Solidarna Polska nie zamierza zgadzać się w Sejmie na Fundusz Odbudowy UE, bo uważa, że PiS przehandlowuje w ten sposób polską suwerenność. Kaczyński i Morawiecki do tej pory mogli liczyć na głosy opozycji, ale ta zaczyna stawiać warunki
W całej Unii Europejskiej trwają przygotowania do uruchomienia Funduszu Odbudowy - rekordowych pieniędzy, które Bruksela ma przekazać państwom członkowskim na walkę ze skutkami pandemii COVID-19.
W sumie Fundusz to 750 mld euro, w tym 390 mld bezzwrotnych grantów i 360 mld tanich pożyczek, które kraje dostaną oprócz tradycyjnych wypłat z wieloletniego budżetu UE
Polska może liczyć na gigantyczne wsparcie z Funduszu - ponad 60 mld euro czyli ok. 260 mld złotych.
Dla porównania, w polskim budżecie na rok 2020 odnotowano dochody na poziomie 398,7 mld zł. Unia daje nam więc możliwość powiększenia budżetu o ponad 65 proc. Sama tylko pula grantów z największego instrumentu Funduszu to dla Polski 23,9 mld euro, piąta najwyższa kwota w UE.
Musimy tylko (jak wszyscy pozostali członkowie) przygotować Krajowy Plan Odbudowy - szczegółowy program inwestycji i reform.
Ale choć wydawałoby się, że taki prezent koalicja Zjednoczonej Prawicy przyjmie od Brukseli z pocałowaniem ręki, unijny budżet i Fundusz stały się główną osią konfliktu między PiS a Solidarną Polską.
Partia Zbigniewa Ziobry od miesięcy konsekwentnie uderza w Mateusza Morawieckiego za brak weta na unijnych szczytach w lipcu i grudniu 2020. Teraz straszy, że nie poprze Funduszu Odbudowy w Sejmie. Bo... Polsce się to nie opłaca.
"Nie ma takiej możliwości. Uważamy, że to jest słaby interes dla Polski. Tu nie chodzi w ogóle o pieniądze, a o kwestie ustrojowe. Pieniądze Polska, tak czy siak, dostanie. Ale uwspólnotowienie długu oznacza, że Polska ręczy za długi Grecji czy Hiszpanii w bardzo długiej perspektywie. Uważam to za zagrożenie i takie działanie po prostu nie jest konieczne" - tłumaczył w TVN24 9 marca europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki.
Ale jak to?
W parlamencie polskim nie będzie żadnego głosowania nad ratyfikacją Funduszu Odbudowy, tylko o udostępnieniu tzw. zasobów własnych, czyli uwspólnotowieniu długu. To decyzja o tym, by Polska zgodziła się ręczyć za dług innych państw.
"Polska jest w dużo lepszej sytuacji gospodarczej i spokojnie mogłaby na takich samych warunkach zaciągnąć te pieniądze, nie ręcząc za nikogo" - przekonywał Jaki w rozmowie z Konradem Piaseckim.
Europoseł Solidarnej Polski ma rację o tyle, że głosowaniu w Sejmie zostanie poddany nie Fundusz jako taki, ale decyzja o tzw. zasobach własnych UE. Jak pisaliśmy w OKO.press, parlamenty państw członkowskich muszą zgodzić się na zwiększenie pułapu tych zasobów, aby Unia mogła zaciągnąć dodatkowe pożyczki na rynkach finansowych. Obecny pułap to 1,4 proc. unijnego PNB; ma zostać zwiększony do 2 proc.
Głosując w Sejmie przeciwko tej decyzji Solidarna Polska odrzuci także sam Fundusz. Czyli wielomiliardową pomoc dla Polski. Kolejni politycy partii Ziobry przekonują, że byłaby ona niewspółmierna do kosztów.
"My głosujemy przeciwko - nie lekką ręką, tylko z ciężkim sercem. Obawiamy się, że oprócz pieniędzy grozi nam ryzyko konsekwencji w związku ze zobowiązaniami. Uważamy, że cena, którą przyjdzie nam zapłacić, będzie wyższa niż kwota pomocy. Prawda jest córką czasu" - mówił Tadeusz Cymański w RMF FM 8 marca 2021.
Rzeczywiście - decyzja o utworzeniu Funduszu wiąże się z uwspólnotowieniem długu. Pożyczki zaciągnięte na poczet grantów będą spłacane przez całą UE, choć część krajów dostanie z tej puli więcej od pozostałych. Na pomoc dla wyniszczonych pandemią Włoch (68,9 mld euro), podobnie jak na tę dla Polski (wspomniane 23,9 mld), zrzucają się wszyscy.
Warto podkreślić, że jest to nie tylko pokaz unijnej solidarności - złagodzenie skutków koronakryzysu w niektórych państwach leży w interesie pozostałych, bo europejska gospodarka i rynek to system naczyń połączonych. Zarazem jednak emisja wspólnych obligacji (bo to de facto zrobi Bruksela, by stworzyć Fundusz) na lata zwiąże ze sobą państwa członkowskie.
Tutaj dochodzimy być może do sedna problemu Solidarnej Polski.
Zbigniew Ziobro oprócz konfliktu z Mateuszem Morawieckim ma także kłopot z Unią Europejską.
Bruksela zdołała już kilkakrotnie pomieszać mu szyki, skarżąc do Trybunału Sprawiedliwości kolejne elementy "reformy" sądownictwa. M.in. dlatego Ziobro tak kategorycznie sprzeciwiał się rozporządzeniu znanemu jako "pieniądze za praworządność" i wzywał premiera do zawetowania go. Rozporządzenie, choć w okrojonej i stosunkowo niegroźnej dla rządu PiS formie, weszło w życie 1 stycznia 2021 roku.
Dzień później w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" Ziobro ostrzegał, że "unijni biurokraci budują w Europie państwo federacyjne". Tłumaczył też, że Fundusz Odbudowy tak naprawdę nie opłaci się Polsce, że chodzi o uwikłanie nas w spłatę zadłużenia krajów Południa. Te same tezy powtarzają dziś w mediach inni politycy Solidarnej Polski.
"Federalizacja Unii to ogromne zagrożenie dla Polski, ryzyko spadku znaczenia Polski w Europie i w świecie. A po drugie, łączenie budżetu z ideologią, to jeszcze większe zagrożenie" - przekonywał 9 marca 2021 Patryk Jaki.
W podobny ton uderzył na Twitterze dzień później Janusz Kowalski, poseł Solidarnej Polski i były już wiceminister aktywów państwowych:
"23 mld euro »dotacji« z #FunduszuOdbudowy to zwykły KREDYT zaciągnięty przez KE na rzecz Polski. I do tego najdroższy w historii III RP. Nie dość, że całość spłacimy (wyższa składka członkowska, plastic tax, inne nowe podatki do UE), to jeszcze oddamy Brukseli część suwerenności".
Większość ekonomistów jest jednak zgodna, że pieniądze z Funduszu Odbudowy to dla Polski niebywała szansa na rozwój i modernizację gospodarki - zwłaszcza w perspektywie przedłużającego się koronakryzysu. Sęk w tym, żeby je przyjąć i umiejętnie wydać.
Ziobro w "Naszym Dzienniku" zapowiadał, że Solidarna Polska będzie głosować w Sejmie przeciwko Funduszowi - "zgodnie z własnym sumieniem" - i nie zmieni stanowiska. Tymczasem na początku marca 2021 RMF FM pisało o "ultimatum Kaczyńskiego". Prezes PiS miał zażądać od polityków partii Ziobry głosowania za Funduszem. Patryk Jaki utrzymuje, że w razie ultimatum partia Ziobry opuści koalicję.
Jak dotąd PiS mógł liczyć w tej sprawie na wsparcie opozycji. Większość sił w Parlamencie zapowiadała, że nie będzie blokowała ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE. Schody zaczęły się, gdy rząd 26 lutego 2021 opublikował projekt Krajowego Planu Odbudowy i przedłożył go do konsultacji społecznych. Zdaniem ekspertów zbyt późno, by wprowadzić do niego realne zmiany.
"Żądamy od marszałek Sejmu Elżbiety Witek zwołania nadzwyczajnego posiedzenia izby, na którym rząd zostanie zobowiązany do przedstawienia KPO" - powiedział 9 marca 2021 Borys Budka, lider Platformy Obywatelskiej. Wicemarszałek Ryszard Terlecki z PiS stwierdził jednak, że takiego posiedzenia nie ma w planach.
Warunki PiS chce stawiać także szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
"Wszystko zależy od tego, na jakie projekty te pieniądze miałyby pójść i według jakiej filozofii miałyby być wydawane. Uważamy, że samorządowcy powinni mieć na to wpływ. [...] Na rolnictwo w tym planie przewidziano 1 proc., 2,5 mld, to jest śmieszna kwota" - mówił w TOK FM 10 marca 2021.
Dyskutować chciałby również Szymon Hołownia, choć zapowiada, że jego trzyosobowe koło nie będzie blokować Funduszu.
"Mam nadzieję, że partyjne interesy nie będą ważniejsze od rekordowych środków z UE i PSL, PO i SLD poprą ten projekt" - komentował w "Graffiti" Polsat News rzecznik rządu Piotr Müller. Dodał, że czas na przyjęcie decyzji o zasobach własnych UE jest do końca kwietnia.
Do ratyfikacji potrzeba zwykłej większości w Sejmie i Senacie. Ewentualny brak zgody polskiego parlamentu zablokuje powstanie Funduszu Odbudowy we wszystkich państwach członkowskich UE.
Gospodarka
Świat
Władza
Patryk Jaki
Janusz Kowalski
Mateusz Morawiecki
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Sejm IX kadencji
Unia Europejska
budżet UE
Krajowy Plan Odbudowy
Tadeusz Cymański
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze