0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Łukasz Cynalewski / Agencja GazetaŁukasz Cynalewski / ...

To duży cios dla narracji Prokuratury Regionalnej w Poznaniu i dla prorządowych mediów, które od czwartku 15 października robiły wokół tej sprawy spektakl. Teraz trzeba z dużą rezerwą i wątpliwościami podchodzić do „rewelacji” i zarzutów prokuratury, bo po raz pierwszy sąd ocenił dowody, które mają obciążać zatrzymane w tej sprawie osoby, w tym również Romana Giertycha.

Oceny zarzutów dokonała sędzia Renata Żurowska z Sądu Rejonowego Poznań Stare Miasto. To do niej trafił w sobotę wniosek poznańskiej prokuratury o areszt dla pięciu osób – w tym biznesmena Ryszarda Krauze - podejrzanych o wyprowadzenie 92 mln zł ze spółki Polnord, która budowała Miasteczko Wilanów w Warszawie. Prokuratura robiła wszystko, by ten wniosek obejmował również Romana Giertycha. Ale biegli lekarze z Poznania po zbadaniu adwokata - od czwartku leży w szpitalu - uznali, że nie można go aresztować z uwagi na stan zdrowia, w jakim się znajduje.

Sędzia Renata Żurowska wniosek o areszt rozpoznała późnym wieczorem w sobotę 17 października. I jak wynika z relacji obrońców podejrzanych, sędzia go zmiażdżyła.

„Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury, opierając się głównie na przesłance ogólnej. To oznacza, że sąd stwierdził, że nie ma wysokiego uprawdopodobnienia popełnienia czynu”

- powiedział po posiedzeniu sądu adwokat Jarosław Reichelt, obrońca biznesmena Ryszarda Krauze.

Wobec Krauzego, który nie przyznał się do winy i składał wyjaśnienia, nie zastosowano żadnych środków zapobiegawczych. Nie zastosowano ich też wobec pozostałych podejrzanych, w tym wobec byłych współpracowników Giertycha.

Zarzuty są wyssane z palca i tak naprawdę prokuraturze, według mojej oceny, chodziło tylko i wyłącznie o uderzenie w mecenasa Romana Giertycha oraz pana Ryszarda Krauze (…) z oceny sądu wynika, że nie popełniono żadnego przestępstwa”

– mówił adwokat Rafał Wiechecki, obrońca dwóch kolejnych podejrzanych.

Zaś sam Ryszard Krauze tak skomentował decyzję sądu zaraz po wyjściu z posiedzenia ws. aresztu: „Przyniosłem Polnordowi trzy razy bardzo dużo pieniędzy, możliwości zarobienia. A prokurator nie odczytał tego właściwie i pomyślał, że może coś uszczupliłem. Teraz się okazało, że sąd zrozumiał, no i w związku z tym jestem wolny do dalszych zajęć”.

Prokuratura zapowiedziała, że złoży zażalenie na odmowę zastosowania aresztu.

Sąd i sprawa Giertycha: hejterzy z KastaWatch załamani

Sąd sprawdził, czy występuje ogólna przesłanka zastosowania aresztu, czyli czy jest duże prawdopodobieństwo, że podejrzani popełnili zarzucane im czyny. I jak wynika z relacji obrońców, sędzia Renata Żurowska uznała, że to prawdopodobieństwo nie jest wysokie.

Dochodząc do takiego wniosku, sędzia musiała zapoznać się z dowodami, które przedstawiła prokuratura i dokonać ich wstępnej oceny. I ta ocena - nieprzesądzająca o winie lub jej braku - wypadła dla prokuratury negatywnie.

Co ciekawe, nawet hejterskie konto na Twitterze KastaWatch (jak pisała „Rzeczpospolita”, jest ono bliskie Ministerstwu Sprawiedliwości) pisze, że to porażka prokuratury Zbigniewa Ziobry. W sobotę wieczorem na tym koncie zamieszczono emocjonalne wpisy typu:

„Czekamy na konferencję prokuratorów z Poznania po takiej klęsce w sądzie trzeba pokazać DOWODY”, „To jest blamaż. Ten kto polecił przenieść śledztwo z Wrocławia do Poznania powinien wylecieć na zbity pysk”, „Sąd hurtowo wypuszcza ludzi Giertycha, nie będzie żadnych aresztów. To największa porażka prokuratury od 2015”.

Teraz należy się spodziewać, że prorządowe media zlustrują sędzię Renatę Żurowską. Zaś reakcją władzy na jej orzeczenie mogą być ataki na niezależnych sędziów.

"To świetna sędzia" – napisał na Twitterze dziennikarz śledczy poznańskiej „Gazety Wyborczej” Piotr Żytnicki. Dziennikarz przypomniał, że to Żurowska skazała kamienicznika, którego ofiarą była m.in. 101-letnia kobieta.

Z informacji OKO.press wynika, że sędzia Żurowska nie należy do stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia, które broni praworządności i wolnych sądów. Za co członków stowarzyszenia spotykają represje. Z naszych informacji wynika też, że sędzia Żurowska ubiega się o awans do Sądu Okręgowego w konkursie przed nową KRS. W środowisku prawników zastanawiano się, czy będzie to miało wpływ na jej decyzję o areszcie, czy asekuracyjnie zgodzi się na areszt żeby nie "podpaść" nowej KRS oraz prezydentowi (wręcza sędziowskie nominacje) i nie przekreślić szans na awans.

Decyzja sędzi Żurowskiej pokazała jednak, że nie miało to na nią wpływu, że jest niezależna oraz odważna. Bo stanęła sama ze swoją decyzją naprzeciwko prokuratury Ziobry.

