0:00
0:00

0:00

Dziś rozmowa o niezwykle trudnym przeciwniku, jakim jest choroba otyłościowa. Walczy z nią coraz więcej Polaków, także tych w bardzo młodym wieku. Nasze dzieci tyją bowiem najszybciej w Europie.

O tym, jak trudno pozbyć się nadmiarowych kilogramów, wiedzą najlepiej ci, którzy zmagają się z tym problemem na co dzień.

Do podcastu zaprosiłem panią prof. Alinę Kuryłowicz, specjalistkę chorób wewnętrznych, endokrynologii i diabetologii. Moja rozmówczyni pracuje w warszawskim szpitalu imienia prof. W. Orłowskiego, gdzie prowadzi Poradnię Leczenia Otyłości.

Mówi się, że otyłość jest „matką” aż 200 różnych chorób. W rozmowie zastanawiamy się głównie nad groźnym wpływem otyłości na serce i naczynia krwionośne.

Prof. Kuryłowicz: “Otyłość stanowi stricte mechaniczne obciążenie dla serca. Większe ciało, serce musi więc pompować mocniej krew, żeby dotarła do wszystkich jego zakamarków. To bardzo prosty związek między otyłością a chorobami serca, tymczasem tych związków jest dużo więcej.

Otyłość predysponuje bowiem do cukrzycy, do hiperlipidemii, czyli z podwyższonego poziomu cholesterolu, do nadciśnienia tętniczego, a te trzy choroby same w sobie zwiększają ryzyko miażdżycy i powikłań, jakimi są np. zawały serca czy udary mózgu. Kolejny aspekt to kwestia zwiększonej krzepliwości krwi u chorych z otyłością. Chorzy ci mają zatem większe ryzyko zatorów, zakrzepów”.

“My oczywiście potrzebujemy tkanki tłuszczowej. Ona produkuje mnóstwo różnych hormonów, cytokin, które regulują pracę naszych narządów. Natomiast gdy nasze komórki tłuszczowe są przeładowane, nagle przestają produkować substancje, które są dla nas korzystne, a zaczynają wytwarzać takie o działaniu prozapalnym. Ściągają do tkanki tłuszczowej układ odpornościowy jako swoisty krzyk rozpaczy. I te substancje zapalne rozprzestrzeniają się po naszym ciele i dlatego mówię, że chorzy z otyłością płoną”.

Łatwiej namówić pani pacjentów do tego, żeby się ruszali, czy żeby zmienili nawyki żywieniowe? – pytam mojej rozmówczyni.

“Tutaj nie ma zasady” – słyszę w odpowiedzi. “Są osoby, które znacznie chętniej zmienią nawyki żywieniowe, ale mówią: »Tylko proszę nie kazać mi się ruszać«. A są takie, które są bardzo aktywne, ale nie chcą zmienić niczego w swoim sposobie odżywiania. Niestety, żadna strategii nie gwarantuje sukcesu. To zawsze musi iść w parze i tylko trzeba wynegocjować z pacjentem sensowny kompromis”.

“Nam wcale nie zależy na tym, żeby pacjent nie jadł. My się najbardziej boimy o tych chorych, którzy nie jedzą. Bo wiemy, że oni stracą w procesie redukcji masy ciała tkankę mięśniową, o którą my z kolei bardzo walczymy. Nas cieszy redukcja masy ciała na poziomie 2 kg miesięcznie, co dla wielu naszych pacjentów jest trudne do zaakceptowania.

Ale ja zawsze tłumaczę, że tu chodzi o to, by nasz organizm nie traktował leczenia jako ataku na swój dobrostan. W momencie, kiedy redukcja masy ciała jest stopniowa, organizm mówi: »W porządku. Z taką utratą energii jestem w stanie się pogodzić«”.

Przeczytaj także:

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze