmienić, a Prawo i Sprawiedliwość jest do pokonania.

Przeczytaj także:

Choć oceniając doniosłość ogólnopolską tych wyborów, należy pamiętać, że o ile na Podkarpaciu PiS jest hegemonem, o tyle w samym Rzeszowie już niekoniecznie. W drugiej turze wyborów na prezydenta Polski w 2020 roku na całym Podkarpaciu Andrzej Duda uzyskał aż 70,9 proc. poparcia, Rafał Trzaskowski - 29,1. W Rzeszowie było już łeb w łeb - Duda uzyskał 50,3 proc., Trzaskowski - 49,7 proc.

Przeciwnicy dali Fijołkowi odznakę samorządowca

Przedwyborcza debata w TVN24 przebiegała w dość zaskakujący sposób. Ewa Leniart i Marcin Warchoł jakby się uparli, by potwierdzić status Konrada Fijołka jako lidera wyścigu prezydenckiego. Nie próbowali walczyć o niezdecydowanych, zignorowali być może zdezorientowanych dwojgiem kandydatów wyborców Zjednoczonej Prawicy, skoncentrowali się za to na zniechęcaniu do głosu miękkich zwolenników Fijołka. Większość pytań i zarzutów kierowali właśnie do niego, chcąc się dowiedzieć m.in., co konkretnego zrobił jako wieloletni radny Rzeszowa i przewodniczący Rady Miasta.

W ten sposób paradoksalnie przypomnieli wyborcom, że Fijołek jako jedyny w stawce jest rzeczywiście samorządowcem związanym z Rzeszowem. Co w wyborach, no cóż, samorządowych, może mieć swoje znaczenie.

Fijołek skorzystał więc z okazji i pokazywał się jako samorządowiec z krwi i kości: umiarkowany, słuchający mieszkańców, powściągający partyjne emocje. Na tym polu znów piłeczkę wystawił mu Marcin Warchoł, w dość osobliwy sposób zarzucając Fijołkowi hipokryzję: "Krytykuje pan PiS, a pracuje pan dla marszałka z PiS!" - wskazywał poseł Solidarnej Polski.

To był prezent dla kandydata opozycji i uwiarygodnienie jego wizerunku jako niezależnego, a nie partyjnego lokalnego polityka: "Rzeczywiście pracuję w Urzędzie Marszałkowskim od kilkunastu lat. Współpracowałem na rzecz regionu z różnymi marszałkami, z wielu opcji politycznych. Powinien pan zmienić myślenie. Żaden samorząd nie jest z żadnej partii" - stwierdził Fijołek. I zapunktował.

Debata rzeszowska pokazała też, jak przez ostatnią dekadę zmienił się język debaty o miastach: wszyscy kandydaci mniej lub bardziej zgadzali się, że należy skończyć z chaotyczną patodeweloperką, dbać o tereny zielone, walczyć ze smogiem, uregulować ruch samochodowy w mieście. To dowód na to, jak wielkiej rewolucji w mentalności polityków i mieszkańców dokonały obywatelskie ruchy miejskie.

Wybory w Rzeszowie, czyli starcie na wiarygodność

Kandydaci w Rzeszowie są już wyraźnie zmęczeni przedłużającą się kampanią - wybory zostały przesunięte na późniejszy termin z powodu epidemii koronawirusa. Mało było niespodzianek, nowych wątków i pomysłów. Debata była tak naprawdę starciem na wiarygodność, bo kandydaci (oprócz najbardziej ekscentrycznego, choć sprawnego retorycznie Brauna) zgadzali się ze sobą co do głównych wątków:

  • Fijołek, Leniart i Warchoł zgadzali się, że pieniądze z Europejskiego Funduszu Odbudowy to ogromna szansa dla Rzeszowa. Entuzjastą pieniędzy z UE okazał się zwłaszcza kandydat Solidarnej Polski, choć jego partia krytykowała warunki ich przyznania jako odbieranie Polsce suwerenności. Warchoł zadeklarował jednak z radością, że w Sejmie zagłosował za ratyfikacją Funduszu.
  • Wszyscy byli też zgodni, że Rzeszowowi potrzebne są inwestycje w jakość życia, wszyscy podkreślali też wagę infrastruktury kulturalnej, nakładów na ekologię, potrzebę powstawania i rewitalizacji terenów zielonych oraz miejsc służących do rekreacji. Najbardziej rozrzutny w obietnicach był Warchoł, który obiecał mieszkańcom m.in. aquapark, odrębny park wodny oraz operę. Najbardziej specyficzny Braun, zgłaszający konieczność ulokowania w mieście siedziby "Piątej dywizji karpackiej na bazie 21 Brygady Podhalańskiej".

Przy zbliżonych pomysłach walka kandydatów była tak naprawdę rywalizacją na wiarygodność.

Konrad Fijołek przedstawiał się jako prawdziwy samorządowiec, kandydat żyjący na co dzień najbliżej zwykłych mieszkańców, osoba, która nie została przywieziona w teczce z Warszawy bądź partyjnej centrali.

Ewa Leniart stawiała na swoje związki z rządem PiS, sugerując (co potwierdził przebywający w piątek 4 czerwca w Rzeszowie Jarosław Kaczyński, deklarując, że Leniart "ma szerokie możliwości w stolicy państwa"), że dzięki tym kontaktom będzie w stanie więcej załatwić dla Rzeszowa, m.in. w wyniku "Polskiego Ładu". Minęła się przy tym z prawdą, twierdząc, że propozycje podatkowe obozu władzy nie uszczuplą finansów samorządów. A przyznaje to nawet wicepremier Jarosław Gowin, zapowiadając pracę nad systemem rekompensat. Udane pytanie do Leniart miał Braun - chciał się dowiedzieć, czy w związku z licznymi deklaracjami związków z obozem rządowym poda się do dymisji, gdy Zjednoczona Prawica straci władzę w Polsce.

Marcin Warchoł próbował przekonać rzeszowian, że jest politycznym potomkiem odchodzącego prezydenta Tadeusza Ferenca, zapominając jednak często, że mimo wszystko sam Ferencem nie jest, nie jest samorządowcem i w przeciwieństwie do Ferenca do tej pory nic wielkiego dla Rzeszowa nie zrobił.

Grzegorz Braun pozycjonował się jako kandydat antyestablishmentowy, stojący przeciwko wszystkim innym kandydatom, zarówno jeśli chodzi o sprzeciw wobec szczepień (czy też, jak to określił, "segregacji sanitarnej") jak i sprzeciw wobec Funduszu Odbudowy, który nazwał Funduszem Zadłużenia. Jego najbardziej "warszawską" narrację punktował celnie Fijołek, pytając z przekąsem, czy Braun w najbliższym czasie zamierza jeszcze kandydować na prezydenta jakiegoś innego miasta.

Jednak to wyborcy Brauna najprawdopodobniej zdecydują o zwycięzcy, jeśli głosowanie nie zakończy się wyborem prezydenta już w pierwszej turze. W dogrywce zapewne głosy Leniart i Warchoła się połączą, a wtedy w dogrywce zwolennicy posła Konfederacji wskażą triumfatora bądź triumfatorkę, głosując lub zostając w domach.

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Przeczytaj także:

Komentarze