Najkrócej mówiąc – nic. Wysłuchaliśmy ponad 200 opinii, głównie anti-choice, katolickich, prawicowych, odnoszących się do Boga. Usłyszeliśmy argumenty o Hitlerze, doktorze Mengele, zagładzie nienarodzonych, ludobójstwie, ćwiartowanych płodach. Czy ktoś zmienił zdanie? Nie sądzę
Każda osoba miała na wypowiedź 2 minuty, organizacja – 4 minuty. Jeżeli czas się skończy, a osoba nie skończy swojej wypowiedzi, może złożyć całość wystąpienia w sekretariacie komisji. Większość przemawiających nie dokończyła i mikrofon został wyłączony. Słusznie, bo trudno byłoby wytrzymać wypowiedzi 300 osób trwające dłużej niż 2 minuty. Jednocześnie jednak podczas dwóch (czasem czterech) minut trudno sensownie argumentować.
Dodatkowo niewiele osób przedstawiło jakiekolwiek argumenty, po prostu wyraziły swoją opinię. Pytanie, czy w sprawie nazywanej przez polityków światopoglądową można wyrazić merytoryczne argumenty? Jeżeli uczucia religijne każą komuś być przeciwko aborcji, to jednocześnie jego argument wiary dla innych jest absurdalny i nie znaczy nic.
„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.
Dlatego też usłyszeliśmy głównie hasła takie jak: zabijanie, morderczynie, nazizm, Hitler, dziecko poczęte, ludobójstwo. Były cytaty z Jana Pawła II, innych świętych oraz z biblii. Usłyszeliśmy świadectwa mam siódemki dzieci o tym, że bardzo je kochają. Usłyszeliśmy o odczuciach osób w ciąży, które tak bardzo cieszą się, że będą rodzicami. Usłyszeliśmy świadectwa rodziców osób z niepełnosprawnościami.
Osób tych było bardzo dużo, prawdopodobnie zdecydowaną większość przemawiających stanowili przeciwnicy prawa do aborcji w jakiejkolwiek postaci – nie usłyszałam żadnej opinii, która różnicowałaby złożone w Sejmie projekty. Jeden z nich był bardzo konserwatywny – Trzecia Droga postuluje powrót do tzw. kompromisu, czyli ustawy z 1993 r. Ale większość głosów anti-choice odrzucała również i tę zmianę.
Oczywiście, przemawiały „gwiazdy” ruchu anti-choice: Kaja Godek, Krzysztof Kasprzak, Mariusz Dzierżawski, Magdalena Korzekwa-Kaliszuk. Jedyną „atrakcją”, jeżeli można tak nazwać tę sytuację, był mężczyzna, który wkroczył na salę z symbolem uznanym przez przewodniczącą komisji za rasistowski. Został wyprowadzony przez Straż Marszałkowską:
Mężczyzna z rasistowskim symbolem nie został dopuszczony do wypowiedzi podczas obywatelskiego wysłuchania w sprawie ustaw aborcyjnych. Interweniowała straż marszałkowska 👉 https://t.co/6wigdMp6gk @m_chrzczonowicz pic.twitter.com/yx5LWdoZCv
— OKO.press (@oko_press) May 16, 2024
Z drugiej strony, usłyszeliśmy też – zdecydowanie mniej liczne – argumenty i opinie osób pomagających w aborcjach. Działaczki aborcyjne opuściły zresztą salę w proteście przeciwko sposobowi procedowania ustaw. „Aborcja to nie debata, to doświadczenie”, przekonywały. Aktywistki (m.in. z Aborcyjnego Dream Teamu, ale nie tylko), trzymały w rękach białe kartki, które miały symbolizować idealne prawo aborcyjne.
Po tej stronie przemawiała Anna Błaszczak-Banasiak, szefowa Amnesty International Polska, Karolina Skworon-Baka, szefowa Akcji Demokracji, Kamila Ferenc z FEDERY, Dominika Ćwiek z kolektywu Legalna Aborcja (na zdjęciu poniżej z pigułkami aborcyjnymi). O tym, że prawo do aborcji jest prawem człowieka przekonywała Magdalena Krzyżanowska-Mierzewska, prawniczka, autorka tekstu w OKO.press:
Podczas gdy w Sejmie wiele osób przekonywało, że Bóg zakazuje przerywać ciążę, na korytarzu aktywistki pomagające w aborcjach robiły to, co zwykle – pomagały w aborcjach. Aborcyjny Dream Team zamieścił film, na którym Justyna Wydrzyńska udziela wskazówek, jak wykonać aborcję tabletkami.
W tym sensie – i zapewne jest to opinia kontrowersyjna – wysłuchanie publiczne nie dało nam nic. W Sejmie wystąpiły osoby przeciwne prawu do aborcji i nikogo nie przekonały. Wystąpiły zwolenniczki prawa do aborcji i dały swoje świadectwo. Owszem, wszystkie te osoby zostały wysłuchane, chociaż i to stwierdzenie niezbyt trafne – gdy przemawiała dwusetna osoba, sala była prawie pusta, nie było już nawet mediów. Wykruszyła się część przemawiających i wysłuchanie poszło szybciej, niż zaplanowano. Dramatyczne historie o zmuszaniu do aborcji, urodzeniu dzieci z niepełnosprawnościami oklaskiwała garstka najwierniejszej widowni.
Warto wspomnieć, że im dalej w przemówienia, tym argumenty bardziej absurdalne. Jedna z przemawiających powiązała nawet aborcję z migracją do Niemiec (chodziło chyba o to, że Niemki najpierw robiły aborcje, a potem sprowadziły migrantów, którzy dopuszczają się gwałtów. Lub odwrotnie).
Jestem pewna, że nikt nie przeczyta całości przemówień złożonych w komisji. A już na pewno nie zmienią one niczyjej opinii.
Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia – aborcje się dzieją, aktywistki aborcyjne pomagają w aborcjach, Kaja Godek przemawia w Sejmie, katolicy są przeciwko. Wysłuchanie absolutnie nic nie zmieni. Nie ma sposobu, by wpłynęło na procedowanie projektów aborcyjnych w komisji nadzwyczajnej. Opinie sobie, a życie sobie. I tak od 30 lat.
Oczywiście, wysłuchanie miało swoją funkcję polityczną. Prawdopodobnie trzeba było je przeprowadzić, żeby dowieźć, że społeczeństwo zostało wysłuchane, a debata się odbyła. Jednocześnie politycy, którzy przekonują, że aborcja to sprawa światopoglądowa lub/i sprawa sumienia, sami sobie przeczą. Skoro to sprawa sumienia i wartości, jak można zmienić zdanie pod wpływem wystąpień, których nikt nie wysłucha? Ta debata to fikcja.
Wysłuchanie gra tu tylko jedną rolę – procedowanie ustaw aborcyjnych można przesunąć. W radiu TOK FM Dorota Łoboda przekonywała, że wysłuchanie niczego nie zatrzymuje i obiecała kolejne kroki komisji jeszcze w maju.
Co jednak może wyjść z samej komisji? Mamy w niej 13 konserwatystek i 14 osób o – teoretycznie – bardziej liberalnych poglądach. Przegłosowanie projektów – nawet tego najbardziej konserwatywnego autorstwa Trzeciej Drogi – wisi więc na włosku:
Jedynym sposobem na liberalizację prawa aborcyjnego jest uznanie, że to suwerenna decyzja zdrowotna osoby w ciąży, niezwiązana z moralnością i „opiniami”. Po prostu prawo człowieka. A jeżeli to się nie stanie? Trudno, aborcje i tak będą się działy, także podczas procedowania ustaw w Sejmie, podczas kolejnych debat, podczas uchwalania kolejnych zakazów.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze