0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeszukali dziś kilka mieszkań należących do Mariana Banasia i członków jego rodziny, w Krakowie i Warszawie. Zatrzymany został jego syn - Jakub B., wcześniej przeszukano jego samochód i pokój hotelowy. Jako pierwszy poinformował o tym portal Onet.

Według ustaleń reporterów radia RMF, agenci szukają dokumentów związanych z zakupem i sprzedażą nieruchomości przez Banasia oraz dokumentów bankowych. Przyjechali również do siedziby Najwyższej Izby Kontroli, z nakazem przeszukania m.in. gabinetu prezesa. Nie zostali jednak na razie wpuszczeni przez pracowników NIK, którzy powołali się na przepisy o immunitecie szefa Izby i tajemnicy kontrolerskiej.

"W gabinecie prezesa mogą być różnego rodzaju dokumenty objęte klauzulami" - tłumaczył rzecznik NIK Zbigniew Matwiej.

Zgodnie z ustawą o NIK tajemnicą kontrolerską objęte są wszystkie informacje, które pracownik NIK uzyskał w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych. Zwolnić niej może tylko prezes NIK albo sąd.

CBA działa na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, która prowadzi śledztwo dotyczące nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych szefa NIK. Rzecznik prokuratury Paweł Sawoń potwierdził w mediach, że od rana prowadzone są czynności związane z tym postępowaniem.

Nie wiadomo, jaką rolę w tej sprawie odgrywa Jakub B. Kilka miesięcy temu OKO.press opisywało szeroko jego interesy, prowadzone m.in. w oparciu o majątek ojca. W ostatnich latach Jakub B. pracował w spółkach państwowych i kontrolowanych przez państwo. W 2017 roku został zatrudniony w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, później był p.o. prezesa w podległej jej spółce Maskpol, a następnie - pełnomocnikiem zarządu w banku Pekao SA.

Jakub B. sam poinformował o swoim zatrzymaniu - w esemesach do dziennikarzy Onetu pisał m.in., że agenci mają nakaz zatrzymania jego telefonu i laptopa oraz przeszukania jego pokoju hotelowego oraz samochodu.

Przeczytaj także:

Jak CBA badało Banasia

Na niejasności w oświadczeniach majątkowych Banasia jako pierwsi zwrócili uwagę pracownicy służby celnej - spostrzeżeniami na ten temat wymieniali się na swoich forach internetowych. Banaś - wówczas minister w rządzie PiS był ich przełożonym.

Jak pisał portal tvn24.pl, to właśnie celnicy mieli powiadomić o niejasnościach CBA, które zgodnie z prawem kontroluje oświadczenia majątkowe urzędników i polityków. W listopadzie 2018 roku Biuro zaczęło czynności przedkontrolne w tej sprawie, a w kwietniu 2019 - kontrolę. Nie zważając na to, 30 sierpnia 2019 roku posłowie PiS przegłosowali kandydaturę Banasia na szefa NIK.

Głośno o Banasiu i jego majątku zrobiło się głośno po emisji reportażu "Superwizjera" TVN, we wrześniu 2019. Dziennikarze ujawnili wówczas, że w kamienicy szefa NIK działa hotelik z pokojami na godziny. I że urzędują w nim ludzie związani z krakowskim półświatkiem i branżą agencji towarzyskich. Przypominali również nieścisłości w oświadczeniach.

Wkrótce potem CBA zakończyło swoją kontrolę. I skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Banasia. Według Biura, jeszcze jako wiceminister i minister składał on "nieprawdziwe oświadczenia majątkowe, zatajał faktyczny stan majątku i miał nieudokumentowane źródła dochodu".

Według "Dziennika Gazety Prawnej", podejrzenia Biura wzbudziło m.in. 200 tysięcy złotych, które Banaś trzymał w gotówce w domu. Nie wiadomo, w jaki sposób funkcjonariusze dowiedzieli się o tych pieniądzach. Ale wiadomo, że szef NIK nie potrafi wiarygodnie wytłumaczyć ich pochodzenia.

Zawiadomienia do prokuratury złożyli również Generalny Inspektor Informacji Finansowej oraz grupa posłów opozycji. Na tej podstawie, na początku grudnia 2019 roku Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Banasia.

PiS, który po emisji reportażu "Superwizjera" jeszcze bronił Banasia, po ustaleniach CBA zażądał od niego rezygnacji z funkcji szefa NIK. Banaś oświadczył, że był gotów zrezygnować, ale ponieważ stał się przedmiotem brutalnej gry politycznej, nie poda się do dymisji.

Majątek Banasia

O tym, jakim majątkiem dysponuje oficjalnie szef NIK pisaliśmy kilka miesięcy temu w artykule "Półtorej kamienicy, dom, 3 mieszkania, 2 duże działki...".

Według ostatniego upublicznionego oświadczenia majątkowego, szef NIK ma:

  • ponad 82-metrowe mieszkanie w kamienicy w Krakowie, naprzeciwko Wawelu, kupione (wspólnie z żoną) w styczniu 2002 roku na przetargu od miasta;
  • prawie 79-metrowe mieszkanie w tej samej kamienicy, także kupione od miasta, tyle że w marcu 2018 roku;
  • blisko 41-metrowe mieszkanie w Warszawie, kupione w marcu 2017 roku
  • oraz działkę o powierzchni 0,75 ha w gminie Czarny Dunajec - częściowo odziedziczoną, częściowo kupioną.

Banaś był też w ostatnich latach właścicielem:

  • 400-metrowej kamienicy w Krakowie (dostał ją od znajomego - Henryka Stachowskiego; to w niej od 2014 roku działał hotel z pokojami na godziny; została sprzedana w sierpniu 2019 roku);
  • domu w Szczepanowie (również otrzymał go od Henryka Stachowskiego i sprzedał w 2007 roku);
  • połowy udziałów w 800-metrowej kamienicy w Krakowie, sąsiadującej z hotelem na godziny (kupił je w sierpniu 2004, sprzedał w grudniu 2013 roku);
  • działki w Myślenicach o powierzchni 36 arów (kupił ją w 2010 roku, sprzedał w grudniu 2016 roku).

Żona Banasia jest także właścicielką 200-metrowego domu. A jego syn Jakub - jak ujawniliśmy niedawno - w 2009 roku kupił zabytkową willę w Krakowie, nieopodal kamienic, które należały do ojca.

Pełnomocnik Banasia: szefa NIK chroni immunitet

Marian Banaś nie odniósł się jeszcze do dzisiejszych działań CBA. Wiadomo, że nie było go od rana w pracy w NIK, prawdopodobnie uczestniczył w przeszukaniach.

Pełnomocnik Banasia - adwokat Marek Małecki, przekazał agencji PAP, że złoży zażalenie na przeszukania do sądu. "Zważywszy na treść protokołu kontroli pana Mariana Banasia sporządzonego przez CBA - nie ma podstaw faktycznych i prawnych do przeszukania. Co więcej, mieszkanie prezesa NIK-u chroni immunitet. W takiej sytuacji czynności CBA i Prokuratury Regionalnej w Białymstoku są niedopuszczalne” - oświadczył.

Czy immunitet prezesa NIK rzeczywiście chroni go przed przeszukaniem?

Zgodnie z konstytucją “Prezes Najwyższej Izby Kontroli nie może być bez uprzedniej zgody Sejmu pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani pozbawiony wolności”.

W podobnym zakresie immunitet chroni też posłów i senatorów. Pomimo tego na przykład w 2014 roku CBA weszło do pokoju w hotelu sejmowym Jana Burego, ówczesnego szefa klubu PSL oraz do mieszkania wynajmowanego przez Zbigniewa Rynasiewicza, także posła PSL i sekretarza stanu w ministerstwie infrastruktury. Przeszukanie było związane ze śledztwem, dotyczącym tzw. afery podkarpackiej, w której później prokuratura postawiła Buremu zarzuty korupcyjne.

W dniu przeszukania prokuratura prowadziła postępowanie w sprawie, a nie przeciwko posłom, oraz nie wnioskowała jeszcze do Sejmu o uchylenie im immunitetu. Sytuacja była więc analogiczna do obecnej sytuacji Mariana Banasia.

Politycy PSL złożyli zażalenie na czynności prokuratury. W opiniach zleconych przez Biuro Analiz Sejmowych i PSL konstytucjonaliści, prof. Marek Chmaj i dr Ryszard Piotrowski uznali, że były one niezgodne z konstytucją. Ale Sąd Rejonowy Warszawa-Wola we wrześniu 2014 roku zażalenie oddalił. W uzasadnieniu stwierdził, że z wnioskiem o uchylenie immunitetu powinno występować się dopiero wtedy, gdy zebrany materiał dowodowy wystarcza do uzasadnienia pociągnięcia danej osoby do odpowiedzialności karnej. Gdyby było inaczej, immunitet paraliżowałby śledztwo i uniemożliwiałby zgromadzenie dowodów, które mogłyby doprowadzić do jego uchylenia.

Zarazem przyznał jednak, że przeprowadzenie przeszukania mieszkania posła, bez wcześniejszego uchylenia immunitetu, gdy prokuratura zebrała już dość dowodów do postawienia zarzutów, byłoby naruszeniem konstytucji.

Z tego orzeczenia wynika, że w kwestii przeszukań zakres stosowania immunitetu każdorazowo zależy od tego, jak prokuratura ocenia moc zgromadzonych wcześniej dowodów. Rodzi to ryzyko nadużyć, szczególnie gdy prokuratura jest sterowana politycznie tak jak obecnie.

Pomimo niekorzystnego dla posłów orzeczenia,

część konstytucjonalistów nadal uznaje, że immunitet poselski, a także immunitet chroniący m.in. szefa Najwyższej Izby Kontroli, Rzecznika Praw Obywatelskich i sędziów, powinien chronić ich przed przeszukaniem.

Konstytucjonalista Ryszard Piotrowski: efekt mrożący wobec prezesa NIK

O opinię w tej sprawie poprosiliśmy dr. hab. Ryszarda Piotrowskiego, konstytucjonalistę i członka Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

“Moim zdaniem przeprowadzenie przeszukania powinno zostać poprzedzone uchyleniem immunitetu przez Sejm.

Immunitet prezesa NIK-u obejmuje prowadzenie postępowania przygotowawczego oraz stosowanie jakichkolwiek form ograniczających wolność prezesa NIK. Interwencją w sferę wolności jest między innymi przeprowadzenie przeszukania. Gdyby przyjąć, że jest inaczej, oznaczałoby to, że wbrew gwarancjom konstytucyjnym, presję na prezesa NIK może wywrzeć władza, która podlega kontroli NIK. Sama możliwość wywarcia tego rodzaju presji już powodowałaby efekt mrożący wobec prezesa, który nie tylko musiałby liczyć się z tym, że może być narażony na przykrości związane z przeszukaniem, ale że informacje związane z działalnością NIK, które posiada, mogą być w każdej chwili przejęte przez podlegających kontroli.

Utrwalenie się takiej interpretacji konstytucji jest bardzo ryzykowne. Na przykład przeszukania mogłyby dotknąć Rzecznika Praw Obywatelskich lub nieprzychylnych władzy sędziów, jeśli władza uzna, że zachodzą ku temu przesłanki, bo niby dlaczego nie?” - przekonuje prof. Piotrowski.

Udostępnij:

Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze