Łukaszenka zignorował Ultimatum Narodowe, którego termin upłynął w niedzielę, więc w poniedziałek, 26 października, cały kraj stanął w zapowiadanym strajku. Akcja była naprawdę powszechna.
Ultimatum Narodowe i zapowiedź strajku powszechnego ogłosiła Swiatłana Cichanouska po brutalnym rozpędzeniu marszu seniorów 12 października.
Zapowiedziała, że „jeżeli do 25 października Łukaszenka nie poda się do dymisji, nie uwolni więźniów politycznych i milicja nie zaprzestanie stosowania przemocy, to 26 października wszystkie przedsiębiorstwa zaczną strajk, wszystkie drogi zostaną zablokowane, państwowe sklepy nie będą miały już czego sprzedawać”.
W poniedziałek 26 października od rana, na kanały informacyjne w mediach społecznościowych co kilkanaście minut wrzucane były zdjęcia ogłoszeń o przyłączeniu do strajku. Niektóre komunikaty oznajmiały to wprost, a inne ukrywały tę informację za retorycznymi wymówkami pokroju „problemów technicznych”.
Nie dotyczyło to tylko małych firm, ale również franczyzobiorców i największych korporacji. Przed siedzibę Parku Wysokich Technologii wyszli programiści z licznych przedsiębiorstw, które funkcjonują w ramach tej platformy. We wszystkich miastach protestujących kolumnami przyjeżdżały wspierać taksówki.
Nie pracowały liczne sklepy spożywcze popularnej w Białorusi sieci MEGATOP, podobnie wyglądała sytuacja z pracownikami powszechnie używanych sieci telekomunikacyjnych MTS i A1. Świadectwa strajku prywaciarzy, dużych i małych, wysyłane były z całego kraju.
Pracownicy wszystkich przedsiębiorstw, ustawiali się w łańcuchy solidarności wzdłuż dróg wymachując flagami do przejeżdżających i trąbiących kierowców. I mimo że do łańcuchów podjeżdżały busiki, z których wysypywali się ubrani na czarno mężczyźni z pałkami, to strajkujący po ich odjeździe szybko wracali na swoje miejsca. Podobnie protestowali również lekarze.
Podobnie powszechne okazały się strajki wśród studentów. Nikt zresztą nie miał wątpliwości, że tak będzie, ale w poniedziałek nawet oni zmobilizowali się jeszcze bardziej niż zwykle. Strajki okupacyjne uczelni, trwające w wielu przypadkach od początku roku akademickiego, szybko przekształciły się w marsze ulicami miast. Do studentów przyłączali się nierzadko wykładowcy, choć nie brakowało też takich, którzy próbowali swoich uczniów powstrzymywać czy straszyć.
Pochody studentów napotykały na swojej drodze nie tylko łapanki i próby rozpędzeń, ale również marsze seniorów, którzy już na dobre włączyli się w demonstracje przeciw Łukaszence. I to przede wszystkim seniorzy przewodzili powszechnym ulicznym protestom w mniejszych miejscowościach.
Dla Białorusinów to symboliczne wydarzenie – przez lata studenci byli uznawani za grupę najbardziej sprzyjającą wszelkim próbom społecznych przemian, natomiast emeryci uchodzili za żelazny elektorat Łukaszenki. Ich połączony marsz uosabia jedność, która zapanowała wśród Białorusinów po przeżyciach ostatnich miesięcy.
Kluczową rolę w ogłoszonym w poniedziałek strajku powszechnym mieli jednak odegrać robotnicy państwowych zakładów, i to o ich masowy udział najbardziej dopominali się Białorusini w mediach społecznościowych. I o niego się też najbardziej obawiali.
Początkowa cisza wśród robotników była spowodowana konspiracją, w której przebiegała mobilizacja.
Jak opowiedział OKO.press Siarhiej Dyleuski, były przewodniczący komitetu strajkowego Mińskich Zakładów Traktorowych, wielu robotników wyczekiwało odpowiedniego momentu na podjęcie strajku i takim momentem okazał się dla nich termin upływu Narodowego Ultimatum.
Poniedziałek pokazał, że zapowiedzi Dyleuskiego, Cichanouskiej czy innych przedstawicieli białoruskiej opozycji skupionej wokół Rady Koordynacyjnej, przebywających na wolności, się sprawdziły – do strajku przyłączyli się robotnicy wszystkich największych i dziesiątek mniejszych państwowych przedsiębiorstw.
Strajk rozpoczęli prawdopodobnie pracownicy Grodno Azot, którzy już w nocy zebrali się w hali wejściowej i odmówili podjęcia pracy na swojej zmianie. Robotników przyszli wesprzeć okoliczni mieszkańcy, ale na miejsce szybko przyjechał OMON, którego interwencja zakończyła się setką zatrzymań.
Jeszcze rano do Białorusinów dochodziły sprzeczne sygnały o podjętych strajkach – zdjęcia kolumn roboczych przechadzających się po kolejnych warsztatach stały w konflikcie z oficjalnymi komunikatami zakładów, według których strajkowano jednostkowo. W połowie dnia jasne stało się jednak, że strajk, również ten na państwowych przedsiębiorstwach jest masowy.
W niedzielę, w przeddzień strajku, ulicami białoruskich miast przeszły wielotysięczne, pokojowe marsze Ultimatum Narodowego. Frekwencja na marszu w Mińsku po raz jedenasty z rzędu przekroczyła sto tysięcy uczestników, według niektórych źródeł sięgnęła nawet 200 tysięcy. Protestujących funkcjonariusze sił bezpieczeństwa próbowali powstrzymać niezwykle brutalnie.
Wieczorem w demonstrantów rzucano granatami hukowo-błyskowymi, i to w taki sposób, by zranić odłamkami i eksplozjami jak najwięcej osób. Gdy ludzie próbowali uciec, strzelano im w plecy gumowymi kulami.
Kadry przedstawiające te zdarzenia do złudzenia przypominały te z sierpnia. I tak jak w sierpniu, po sfałszowaniu wyborów prezydenckich, i po brutalnym dławieniu protestów znów nocą opatrywano rannych na salach operacyjnych szpitali chirurgii urazowej.
Siłowikom po raz kolejny udało się zszokować Białorusinów skalą bezprawia, zamaskowani funkcjonariusze w cywilu i z bronią w ręku włamywali się do okolicznych mieszkań, by wyciągać z nich ludzi, których uznali za demonstrantów.
Tak powszechne akty przemocy w niedzielę przypieczętowały decyzje o rozpoczęcie strajku w poniedziałek. Wielu prywatnych i małych przedsiębiorców zapowiadało swój udział w strajku już na początku minionego tygodnia, ale do ostatnich dni wszyscy zastanawiali się jak skuteczne okaże się wezwanie Cichanouskiej. Po dwóch miesiącach terroru nikt chyba nie wątpił, że władze nie wypełnią żądań narodu i tym bardziej że nie odejdą.
Dopiero w weekend można było odczuć przedsmak skali nadchodzącego strajku, po tym jak w sieci pojawiły się zdjęcia większości fabryk i niektórych służb publicznych z zapowiedziami wsparcia protestu. Nie brakowało też zdjęć z konspiracyjnych spotkań przedstawicieli osiedlowych społeczności – spotykali się w lasach, by uniknąć inwigilacji.
Białoruskie państwowe media przez cały dzień w poniedziałek z uporem, powtarzały, że protesty „mają charakter jednostkowy”. Komunikaty propagandowych tub powtarzało kierownictwo poszczególnych państwowych zakładów.
Sprzecznie z tymi zapewnieniami zabrzmiało natomiast oświadczenie Dmitrija Pieskowa, rzecznika Władimira Putina, który wyraził zaniepokojenie strajkami w Białorusi oraz ich gospodarczymi konsekwencjami. Stwierdził, że Rosja potrzebuje sprawnie funkcjonującej gospodarki swojego partnera.
Przy okazji po raz kolejny zapewnił, że Rosja nie mia zamiaru ingerować w wydarzenia w kraju, oraz że „nie zamierza dawać porad prezydentowi Łukaszence”. Wydaje się, że zakomunikował tym samym, że Rosji zależy na jak najszybszym rozwiązaniu kryzysu, oraz że rozwiązanie to nie musi koniecznie oznaczać pozostania u władzy Łukaszenki.
Do takiego, szybkiego zażegnania konfliktu między Łukaszenką i Białorusinami z pewnością nie przyczynią się działania sił bezpieczeństw, których funkcjonariusze cały poniedziałek terroryzowali protestujących i strajkujących groźbami, brutalnymi zatrzymaniami, a wieczorem nawet postrzałami z nieoznakowanych busów jadących wzdłuż tworzonych przez ludzi łańcuchów solidarności.
Wydaje się jednak, że Białorusini przywykli do codziennego terroru i nic już nie jest w stanie ich zastraszyć.
Według opozycji do strajku przyłączyło się ponad 1000 przedsiębiorstw. W wywiadzie dla Radio Cichanosuka przekonywała, że siła strajków będzie się wzmagała w kolejne dni.
Czy tak będzie? Białorusini rzeczywiście obawiają się osłabnięcia fali strajkowej, ale jednocześnie próbują się wzajemnie zapewniać, że wytrwają do czasu spełnienia swoich żądań, czyli ustąpienia Łukaszenki.
Tak jak decydujący dla zapoczątkowania powszechnej rewolucji był drugi dzień powyborczych protestów, czyli 10 sierpnia, tak o rzeczywistej skali strajku generalnego dowiemy się we wtorek, 27 października.
Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.
Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.
Komentarze