Z dostępnych w internecie dokumentów wynika też, że sędzia dwa lata temu została zaakceptowana na wykładowczynię w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. I była w komisji sprawdzającą w tej szkole wiedzę przyszłych sędziów ze stosowania właśnie tymczasowego aresztu.

Mec. Jacek Dubois do Kaczyńskiego: Giertych wraca do gry

Po decyzji sądu Roman Giertych znalazł się w gorszej sytuacji prawnej, niż pozostali ścigani przez prokuraturę w tej sprawie. Bo wobec niego prokuratura sama zastosowała środki zapobiegawcze. I to dotkliwe. Zawiesiła go w obowiązkach wykonywania zawodu adwokata, Giertych ma również wpłacić 5 mln zł poręczenia majątkowego. Ma też dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.

Ale jego obrońcy zapowiadają zażalenie do sądu na tę decyzję. Obrońcy kwestionują również legalność środków zapobiegawczych, bo ich zdaniem Giertychowi nie postawiono skutecznie zarzutów. Ogłosił je w piątek 16 października w szpitalu prokurator, ale obrońcy podkreślają, że leżący pod aparaturą medyczną Giertych nie był wtedy świadomy tego, co się dzieje – spał lub był nieprzytomny. Więc ta czynność prokuratury jest nieważna. A skoro tak, to nie można było później nałożyć na niego środków zapobiegawczych. Adwokat do poniedziałku ma zaplanowane badania w szpitalu.

W sobotę po decyzji poznańskiego sądu na koncie Giertycha na Twitterze pojawił się taki wpis:

„Kochani! Jestem jeszcze bardzo słaby, więc jutro napiszę więcej. Dziękuję wszystkim za słowa dobre. Cieszę się, że już dziś sąd w Poznaniu ocenił zarzut, który mam razem z Sebastianem i Piotrkiem i uznał, że jest nawet nieuprawdopodobniony! I ich wypuścił! Jest Sąd w Poznaniu!”.

Zaś mec. Jacek Dubois, który prowadzi z Giertychem kilka głośnych i niewygodnych dla PiS spraw, napisał tak:

„Panie Jarosławie Kaczyński od przyszłego tygodnia Roman Giertych wraca do gry. Czarne chmury? Miłego dnia”.

Obrońca Romana Giertycha mec. Jakub Wende napisał na Facebooku:

„Szanowni Państwo, po ostatnich bardzo trudnych dniach, przede wszystkim dla naszego klienta mec. Romana Giertycha dzisiejsze przedpołudnie [w sobotę 17 października – red.] przyniosło sukces i ogromną satysfakcję. Wiedzieliśmy bowiem, że nie będzie wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania, a zastosowane środki wolnościowe mają tak kruche podstawy prawne, że z nadzieją i przekonaniem o słuszności naszych racji patrzyliśmy w przyszłość, w oczekiwaniu na rozpoznanie przez Sąd zażalenia na decyzję prokuratury. Jednak wiadomości, które napłynęły wieczorem z Poznania spowodowały, że już teraz możemy powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że zarzuty jakie postawiono p. Mecenasowi nie znajdują jakiegokolwiek uzasadnienia i wsparcia w materiale dowodowym.

Sąd w Poznaniu nie uwzględniając wniosków Prokuratury o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec pozostałych zatrzymanych osób wskazał, że Prokuratura nie przedstawiła dowodów uprawdopodobniających popełnienie przestępstwa, a jest to warunek podstawowy, by w ogóle można było mówić o stosowaniu jakichkolwiek środków zapobiegawczych. Także tych o charakterze wolnościowym, czyli dotyczących naszego Klienta w tej sprawie.

W tym kontekście działania jakie podjęto wobec p. Mecenasa, sposób jego zatrzymania, dokonane przeszukania w domu i kancelarii, usiłowanie ogłoszenia zarzutów w czasie, gdy p. Roman Giertych był nieświadomy tego, co się dzieje, należy ocenić jako złamanie fundamentalnych zasad obowiązujących w demokratycznym państwie prawnym. Naruszono podstawowe standardy i prawa obywatelskie, przekroczono nieprzekraczalną, wydawać się mogło granicę. Ta historia będzie miała ciąg dalszy”.

Jak Giertych podpadł PiS

Na polecenie prokuratury CBA zatrzymało adwokata Romana Giertycha w czwartek 15 października, zaraz po tym, jak wyszedł ze stołecznego Sądu Okręgowego. W samochodzie skuto go kajdankami. Potem zaczęły się przeszukania w jego domu i kancelarii. Giertych podczas przeszukania w domu w obecności agenta CBA zemdlał i trafił do szpitala. Nie przerwano jednak przeszukania, podczas którego zabrano dokumenty, nośniki elektroniczne, telefony, komputer. Trafiły one do sądu, który oceni, czy są tam materiały dotyczące klientów Giertycha i czy prokuratura może mieć do nich dostęp.

Zatrzymanie Giertycha trzeba oceniać w szerszym kontekście. Bo to były koalicjant Jarosława Kaczyńskiego w pierwszym rządzie PiS w latach 2005-2007. Giertych z ramienia LPR był w tym rządzie wicepremierem i ministrem edukacji narodowej. Potem stał się jednak wielkim przeciwnikiem PiS i krytykiem tej partii. Zaś jako adwokat był pełnomocnikiem i obrońcą polityków PO, m.in. Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego oraz ludzi, których ściga obóz władzy.

Co ważne, zatrzymano go na dzień przed ważnym posiedzeniem sądu ws. wniosku warszawskiej prokuratury o areszt dla biznesmena Leszka Czarneckiego, którego Giertych jest obrońcą. Powstało wrażenie, że prokuratura chciała storpedować obecność Giertycha na tym posiedzeniu. Z uwagi na nieobecność adwokata sąd odroczył to posiedzenie.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze