0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

To był początek lipca 2024. Na polowanie wybrała się jedna z podkarpackich dian w towarzystwie księdza. Kobieta manipulowała sztucerem i postrzeliła księdza w głowę. Duchownemu nikt nie udzielił pomocy, dopiero gdy zemdlał na plebanii, gospodyni wezwała pomoc. Ksiądz trafił do szpitala, w jego głowie znaleziono trzy odłamki.

Pod koniec lipca w powiecie tureckim dwóch myśliwych, ojciec z synem, wybrało się na polowanie na dziki. Ojciec postrzelił syna w nogę.

W świętokrzyskim w ostatnim tygodniu lipca jeden myśliwy postrzelił drugiego. 29-latek zmarł.

To tylko jeden miesiąc i tylko takie zdarzenia, które ujrzały światło dzienne. Obrazują one jednak problemy z przestrzeganiem zasad bezpieczeństwa, myleniem gatunków (i to nie jest mylenie jednego gatunku kaczki z drugim, ale tak różniące się od siebie gatunki, jak człowiek i dzik), łamaniem prawa.

Tymczasem opór myśliwych wobec jakichkolwiek zmian jest ogromny, czemu wyraz dali 6 sierpnia, demonstracyjnie opuszczając posiedzenie zespołu ds. reformy łowiectwa powołanego przez ministra klimatu i środowiska. Przedstawiciele PZŁ wyszli ze spotkania przed tym, gdy dr Jarosław Krogulec przedstawiał dane naukowe pokazujące wyniki monitoringu populacji ptaków.

Przeczytaj także:

Na zdjęciu: protest myśliwych przed gmachem Sejmu w marcu 2024 roku. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Wiceminister do myśliwych: zespół będzie pracować nawet bez was

Myśliwi po wyjściu ze spotkania stanęli przed budynkiem ministerstwa i nagrali filmik, w którym tłumaczą swoją decyzję. Do tego filmiku odsyła też Mateusz Murzyn, rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego, którego zapytaliśmy o argumenty myśliwych.

„Wygląda to tak: na środku siedzi minister, z jednej strony posadzono aktywistów, a z drugiej naukowców” – mówi na filmie prof. dr hab. Dariusz Gwiazdowicz.

Jego zdaniem ministerstwo nie ma nic do powiedzenia, gdyż nie zatrudnia ludzi z odpowiednim wykształceniem, ale powinno słuchać myśliwych, gdyż oni są naukowcami.

Wystarczy jednak spojrzeć na skład ekspertów ze strony koalicji Niech Żyją. Spośród 15 osób siedem może pochwalić się tytułami naukowymi, a pozostałe osoby to doświadczeni ornitolodzy, a także adwokat, lekarz medycyny (jedną z kwestii dot. myśliwych jest obowiązek przeprowadzania przez nich badań okresowych), ornitolodzy i przedstawiciele wiodących organizacji przyrodniczych. Teza, że to nie są eksperci, jest niemożliwa do obrony.

W skład zespołu wchodzą też m.in. Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska, przedstawiciel Lasów Państwowych, przedstawiciel Państwowej Straży Łowieckiej. Trudno więc im zarzucić nieznajomość przyrody i problemów związanych z łowiectwem.

Poprosiłam prof. Gwiazdowicza o szersze uzasadnienie stanowiska myśliwych. Zapytałam, dlaczego uważa, że debata nie ma charakteru eksperckiego, nie jest transparentna ani prowadzona wysokim poziomie merytorycznym.

„Oboje wiemy, że OKO.press jest zainteresowane tylko negatywnymi tekstami o myśliwych, pisanymi pod tezę. Redakcji nie interesują ani fakty naukowe, ani istota problemu, która skrywa się głębiej niż to, co widać. Nie jestem więc w stanie Pani pomóc. Natomiast co do wystąpień naukowców reprezentujących PZŁ (myśliwi to też strona społeczna) oraz aktywistów antyłowieckich, to przesyłam Pani jeden slajd z prezentacji, pokazującej różnice w podejściu naukowym i amatorskim do tego samego zagadnienia” – brzmiała odpowiedź.

Slajd przedstawiał wykres sporządzony przez myśliwych i zdjęcie jednego z aktywistów podczas spotkania towarzyskiego. To manipulacja, gdyż strona chcąca ograniczenia praw myśliwych i reformy łowiectwa, to w większości nie są aktywiści antyłowieccy.

„Martwi mnie, że myśliwi postanowili dziś demonstracyjnie zrezygnować z pracy w powołanym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska zespole ds. reformy łowiectwa. Od czerwca trwały rozmowy na temat trybu pracy i agendy, wydawało mi się, że uzgodniliśmy zasady. Dziś myśliwi postanowili »wywrócić stolik«, a mieliśmy przecież rozmawiać o wprowadzeniu na listę ptaków chronionych pięciu gatunków…” – napisał na Facebooku Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska.

I zadeklarował: „Chcę powiedzieć jasno, zaproszenie dla Was jest cały czas aktualne. Ale praca zespołu będzie się odbywała nawet bez Waszej obecności. Jeśli ktoś myślał, że ta demonstracja storpeduje pracę zespołu, to się pomylił. Mamy wiele do zrobienia i nie ma zgody na obstrukcję. A oto jeden z wielu przykładów, dlaczego nie możemy i nie będziemy czekać”.

Silny opór przed zmianami

O co zatem naprawdę chodziło członkom Polskiego Związku Łowieckiego?

Przed posiedzeniem ministerstwo przedstawiło pomysły na kilka zmian w przepisach w celu uzyskania opinii członków zespołu.

„Oprócz różnych wariantów objęcia większą ochroną ptaków (od usunięcia kilku gatunków z listy łownych po moratorium na odstrzał większości lub nawet wszystkich gatunków), rozważane są pomysły zniesienia dopuszczalności strzelania do ptaków w nocy oraz we mgle. Ministerstwo chce też zwaloryzować wysokości »kar« (formalnie ekwiwalentów) za zabicie zwierzęcia w trakcie nielegalnego polowania. Mają być również zwiększone uprawnienia Państwowej Straży Łowieckiej” – mówi Krzysztof Wychowałek z Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła”, członek zespołu ds. reformy łowiectwa.

Jak mówi Anna Gdula, członkini zespołu po stronie koalicji Niech Żyją, nie chodzi o całkowite wyeliminowanie łowiectwa, ale ograniczenie nieetycznych praktyk oraz takich działań, co do których badania naukowe pokazują, że przynoszą szkodę przyrodzie.

Projekty, które przekazało ministerstwo, nie były ostateczne, to była dopiero propozycja do przedyskutowania, ale myśliwi odmówili w ogóle rozmowy na ten temat.

Tymczasem na posiedzeniu padły kolejne postulaty. Przedstawicielka GDOŚ zaprezentowała projekt dotyczący możliwości wprowadzania decyzją Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska stref „bez polowań” wokół rezerwatów przyrody i parków narodowych. Polowania w samych rezerwatach mają być zakazane bez wyjątków. Obecnie prawo dopuszcza pewne odstępstwa, stąd nawet w rezerwatach dzikie zwierzęta nie mogą schronić się przed kulami myśliwych.

Polacy chcą ograniczenia polowań

Polowania to nie tylko kwestia nauk przyrodniczych i wpływu działań myśliwych na przyrodę. Zwierzęta łowne stanowią własność Skarbu Państwa, czyli wszystkich obywateli i mają oni prawo do współdecydowania o tym, jak wygląda gospodarowanie tymi zwierzętami. To także kwestia etyki, zadawania cierpienia zwierzętom, które są czującymi istotami.

„Zespół jest organem doradczym w zakresie »reformy łowiectwa«, a nie ciałem naukowym. Minister ma już naukowe organy doradcze, np. Państwową Radę Ochrony Przyrody, więc zespół nie musi się składać wyłącznie z naukowców, choć akurat w składzie są naukowcy z dorobkiem. Zespół nie jest też miejscem, gdzie ma się odbywać jakaś »debata ekspercka«” – tłumaczy Krzysztof Wychowałek.

Niemniej debaty na ten temat się odbywają.

„Na ostatnim posiedzeniu ministerstwo zaprezentowało swoje pomysły i słuchało opinii na ich temat. Opinii myśliwych nie poznaliśmy, bo wyszli. A ministerstwo ma prawo mieć pomysły wynikające po prostu z własnej agendy politycznej” – podkreśla Wychowałek.

Pomysły ministerstwa odpowiadają na zapotrzebowanie społeczeństwa, które domaga się większej ochrony zwierząt. Pokazują to badania przeprowadzone ostatnio przez Zymetrię na zlecenie Fundacji Niech Żyją na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie Polek i Polaków.

  • Aż 94 proc. ankietowanych uważa, że myśliwi powinni przechodzić obowiązkowe okresowe badania lekarskie.
  • Niemal wszyscy są też przeciwni udziałowi dzieci w polowaniach (92 proc. badanych).
  • Powszechny jest też pogląd, że należy zaprzestać polowań na gatunki ptaków zagrożonych (92 proc. respondentów), a także zakazać polowań na jelenie w trakcie rykowiska (86 proc.) czy w ważnych ostojach zwierzyny (85 proc.).
  • Większość popiera też całkowity zakaz polowań na ptaki, chociaż w tym przypadku poparcie nie jest aż tak szerokie (62 proc.).
  • Polowaniom komercyjnym niechętnych jest 76 proc. badanych.
  • Obywatele i obywatelki domagają się też poszanowania swoich praw w związku z działalnością myśliwych: chcą mieć łatwy dostęp do informacji o polowaniach (91 proc.), możliwość ustanowienia zakazu polowania na swoim terenie (89 proc.) oraz są za zakazem polowań w niedzielę, aby móc bezpiecznie korzystać z dostępu do natury (82 proc.).

Wyższe poparcie dla badanych postulatów jest wśród kobiet, osób 30+ i osób z wykształceniem minimum średnim.

Sympatie polityczne w stosunkowo niedużym stopniu wpływają na poziom poparcia dla badanych stwierdzeń – we wszystkich grupach większość postulatów ma przeważające poparcie wyborców.

„Postulaty popierane w tak dużym zakresie przez społeczeństwo są spójne z naszymi postulatami – wynika to zapewne z coraz większej świadomości społecznej i np. bezpiecznej potrzeby korzystania z lasów w sytuacji, kiedy media niemal każdego miesiąca informują o wypadkach na polowaniach” – komentuje Izabela Kadłucka, psycholożka, prezeska Fundacji Niech Żyją.

;
Regina Skibińska

Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.

Komentarze