0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Krzysztof Szlezak/NIFCKrzysztof Szlezak/NI...

Oglądamy przesłuchania, kibicujemy „swoim”, z zadowoleniem lub rozczarowaniem oceniamy decyzje jury i tęsknimy za tymi, którzy nie przeszli. Żartujemy z fenomenu kaszlącej publiczności i chętnie zaglądamy za kulisy konkursu. W środowisku muzycznym dyskutuje się nie tylko o sensowności konkursów, ale i wciąż wykonawstwie muzyki kompozytora – jak życzył sobie Żurawlew. Konkurs żyje nie tylko na sali koncertowej, ale w transmisjach radiowych, telewizyjnych i w mediach społecznościowych.

60 tys. euro, złoty medal, a także dożywotnia przepustka na największe sale koncertowe świata i dołączenie do grona najsłynniejszych w historii pianistyki czekają na zwycięzcę XIX Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie organizowanego przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (NiFC).

Konkurs potrwa do 21 października. Publiczność na całym świecie śledzi wielki finał, do którego dostało się 11 z ponad 640 osób, które zgłosiły się do konkursu. Ci, którzy w ocenie jury muzykę polskiego kompozytora grają najciekawiej i najlepiej. Wśród nich jeden Polak – Piotr Alexewicz (na zdjęciu).

Konkurs Chopinowski odczarowuje Chopina

Wielokrotnie podkreślana jest trudność konkursu, która wynika z faktu, że jest poświęcony twórczości jednego kompozytora. Wymaga to od uczestników ogromnej znajomości przemian stylistycznych w muzyce Fryderyka Chopina, a także wciąż rozwijającej się tradycji wykonawczej. Pośród czołowych zmagań instrumentalnych te monograficzne należą raczej do rzadkości. Stworzenie konkursu o takiej formule zaproponował w dwudziestoleciu międzywojennym pianista i kompozytor Jerzy Żurawlew, ubolewający nad obserwowanym przez niego błędnym rozumieniem muzyki Chopina, jako „zbyt romantycznej”, a wręcz „roztkliwiającej” i „rozbrajającej psychicznie”.

Przeczytaj także:

Co więcej, w pierwszych dekadach XX wieku – czasie pełnym społecznych i kulturowych przemian – w środowisku pianistów zaczęto obserwować negatywne tendencje w zakresie wykonawstwa twórczości kompozytora. Żurawlewa zainspirowało zainteresowanie młodzieży sportem oraz fenomen kibiców. Postanowił muzykę Chopina usportowić, co miało na celu pomóc zarówno w promowaniu dorobku kompozytora, jak i zainicjowaniu dyskusji na temat tego, jak w ogóle tę twórczość wykonywać. Pianistyczne wychowanie pomysłodawcy Konkursu Chopinowskiego w kontekście jego działań miało niemałe znaczenie – artysta był uczniem Aleksandra Michałowskiego, który wykonawstwo muzyki Chopina studiował u ucznia kompozytora, Karola Mikulego.

Pierwsza edycja: 1927

Trwające niemal dwa lata działania Żurawlewa zaowocowały organizacją I edycji konkursu w styczniu 1927 roku. Początkowo zaplanowano go na kilka miesięcy wcześniej – inauguracja miała odbyć się 15 października 1926 roku w połączeniu z uroczystym odsłonięciem pomnika Chopina autorstwa Wacława Szymanowskiego w Łazienkach Królewskich. Nie udało się tego zrealizować.

Jednym z pierwszych sukcesów inicjatywy Żurawlewa było rosnące zainteresowanie pianistów. W 1927 roku w zmaganiach konkursowych wzięło udział 26 reprezentantów ośmiu krajów Europy. Liczba uczestników wzrosła ponad trzykrotnie w kolejnych przedwojennych edycjach w latach 1932 i 1937, pojawili się również przedstawiciele krajów spoza kontynentu. Znacznie mniej pianistów zawitało do Warszawy jedynie w 1949 roku, w czasie wznowienia konkursu po II wojnie światowej. Od tego momentu wydarzenie ponownie odbywa się w odstępach pięciu lat. Zasady nie utrzymano jeszcze dwukrotnie –z uwagi na przeciągającą się odbudowę siedziby Filharmonii Warszawskiej, a następnie z powodu pandemii COVID-19 (edycje V i XVIII).

Wydaje się, że efekt, jaki po niemal stu latach osiągnął Konkurs Chopinowski, przeszedł najśmielsze oczekiwania jego pomysłodawcy. Jeszcze przed I edycją Żurawlew zakładał, że do konkursowych zmagań młodzież zachęcą nagrody pieniężne i możliwość rozpoczęcia kariery na światowych estradach.

Konkurs Chopinowski, drzwi do kariery

– Motywacja do udziału w jakimkolwiek konkursie muzycznym, to zawsze sprawa indywidualna. Oczywiście można spotkać osoby, które ze względu na wysokie nagrody pieniężne znalazły w tym sposób na życie. Ja odnajduję w tym możliwość sprawdzenia siebie. Szczerze przyznam, że konkursy po prostu lubię, może trochę z uwagi na towarzyszącą im adrenalinę. Poza tym odgrywają one istotną rolę w kształceniu muzycznym. Od najmłodszych lat uczą przygotowania programu w określonym czasie, rozwijają kompetencje przydatne artyście – komentuje dr Tomasz Marut, uczestnik XVIII edycji, wykładowca wrocławskiej Akademii Muzycznej.

– Nie można też pominąć, że to wciąż drzwi do kariery. Wszyscy najbardziej rozpoznawalni w świecie pianiści, to laureaci prestiżowych konkursów. Pojawienie się w tym samym miejscu co oni to niesamowite przeżycie. Udział w wydarzeniu o takiej randze, niezależnie czy zdobędziesz laury, czy nie, już sam w sobie przynosi nowe możliwości zawodowe, zaproszenia do występów. Do teraz jako uczestnik poprzedniej edycji, cieszę się wsparciem NiFC – dodaje.

Jak ocenić pianistów

Proces kwalifikacji do Konkursu Chopinowskiego sprawia, że dostanie się do I etapu jest już wygraną samą w sobie. W tegorocznej edycji do organizatorów wpłynęło 642 zgłoszeń pianistów reprezentujących łącznie 54 kraje – to nowy rekord historii wydarzenia i niemal 150 osób więcej niż w poprzedniej edycji. Na podstawie nadesłanych dokumentów i przygotowanych według ścisłych wytycznych nagrań, 171 osób dopuszczono do eliminacji, które odbyły się w kwietniu tego roku. Ostatecznie, 3 października rozpoczęła się wielka gra, w której wystartowało 84 pianistów z 20 państw – najliczniejszym gronem okazali się przedstawiciele Chin, Polski i Japonii. Repertuar prezentowany podczas występów w każdym etapie uczestnicy zadeklarowali w oparciu o regulaminowe wytyczne, które określają wymaganą liczbę utworów do wykonania w danym etapie, a także pulę kompozycji, z których pianista może dokonać wyboru. Dobór programu uczestnik musi również uzależnić od ograniczeń czasowych.

Niemniej, przygotowanie się do wszystkich etapów wymaga opanowania łącznie około 3 godzin repertuaru, który musi zostać zaprezentowany z pamięci. Każda z konkursowych rund charakteryzuje się również odmiennymi gatunkami muzycznymi (etiudami, polonezami, mazurkami itd.), które należą do puli wymaganych utworów.

Jury (17 pianistów na czele z przewodniczącym Garrickiem Ohlssonem – zwycięzcą edycji z 1970 roku) ocenia na zasadzie systemu punktowego w skali od 1-25. Z uzyskanych punktów obliczana zostaje średnia arytmetyczna, względem której koryguje się znacznie odbiegające od niej najniższą i najwyższą ocenę przyznaną przez danego członka jury.

Jurorzy z zakazem kontaktu

Na tym jednak nie koniec wytycznych procesu oceniania. W kwalifikacji III i IV etapu uwzględnia się punktację z wszystkich poprzednich – w wyliczaniu ostatecznego wyniku przydzielana każdej z nich przypisuje się określoną wagę procentową. W czasie trwania konkursu jury zobowiązuje się do braku aktywnego kontaktu z uczestnikami.

Co więcej, jurorzy są wykluczeni z oceniania swoich „studentów”

– obecnych uczniów (szkolnych i prywatnych), tych, którzy od zakończenia edycji 2021 uczyli się u nich systematycznie, w czasie dłuższym niż pół roku, a także osób, których relacja z jurorem zagraża bezstronnej opinii.

Konkurs uwzględnia możliwość sporadycznych kontaktów z jurorami w ramach kursów mistrzowskich. Te zaś są w rozwoju artystycznym i edukacji sprawą naturalną – młodzi instrumentaliści, poza pracą ze swoim profesorem prowadzącym, poszerzają horyzonty w szeregu warsztatów i kursów, na które często niełatwo się dostać. Fakt ten nie pozbawia jednak publiczności wątpliwości. Jedna z ostatnich konkursowych afer wybuchła, gdy w social mediach pojawiła się „lista powiązań” uczestników konkursu z jurorami, sugerująca możliwe faworyzowanie.

– Nie doszukiwałbym się skandalu w oficjalnych informacjach o tym, kto u kogo się uczył, które są podane nawet w książce programowej konkursu. Wzbudza to niepotrzebne emocje i podejrzenia. Żeby ich zupełnie uniknąć, trzeba byłoby wykluczyć możliwość udziału w konkursie wszystkich osób, które kiedykolwiek uczyły się u członków jury – komentuje Marut. Pianista dodaje również, że na pewno nie zdałoby egzaminu sugerowane propozycje zachowania anonimowości uczestników wobec jury. A nawet publiczności jak choćby granie za kotarą. – Przeczy to w ogóle pojęciu wykonawstwa, które przecież jest performansem. W muzyce nie tylko dźwięk, ale również gest, mimika podczas gry mają znaczenie. Przykładowo, poważnie zastanawiałbym się nad oceną kogoś, kto Sonatę fortepianową b-moll op. 35 Chopina grałby z radosnym uśmiechem na twarzy – ocenia (to z niej pochodzi Marsz żałobny, który zna każdy, nawet jeśli o Chopinie nie słyszał).

Miliony wyświetleń, tysiące interakcji

Wirtuozów nie tylko słuchamy, ale również oglądamy. Publiczność konkursu jest w tym zresztą doskonała –

wyświetlenia nagrań tegorocznego konkursu na YouTube już teraz osiągają zawrotne liczby (sesję wieczorną drugiego dnia III etapu wyświetlono już niemal 1,5 mln razy).

Mamy dostęp do wielu analiz wskazujący zasięg poprzedniej XVIII edycji (2021) – według danych Instytutu Monitorowania Mediów dotarcie przekazów dotyczących poprzedniego Konkursu Chopinowskiego we wszystkich rodzajach mediów wynosiło 238 mln. Rok po wydarzeniu Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (NIFC) informował o osiągnięciu rekordów oglądalności i dotarcia wydarzenia do odbiorców.

Za samą komunikację konkursu organizatorzy otrzymali zresztą prestiżową Cremona Musica Award. Nic dziwnego, że i w tym roku publikacje na temat wydarzenia są atrakcyjne – na bieżąco mamy dostęp do tradycyjnych już studiów koncertowych w telewizji i w radiu, którym towarzyszą komentarze ekspertów, ocenie podlegają zarówno wykonania, jak i decyzje jury. Relacjonuje się wyniki, nie umkną uwadze też ani ubiór, ani dobór krzesła. Według danych IMM udostępnionych OKO.press

zasięg mediów klasycznych (w tym stron internetowych) już teraz wynosi niemal 235 mln. W sieciach społecznościowych również wrze, wynik interakcji – komentarzy, polubieni i udostępnień – użytkowników z publikacjami dotyczącymi konkursu w social mediach w okresie 1-12 października w porównaniu do roku 2021 wzrosły z niemal 863 tys. do 975 tys.

Co więcej – sami organizatorzy opublikowali w tym czasie 620 treści.

– Zainteresowanie konkursem jest zauważalne, ponieważ on w social mediach doskonale się sprzedaje. To wydarzenie dynamiczne, które zawiera pewne elementy przewidywalne, wynikające z zasad jego przebiegu, jak i te, które stoją pod znakiem zapytania. Co więcej, tekstem i obrazem świetnie ukazuje rywalizacje i emocje, co wpływa na jego wiralowość – komentuje prof. dr hab. Igor Borkowski, medioznawca, językoznawca i antropolog, dziekan wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.

Konkurs Chopinowski jak Eurowizja?

– Nie brak kibicowania, wątków eksperckich i elitarnych, przejawiających się chociażby w ostrzeżeniach, aby z wydarzenia „nie zrobić Eurowizji”. Nie brak również grupowości, licznych dyskusji, a nawet tropienia spisków! I w końcu, mamy też wątek patriotyczny. To jak w każdej scenie sportu. Bieżące komentowanie i relacjonowanie konkursu – zarówno w postaci rzeczowych artykułów i krytyki muzycznej, jak i treści o charakterze „plotkarskim” – towarzyszą mu od samych jego początków.

W treściach o konkursie obecny jest storytelling o biografii, a w nim wśród atrakcyjnych walka bratobójcza (Hyo i Hyuk Lee, Andrzej i Krzysztof Wiercińscy). Pojawiają się historie o drodze do sukcesu. Słowem, wszystko, na co lubimy patrzeć – mówi prof. Borkowski.

Oglądamy przesłuchania, kibicujemy „swoim”, z zadowoleniem lub rozczarowaniem oceniamy decyzje jury i tęsknimy za tymi, którzy nie przeszli – jak np. za Mateuszem Dubielem. Żartujemy z fenomenu kaszlącej publiczności i chętnie zaglądamy za kulisy konkursu. W środowisku muzycznym dyskutuje się nie tylko o sensowności konkursów, ale i wciąż wykonawstwie muzyki kompozytora – jak życzył sobie Żurawlew. Tu nie brakuje głosów skrajnych, jak np. udzielona radiowej Dwójce wypowiedź jurora, prof. Krzysztofa Jabłońskiego, o obniżającym się poziomie edukacji, braku znajomości tańców polskich (polonezów i mazurków) u młodych pianistów, którzy wiedzę czerpią z internetu, są nastawieni na łatwe i szybkie osiągnięcie sukcesu.

O polskim kompozytorze znów jest głośno, interesują wyniki oglądalności jednej z najgłośniejszych premier tej jesieni, czyli filmu otwarcia 50. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni „Chopin, Chopin” (reż. Michał Kwieciński). Wrócimy do konkursu również dzięki produkowanemu właśnie serialowi Jakuba Piątka, autora poruszającego reportażu Pianoforte relacjonującego poprzednią edycję konkursu.

Kolejna duża dawka muzyki Chopina za pięć lat, a to oczekiwanie – niczym na olimpiadę – również wpływa na osobliwość całego wydarzenia i poziom towarzyszących mu emocji.

Finały – od 18 do 20 października. Pianiści wystąpią wtedy z orkiestrą, grając jeden z dwóch koncertów Chopina. Ale do tego – i to jest nowość – obowiązkowo Poloneza-Fantazję op. 61. To jest coś, czego nawet „niemeloman” nie powinien przegapić. Nie trzeba być kibicem sportowym, by cieszyć się igrzyskami olimpijskimi.

;
Joanna Kołodziejska

Teoretyk muzyki, wykładowczyni Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, uczy również w szkole muzycznej I stopnia. Autorka współpracująca i recenzentka „Ruchu Muzycznego”. Publikowała także w radiowej Dwójce i nieistniejącej już „Muzyce w Mieście”. W badaniach interesuje się związkiem muzyki z mediami– głównie radiem (jej wielką miłością) i internetem. Dla balansu, aby nie żyć tylko muzyką, zaczytuje się w literaturze faktu.

Komentarze