0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys / OKO.pressIl. Mateusz Mirys / ...

Najwięcej śladów Adolfa Hitlera można znaleźć w Berlinie, niemieckiej stolicy. Sprawa nie jest jednak tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. „Na początku XXI wieku w przewodnikach wcale nie było tak wiele na temat nazistowskiej historii konkretnych miejsc w Berlinie. W NRD krótko wspominano o faszystowskich czasach, w RFN też nie epatowano tym tematem. A tam, gdzie był bunkier, kancelaria Rzeszy, główna siedziba gestapo itd. przez wiele lat rozpościerała się »strefa śmierci«.

Dopiero po upadku muru, po demontażu zabezpieczeń, po pracach przygotowawczych przed budową nowych gmachów, zaczęto odkrywać tajemnice hitlerowskiej spuścizny.

Pojawiły się wyspecjalizowane przewodniki, stowarzyszenia badaczy bunkrów czy pierwsze wystawy w muzeach. Z archiwów miejskich przedsiębiorstw zaczęto wyciągać dokumenty sprzed wojny. W 2006 roku w miejscu, gdzie był bunkier Hitlera, pojawiła się tablica informacyjna”, opisuje Joanna Maria Czupryna, blogerka i autorka przewodnika po Berlinie.

Dziś typowa berlińska wycieczka śladami rządów Hitlera obejmuje Reichstag (już z nowoczesną szklaną kopułą), Bramę Brandenburską, dawną kwaterę główną SS i Gestapo w muzeum Topografia Terroru oraz gmach Ministerstwa Lotnictwa. A także miejsca, gdzie znajdowały się Kancelaria Rzeszy (z której marmury wykorzystano do budowy pomnika wdzięczności Armii Sowieckiej w Parku Treptow) i bunkier Führera (rekonstrukcja jego gabinetu znajduje się w muzeum Berlin Story Bunker).

Zwiedzający dysponujący więcej niż kilkoma godzinami na zwiedzanie mogą też zwrócić uwagę na przebudowany berliński Stadion Olimpijski, pierwotnie wzniesiony specjalnie na „olimpiadę Hitlera” w 1936 roku.

Ważnymi punktami są miejsca związane z upamiętnieniem Holokaustu, największej zbrodni hitlerowskiego państwa: Pomnik Pomordowanych Żydów Europy oraz monument poświęcony dziecięcym ofiarom hitleryzmu „Pociągi do życia – pociągi do śmierci” przy dworcu Friedrichstrasse.

W Wannsee na obrzeżach Berlina wciąż stoi willa, w której podkomendni Führera na konferencji w styczniu 1942 roku ustalili „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”.

Dla zwiedzających znad Wisły szczególnie interesujące będą: Kolumna Zwycięstwa – na której polscy żołnierze zawiesili flagę po zdobyciu Berlina oraz upamiętnienia ich walk (m.in. dość kuriozalny Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty). W przyszłości dołączy do nich także pomnik ofiar hitlerowskiej okupacji w Polsce. Póki co, w miejscu tym leży głaz.

Przeczytaj także:

To tylko najistotniejsze miejsca w samej stolicy. A co poza nią?

Nie tylko w Alpach i nad Dunajem

Przeciwnicy polityczni Hitlera, a także Żydzi, Romowie, homoseksualiści, Świadkowie Jehowy i inni ludzie uznani za „niepotrzebnych” lub szkodliwych dla nazistowskich porządków trafiali do obozów. W Niemczech i Austrii były to przede wszystkim: Bergen-Belsen, Buchenwald, Dachau, Mauthausen, Ravensbrück, Sachsenhausen.

Miejscem szczególnym jest Norymberga. To tam na olbrzymiej przestrzeni odbywały się gigantyczne zjazdy partii nazistowskiej. Można zobaczyć miejsca, gdzie defilowały fanatyczne tłumy i gdzie przemawiał ich wódz. W olbrzymiej Hali Kongresowej znajduje się Centrum Dokumentacji Terenu Zjazdów Partyjnych NSDAP. W tym mieście, w którym hitlerowcy ogłosili „norymberskie ustawy rasowe”, po wojnie sądzono nazistowskich zbrodniarzy. Dokumentuje to Muzeum Pamięci Procesu Norymberskiego w gmachu Sądu Krajowego. Hitler był jednak na tym procesie wielkim nieobecnym, popełnił samobójstwo 30 kwietnia 1945 roku. …

Trybunał w Norymberdze. Ława oskarżonych zbrodniarzy hitlerowskich: w pierwszym rzędzie od lewej Hermann Göring, Rudolf Heß, Joachim von Ribbentrop, Wilhelm Keitel. W drugim rzędzie od lewej Karl Dönitz, Erich Raeder, Baldur von Schirach, Fritz Sauckel. Zdjęcie wykonał żołnierz US Army. Zdjęcie jest w domenie publicznej

Nie brakuje turystów (i to wcale nie neonazistów), którzy tropem wodza III Rzeszy odwiedzają ruiny jego alpejskiej rezydencji w Berghofie. Bywał tam przez dziesięć lat, a podczas II wojny światowej spędził ponoć aż 387 dni. Zainteresowaniem cieszy się także oddalona o kilka kilometrów herbaciarnia na szczycie góry Kehlstein. W tym ulubionym lokalu nazistów ich wódz był przynajmniej kilkanaście razy. Z pewnością spędzał tam czas milej niż w więzieniu w bawarskim Landsbergu. Został jego pensjonariuszem po monachijskim „puczu piwnym” w 1923 roku, a nadmiar wolnego czasu poświęcał na pisanie swej książki-manifestu Mein Kampf.

Za miedzą, w Austrii, czeka zabytkowa kamienica w Braunau am Inn, w której urodził się Hitler. Jako że dom stał się celem neonazistowskich pielgrzymek, postawiono przed nim kamień z antyfaszystowskim napisem, a władze postanowiły utworzyć tam posterunek policji.

Dom, w którym urodził się Adolf Hitler w Braunau am Inn w Austrii. Przed domem magistrat umieścił tablicę upamiętniającą ofiary hitleryzmu. Napis głosi "O pokój, wolność i demokrację, nigdy więcej faszyzmu. Miliony ofiar przypominają nam o tym". Na wolnej licencji CCA-SA 3.0 Austria

Są też miejsca związane z wczesnymi latami Hitlera (gimnazjum w Linzu, miejsce po zlikwidowanym grobie rodziców w Leonding), jego planami artystycznymi (Akademia Sztuk Pięknych w Wiedniu, do której oblał egzaminy) i politycznymi (ratusz w Linzu, z którego przemawiał po Anschlussie Austrii).

Intrygujące wydaje się opactwo w Lambach. Tam, chadzając do przyklasztornej szkoły, 9-letni Adolf upodobał sobie w zakrystii znak swastyki – a przynajmniej tak twierdzi włoski publicysta Vittorio Messori. Później Hitler przyjeżdżał do Lambach razem ze swoją wybranką Ewą Braun.

Sztuka i polityka

Hitler nie był globtroterem. Kilka razy odwiedził Włochy, gdzie poza polityką interesowały go – niespełnionego malarza – dzieła sztuki w Rzymie, Wenecji, Florencji i Neapolu. Ze stolicy Włoch trafiła w jego ręce w 1938 roku piękna starożytna kopia greckiego Dyskobola, w oryginale autorstwa Myrona. Wprawdzie włoskie władze nie dopuszczały handlu takimi cennymi antykami, ale w imię dobrych relacji z Berlinem zgodziły się i zmusiły właściciela – księcia Lancelottiego – do sprzedaży arcydzieła Hitlerowi.

Rzeźba powróciła do Włoch po wojnie i dziś wystawiona jest w Muzeum Narodowym w Rzymie. Widząc tam Dyskobola Lancelottiego, obcujemy więc z arcydziełem, którego Führer pożądał i które de facto dostał w prezencie od Mussoliniego. Co ciekawe, pozostaje ono obiektem międzynarodowego sporu: parę lat temu monachijska Gliptoteka zażądała zwrotu rzeźby, twierdząc, że Hitler nabył je najzupełniej legalnie.

W Paryżu, po podboju Francji, Hitlera interesowały najbardziej imponujące zabytki – Wieża Eiffla, Łuk Triumfalny, Sacre Coeur, grób Napoleona, opera – więc praktycznie każdy turysta nieświadomie idzie w jego ślady. Natomiast w kościele św. Jakuba w Montgeron na południe od francuskiej stolicy widać rzecz naprawdę niezwykłą: pochodzący z roku 1941 witraż z Hitlerem.

TO GO WITH A STORYBY JULIE CHABANAS
This picture taken on January 09, 2011 shows a stained-glass window portraying Adolf Hitler installed in 1941 in the choir of St James' church in Montgeron, northern France. Hitler is portrayed as Herod Agrippa, the brutal king of Judea, dressed in a blue Roman tunic and red cloak, wielding a sword that is about to behead the praying figure of St James the Apostle. AFP PHOTO BORIS HORVAT (Photo by BORIS HORVAT / AFP)
Witraż w kościele św. Jakuba w Montgeron we Francji z podobizną Hitlera zainstalowany w 1941 r. Hitler jest tu przedstawiony jako Herod Agryppa, krwawy król Judei z czasów Imperium Rzymskiego. Na witrażu mieczem zamierza ściąć głowę modlącego się św. Jakuba apostoła. Foto Boris Horwat/AFP

A właściwie z jego twarzą, którą witrażyści nadali Herodowi Agryppie, ścinającemu głowę apostołowi, patronowi świątyni. Zdaniem władz kościelnych to czytelne nawiązanie do okrucieństw Führera – ponieważ poza uczniem Jezusa, imię Jakub nosił także biblijny patriarcha, ojciec tuzina synów, którzy przewodzili dwunastu plemionom Izraela.

A w Polsce?

A jakie obiekty bezpośrednio związane z przywódcą III Rzeszy odwiedza się w Polsce? Jest ich wiele, warto więc zrobić pewne rozróżnienie. Po pierwsze to te miejsca, które znajdowały się przed II wojną światową w granicach Niemiec. Hitler odwiedzał je np. w ramach kampanii wyborczych, a potem z rozmaitych przyczyn w latach wojennych. Po drugie mamy miejsca, które leżały w granicach II rzeczypospolitej, a Führer bywał w nich w czasach okupacji. Osobnym przypadkiem jest przedwojenne Wolne Miasto Gdańsk, zajęte we wrześniu 1939 roku.

I chociaż nie ma tu mowy o nazistowskich obozach – Hitler nigdy żadnego nie odwiedził – nie można o nich zapomnieć. To niemiecki wódz odpowiadał za Auschwitz-Birkenau, Majdanek, Stutthof, Treblinkę i inne obozy. Za masowe egzekucje w miejscach straceń takich jak Palmiry czy Lasy Piaśnickie.

Pokazy siły w Szczecinie i Wrocławiu

Blisko z Berlina miał Hitler do Szczecina. Cała seria zdjęć pokazuje jego wizytę w tym mieście 12 czerwca 1938 roku. Na Tarasach Hakena (obecne Wały Chrobrego) przyjął paradę prawie 50 tysięcy członków SS, SA i innych formacji. Odwiedził miejskie muzeum, port i stocznię. Towarzyszyły mu tłumy. Ludzie stali na parapetach okien, a nawet wchodzili na rynny, żeby zobaczyć wodza i przekazać mu nazistowskie pozdrowienie,

Hitler 12 czerwca 1938 roku wizytuje niemiecki Stettin, przyjmuje paradę wojsk na Tarasach Hakena, dziś Wały Chrobrego. Fot. w domenie publicznej

Entuzjazm wywołał także kilkakrotnie we Wrocławiu. Tamtejszy hotel Monopol znany jest jako miejsce, w którym Andrzej Wajda kręcił „Popiół i diament” i w którym na balkonie śpiewał Jan Kiepura. Tymczasem ów balkon dobudowano w roku 1937, by mógł z niego do mieszkańców Breslau przemawiać Adolf Hitler. Zamieszkał w Monopolu w pokoju nr 113.

W roku 1937 i 1938 Führer pojawił się na wrocławskim Stadionie Olimpijskim (dziś już przebudowanym). Najpierw z okazji Niemieckiego Festiwalu Pieśni, a następnie – zawodów gimnastyczno-sportowych. Specjalnie z tej okazji wzniesiono dla niego wśród trybun „wieżę wodza”. Te propagandowe spektakle uwieczniono na licznych zdjęciach, pełnych flag, parad i podekscytowanych Niemców z różnych stron świata.

Inny dolnośląski zabytek związany z Führerem to zamek w Międzylesiu. „W archiwach zamku znajduje się zdjęcie, na którym widać Hitlera wychodzącego z dworca w tym miasteczku. Są flagi ze swastykami i uniesione w powitalnym geście ręce żołnierzy. Był rok 1938 rok. Hitler wysiadł w Międzylesiu, żeby przejechać do pobliskich Kralików i spotkać się z Niemcami Sudeckimi”, mówi OKO.press Joanna Lamparska, dziennikarka i podróżniczka, prowadząca na Youtube kanał Hi!History.

Bardziej znanym miejscem na Dolnym Śląsku jest Wałbrzych, choć gdy Hitler odwiedzał je w 1932 roku, przed największymi sukcesami, nie czuł się zbyt pewnie. Miał do dyspozycji stadion, lecz jak go zapełnić? „W mieście było niewielu członków NSDAP, więc wizyta mogła się skończyć blamażem. Dlatego specjalnymi pociągami ściągano sympatyków partii nazistowskiej do Wałbrzycha, mieli robić za tłum”, opowiada Lamparska.

Wiele innych miejsc w regionie związanych z III Rzeszą – choćby tak popularnych jak kompleks Riese w Górach Sowich – nie łączy się bezpośrednio z osobą Hitlera. Aczkolwiek akurat na zaliczanym do projektu Riese zamku Książ miała ponoć powstać nowa kwatera główna Führera, połączona z podziemnymi bunkrami i zabezpieczona przed bombami alianckich samolotów.

Na dawnej krzyżackiej ziemi

Spośród faktycznych kwater głównych Führera najważniejszy był Wolfsschanze, Wilczy Szaniec w Gierłoży na Mazurach. To miejsce znane na całym świecie. W latach 1941-1944 wódz III Rzeszy spędził tam ponad osiemset dni. To tam 20 lipca 1944 roku doszło do sławnego zamachu, przeprowadzonego przez płk. Stauffenberga. Führer przeżył dzięki serii niesamowitych zbiegów okoliczności.

Wilczy Szaniec, Wolfsschanze, w Gierłoży, Pozostałości bunkra Hitlera. Fot w domenie publicznej

Z tego niegdyś samowystarczalnego, tajnego miasteczka – złożonego m.in. z 80 bunkrów o ścianach i stropach grubych na kilka metrów – pozostały tylko masywne ruiny po tym, jak niemieccy saperzy wysadzili kompleks, ewakuując się w styczniu 1945 roku. Niektórzy eksploratorzy wierzą jeszcze, że mogą się pod nimi kryć nieznane podziemia, inni w to wątpią.

Kompletnym wymysłem jest natomiast, że nieodległym Kanałem Mazurskim (z imponującą śluzą w Leśniewie Górnym) miały pływać – w założeniu projektantów – małe okręty podwodne. Było za płytko, nie dostałby się tam żaden U-Boot Hitlera. Nie ma też wątpliwości, że w pobliskim tzw. Księżycowym Dworku w Gierłoży – wbrew pogłoskom – wcale nie zatrzymywała się kochanka i w przyszłości żona Hitlera, Ewa Braun. Nie odwiedziła też Wolfsschanze.

Co do innych gości Hitlera, wizytowali nie tylko Wilczy Szaniec, ale też nieodległą Kwaterę Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach. To kolejny kompleks imponujących żelbetonowych bunkrów, niezniszczonych podczas wojny. Hitler zabrał tam m.in. włoskiego przywódcę Benito Mussoliniego w 1941 roku.

Poza tym Wilczy Szaniec i Mamerki wizytowali inni sojusznicy Führera: fiński marszałek Carl Gustaf Mannerheim, rumuński marszałek Ion Antonescu czy dyktator Węgier admirał Miklos Horthy. Ten ostatni odwiedził też z Hitlerem Malbork.

„W dawnej stolicy Zakonu Krzyżackiego Hitler pojawił się trzy razy. Dwie wizyty z lipca 1934 i z czerwca 1942 roku to spotkania robocze z władzami i mieszkańcami miasta. Wizyta z 10 września 1941 roku jest bardziej szczególna. Hitler po raz pierwszy pojawił się na zamku Wielkich Mistrzów. Pobyt zaplanowano w ramach wizyty w Wilczym Szańcu węgierskiej delegacji rządowej z admirałem Miklosem Horthym, z którym wspólnie zwiedził zamek. Zwiedzanie zamku trwało prawie 3 godziny”, opowiada OKO.press przewodnik i regionalista Mariusz Kwiatkowski.

Kanclerz Adolf Hitler spotyka się z prezydentem Paulem von Hindenburgiem, 21 marca 1933 roku w Poczdamie. Foto w domenie publicznej

Jak zwraca uwagę, sporo swoich podróży wiązał Hitler z osobą feldmarszałka Paula von Hindenburga. Ten sławny dowódca w bitwie z wojskami rosyjskimi pod Tannenbergiem w Prusach Wschodnich (dziś to wieś Stębark w gminie Grunwald) podczas I wojny światowej, od 1932 roku był prezydentem Niemiec. Jego własność stanowił majątek w Ogrodzieńcu koło Iławy (po wojnie do dziś przetrwały tylko ruiny). „Od czerwca 1933 do sierpnia 1934 roku Hitler pojawił się tu siedem razy. Świeżo powołany na urząd kanclerza Niemiec traktował wizyty jako walkę polityczną powiązaną z umacnianiem władzy. Leciwy i schorowany Hindenburg opuścił Berlin, lecz nie wycofał się z polityki. Stąd częste wizyty Hitlera w Ogrodzieńcu. Hindenburg zmarł 2 sierpnia 1934 roku; od 1 sierpnia Hitler znajdował się przy boku umierającego prezydenta”, relacjonuje Kwiatkowski.

Po śmierci pochowano Hindenburga w mauzoleum zbudowanym w 1927 roku koło Olsztynka i poświęconym pamięci niemieckich żołnierzy poległych na I wojnie światowej. Nazwano to miejsce Tannenberg Denkmal. „Hitler odwiedził mauzoleum cztery razy: 27 sierpnia 1933 roku w rocznicę bitwy pod Tannenbergiem, 7 sierpnia 1934 roku podczas pogrzebu Hindenburga, 2 października 1935 roku i 10 września 1941 roku.

Tannenberg Denkmal. Foto w domenie publicznej

Dwie ostatnie wizyty odbyły się bez specjalnej okazji. Hitler, wiedząc, że będzie przejeżdżał w pobliżu, postanowił odwiedzić miejsce, będące mu w jakiś sposób bliskie”, wyjaśnia Kwiatkowski.

Dziś z Tannenberg Denkmal, rozebranego po II wojnie, pozostało tylko trochę cegieł. Szlachetniejsze materiały wysłano m.in. do Warszawy – do budowy gmachu KC PZPR, na rogu Alej Jerozolimskich i Nowego Światu oraz pobliskiego pomnika Partyzanta.

Gwiazda Grand Hotelu

Szczególne miejsce w planach Hitlera zajmował Gdańsk, po I wojnie światowej mający status Wolnego Miasta. Mimo to 5 kwietnia 1932 roku lider nazistów jedynie zahaczył o miejscowe lotnisko. Porozmawiał po lądowaniu kilka minut, a potem odleciał do Prus Wschodnich: do Elbląga (gdzie bywał parokrotnie: raz jego samolot zakopał się w błocie, a innym razem bezrobotni przywitali go pomidorami) oraz do Królewca. Nie była to więc spektakularna wizyta, chociaż i tak zgromadziła parotysięczny tłum działaczy NSDAP, sympatyków i gapiów.

Co innego 19 września 1939 roku, w trakcie wojny z Polską. Führer przejechał triumfalnie przez miasto, witały go rozentuzjazmowane tłumy, flagi ze swastyką, dywany z kwiatów i bicie kościelnych dzwonów. Przemawiał w Dworze Artusa. Dwa dni później odwiedził teren Westerplatte. „Chciał się osobiście przekonać, jak wygląda »twierdza«, która przez 7 dni opierała się pancernikowi, oddziałom piechoty, przetrwała nalot bombowców nurkujących i ostrzał ciężkich haubic i moździerzy. Po zapoznaniu się z umocnieniami i terenem Wojskowej Składnicy Tranzytowej Hitler przeszedł po nabrzeżu, przy którym zacumowany był Schleswig-Holstein, z oddali pozdrawiając marynarzy zgromadzonych na pokładzie okrętu. W następnych dniach Hitler odwiedził Sopot i Gdynię”, opisuje tę wizytę gdańskie Muzeum II Wojny Światowej.

Hitler witany przez mieszkańców Gdańska, 19 września 1939. Foto w domenie publicznej

Sopocki Grand Hotel (wówczas Kasino-Hotel) pełnił od 19 do 26 września rolę Kwatery Głównej Führera. Do jego osobistej dyspozycji oddano trzy apartamenty, w innych pokojach rozgościli się sztabowcy i ochrona. To podczas pobytu w tym hotelu Hitler odbył naradę z lekarzami w sprawie „zapewnienia łaskawej śmierci” osobom psychicznie chorym oraz dzieciom z wadami rozwojowym. Ta eksterminacja miała się odbyć w imię ochrony niemieckiej krwi i rasy. Hitler dwukrotnie wyjeżdżał w tym czasie z Sopotu na przedpola broniącej się Warszawy. Podróże te odbył na pokładzie specjalnego pociągu „Amerika”, który oczekiwał na niego w Godętowie pod Lęborkiem.

W Internecie można przeczytać, że mało brakowało, a pobyt w sopockim hotelu Hitler przypłaciłby życiem. Okazuje się, że gmach znajdował się w zasięgu polskich dział z baterii artylerii nadbrzeżnej na wciąż broniącym się Helu. Czy to prawda, że dowodzący rozważali dokonanie ostrzału, ale odrzucili pomysł jako niehonorowy?

Wydaje się, że skuteczny atak był trudny do wykonania. Hotel znajdował się na skraju zasięgu baterii, więc ciężko byłoby precyzyjnie wycelować strzały, a chybienie mogłoby oznaczać masakrę ludności cywilnej.

Zbrodniarz, który oszukał przeznaczenie

Nieco podobnie brzmi opowieść z Warszawy, którą Hitler odwiedził 5 października 1939 roku, by przyjąć paradę zwycięstwa swoich wojsk. I to właśnie na jej trasie, w okolicy obecnego ronda de Gaulle’a, miało dojść do ataku.

Akcję zaplanował gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski, który pod koniec września stanął na czele Służby Zwycięstwu Polski, poprzedniczki ZWZ-AK. Realizację zlecił mjr. Franciszkowi Niepokólczyckiemu (który jednak do śmierci temu zaprzeczał!). Ładunki były dwa, każdy po ćwierć tony trotylu. Umieszczono je pod jezdnią: jeden obok Banku Gospodarstwa Krajowego, a drugi przy ruinach naprzeciw – czyli tam, gdzie po wojnie stanął Dom Partii i pomnik de Gaulle’a.

Dlaczego ładunki wybuchowe nie wyleciały w powietrze razem z samochodem przejeżdżającego Führera? Jan Nowak-Jeziorański wspominał: „Tokarzewski tłumaczył mi po wojnie, że nie miał jeszcze wtedy żadnego wywiadu i że defilada zaskoczyła zamachowców. Niepokólczycki nie dostał się tego ranka na miejsce, bo Niemcy zamknęli dostęp do ulic, którymi miał przejechać Hitler. Oficer obecny na miejscu otrzymał wprawdzie rozkaz działania na własną rękę, ale tylko w wypadku, jeśli nie będzie cienia wątpliwości, że widzi przed sobą samego Hitlera. Stawka była za wielka, by można było pozwolić sobie na pomyłkę. Nie wiedząc, kto przyjmował defiladę: Hitler czy Blaskowitz albo Brauchitsch, zawahał się i nie dał znaku do odpalenia detonatora w chwili, gdy korowód aut przemknął mu przed nosem”.

Führerowi znów dopisało szczęście. Przeżył (nawet nie wiedząc, co mu groziło), a po defiladzie zwiedził w Belwederze dawny gabinet marszałka Piłsudskiego, którego postacią podobno wręcz się fascynował.

Ominął też wodza III Rzeszy zamach polskich partyzantów z „Gryfa Pomorskiego” na Kociewiu. Zasadzili się na pociąg, którym miał jechać w nocy z 8 na 9 czerwca 1942 roku z Wilczego Szańca do Berlina na pogrzeb Reinharda Heydricha, zbrodniarza uważanego za jednego z architektów Holokaustu. Führer w ostatniej chwili zmienił plan podróży, a w zasadzkę w Borach Tucholskich wpadł inny skład. Istnieje sporo niejasności wokół tej akcji, jej dokładnego miejsca i przebiegu, jak też wokół domniemanego powtórnego ataku Polaków – też nieudanego – kilkanaście dni później. Dziś w miejscowości Trzosowo znajduje się pomnik upamiętniający partyzantów, odbywają się tam także historyczne rekonstrukcje.

Schrony dla „Ameriki”

Pociągi Hitlera fascynują fanów turystyki historycznej nie tylko ze względu na zamachy. Pod Spałą w województwie łódzkim znajdują się kompleksy potężnych schronów kolejowych dla luksusowych specjalnych składów włodarzy III Rzeszy: w Konewce (385 m długości) i Jeleniu (330 m). Są dziś atrakcją turystyczną oraz miejscem zlotów miłośników militariów, jednak wszystkich nurtuje pytanie: czy w czasie wojny zatrzymał się tam Hitler?

Zdaniem lokalnych pasjonatów historii możliwe, że doszło do tego w sierpniu 1941 roku w Konewce, gdy Führer wracał po spotkaniu z Mussolinim. Odbył je w swojej podkarpackiej kwaterze Anlage Süd. To kolejne ciekawe miejsce: kompleks tuneli schronowych dla pociągów w podrzeszowskim Stępinie-Cieszynie i Strzyżowie.

Wódz III Rzeszy rozmawiał w Stępinie-Cieszynie z przywódcą faszystowskich Włoch o toczącej się kampanii przeciw Związkowi Sowieckiemu. Zachowało się zdjęcie obu dyktatorów rozmawiających przy pociągu u wlotu do czterystumetrowego tunelu. Po wojnie eksperci ocenili, że ten imponujący schron byłby w stanie wytrzymać nawet atak atomowy. Nie znalazł jednak takiego zastosowania w czasach PRL i w początkach III RP – mieściła się w nim… pieczarkarnia. Przetrwał w dobrym stanie do dzisiaj.

Tunel schronowy w Stępinie-Cieszynie do ochrony pociągu sztabowego Hitlera. Fot. Łukasz Niemiec / CC BY-SA 3.0 pl

Zwiedzać można także 438-metrowy bunkier w Strzyżowie, w którym niegdyś zatrzymała się luksusowa „Amerika” Hitlera. Eksploratorzy dywagują, że pod schronami mogą istnieć nieznane jeszcze podziemia. Na wyobraźnię działa fakt, że niedaleko – w odległości około 50 km – znajdował się poligon w Bliźnie, gdzie hitlerowcy testowali rakiety V-2.

Drobne zaskoczenia

Specjalną rezydencję miał mieć Hitler na przebudowanym Zamku Cesarskim w Poznaniu. W miejsce rozebranej Kaplicy Cesarskiej przygotowano tam gabinet dla wodza. „Ściany i posadzkę na nowo wyłożono marmurem. Na zachodniej ścianie umieszczono kominek. W ścianie południowej, na której pierwotnie znajdowała się absyda (półkolista wnęka mieszcząca ołtarz), wykuto okna, z których środkowe jest wyjściem na balkon z podgrzewaną posadzką. Ten miał służyć Hitlerowi do wygłaszania przemówień i pozdrawiania tłumów”, czytamy na stronach Zamku. „Przed budową właściwego balkonu wykonano jego gipsowy model, który przytwierdzono do ściany zewnętrznej wieży i sfotografowano. Zdjęcie przesłano do Berlina, by Hitler osobiście zaakceptował planowane rozwiązanie. Pod koniec 1943 roku gabinet, podobnie jak wiele innych zamkowych wnętrz, był gotowy do użytkowania. Nie istnieją jednak dowody na to, by Adolf Hitler kiedykolwiek był w Zamku”.

Dziś gabinet, przemianowany na Salę Kominkową, można zwiedzać, odbywają się tam wystawy, wykłady i debaty. Ostatnio, ku swojemu zdziwieniu, poznańscy badacze odkryli… stół według projektu z 1942 roku, mający prawdopodobnie służyć niemieckiemu przywódcy na Zamku.

Możliwe jednak, że najniezwyklejsza pozostałość po wizytach Hitlera to nie wielkie bunkry i gmachy, lecz coś niepozornego. Znajduje się na terenie rezydencji w Kamieńcu koło Iławy. Kiedyś zwano ją „pruskim Wersalem”, dziś to ruiny z parkiem, schowane za ogrodzeniem. Za czasów świetności Führer odwiedził ten pałac dwukrotnie. „W trakcie niektórych wizyt Hitler obdarzał gospodarzy prezentami. Rodzinie Hermanna zu Dohna-Finckenstein z Kamieńca podarował psa Pilota. Jego przykryty prostym kamieniem grób nadal znajduje się w przypałacowym parku”, opowiada Mariusz Kwiatkowski.

Skąd taki gest wodza III Rzeszy? To nie „ocieplanie wizerunku” w stylu dzisiejszych polityków. Gospodarz majątku był zatwardziałym hitlerowcem, politykiem i wysokim rangą oficerem SS...

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze