0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Po zabójstwie Pawła Adamowicza w styczniu 2019 w przestrzeni publicznej pojawiły się komentarze, że jego mordercę do czynu mogła pchnąć propaganda Telewizji Publicznej. TVP szybko zaczęła wytaczać procesy osobom, które na ten temat się wypowiadały.

Jedną z takich osób był również Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. Wywiad, którego udzielił Onetowi, bardzo się telewizji nie spodobał. TVP już w lutym 2019 pozwała go o naruszenie dóbr osobistych. Co ciekawe, pozew przyszedł na adres Biura Rzecznika, ale skierowany został do Adama Bodnara jako osoby fizycznej.

„Traktuję to jak atak na niezależny organ konstytucyjny i próbę zamknięcia mi ust” – mówił wtedy OKO.press RPO.

Prof. Ewa Łętowska w komentarzu do sprawy nazwała działania Telewizji Publicznej „szykaną” oraz „legal harassment” (nękaniem przy pomocy prawa).

Przeczytaj także:

Wyrok w pierwszej instancji zapadł już w maju 2019. Sędzia orzekł, że Adam Bodnar nie naruszył dobrego imienia i renomy TVP. I oddalił pozew TVP oraz żądanie od Bodnara przeprosin i wpłaty 25 tys. zł na rzecz WOŚP.

Co więcej, podkreślił, że Adam Bodnar miał prawo krytykować TVP po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Wyrok był spektakularną porażką telewizji Jacka Kurskiego, która szybko wniosła apelację.

W lipcu 2020 roku Bodnar poinformował, że sąd oddalił apelację TVP. OKO.press jako pierwsze dostało dostęp do uzasadnienia tego wyroku Sądu Apelacyjnego.

RPO „nadzwyczajnie powściągliwy”

Sąd stwierdził, że Bodnar wymieniał przykłady różnych określeń, których TVP używała wobec Pawła Adamowicza, ale uchylał się od odpowiedzi na pytania, czy te działania telewizji doprowadziły do jego morderstwa. RPO podkreślał, że sprawę należy zbadać i przeanalizować, a jego wypowiedzi miały charakter opinii, a nie jednoznacznego przesądzenia sprawy. Pozostawiały pole do dyskusji.

Odpowiedzi Adama Bodnara i reakcje na pytania były także dopuszczalne i uzasadnione w świetle jego konstytucyjnych i ustawowych zobowiązań. W uzasadnieniu sąd podkreśla wielokrotnie, że zareagował właściwie odnosząc się do stawianych pytań i że zwrócił uwagę na problem, do zajmowania którym się jest wręcz zobligowany.

Zdaniem sądu to „przejaw prawidłowego wypełnienia powierzonej mu funkcji".

W uzasadnieniu wielokrotnie przytacza wymianę zdań między Bodnarem i prowadzącym wywiad Andrzejem Stankiewiczem. Sąd apelacyjny zwrócił zwłaszcza uwagę na fragment, w którym Stankiewicz przywołuje analizę materiałów TVP autorstwa innego dziennikarza Onetu Janusza Schwertnera:

Andrzej Stankiewicz: Reporterzy stacji przedstawiali Pawła Adamowicza jako oszusta majątkowego, współautora afery Amber Gold, polityka walczącego z polskością, promującego nazizm, komunizm. Pan uważa, że TVP mówiąc w ten sposób, przyczyniła się do tego, co się stało Pawłowi Adamowiczowi?

Adam Bodnar: Musiałbym być w głowie Stefana W.

AS: Zapytam inaczej: czy to była mowa nienawiści wobec Adamowicza?

AB: To może być uznane jako mowa nienawiści w stosunku do określonego polityka (...)

SA powtórzył ustalenia Sądu Okręgowego, który stwierdził, że Bodnar nie mógł nie odpowiedzieć na zadane przez dziennikarza pytania, oraz że jego odpowiedzi były tak naprawdę w odniesieniu do TVP niestanowcze, niekategoryczne, i to pomimo jednoznacznie zredagowanych pytań, które zawierały konkretne, niekorzystne dla TVP tezy.

Co więcej, sąd apelacyjny uznał, że odpowiedzi RPO były wręcz „nadzwyczaj wstrzemięźliwe".

W Polsce jest problem z mową nienawiści

Sądy obu instancji nie badały oczywiście, czy TVP dopuszczała się mowy nienawiści i przekraczała granice w materiałach o Pawle Adamowiczu. Ale z uzasadnienia można wyczytać sugestie, że działanie telewizji wobec RPO jest nie do pogodzenia z demokratycznymi standardami.

Sąd przypomniał, że w orzecznictwie obowiązuje zasada „grubszej skóry". Według niej osoby publiczne muszą być gotowe na to, że wyrażane będą wobec nich wypowiedzi krytyczne, ostre, czasem wyrażane nawet z pewną przesadą.

Zdaniem SA ta sama zasada odnosi się do nadawców mediów, a zwłaszcza mediów informacyjnych i publicystycznych. Gdy do czynienia mamy nie z osobą prywatną, dziennikarzem, ale z całą organizacją, jak w przypadku telewizji, to granice dozwolonej krytyki mogą być jeszcze szersze.

Wywiad RPO dla Onetu stanowił element debaty publicznej na temat zjawiska mowy nienawiści, pluralizmu informacyjnego i roli mediów. Sąd powtórzył za SO, że taka debata „potrzebna jest dla zapewnienia funkcjonowania demokratycznego prawa. Potrzeba ta jest szczególnie zaktualizowana współcześnie, zważywszy na poziom tejże debaty i coraz szersze społeczne przyzwolenie na formułowanie wypowiedzi mieszczących się w definicji mowy nienawiści".

Sąd podkreślił także, że „to mowa nienawiści godzi w porządek prawny, a nie wypowiedzi wskazujące na potrzebę badania materiałów prezentowanych przez programy telewizyjne, pod kątem występowania tego rodzaju treści".

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Przeczytaj także:

Komentarze