0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

„Na dziś nie powiedziałbym, że podwyżka skończy się na 7,8 proc.” – mówił na początku sierpnia wiceminister finansów Artur Soboń, gdy został zapytany o podwyżki w sferze budżetowej.

Na dziś wygląda na to, że była to jedynie gra na czas. Poznaliśmy dzisiaj projekt budżetu na 2023 rok. Wysokość podwyżki dla sfery budżetowej pozostała bez zmian i wynosi 7,8 proc. To jeszcze nie szokuje, choć bez wątpienia jest bardzo rozczarowujące. Związki solidarnie naciskały i walczyły o więcej, a z ministerstwa dochodziły sygnały – jak ten cytowany wyżej – że decyzję można jeszcze zmienić.

Problem w tym, że zmieniła się też prognoza inflacji na przyszły rok. Obecnie w budżecie zapisane jest 9,8 proc., czyli o dwa punkty procentowe, z wcześniejszych 7,8 proc. A to oznacza, że przygotowany na 2023 rok budżet oficjalnie zakłada realny spadek pracowników sfery budżetowej.

To szczególnie zaskakujące, że wysokość podwyżki uzasadniana była wysokością prognozowanej inflacji na kolejny rok. Teraz właściwie nie wiadomo, skąd wysokość podwyżki, która nie satysfakcjonuje nikogo.

W co gra rząd?

Związki zawodowe nie zostały wcześniej poinformowane, że prognoza inflacji zostanie podniesiona, ale wysokość podwyżki nie. Wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Piotr Ostrowski powiedział w rozmowie z OKO.press, że dowiedział się o tej zmianie dopiero, gdy zaczął czytać ustawę.

„Pytanie brzmi, w co gra rząd? Czy to pomyłka z tym 7,8 proc.?” – zastanawia się Ostrowski – „To by jednak podawało w wątpliwość inne prognozowane wskaźniki.

Być może to pozostawienie sobie możliwości późniejszego propagandowego podniesienia wskaźnika, aby pokazać dobrą wolę rządu i efekt "wsłuchania się w głosy pracowników". A być może wskaźnik zostanie taki jak obecnie, a rząd będzie tłumaczył, że wyższe podwyżki w ramach zwiększonych funduszy płac będą zdecentralizowane i "do dyspozycji" kierowników poszczególnych instytucji (jak to było już praktykowane za rządów ZP). A być może — i to jest najczarniejszy scenariusz — to (kosztem grup zawodowych, na które rząd ma wpływ) początek rządowej walki z inflacją (popytem)”.

Rządzący mają z budżetówką i jej podwyżkami problem. Pokazał to sierpniowy wywiad z ministrą rodziny i polityki społecznej Marleną Maląg. Zapytana o podwyżki dla urzędników powiedziała, że wszystko jest w porządku, bo pensje w Polsce szybko rosną. Problem w tym, że średnio pensje rosną już na granicy inflacji (w czerwcu – poniżej), a urzędnicy zarabiają mniej niż średnia. W tym roku otrzymali zaledwie 4,2 proc. podwyżki. Tymczasem inflacja z pewnością przekroczy w tym roku 10 proc. Urzędnicy więc realnie tracą, a rząd – ich pracodawca – chce ich skazać na dalsze straty.

Przeczytaj także:

Rzadkie i niskie podwyżki

Kwoty bazowe dla budżetówki zamrożone zostały już w 2009 roku przez rząd Donalda Tuska. Przez ostatnią dekadę odmrożono je tylko dwa razy. Pracownicy sfery budżetowej otrzymali podwyżkę wyrównującą inflację w 2018 roku i 4,3 proc. w 2019 (6,3 proc. dla pracowników urzędów wojewódzkich).

W 2020 roku przewidziano kolejną podwyżkę o 6 proc., ale zrezygnowano z niej ze względu na pandemię. Tak samo postąpiono z budżetem na 2021 rok, a w środku roku znaleziono jedynie środki na premie.

Przez osiem lat rządów PiS mamy więc 4 podwyżki:

  • 1,6 proc. w 2018 roku
  • 4,3 proc. w 2019 roku
  • 4,4 proc. w 2022 roku
  • 7,8 proc. w 2023 roku

Dwie pierwsze miały wyrównywać inflację, ta z 2022 roku jest znacząco poniżej inflacji. I podobnie będzie w kolejnym roku.

"Jesteśmy ignorowani i lekceważeni"

Urzędnikom przez dwa lata pensje wzrosną o 12,5 proc. Jeśli prognozę NBP uznamy za wiarygodną, to w tym samym czasie skumulowana inflacja wyniesie 28,2 proc. Jeśli z kolei weźmiemy świeżą prognozę rządową (13,5 proc. 2022 roku, 9,8 proc. w 2023 roku), to mamy wzrost cen o 24,6 proc. Czyli prawie dwukrotnie więcej niż podwyżki. Trudno więc o inny wniosek niż taki, że za czasów wysokiej inflacji urzędnicy w Polsce tracą wyjątkowo, a ich pracodawca – państwo – robi to świadomie.

W tym kontekście postulaty związków zawodowych wyglądają bardzo racjonalnie. W lipcu duże centrale związkowe wystąpiły do premiera Mateusza Morawieckiego o waloryzację wynagrodzeń o inflację z wyrównaniem od stycznia 2022 i o 20 proc. podwyżki od przyszłego roku. Premier jednak na żądania nie odpowiedział.

„Jak zwykle jesteśmy ignorowani i lekceważeni. Premier nie ustosunkował się do naszych postulatów i raczej nam nie odpowie, bo dowiedzieliśmy się, że sprawę przekazał ministrowi finansów. Nie spodziewamy się konstruktywnego rozwiązania, bo minister finansów omija problem podwyżek wynagrodzeń” – mówił dla "Pulsu Biznesu" Tomasz Ludwiński, szef „Solidarności” w urzędach skarbowych.

Zabawy ustawą

Wysokość prognozy inflacji w ustawie budżetowej ma znaczenie. Jeżeli prognoza ta jest wyższa niż 5 proc., rząd jest zobowiązany do dwukrotnego podniesienia płacy minimalnej w ciągu roku. W zeszłym roku, w ustawie na 2022 rok, zapisano absurdalnie niską prognozę inflacji w wysokości 3,3 proc.

I nie zmieniono jej, gdy ustawę ostatecznie uchwalano na koniec roku, gdy wiadomo było już, że inflacja zbliża się do 10 proc., a w całym roku z pewnością będzie znacznie wyższa niż 3,3 proc. Wówczas rząd PiS udowodnił, że takie zapisy w tak istotnej ustawie traktuje bardzo cynicznie. A rzeczywistość nie stoi na przeszkodzie, by wpisać do ustawy absurdalne dane.

Dlaczego więc zmieniono prognozę teraz, chociaż jej podniesienie nic zasadniczo nie zmienia? Dlaczego nagle Ministerstwo Finansów postanowiło potraktować prognozy makroekonomiczne nieco poważniej, skoro przy okazji wyjątkowo zirytuje to pracowników sfery budżetowej, którzy i tak już teraz myślą o strajkach? Rząd będzie miał jeszcze kilka miesięcy na zmianę swoich decyzji, może jeszcze wysokość podwyżek podnieść. Ale z obecnej polityki informacyjnej przedstawicieli rządzących trudno zrozumieć, jaki jest plan na realnie ubożejących urzędników i ich pensje.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze