0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Zakłady produkcji stali Azowstal w ukraińskim Mariupolu to teren o powierzchni 11 km kw. położony nad samym Morzem Azowskim. To tutaj w podziemnych katakumbach wciąż bronią się ostatni ukraińscy żołnierze, atakowani przez siły rosyjskie i separatystów z "republik" ludowych Donbasu.

Azowstal to jedyny przyczółek okupowanego Mariupola, nad którym Rosji nie udało się jak dotąd przejąć kontroli. Zdobycie miasta jest dla Władimira Putina ważnym celem strategicznym - umożliwi utworzenie korytarza między Krymem a separatystami w Donbasie.

W niedzielę 8 maja z terenu fabryki udało się ewakuować ostatnich cywilów. Jednak mimo obowiązującego zawieszenia broni w takcie ewakuacji Rosjanie — jak podaje strona ukraińska — zabili trzech ukraińskich żołnierzy i ranili kolejnych sześciu.

Podczas internetowej konferencji 8 maja kapitan Światosław Palamar, zastępca dowódcy ukraińskiego pułku Azow, będącego jednym z filarów obrony Azowstali, zapowiedział walkę „dopóki będziemy żyć”. Prosił też społeczność międzynarodową o pomoc w ewakuacji kilkuset rannych żołnierzy. W sumie w zakładach walczy jeszcze ok. 2-2,5 tysiąca ludzi — oprócz żołnierzy także policjantów i strażników granicznych.

Przeczytaj także:

"Gdzie jest ONZ, gdzie są inne organizacje międzynarodowe, których misją jest ochrona ludzkiego życia? Gdzie są ci wszyscy przedstawiciele, którzy krzyczeli o konwencji genewskiej? Rosja naruszyła już wszystkie klauzule. Gdzie jest wsparcie dla Azowa?" - pyta w dramatycznym apelu Kataryna Prokopenko, żona jednego z bojowników Azowa, Denysa Prokopenki, błagając o bezpieczną ewakuację ostatnich obrońców Mariupola.

Petycję w tej sprawie można podpisać tutaj (link).

Poniżej publikujemy cały przekazany OKO.press apel Kateryny Prokopenko.

Prokopenko wraz z trzema innymi partnerkami broniących się w Azowstali żołnierzy przebywa obecnie w Polsce.

Kataryna: "Naszych mężów czeka śmierć"

Są ze mną teraz trzy inne dziewczyny, których mężowie przebywają w Azowstali z różnym stopniem obrażeń. Wczoraj jedna z nich dostała od swojego męża wiadomość: "Proszę, sprawdź w Google, jak długo człowiek może przeżyć bez wody. I podeślij mi tekst, bo u nas internet jest za słaby, nie będę mógł załadować zdjęć". Po takiej pesymistycznej wiadomości nie wiadomo, jak dalej żyć.

Wiemy, że są codziennie szturmowani, bombardowani, a do tego jeszcze przez radio separatyści każą im się poddać. Nasi mężczyźni się nie poddadzą, ale ma to wpływ na ich morale. Czują się opuszczeni, zapomniani przez władze. Trudno nam sobie wyobrazić, jak to możliwe, że wciąż się trzymają. Wiedzą tylko, że się nie poddadzą, chociaż zostało im niewiele jedzenia, tylko na kilka najbliższych dni. Potem mogą umrzeć z głodu. Albo po prostu zginą w bitwie, w ostatniej bitwie.

Dla nas, żon, świadomość tego to koszmar, z którym nie możemy się pogodzić. A świadomość, że świat milczy, patrząc na uwięzionych w piekle na ziemi bojowników... jest po prostu okrutna. Nie wiemy, co robić, w jaki sposób im pomóc. Z pomocą dziennikarzy chcemy przekazać światu nasz głos, nasz krzyk. Prosimy też celebrytów o nagranie filmów z poparciem, żeby świat usłyszał, podjął działania, żeby postawił ultimatum Putinowi.

Nie może być tak, że o tym decyduje jedna osoba i nie ma odważnych państw, które zmusiłyby Putina, by zgodził się na zawieszenie broni i umożliwił ratunek naszych żołnierzy. Putin nie chce na to pozwolić, my nie mamy na to wpływu. A bez tego nie będzie ewakuacji, bo wszelkie próby niesienia pomocy będą ostrzeliwane. Wszystkie statki, które przypłyną, nawet nie pod ukraińską banderą, również zostaną ostrzelane. Dlatego konieczne jest ultimatum dla Putina i zgoda generałów na wstrzymanie ognia. Mamy nadzieję na dyplomatyczne rozwiązanie, tak aby w ciągu najbliższych kilku dni był jakiś pozytywny postęp w tej sprawie.

Nie możemy dalej czekać. Uwięzionych tam mężczyzn czeka śmierć. My, ich żony, myślimy o nich bez przerwy. To przerażające. Chcę wierzyć w cud, w to, że w XXI wieku można uratować życie, że jest ono mimo wszystko cenne. Wszyscy mówią o wartościach humanitarnych, o wartościach demokratycznych, ale w rzeczywistości, w obliczu realnych problemów, zagrożenia życia, nikt nic z tym nie robi. Gdzie jest ONZ, gdzie są inne organizacje międzynarodowe, których misją jest ochrona ludzkiego życia? Gdzie są ci wszyscy przedstawiciele, którzy krzyczeli o konwencji genewskiej? Rosja naruszyła już wszystkie klauzule. Gdzie jest wsparcie dla Azowa? Nie rozumiem. Wszystko się wlecze i wlecze, każdego dnia tracimy wiele ludzkich istnień. Jesteśmy rozczarowane, ale wciąż mamy nadzieję, że nastąpi cud, że znajdą się odważne kraje, które zorganizują ewakuację.

To wszystko jest bardzo skomplikowane. Mam nadzieję, że rząd nas nie zawiedzie. Teraz rządzący w Ukrainie mają naprawdę wysokie notowania. Ale jeśli nic nie zrobią, a wszyscy nasi wojskowi w Azowstali zginą, to nie wiem, jak rząd będzie z tym żył i jak my będziemy postrzegać nasze władze. Od dwóch miesięcy nie ma żadnych postępów. Teraz mają szansę zrehabilitować się i zrobić coś dla ratowania naszego wojska. Cały świat widzi, co się dzieje, więc nie mogą ignorować tego problemu i przymykać oczu. To oni będą odpowiedzialni za naszych bojowników, jeśli wszyscy zginą. Azow to najbardziej waleczny pułk w naszym kraju. Jeśli wszyscy zostaną zabici, to będzie największa porażka w całej historii Ukrainy, władz, a dla nas wszystkich największa tragedia. Nie można do tego dopuścić.

Dlatego krzyczymy i mamy nadzieję, że będzie to miało wpływ na szybsze rozwiązanie tej sytuacji. Jesteśmy tu, aby opowiedzieć o naszych historiach i domagać się ratunku dla naszych chłopców. Nie możemy postąpić inaczej.

Współpraca: Olga Trembacz.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Przeczytaj także:

Komentarze