0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Saudyjski aktywista Abdulrahman Al-Khalidi przed sądem w Sofii. Nikolay DOYCHINOV / AFPSaudyjski aktywista ...

Tymczasem gdzieś na wolności dwójka dzieci Al-Khalidiego rośnie bez ojca, życie toczy się za murami, zmieniają się pory roku. Obrońca praw człowieka, na terenie wspólnoty głoszącej praworządność, pozostaje w niewoli.

Naczelny Sąd Administracyjny mógł wydać ostateczny wyrok. Tego spodziewał się opozycjonista i towarzyszący mu przedstawiciele organizacji praw człowieka. Jednak dopatrzył się bardzo istotnych zaniedbań. W procesie decyzyjnym nie uwzględniono kluczowych dowodów, m.in. zeznań świadków, współpracowników Abdulrahmana z Arabii Saudyjskiej. Sąd zwrócił też uwagę na aktywność społeczną opozycjonisty w strzeżonym ośrodku, co – w opinii sądu – potwierdza jego uprzednie zaangażowanie i samo w sobie także ma znaczenie dla obrony praw człowieka.

I to jest akurat dobra wiadomość – ktoś nareszcie przyjrzał się krytycznie pracy organów decydujących o losach więzionego człowieka. Jednak nie po raz pierwszy o krok od wolności i bezpieczeństwa pojawiają się wątpliwości i sprawa wraca i krąży odsyłana tam i z powrotem.

Warto przypomnieć, że 12 grudnia 2023 roku sprawa o ochronę już raz wróciła do niższej instancji. Wówczas Sąd Administracyjny w Sofii postanowił odesłać ją do SAR (Agencja ds. Uchodźców) do ponownego rozpatrzenia. 25 kwietnia 2024 natomiast Sąd Najwyższy uchylił decyzję o odmowie udzielenia mu azylu i odesłał sprawę do Agencji do Spraw Uchodźców w celu ponownego rozpatrzenia, potwierdzając prawo agencji do zignorowania bezpodstawnych roszczeń Agencji Bezpieczeństwa SANS.

Zatem ten brak decyzyjności i powrót sprawy do niższej instancji to nic nowego. – Pętla – skomentował Al-Khalidi, więziony w Europie bez żadnego wyroku, a na swoim profilu w mediach społecznościowych przywołał cytat z Kafki. Trudno o obraz trafniej oddający jego sytuację w starciu z nieprzejrzystym bułgarskim system.

Przeczytaj także:

Służby mają sądy gdzieś

W środę 11 czerwca 2025 Al-Khalidi po raz kolejny opuścił celę i udał się pod strażą do Najwyższego Sądu Administracyjnego w Sofii na rozprawę dotyczącą nadania mu statusu uchodźcy. Po raz pierwszy w sądzie strażnik zdjął mu kajdanki, mężczyzna mógł zatem swobodnie rozmawiać ze zgromadzonymi w geście solidarności aktywistami. Sytuacja była jednak poważna. Negatywna decyzja Sądu tym razem już na pewno uruchomiłaby procedurę deportacyjną, którą straszono opozycjonistę od początku jego pobytu w strzeżonym ośrodku.

Przy tym 7 lutego 2024 roku została ona wszczęta nielegalnie, bo wbrew trwającej procedurze uchodźczej. Tego dnia Abdulrahmana odwiedził w ośrodku w Busmanci śledczy z Agencji bezpieczeństwa SANS i wręczył mu nieprzetłumaczony na arabski nakaz natychmiastowej deportacji. W ubiegłym roku także w sprawę o ochronę międzynarodową zaingerowała Agencja Bezpieczeństwa.

Uzasadnienie dla deportacji – kwitnąca ponoć w Arabii Saudyjskiej demokracja.

Tymczasem organizacja ALQST for Human Rights alarmuje, że w tym kraju do czerwca 2025 dokonano już 159 egzekucji, o 90 proc. więcej niż w tym samym czasie w roku ubiegłym. W czerwcu stracony został między innymi saudyjski opozycyjny bloger Turki Al-Jasser. Jest zatem jasne, że powrót Abdulrahmana Al-Khalidiego do kraju, to realne, poważne zagrożenie dla jego życia.

Przyglądając się sytuacji saudyjskiego opozycjonisty, można odnieść wrażenie, że nie umknął torturom. Teraz saudyjski reżim dokonuje ich rękami bułgarskich służb. Torturą są także procedury, którym nie ma końca. Józef K. – oskarżony jest bez winy, więziony bez wyroku. Ze sprawy w sprawę i w kolejną – zapętlenie w lokalnym wymiarze sprawiedliwości stanowi przeszkodę, by ze sprawą pójść dalej, odwołać się do Trybunału Praw Człowieka, bo do tego muszą zostać wyczerpane lokalne możliwości prawne. Te teoretycznie się kończą, ale szczęśliwy finał nie nadchodzi.

18 stycznia 2024 Sąd Administracyjny podjął decyzję o zwolnieniu Al-Khalidiego z detencji. Decyzja miała być wykonana w trybie natychmiastowym. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Do gry weszły rządowe agencje i mimo wskazań medycznych oraz pomimo zakazu tortur i nieludzkiego traktowania, mężczyzna pozostaje w zamknięciu.

Podobna sytuacja miała miejsce 23 marca tego roku. Znów Najwyższy Sąd Administracyjny w Sofii podjął nieodwołalną, niepodlegającą apelacji decyzję o konieczności natychmiastowego wypuszczenia mężczyzny. Chwilę potem, jak do jego celi dotarła radosna wieść, pojawiło się także dwóch panów w cywilu (w ośrodku pracują strażnicy graniczni – służba mundurowa), którzy skuli go w kajdanki i zaprowadzili do pomieszczenia, w którym oczekuje się na deportację. W tym miejscu Abdulrahman przebywa do dziś.

Jak się okazuje, niewykonywanie wyroków sądów nie dotyczy tylko tej sprawy. Podobną sytuację ma przebywający od roku w tym samym ośrodku strzeżonym, Palestyńczyk z grupy wrażliwej – Nidal Hassan Saleh Wadi. 16 czerwca także i w jego sprawie Sąd Administracyjny w Sofii podjął decyzję o natychmiastowym zwolnieniu, której agencja do spraw uchodźców po prostu nie wykonała.

Prawnik Abdulrahmana wniósł sprawę przeciw nielegalnemu umieszczeniu w pomieszczeniach dla osób oczekujących na deportację w czasie trwania procedury azylowej. Niestety została ona rozpatrzona negatywnie. Przypadek Al-Khalidiego pokazuje proces erozji prawa, używania go wybiórczo, instrumentalnie i zawieszania tam, gdzie jest to na rękę tym, którzy mają władzę. Obywatel, osoba, człowiek – pozostaje wobec tych procesów bezsilny, jego podmiotowość ograniczona, a zaangażowane otoczenie – przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego – doświadcza boleśnie, że czasy demokracji i zasad na naszych oczach właśnie się kończą.

Droga do bezpieczeństwa

W październiku 2021 wówczas 28-letni Abdulrahman Al-Khalidi przekroczył nieregularnie granicę turecko-bułgarską. To była konieczność. Kilka lat wcześniej uciekł z Arabii Saudyjskiej przed represjami, które nasiliły się wobec opozycji. Działał w prodemokratycznej sieci Bees Army wespół ze znanym saudyjskim dziennikarzem i aktywistą Dżamalem Chaszukdżim, brutalnie zamordowanym przez saudyjski reżim w konsulacie w Stambule w 2018 roku. Celem działań grupy było wsparcie dla więźniów politycznych, ale także zapobieganie dezinformacji i propagandzie w sieci.

Tymczasem nasiliły się represje. W domu rodziców Al-Khalidiego odbyło się przeszukanie, współpracownicy zaczęli mieć problemy, niektórzy zostali aresztowani.

W tej sytuacji Al-Khalidi podjął decyzję o emigracji. Nie bez problemów trafił do Turcji. Tam spędził siedem lat, założył rodzinę, tam urodziły się jego dzieci. Wydawało się, że historia może się dobrze skończyć. Tymczasem ważność straciły dokumenty aktywisty. Po zabójstwie Chaszukdżiego wyprawa do konsulatu w Stambule była zbyt ryzykowna. Jedyną drogą do wolności i bezpieczeństwa wydawała się droga do Europy. Abdulrahman ruszył pierwszy. Aresztowany na granicy trafił do strzeżonego ośrodka. To miejsce przeznaczone do krótkiego pobytu. Warunki są tragiczne: brud, niesprawne urządzenia, skromne posiłki raz dziennie. Podobnie jak w Polsce strzeżony ośrodek przypomina więzienie o zaostrzonym rygorze. Wbrew prawu (detencja nie jest karą) używa się bowiem detencji do zniechęcania do migracji i karania za nieregularne przekroczenie granicy. Ale w przypadku Abdulrahmana w czwartym roku jego odsiadki można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że stanowi narzędzie tortur.

Transnarodowe represje

Podobnie jak większość osób w drodze Al-Khalidi pada ofiarą antymigracyjnej i islamofobicznej nagonki, ale to nie wszystko. „Sprawa Abdulrahmana Al-Khalidiego ujawnia niepokojące naruszenia procedur i praw człowieka, sugeruje, że władze bułgarskie wspierały transnarodowe represje, zamiast zapewnić bezpieczne schronienie osobom uciekającym przed prześladowaniami. Podobne działania, ten sam schemat zaobserwowano w wielu sprawach dotyczących osób prześladowanych politycznie, ubiegających się w Bułgarii o ochronę międzynarodową” – tłumaczy Wiktor Lilow z bułgarskiego Komitetu Helsińskiego, który koordynuje wsparcie prawne i humanitarne m.in. dla Abdulrahmana Al-Khalidiego.

30 października 2024 w Nowym Jorku w siedzibie Narodów Zjednoczonych odbyła się konferencja poświęcona transnarodowym represjom. Sprawę Al-Khalidiego jako przykład transnarodowych represji referował saudyjski opozycjonista Abdullah al-Ouda. Wiele wskazuje na to, że interesy Bułgarii z Arabią Saudyjską, w tym handel bronią, o którym donosił między innymi Balkan Insight, są przyczyną, dla której krwawy reżim może operować na terenie europejskiego kraju, torturować swojego obywatela i próbować go bezprawnie deportować.

Dzieje się to w pewnym sensie zakulisowo, ale z milczącym przyzwoleniem społeczności międzynarodowej, która – mając świadomość tego typu procederów, milczy. A była wielokrotnie informowana także o sprawie Abdulrahmana Al-Khalidiego m.in. przez specjalną reporterkę do spraw praw człowieka UN – Mary Lawlor oraz największe organizacje broniące praw człowieka.

Ofiar transnarodowych represji jest więcej. Jedną z nich obecnie jest Basma Mostafa, egipska dziennikarka represjonowana na terenie Niemiec. Wraz z gronem aktywistów powołała niedawno do życia Koalicję przeciwko Transnarodowym Represjom. Na problem zwrócił uwagę także Volker Turk, Komisarz do spraw Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych. Nadal jednak instytucje Unii Europejskiej nie podjęły na ten temat głębokiej dyskusji, której efektem mogłoby być stworzenie narzędzi i mechanizmów ochrony ofiar tego procederu.

Odzyskana sprawczość

Jako aktywista, osoba wrażliwa na cierpienia innych, Al-Khalidi działa także na terenie strzeżonego ośrodka w Busmanci – interweniuje w sprawach osób tam przetrzymywanych, alarmuje o łamaniu praw człowieka, organizuje wsparcie dla rodzin, szuka pomocy medycznej dla chorych. Ostatnio pisał o osobach z niepełnosprawnością intelektualną przetrzymywanych w ośrodku bez żadnego wsparcia. Można sobie wyobrazić, że takie osoby trafiają do ośrodka i znikają jak kamień w wodę, bo nikt się o nie nie upomni.

Zatem działania Abdulrahmana są niezwykle cenne. Podobnie jak artykuły, które zamieszcza w europejskich mediach poświęconych problematyce migracyjnej, gdzie dzieli się nie tylko swoim doświadczeniem, ale też refleksją filozoficzną na temat więzienia, przemocy, Europy w kryzysie wartości. To bardzo ważne teksty, w których jako obywatele tejże wspólnoty możemy się przejrzeć i zreflektować. Wielokrotnie Al-Khalidi pisał także o warunkach panujących w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców, brudzie, niedożywieniu, warunkach technicznych i przemocy, zamykaniu na noc cel i niemożliwości korzystania z łazienki oraz o braku dostępu do pomocy medycznej i psychologicznej. Także dzięki niemu informowało o tym wiele organizacji pracujących na rzecz praw migrantów w Bułgarii.

W ubiegłym roku przed jedną z rozpraw sądowych Al-Khalidi został dotkliwie pobity przez strażników. Sprawa została natychmiast zgłoszona do prokuratury. Odmówiono obdukcji, a sprawę umorzono. Można sobie zatem wyobrazić, jakim doświadczeniem jest kilka lat spędzonych w takim miejscu. Saudyjski opozycjonista ma stwierdzone PTSD, nieustannie potrzebuje leków antydepresyjnych, specjalistycznego wsparcia, a przede wszystkim wolności. Niespełna rok temu prowadził, trwający ponad sto dni, strajk głodowy.

Dziś ty, jutro ja

W lutym 2025 roku przez stolicę Bułgarii przeszły demonstracje na rzecz uwolnienia Abdulrahmana Al-Khalidiego. Aktywiści piszą do polityków bułgarskich, ale także do władz innych krajów, apelują do europarlamentarzystów, wzywają do działania przedstawicieli agencji Narodów Zjednoczonych odpowiedzialnych za kwestie praw człowieka i uchodźców – Abdulrahman nie tylko musi być natychmiast wolny, zgodnie z prawomocnym wyrokiem bułgarskiego Sądu Administracyjnego, ale powinien też zostać relokowany do kraju trzeciego, gdzie – w przeciwieństwie do Bułgarii – będzie nareszcie bezpieczny, zacznie normalne życie wraz z rodziną, w tym dwójką małych dzieci, których prawa w tej historii, są przecież także brutalnie łamane.

W ciągu ostatniego roku wokół Abdulrahmana Al-Khalidiego zgromadziło się pokaźne wspierające środowisko osób z różnych krajów i różnych środowisk, osoby queerowe, obrońcy praw człowieka, osoby broniące praw różnych grup doświadczających dyskryminacji. Wzywają Bułgarię do poszanowania prawa i respektowania międzynarodowych konwencji i – przede wszystkim – wykonywania wyroków sądów. Sytuacja saudyjskiego aktywisty przypomina nieco sytuację więźniów w Guantanamo, o których dziś dopiero wiemy, że niektórzy z nich przetrzymywani byli kilkanaście lub kilkadziesiąt lat bez wyroku sądowego, bez udowodnienia jakiejkolwiek winy, zatem z naruszeniem podstawowych praw, tylko i wyłącznie z powodów politycznych i propagandowych.

W sprawie saudyjskiego obrońcy praw człowieka mamy do czynienia nie tylko z transnarodowymi represjami – czyli niejawną współpracą Bułgarii z Arabią Saudyjską w kwestii więzienia i potencjalnej deportacji aktywisty (zjawisko to narasta w Europie i nie ma wobec niego wypracowanych mechanizmów obronnych, a erozja znaczenia praw człowieka sprzyja stosowaniu nadmiarowej i nieuzasadnionej przemocy) – ale także z polityką i propagandą antymigracyjną, a nawet antymigrancką, która pozwala łamać wszelkie międzyludzkie i prawne zasady, łącznie z dehumanizacją i odmową prawa do zdrowia i życia byle tylko osiągnąć zamierzony efekt, którym jest uszczelnienie granic twierdzy Europa.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

;
Joanna Sarnecka

Antropolożka kultury/etnografka (UW), artystka działająca w obszarze sztuki opowiadania. Współpracuje z siecią Badacze i Badaczki na Granicy www.bbng.org. Aktywistka na granicy.

Komentarze