0:000:00

0:00

Od dwóch lat mamy w Polsce do czynienia ze spadkiem wartości pieniądza. Prognoza wzrostu cen Międzynarodowego Funduszu Walutowego na lata 2018-2023 stawia nas pod tym względem na 3. miejscu w Unii (po Rumunii i Węgrzech) - inflacja w naszym kraju ma wynosić średnio 2,5 proc. rocznie.

To wartość zgodna ze stałym celem inflacyjnym Narodowego Banku Polskiego, a ekonomia głównego nurtu uważa taki mniej więcej poziom inflacji za zdrowy dla gospodarki. Czy zatem nie ma się czego obawiać?

Odpowiedź zależy od naszych dochodów. Wyższa inflacja z jednej strony oznacza, że realna wartość świadczeń pieniężnych będzie spadać, a z drugiej – że koszty życia uboższych Polaków mogą wzrosnąć bardziej dotkliwie, niż osób dobrze sytuowanych.

Jak mówi OKO.Press badacz ubóstwa dr hab. Ryszard Szarfenberg z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, w teorii i praktyce ekonomicznej potwierdzono, że wyższa inflacja zwiększa ubóstwo w społeczeństwie.

Świadczą o tym badania z Uniwersytetu Goethego we Frankfurcie, w których naukowcy, analizując dane z 25 krajów, wykazali, że w latach 2001-2015 koszyki osób należących do najuboższych 10 proc. stały się o średnio o 10,5 punktów procentowych droższe, niż osób z najbogatszego decyla.

Było 500 plus, a jest 470 zł

Ubożenie ze względu na inflację postępuje, ponieważ często nie nadąża za nią wzrost płac. To najbardziej uderza w najsłabiej zarabiających, dla których obniżenie realnej wartości pensji może oznaczać, że robiąc dokładnie takie same zakupy, nie dadzą rady np. opłacić czynszu. A im większa inflacja, tym trudniej dogonić ją płacom. Np. w 2017 roku dwuprocentowa inflacja w całości "zjadła" nominalny wzrost płac ponad miliona pracownic i pracowników edukacji.

Podobnie jest ze świadczeniami pieniężnymi wypłacanymi z budżetu państwa, które nie są poddawane regularnej waloryzacji. Chodzi np. o 500 plus, zasiłki rodzinne, świadczenie rodzicielskie czy zasiłek pielęgnacyjny dla osób z niepełnosprawnością.

O ile bowiem renty i emerytury z ZUS są co roku waloryzowane o wskaźnik inflacji (i, częściowo, wzrostu płac), to świadczenia wypłacane z budżetu już nie. A politycy nie kwapią się, by to robić.

Na dodatek w Polsce duży udział w inflacji ma wzrost cen jedzenia czy paliwa do własnego użytku (w sierpniu wzrost odpowiednio o 2,1 i 15,3 proc. w stosunku do ubiegłego roku) – a ubożsi przeznaczają na takie bieżące potrzeby większą część swojego dochodu niż bogatsi.

Inflacja w Polsce w latach 1995-2018

Źródło: GUS, źródło

Inflacja nie jest najważniejszym czynnikiem wpływającym na ubóstwo – jak tłumaczy prof. Szarfenberg, o wiele większe znaczenie ma tutaj choćby system zasiłków. Nie ulega wątpliwości, że wprowadzenie 500 plus w kwietniu 2016 znacząco przyczyniło się do spadku poziomu ubóstwa w Polsce. Z tym, że „efekt 500 plus” będzie coraz słabszy. Wzrost cen towarów powoduje bowiem, że

choć na kontach beneficjentów pojawia się co miesiąc taka sama suma, to można za nią kupić coraz mniej.

Jak wyliczyli dziennikarze portalu Money.pl, na początku 2018 roku realna wartość świadczenia wahała się w zależności od województwa między 470 a 481 zł (jeśli porównamy ją z wartością kwoty 500 zł w kwietniu 2016 roku, gdy program startował).

Rafalska: nie podniesiemy świadczenia

Co mogłoby pomóc? Odpowiedź nasuwa się sama: waloryzacja świadczeń.

W wyniku protestu osób z niepełnosprawnością i opiekunów w 2018 i 2019 podniesione zostaną niektóre świadczenia dla tej grupy (nieco wzrośnie zasiłek pielęgnacyjny, a renta socjalna została już zrównana z minimalną), ale wzrost jest raczej niewielki. A co np. ze świadczeniami rodzinnymi?

Choć politykom PiS zdarza się sugerować mediom (z jakiegoś powodu na ogół anonimowo), że rząd rozważa podniesienie 500 plus - śmiało zapowiadają nawet 1000 plus - to równie często dementują takie pogłoski: świadczenie jednak nie wzrośnie.

Głosy o potrzebie waloryzacji choćby o wskaźnik inflacji minister rodziny Elżbieta Rafalska nazywa "postawą trochę roszczeniową".

Podczas forum ekonomicznego w Krynicy Górskiej minister Rafalska potwierdziła wcześniejsze zapewnienia, że rozważana będzie być może jedynie zmiana progów dochodowych, od których można ubiegać się o zasiłek. Ale nie wiadomo kiedy.

Przeczytaj także:

Jak zmienić progi

Konkretna wysokość świadczenia podana jest w ustawie. Zmiana wymagałaby więc nowelizacji prawa, a nie np. ministerialnego rozporządzenia, jak w przypadku innych zasiłków.

500 plus stało się politycznym faktem i trudno sobie wyobrazić, by liczące na przejęcie władzy ugrupowanie zdecydowało się je zlikwidować. Platforma Obywatelska zapowiada nawet rozciągnięcie programu na pierwsze dziecko (Nowoczesna chciała go przekształcić w ulgę podatkową, ale w Koalicji Obywatelskiej będzie musiała raczej schować ten pomysł do szuflady).

Prof. Szarfenberg uważa, że

choć ubóstwo w Polsce zniknęło w mniejszym stopniu niż gdyby ceny nie wzrastały, to efekt 500 plus wciąż jest pozytywny.

Niemniej, wyborcy PiS, dla których 500 plus mogło być ważnym impulsem w decyzji o poparciu tej właśnie partii, odczują stopniowo, że ich stopa życiowa się obniża, co może wzbudzić rozczarowanie.

Jak wynika z sierpniowego sondażu OKO.Press, wśród takich osób mogą być np. niezamożne kobiety, które – choć deklarują się jako wyborczynie partii rządzącej – nierzadko popierają złagodzenie regulacji dotyczących aborcji, wykazują też zdecydowanie proeuropejską postawę.

IPSOS sierpien 2018 nieortodoksyjni aborcja
IPSOS sierpien 2018 nieortodoksyjni aborcja
IPSOS sierpien 2018 nieortodoksyjni europa
IPSOS sierpien 2018 nieortodoksyjni europa

Z kolei według sondażu CBOS, wśród 28 proc. głosujących na partię rządzącą popiera ją właśnie ze względu na program socjalny.

Bójmy się nieodpowiedzialnego rządu, a nie inflacji

Prof. Szarfenberg uspokaja: wskaźnik inflacji nie powinien nas na razie martwić w szerszym kontekście ekonomicznym. „2,5 proc. to nie jest dużo. Niebezpieczeństwo pojawi się, jeśli inflacji będzie towarzyszyły inne procesy: rosnące bezrobocie, polityka państwa nastawiona na oszczędności czy dalsze osłabianie związków zawodowych”.

Według badacza, ryzyko wystąpienia w naszym kraju kryzysu nie wynika tylko z „mniej lub bardziej nieodpowiedzialnej” polityki prowadzonej przez rząd.

Tak jak w 2009 roku jesteśmy uzależnieni od trendów światowych i koniunktury. „Jeśli przewidywania ekonomistów się sprawdzą, to za chwilę skończy się górka i szybkość wzrostu w Polsce będzie spadać. Gdy będzie się to działo powoli, powinniśmy móc się dostosować. Ale już groźba załamania we Włoszech tak bardzo nas nie dotyczy, gdyż poza handlem z Niemcami nie jesteśmy tak zależni od strefy euro” – mówi badacz.

Jednak profesor podkreśla, że ostatniego kryzysu również nikt nie przewidział. A poważne naruszenie międzynarodowych standardów, tak jak w Turcji, która ostatnio uwięziła amerykańskiego pastora, oskarżając go o terroryzm, mogą skutkować załamaniem zaufania również do naszej waluty.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze