0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: W domenie publicznejW domenie publicznej

Na zdjęciu u góry: Na ulicy leżą ciała cywilów zamordowanych przez Niemców w trakcie rzezi Woli, dokonanej w pierwszych dniach powstania warszawskiego, sierpień 1944 roku. Fotografia w domenie publicznej

W powstaniu warszawskim zginęło około 200 tysięcy Polaków, w ogromnej większości cywilów. Jednostki niemieckie i wspierające je kolaboracyjne oddziały innych narodowości dokonały w stolicy Polski niezliczonych zbrodni wojennych.

Szef SS Heinrich Himmler, druga osoba w Trzeciej Rzeszy, twierdził, że w Warszawie doszło do najzacieklejszych walk ulicznych, porównywalnych do bojów w Stalingradzie. Nie wpłynęło to jednak na jego szacunek dla przeciwnika.

„Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”

– rozkazał i podtrzymywał swoje zdanie. Rozwijał w ten sposób myśl samego Adolfa Hitlera. Jeszcze kilka miesięcy przed powstaniem, widząc, że w obliczu sytuacji na froncie nie ma szans realizacji niemiecki Plan Pabsta mający zrobić z polskiej stolicy prowincjonalne niemieckie miasto, wódz Trzeciej Rzeszy stwierdził: „Warszawa musi zostać zburzona, gdy tylko nadarzy się ku temu sposobność”.

Stare Miasto po Powstaniu Warszawskim. Widok na Kanonię i Rynek. 1944 rok. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Przeczytaj także:

Pacyfikacja Ochoty i rzeź Woli

Hitlerowskie oddziały w Warszawie wzmocniono o nowe jednostki, w tym te najbardziej okrutne i zdemoralizowane. W pierwszych dniach sierpnia ruszyła pacyfikacja Ochoty i rzeź Woli, które pokazały bestialstwo okupantów.

„Rozkazy Himmlera brano dosłownie (…) Przez dwa dni Niemcy skupili się na masakrowaniu każdego mężczyzny, każdej kobiety i każdego dziecka, którzy się znaleźli w ich polu widzenia” – pisze prof. Norman Davies w „Powstaniu ‘44” o kulminacji hitlerowskiego ataku 5 sierpnia,

„Nie oszczędzano nikogo – nawet sióstr zakonnych, pielęgniarek, leżących w szpitalach pacjentów, lekarzy, kalek i dzieci. Szacunkowe liczby ofiar rzezi na Woli i Ochocie wahają się od 20 000 do 50 000”. Szacunki Daviesa są ostrożne, inne dane mówią, że ofiar masakr w obu dzielnicach mogło być w sumie nawet 80 000.

A przecież w pozostałych dzielnicach również doszło do zbrodni. Poza mordami były grabieże, gwałty, okaleczenia.

Kto był odpowiedzialny za te zbrodnie, poza wierchuszką Trzeciej Rzeszy dającą przyzwolenie na rzeź?

Generałowie i siepacze

Garnizonem warszawskim dowodził gen. Reiner Stahel. Jednostkami SS i policji: SS-Oberführer Paul Otto Geibel. Komendantem SD i policji bezpieczeństwa był SS-Standartenführer Ludwig Hahn. Szefem dystryktu warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa był Ludwig Fischer.

Całą 9. Armią, opierającej się sowieckiej ofensywie, w której obrębie działań znajdowała się Warszawa, dowodził zaś gen. Nikolaus von Vormann.

Jednak stłumieniem powstania miał się zająć osobiście SS-Obergrupenführer Erich von dem Bach-Zelewski. Podporządkowano mu wszystkie oddziały Wehrmachtu, SS oraz niemieckiej policji na terenie Warszawy, tworząc tzw. Korpsgruppe von dem Bach. W jej ramach działały dwie grupy pod dowództwem SS-Gruppenführera Heinza Reinefartha oraz gen. Günthera Rohra.

Erich von dem Bach-Zelewski
SS-Kriegsberichter: Unger
1382-44
SS-Obergrupenführer Erich von dem Bach-Zelewski, w domenie publicznej

Przyjrzyjmy się tym postaciom i ich losom.

Niemieccy zbrodniarze

Rainer Stahel wbrew wszelkim konwencjom nakazał swoim żołnierzom zabijać wszystkich mężczyzn podejrzewanych o udział w powstaniu, zaś cywilów używał jako „żywych tarcz”.

Generał Reiner Stahel, dowódca garnizonu warszawskiego, Fotografia w domenie publicznej

Jeszcze przed końcem powstania skierowany został na nową placówkę. Został komendantem Bukaresztu, tuż przed kapitulacją rumuńskiej stolicy. Trafił w ten sposób w ręce Sowietów. Aresztowany przez NKWD i skazany trafił do łagru, gdzie zmarł w latach 50.

Paul Otto Geibel był w warszawskim SS i policji następcą Franza Kutschery (który zginął w wyniku zamachu AK w lutym 1944 roku). Odpowiadał za wymordowanie przez swoich podkomendnych tysięcy cywili, m.in. podczas masowych rozstrzeliwań w okolicy al. Szucha.

Paul Otto Geibel, fotografia w domenie publicznej

Wykorzystywał też ludność cywilną w charakterze „żywych tarcz”. „Młode Polki zabierali na czołgi i całe kompanie w czwórkach pędzili na barykady jako zakładniczki, by osłaniały Niemców przed ostrzałem powstańców” – zeznała po wojnie świadek zbrodni Weronika Łosińska.

Geibel nadzorował też wypędzanie mieszkańców i wyburzanie Warszawy. Pod koniec wojny został przeniesiony na stanowisko do czeskiej Pragi. Po wojnie tamtejszy sąd skazał tego wysoko postawionego esesmana na 5 lat ciężkiego więzienia. Potem Geibel przekazany został Polakom. Już przed polskim sądem skazano go w 1954 roku na dożywocie. Porzuciwszy nadzieję na przedterminowe wyjście z zakładu karnego, w 1966 roku popełnił samobójstwo.

Życiem zapłacił za zbrodnie gubernator dystryktu warszawskiego Ludwig Fischer. Podczas powstania został oblężony przez powstańców w pałacu Brühla. Umierał ze strachu i błagał o posiłki. Podczas ostrzału został ranny w twarz.

Kiedy powstanie upadało, odpowiadał za dewastacje i grabieże oraz tragiczne warunki wypędzanej z miasta ludności. Po wojnie został schwytany przez Amerykanów i wydany polskim władzom. W procesie członków hitlerowskich władz okupowanej Warszawy skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonano 8 marca 1947 roku.

Nierychliwa sprawiedliwość

Ludwig Hahn, odpowiedzialny jak Geibel za pacyfikację powstania, masowe egzekucje, a także torturowanie i mordowanie zatrzymanych powstańców, długo wymykał się sprawiedliwości.

Ludwig Hahn z rodziną w okupowanej Warszawie, fotografia w domenie publicznej

„Po zakończeniu wojny ukrywał się i funkcjonował pod zmienionym nazwiskiem. Jego żona fałszywie zeznawała, że został zabrany przez Rosjan. W efekcie w 1950 roku brytyjskie służby zaprzestały poszukiwań Hahna, który w tym czasie ponownie powrócił do prawdziwego nazwiska i znalazł zatrudnienie u swojego teścia, w przemyśle tekstylnym.

Jesienią 1951 roku przeszedł do branży ubezpieczeniowej, gdzie piastował wysokie stanowiska. Człowiek, który w czasie wojny niszczył ludzkie życia i ich mienie, stał się specjalistą od ubezpieczeń na życie” – pisze historyk dr Dariusz Zielonka na stronach Muzeum Powstania Warszawskiego,

Proces Eichmanna zwrócił na niego uwagę

„Dopiero głośny proces Adolfa Eichmanna zwrócił uwagę opinii publicznej na Hahna (...) Kilkakrotnie był zatrzymywany, a następnie uwalniany. Przyczynę w pobłażliwym traktowaniu zbrodniarza upatrywano w domniemanej protekcji jego szwagra, generała Johannesa Steinhoffa, niemieckiego asa myśliwskiego, a w tym czasie dowódcy lotnictwa Bundeswehry i wpływowego oficera NATO.

Dopiero w 1972 roku Hahn stanął przed sądem. Proces był wielowątkowy i ciągnął się przez lata. Hahn został uznany za winnego tylko części zarzucanych mu czynów. Była to egzekucja 100 więźniów Pawiaka w lipcu 1944 roku oraz współudział w masowych deportacjach warszawskich Żydów do obozu zagłady w Treblince.

W 1975 roku usłyszał wyrok: dożywocie. We wrześniu 1983 roku został zwolniony z więzienia z przyczyn zdrowotnych. Zmarł na wolności 3 lata później. Za popełnione zbrodnie na Górnym Śląsku, w dystrykcie krakowskim i w czasie Powstania Warszawskiego nigdy nie został osądzony i ukarany”.

Vormann pisał wspomnienia

W cieniu makabrycznych wyczynów Stahela, Geibla i Hahna pozostają dokonania Nikolausa von Vormanna. Jednak to właśnie on pacyfikował Śródmieście i Stare Miasto, a do walk wprowadził monstrualne moździerze wielkiego kalibru oraz miniaturowe pojazdy gąsienicowe wyładowane materiałami wybuchowymi, odpowiadające za mnóstwo ofiar cywilnych w rejonie walk.

Po powstaniu odwołany został do Berlina, potem skierowany do obrony tzw. reduty alpejskiej. Nie przykładał się zbytnio i chętnie poddał się aliantom zachodnim. Po wojnie, zamiast trafić do więzienia, ten nazista pisał książki wspomnieniowe i zmarł spokojnie w bawarskim Berchtesgaden w 1959 roku.

Szokujący przykład Reinefartha

Podobnie nie został skazany za swoje zbrodnie Heinz Reinefarth, choć to on odpowiadał za rzeź Woli oraz szereg mordów w innych dzielnicach. W rozmowach z innymi dowódcami (m.in. ze wspomnianym Vormannem) stwierdzał, że nie wie, co robić z cywilami, bo ma więcej jeńców niż amunicji.

SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth (pierwszy od lewej) w czapce „kubance” oraz żołnierze 3 Pułku Kozaków płk. Jakuba Bondarenki – okolice ul. Wolskiej w Warszawie, okres Powstania Warszawskiego. W domenie publicznej

Po wojnie w rozmowie z reporterem Krzysztofem Kąkolewskim w książce „Co u pana słychać” tłumaczył, że mogły zdarzać się przypadki strzelania przez jego żołnierzy do nieuzbrojonych dzieci, bo bywały też dzieci z bronią, atakujące Niemców. Zapewniał, wbrew faktom, o swoim humanitaryzmie.

Sprzeciw USA

Nie robił tego zza krat, bo nigdy tam nie trafił. „Odtajnione ostatnio w Londynie brytyjskie dokumenty dyplomatyczne ujawniają, że kat mieszkańców Woli, Gruppenführer SS Heinrich »Heinz« Reinefarth nie został wydany władzom polskim po II wojnie światowej, ponieważ sprzeciwił się temu rząd USA na wniosek amerykańskich służb specjalnych i Pentagonu” – pisał prof. Jacek Tebinka w artykule „Ciche lata kata” (w: „Polityka”, 10 sierpnia 2002).

Rzeźnik Woli, biorący też udział w innych kampaniach i mający szerokie znajomości, miał wiedzę zbyt przydatną w czasach zimnej wojny, by wydawać go za żelazną kurtynę. Dlatego władze Republiki Federalnej Niemiec nie niepokoiły go: został burmistrzem Westerlandu na wyspie Sylt, wybrano go do parlamentu landu Schleswig–Holstein, dorobił się własnej kancelarii adwokackiej, a na konto wpływała mu renta generalska. Zmarł w 1979 roku.

Dopiero w roku 2014 radni Westerland postanowili odsłonić na ratuszu pamiątkową tablicę o Powstaniu Warszawskim i zbrodniach Reinefartha ze słowami: „Zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie”.

Rohr spokojnie dożył starości

Także jego podkomendny gen. Günther Rohr uniknął sprawiedliwości, aczkolwiek to w jego grupie bojowej działała m.in. niesławna brygada RONA rosyjskiego kolaboranta Bronisława Kamińskiego. Odpowiadała ona za pacyfikację Ochoty, a jej działania zamieniły się w pasmo mordów, gwałtów i rabunków.

Za niesubordynację Kamiński został przez Niemców rozstrzelany. Co do Rohra, prof. Norman Davies zwraca uwagę, że podczas negocjacji w sprawie kapitulacji powstania natychmiast zgodził się na przyznanie „pełnych praw kombatanckich” żołnierzom AK.

Obiecał też, że nie będzie „żadnych dochodzeń na temat ich działalności antyniemieckiej przed 1 sierpnia 1944 roku”. Po powstaniu Rohr dostawał rozmaite nowe przydziały, aż w maju trafił do niewoli brytyjskiej. Warunki miał przyzwoite, cywilizowane. Kierował tzw. strefą zastrzeżoną F w Kellersee, gdzie alianci skupili setki tysięcy niemieckich żołnierzy, nie nazywając ich jeńcami wojennymi, lecz „rozbrojonym personelem wojskowym”.

Dwa lata później Rohra zwolniono z niewoli. Podobno zmarł w 1966 roku w Düsseldorfie, a brak informacji o jego powojennych losach jest tyleż dziwny, co intrygujący.

Przed trybunałem, ale nie polskim

Więcej wiemy o zwierzchniku Reinefartha i Rohra: Erichu von dem Bach-Zelewskim. A w zasadzie von dem Bachu, bo pod takim nazwiskiem funkcjonował w latach 1940–1945, zaś o polskim członie „Zelewski” przypominał sobie, gdy było mu to na rękę.

Podobno w trakcie kariery wojskowej bardzo dyskomfortowe było dla niego, że jego stryj Emil von Zelewski zginął w 1891 roku podczas kolonialnej wojny w Afryce – przebity dzidą, jadąc na ośle, w potyczce pod tanzańską wioską. Von dem Bach uznawał to za haniebny i wstydliwy epizod.

Może dlatego tak przykładał się do hitlerowskiej walki z „podludźmi” podczas II wojny światowej? To on zaproponował w 1939 roku utworzenie w Oświęcimiu niemieckiego obozu koncentracyjnego. To on nadzorował krwawe pacyfikacje w Europie Wschodniej, których tragicznym zwieńczeniem był los powstańczej Warszawy.

Po wojnie aresztowali go Amerykanie. Nie oddali von dem Bacha polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, przed Trybunałem Norymberskim zeznawał tylko jako świadek, pomagając skazać innych nazistów. Nigdy nie poniósł odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w Polsce. Dostał jedynie szereg wyroków za inne przestępstwa z lat hitleryzmu. Ostatecznie skazany na dożywocie, zmarł w więziennym szpitalu w roku 1972.

Jak widać, losy wysoko postawionych zbrodniarzy z powstania były rozmaite. Jeśli jednak ponosili odpowiedzialność, to najczęściej nie za masakrę Warszawy. Szczególny przypadek stanowi na ich tle Oskar Dirlewanger – dowódca wyjątkowo brutalnej jednostki SS, którą nawet niektórzy Niemcy traktowali z pogardą jako „zbieraninę morderców” oraz „bardziej stado świń, niż żołnierze”.

Oprawca Dirlewanger

Dirlewanger, z wykształcenia doktor nauk politycznych, został skazany w latach 30. za gwałt na dziewczynce. Rehabilitował się przed hitlerowcami, walcząc podczas wojny domowej w Hiszpanii w Legionie Condor.

W trakcie II wojny światowej pacyfikował ruch partyzancki na froncie wschodnim. Żołnierzy rekrutował wśród kłusowników i pospolitych kryminalistów, byłych więźniów. Wziął udział w rzezi Woli oraz masakrach na Starym Mieście, Powiślu i Czerniakowie.

Oskar Paul Dirlewanger (* 26. September 1895 in WŸrzburg;   wahrscheinlich 5. Juni 1945, nach dem Protokoll der Obduktion vom 24. Oktober 1960 am 7. Juni, spŠtestens aber am 19. Juni in Altshausen, WŸrttemberg) war ein deutscher Offizier des Heeres und der Waffen-SS. Er war Kommandeur von nach ihm benannten SS-Sondereinheiten, die in gro§em Ma§e Kriegsverbrechen begangen haben. Seit dem 12. August 1944 stand er im Rang eines SS-OberfŸhrers der Reserve
 Der promovierte Kaufmannn und Steuerberater schlug mit der SS-Sonderformation Dirlewanger den Warschauer Aufstand 1944 brutal nieder. Die polnische Heimatarmee kämpfte seit dem 1. August 1944 darum, die Hauptstadt noch vor dem Einmarsch der Roten Armee von den deutschen Besatzern zu befreien. Wehrmacht, Schutzstaffel und Polizei gingen brutal gegen die Aufständischen und die Zivilbevölkerung vor. Dirlewanger erhielt für den Einsatz in Warschau das Ritterkreuz und eine Einladung des NS-Generalgouverneurs Hans Frank zu einem Festessen auf der Krakauer Burg.
SS-Oberführer OSkar Dirlewanger, Niemieckie Archiwum Federalne

Tak w roku 2004 w artykule „Mój warszawski szał” wspominał jego zbrodnie belgijski saper Mathias Schenk z oddziałów szturmowych SS, podczas powstania mający 18 lat: „Wysadziliśmy drzwi, chyba do szkoły. Dzieci stały w holu i na schodach. Dużo dzieci. Rączki w górze. Patrzyliśmy na nie kilka chwil, zanim wpadł Dirlewanger. Kazał zabić. Rozstrzelali je, a potem po nich chodzili i rozbijali główki kolbami. Krew ciekła po tych schodach. Tam w pobliżu jest teraz tablica, że zginęło 350 dzieci. Myślę, że było ich więcej, z 500”.

Zentralbild. II.Weltkrieg 1939-1945. Warschauer Aufstand im August 1944. Mit entmenschten SS-Banditen und aufgeputschten Soldaten der faschistischen deutschen Wehrmacht (unser Foto) wurde am 2.10.1944 der Warschauer Aufstand endgültig niedergeschlagen. Dabei wurde Warschau zu 80 % zerstört.
(SS-PK Schremmer)
Powstanie Warszawskie: Esesmani z brygady Dirlewangera (przypuszczalnie) w witrynie kamienicy Focha 9 w odbiciu szyb widać kamienice po przeciwnej stronie ulicy Focha 8. Niemieckie Archiwum Federalne

Belg zapamiętał też wiele innych scen, które śniły mu się po latach: „Dirlewanger stał ze swoimi ludźmi i się śmiał. Przez plac pędzili pielęgniarki z tego lazaretu, nagie, z rękami na głowie. Po nogach ciekła im krew. Za nimi ciągnęli lekarza z pętlą na szyi. Miał na sobie kawałek szmaty, czerwonej, może od krwi, i kolczastą koronę na głowie. Szli pod szubienicę, na której kołysało się już kilka ciał. Kiedy wieszali jedną z sióstr, Dirlewanger odkopnął jej cegły spod nóg. Nie mogłem na to patrzeć”.

Wspomnienia Schenka o Dirlewangerze są tak brutalne, że ciężko przez nie przebrnąć. Dla Trzeciej Rzeszy był on jednak bohaterem. Otrzymał Krzyż Rycerski Żelaznego Krzyża, a generalny gubernator Hans Frank wydał obiad na Wawelu na jego cześć.

Zemsta w obozie?

Po wojnie Dirlewanger trafił do alianckiej niewoli, po czym ślad po nim zaginął. Jeszcze długo po 1945 roku krążyły informacje, odnotowane w archiwach CIA, jakoby szkolił żołnierzy armii egipskiej i utrzymywał kontakty z innymi esesmanami. Tak naprawdę jednak zginął wkrótce po zakończeniu wojny.

Według prof. Normana Daviesa, Dirlewangera „schwytały francuskie oddziały okupacyjne, został rozpoznany przez polskich jeńców i w niejasnych okolicznościach pobity tak dotkliwie, że zmarł na skutek pęknięcia czaszki”.

Podobną wersję wydarzeń opisał prof. Paweł Wieczorkiewicz w „Historii politycznej Polski 1935-1945”: „Został po wojnie, jako podejrzany o popełnienie zbrodni wojennych, osadzony we francuskim więzieniu wojskowym. Dopadli go tam podstępem Polacy (byli żołnierze powstania?) i zakatowali na śmierć”.

Ze śledztw rozmaitych pisarzy i publicystów wynika, że doszło do tego prawdopodobnie w czerwcu 1945 roku w obozie we francuskiej strefie okupacyjnej, w miejscowości Altshausen w Badenii–Wirtembergii. Świadczą o tym zeznania świadka, niejakiego Antona Füssingera, porucznika Luftwaffe współosadzonego z Dirlewangerem. Według niego Polacy zatłukli zbrodniarza kolbami karabinów. Tożsamość zbrodniarza potwierdziła ekshumacja grobu w Altshausen w roku 1960.

Skąd wzięli się Polacy w tym obozie? Otóż alianci zachodni rekrutowali ich do służby wartowniczej, m.in. spośród członków polskich sił zbrojnych na Zachodzie, jak też z byłych jeńców i robotników przymusowych. Któryś z nich mógł mieć za sobą doświadczenia powstania warszawskiego i rozpoznał charakterystyczną twarz kata stolicy lub znał jego nazwisko.

Powstanie Warszawskie. Rynek Starego Miasta (strona Zakrzewskiego) w Warszawie w sierpniu 1944 roku. Wyjątkowa kolorowa fotografia Agfacolor stanowi jedną z 31 fotografii wykonanych przez kaprala Armii Krajowej Ewę Faryaszewską w czasie Powstania Warszawskiego. Ta fotografia nie została pokolorowana. Oryginalna kolekcja znajduje się w Muzeum Warszawy i została opublikowana w albumie „Fotografie ruin. Ruiny fotografii” w 2014 roku

Czy to prawda?

Niemieccy kaci Powstania Warszawskiego uniknęli po II wojnie światowej odpowiedzialności za zbrodnie

Sprawdziliśmy

W przeważającej liczbie przypadków do tego rozliczenia nie doszło w ogóle. Niektórzy z hitlerowskich zbrodniarzy żyli po wojnie, jakby mieli zapewnioną nietykalność. Inni stanęli przed sądami, lecz nie polskimi

Bez rozliczenia

Nawet jeśli Dirlewanger został ukarany – choć bez wyroku, a podczas linczu – mnóstwo jego podkomendnych i żołnierzy z innych formacji uniknęło sądu za zbrodnie podczas powstania.

„Po zakończeniu wojny oraz utworzeniu w 1949 roku Republiki Federalnej Niemiec i Niemieckiej Republiki Demokratycznej pamięć o tym niezwykle ważnym dla Polaków wydarzeniu była w obu państwach niemieckich znikoma. Niemcy – jeszcze przez wiele lat po klęsce w 1945 roku – byli zajęci roztrząsaniem własnych traum wojennych, utratą części terytorium na wschodzie i wypieraniem niewygodnej przeszłości nazistowskiej, jak również odbudową podzielonego kraju” – tłumaczy w artykule „Powstanie Warszawskie w niemieckiej (nie)pamięci” dr Wojciech Wichert z IPN,

„Po fiasku alianckiej denazyfikacji elity rządzące obu państw uznały, że Niemcy muszą patrzeć w przyszłość, a rozrachunek z negatywną spuścizną narodowego socjalizmu należy odłożyć na później”.

W przeważającej liczbie przypadków do tego rozliczenia nie doszło w ogóle. Tak w przypadku Powstania Warszawskiego, jak i innych wojennych zbrodni Trzeciej Rzeszy.

Hitler popełnił samobójstwo, Himmler zażył cyjanek w areszcie. Sąd nie dopadł ani Anioła Śmierci z Auschwitz – Josefa Mengele, ani organizatora krakowskiego getta – Otto Wächtera, ani twórcy ruchomych komór gazowych – Waltera Rauffa, ani odpowiedzialnego za tysiące zbrodni na Polakach i Żydach Wyższego Dowódcę SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie – Wilhelma Koppe...

A to przecież tylko parę prominentnych przypadków. Tyle że Mengele ukrył się w Ameryce Południowej, Wächter znalazł wsparcie Watykanu (a właściwie wysoko postawionego biskupa Hudala) i zmarł w Rzymie, Rauff krążył po Bliskim Wschodzie i po Ameryce Południowej, zaś Koppe mieszkał w Niemczech pod fałszywym nazwiskiem, a po dekonspiracji unikał procesu, zasłaniając się złym stanem zdrowia.

Tymczasem Reinefarth czy Vormann żyli w RFN pełnią życia, byli osobami publicznymi, stali się przykładami bezkarności.

;
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze