0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Hector RETAMAL / AFPHector RETAMAL / AFP

Według danych chińskiego Narodowego Biura Statystycznego w pierwszym kwartale 2024 roku gospodarka Państwa Środka zanotowała wzrost na poziomie 5,3%. Co ważne, zachodni ekonomiści spodziewali się wzrostu na poziomie 4,6%.

Jak wyjaśnia NBS, realny wzrost produktu krajowego brutto napędzają konsumpcja i inwestycje. „Chińska gospodarka dobrze rozpoczęła pierwszy kwartał, tworząc dobre podstawy do osiągnięcia celów na cały rok” – powiedział Sheng Laiyun, rzecznik Biura, na konferencji prasowej w Pekinie. Przyznał jednak, że „stabilność i poprawa gospodarcza nie są jeszcze solidne”.

Wyniki pierwszego kwartału trudno pogodzić z wyzwaniami gospodarczymi stojącymi przed rządem w Pekinie. Chiński rynek mieszkaniowy nadal jest pogrążony w kryzysie, a wydatki na dobra konsumpcyjne gospodarstw domowych są na niskim poziomie. Inwestycje sektora prywatnego pozostają umiarkowane, a zaufanie zagranicznych inwestorów nadal ograniczone.

Czy chińska gospodarka rzeczywiście rośnie?

Złoty okres Państwa Środka w opinii wielu ekonomistów już minął, a kraj z coraz większym trudem walczy o podtrzymanie stałego i silnego wzrostu PKB, który do tej pory legitymizował Komunistyczną Partię Chin.

Skąd wobec tego ponad pięcioprocentowy wzrost w pierwszym kwartale? Czy możemy polegać na statystykach rządowych? Częścią odpowiedzi na te pytania jest rozróżnienie wartości „realnej” od „nominalnej”.

W ekonomii wartością nominalną produktu jest jego aktualna cena. Z kolei realną wartością dobra jest jego cena liczona w czasie, zwykle skorygowana o inflację. Oto uproszczony przykład: sprzedaż 100 filiżanek w cenie 1 dolara każda wygeneruje przychód w wysokości 100 dolarów. Podniesienie ceny do 2 dolarów (przy założeniu tej samej wielkości sprzedaży) wygeneruje przychód 200 dolarów, jednak nie odzwierciedla to faktycznego wzrostu realnej sprzedaży, gdyż została ona „napompowana” przez rosnącą inflację.

W okresie wzrostu cen realny produkt krajowy brutto jest zwykle niższy od nominalnego, ponieważ dane te nie uwzględniają wpływu inflacji. Z reguły decydenci w większości krajów zwykle podkreślają nominalny PKB, na który nie ma wpływu wzrost cen, ponieważ propagandowo jest on bardziej reprezentatywny niż realny wzrost.

Ekonomiści w dużej mierze uważają oficjalne dane Pekinu jedynie za punkt odniesienia i wskazanie ogólnego trendu gospodarczego.

Chociaż chińskie władze przeznaczają znaczne środki na udoskonalenie pracy Narodowego Biura Statystycznego, to zaufanie do państwowych badań zostało nadszarpnięte przez ich pogarszającą się przejrzystość.

Liczba wskaźników gospodarczych udostępnianych przez NBS znacznie spadła, odkąd prezydent Xi Jinping objął stery państwa w 2013 roku. Jednocześnie analitycy stali się bardziej sceptyczni co do oficjalnych danych dotyczących produktu krajowego brutto Chin.

Chińska gospodarka najpewniej utrzymuje tempo wzrostu, jednak ograniczona przejrzystość metodologii statystycznych nie budzi zaufania inwestorów, a skala wzrostu PKB może być zwyczajnie zawyżona. Z braku lepszego rozwiązania ekonomiści i analitycy swoje szacunki opierają więc raczej na danych zebranych przez agencje międzynarodowe.

Przeczytaj także:

Pekin zamiata problem pod dywan

Nie ulega bowiem wątpliwości, że chińska gospodarka przeżywa trudny okres. A władze stosują niebezpieczną praktykę wstrzymania publikacji danych statystycznych w nadziei, że pozwoli to zachować zaufanie chińskiego społeczeństwa oraz uspokoić zagranicznych inwestorów.

W drugiej połowie 2023 wstrzymano na przykład opublikowanie wskaźników o bezrobociu wśród chińskiej młodzieży. Oficjalna stopa bezrobocia wśród osób w wieku od 16 do 24 lat w czerwcu 2023 roku wyniosła 21,3 procent, co było najgorszym wynikiem od kilku lat. Początkowo polityczni przywódcy Chin podeszli do problemu z dystansem, pouczając młodych absolwentów szkół wyższych, aby „przełknęli gorzką pigułkę” i „obniżyli swoje oczekiwania”. W końcu jednak rząd odkrył prosty sposób rozwiązania problemu wysokiego bezrobocia wśród młodych ludzi: zamiecenie go pod dywan.

Dane nie były udostępniane miesiącami.

Od początku 2024 roku ponownie zaczęto publikować statystyki, które zdaniem chińskich władz lepiej niż poprzednie odzwierciedlają obraz sytuacji. Ostatni odczyt pochodzi z marca tego roku: według Narodowego Biura Statystycznego poziom bezrobocia wśród młodych zmalał do 15,3%. Problem w tym, że spadek jest pozorny, ponieważ ze statystyk wykluczono studentów.

Pod koniec września 2023 chińska Komisja Regulacji Papierów Wartościowych skontaktowała się z kilkoma bankami inwestycyjnymi, w tym JPMorgan Chase i Goldman Sachs, prosząc je, aby unikały publikowania raportów ekonomicznych na temat wszystkiego, co mogłoby zostać uznane za „drażliwe politycznie”.

Oczywiście ekonomiści i analitycy już wcześniej traktowali chińskie państwowe statystyki z dużą rezerwą. Zawsze zakładano, że oficjalne dane są manipulowane, aby pasowały do narracji Komunistycznej Partii Chin. Z drugiej strony zachodnie agencje ratingowe mają inne sposoby na oszacowanie bardziej zbliżonych do rzeczywistości statystyk. Na przykład analizując nocne oświetlenie, porównując częstotliwość przejazdów pociągów towarowych lub zużycie energii w zakładach przemysłowych.

Według danych Narodowego Biura Statystycznego PKB w 2023 roku wzrósł o 5,2%, co w obecnych trudnych czasach jest relatywnie dobrym wynikiem. Jednak jest to jeden z najniższych wyników od trzech dekad (w 2022 roku wzrost gospodarczy wyniósł 2,7%).

Analitycy spoza Chin podają w wątpliwość również te dane. Eksperci z Rhodium Group twierdzą, że ubiegłoroczny wzrost PKB podniósł się o zaledwie 1,5%.

Dla porównania, realne tempo wzrostu Chin w latach 2011-2019 wyniosło średnio 7,3%, podczas gdy w latach 2001-2010 średni wzrost wyniósł 10,5%. Z biegiem lat chińska gospodarka traciła impet, a okres dwucyfrowego wzrostu stał się już przeszłością.

Zagraniczni inwestorzy tracą zaufanie

Oficjalne dane raczej nie zmienią już utrwalonego trendu, jakim jest rosnąca nieufność zagranicznych inwestorów wobec przyszłości gospodarki Państwa Środka. Najbardziej spektakularnym zjawiskiem tego procesu jest odpływ zagranicznego kapitału z chińskich giełd, spowodowany konsekwencjami pandemii Covid-19, trwającą od dziesięcioleci bańką spekulacyjną na rynku nieruchomości oraz napięciami geopolitycznymi. Od 2021 roku z chińskich giełd wypłynęło około 6 bilionów dolarów, co stanowi mniej więcej dwukrotność rocznego PKB Wielkiej Brytanii.

Jak wynika z danych Narodowego Biura Statystycznego, bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Chinach spadły w ostatnich miesiącach. To wynik wolniejszego wzrostu, ograniczeń regulacyjnych, uciążliwych przepisów dotyczących bezpieczeństwa narodowego oraz obaw o długoterminowe perspektywy kraju.

NBS podaje, że wzrost inwestycji w pierwszym kwartale jest głównie zasługą przedsiębiorstw państwowych, które wydały o 7,8% więcej niż rok temu. Inwestycje sektora prywatnego wzrosły zaledwie o 0,5%. Jeśli zaś chodzi o firmy zagraniczne, ich inwestycje w kraju spadły w ciągu pierwszych trzech miesięcy o 10,4%.

Pekin uznał ożywienie wzrostu gospodarczego za swój najwyższy priorytet na ten rok i wznowił wysiłki mające na celu przyciągnięcie zagranicznych inwestorów. W kwietniu Xi spotkał się w Pekinie z kilkunastoma dyrektorami generalnymi i naukowcami ze Stanów Zjednoczonych, prosząc ich, aby „kontynuowali inwestowanie w Chinach”. Wyraził pewność, że w nadchodzących miesiącach kraj utrzyma zdrowy i zrównoważony wzrost gospodarczy.

Tykająca bomba na rynku nieruchomości

Jednak sen z powiek chińskim decydentom spędza kryzys na rynku mieszkaniowym. Władze centralne, chcąc ustabilizować sytuację, w maju ogłosiły ogólnokrajowy plan, który zakłada pomoc w zakupie niesprzedanych domów oraz obniżenie oprocentowania kredytów hipotecznych. Ponadto Bank Ludowy Chin ogłosił, że udostępni tanie pożyczki o wartości prawie 42 miliardów dolarów, aby pomóc lokalnym samorządom w zakupie niesprzedanych nieruchomości i przekształceniu ich w niedrogie mieszkania. Jednak zdaniem ekspertów środki te mogą okazać się niewystarczające na tak ogromne problemy strukturalne

Branża deweloperska odpowiada za ok. 30% PKB kraju, w 2021 roku wniosła do chińskiego budżetu ponad 100 miliardów. Przez wiele lat firmy były zachęcane do budowy jeszcze większej ilości budynków, a umożliwić im to miały liczne kredyty mające jeszcze bardziej napędzić rozwój gospodarczy. W efekcie powstało zbyt dużo osiedli mieszkaniowych. Niektóre inwestycje okazały się nietrafione – wiele nowych apartamentowców, a nawet osiedli nie znalazło chętnych lub nawet przemieniło się w miasta-widma.

W Państwie Środka bardzo popularnym sposobem kupna nieruchomości jest przedpłata, czyli płatność za jeszcze niewybudowany lokal. Problem w tym, że pieniądze były przeznaczane na kolejne projekty budowlane, a przy zbyt ambitnych planach rozwojowych deweloperów i niebotycznym zadłużeniu całej branży setki firm budowlanych nie były w stanie ukończyć realizowanych inwestycji.

W efekcie wielu Chińczyków zapłaciło za mieszkania, które nigdy nie powstały.

Upadek największego chińskiego dewelopera China Evergrande pod koniec 2021 roku to najbardziej spektakularne wydarzenie związane z pękającą bańką na chińskim rynku nieruchomości. Jak wynika opublikowanych ze znaczną zwłoką danych finansowych w 2021 i 2022 roku, firma łącznie straciła 81 mld dolarów. Pod koniec stycznia tego roku sąd w Hongkongu podjął decyzję o postawieniu w stan likwidacji Evergrande, którego łączne zadłużenie wyniosło 328 mld dolarów.

W poważnych tarapatach finansowanych znalazł się kolejny deweloper – Country Garden. Firma w październiku ubiegłego roku ogłosiła bankructwo, z łącznym zadłużeniem sięgającym 187 miliardów dolarów. Ewentualna upadłość Country Garden będzie miała jeszcze większy wpływ na rynek nieruchomości. Deweloper ma cztery razy więcej niedokończonych projektów budowlanych niż China Evergrande – 3,1 tys.

Depopulacja osłabia wzrost gospodarczy

Na tym nie kończą się problemy strukturalne Chin, gdyż – co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe – zaczynają się wyludniać. W styczniu 2024 roku Narodowe Biuro Statystyczne podało, że całkowita liczba ludności kraju zmniejszyła się w poprzednim roku o 2,087 mln osób do 1,409 mld. Z kolei liczba urodzeń spadła o 5,6% do 9,02 mln, natomiast wskaźnik zgonów osiągnął najwyższy poziom od czasów rewolucji kulturalnej z lat 60. XX wieku.

Spadek liczby ludności jest częściowo skutkiem chińskiej polityki jednego dziecka, która przez ponad 35 lat ograniczała pary do posiadania tylko jednego potomka. Kobiety przyłapane na nieprzestrzeganiu tej polityki były często poddawane przymusowym aborcjom, wysokim karom finansowym i eksmisjom. W 2021 roku chińskie władze zezwoliły na posiadanie nawet trójki dzieci, ale nie jest to panaceum na starzejące się społeczeństwo.

Głównymi czynnikami spadku dzietności w Chinach są wysokie koszty życia, edukacji oraz gwałtownie rosnące ceny nieruchomości.

Wiele osób, szczególnie w dużych miastach, boryka się z problemem stagnacji wynagrodzeń, mniejszych możliwości zatrudnienia i wyczerpującego systemu pracy, co sprawia, że wychowanie jednego dziecka, a co dopiero trójki, jest zarówno trudne, jak i kosztowne.

Spadek liczby ludności pogłębi problemy demograficzne, z którymi Chiny już się borykają. Populacja się starzeje, a zasób siły roboczej maleje, co wywiera ogromną presję na młodsze pokolenie.

Niechęć Chińczyków do posiadania dzieci będzie miała zaś długofalowe konsekwencje dla gospodarki. Państwo Środka wchodzi w krytyczną fazę przejściową i nie jest już w stanie polegać na obfitej, kosztowo konkurencyjnej sile roboczej, aby dalej napędzać wzrost PKB.

Pod większą presją znajdzie się tez chiński system zabezpieczenia społecznego, ponieważ będzie mniej pracowników, którzy będą finansować wydatki na emerytury i opiekę zdrowotną. Mniej będzie także osób do sprawowania opieki nad osobami starszymi, ponieważ wielu młodych ludzi już pracuje, aby utrzymać rodziców i dziadków.

Czy będzie wojna handlowa z Chinami?

Na horyzoncie majaczy też groźba wojny handlowej z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi.

Chiny zyskują coraz większą przewagę na świecie w branży elektromobilności i zielonej energetyki, zalewając globalne rynki swoimi produktami. Jest to możliwe m.in. dlatego, że Pekin udziela własnym producentom subsydiów w postaci niskooprocentowanych pożyczek lub bezpośrednich transferów pieniężnych, dzięki którym przedsiębiorstwa z Państwa Środka mogą obniżać ceny swoich produktów.

W ten sposób chińskie firmy skutecznie wypychają zachodnich producentów ze światowego rynku produkcji fotowoltaiki, turbin wiatrowych i samochodów elektrycznych.

Oprócz ogromnych dotacji chińscy producenci korzystają także z preferencyjnego dostępu do surowców krytycznych, zmuszają zagraniczne firmy do dzielenia się swoją własnością intelektualną z chińskim partnerem, co jest warunkiem wejścia na rynek Państwa Środka.

Skala tego procederu jest ogromna i dotyczy wszystkich branży. Dla przykładu, w 2012 roku japońskie firmy JR East i Kawasaki Heavy Industries oskarżyły Chiny o skopiowanie ich technologii pociągów shinkansen bez licencji producentów. W efekcie japońskie rozwiązania przyczyniły się do dynamicznego rozwoju kolei dużych prędkości w Państwie Środka.

Innym przykładem jest branża energetyki wiatrowej. Hiszpański producent turbin Gamesa wchodząc na chiński rynek w 2018 roku został zobowiązany do współpracy z krajowymi przedsiębiorstwami przy procesie produkcji. W efekcie w ciągu kilku lat chińskie firmy przejęły hiszpańską technologię, a dzięki subsydiom własnego rządu zaniżyły ceny własnych turbin i ostatecznie pokonały Gamesę na chińskim rynku.

Dzięki tak wielkiemu wsparciu chińskie pojazdy elektryczne zdobywają coraz większą rzeszę fanów na rynkach zagranicznych, jednak ich dobra passa może się jednak wkrótce skończyć. Ambitna polityka klimatyczna Unii Europejskiej i planowany zakaz sprzedaży pojazdów spalinowych od 2035 roku teoretycznie powinny sprzyjać większemu popytowi na samochody zeroemisyjne. Jednak jak podaje Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) w marcu w Unii Europejskiej nastąpił spadek ich sprzedaży, głównie z powodu wysokich kosztów, które odstraszają europejskich nabywców oraz zbyt powolnego rozwoju infrastruktury do ładowania.

W marcu 2024 roku liczba rejestracji samochodów elektrycznych (BEV) spadła o 11,3% do 134 397 sztuk, co odzwierciedla pogorszenie koniunktury na rynku na całym świecie. W efekcie ich udział w unijnym rynku w stosunku do marca ubiegłego roku zmniejszył się z 13,9% do 13%.

Zmniejszony popyt w Europie i ogromna podaż w Państwie Środka to niebezpieczne połączenie. Nadprodukcja w Chinach już napotyka problemy — w mediach pojawiają się zdjęcia chińskich samochodów elektrycznych, które zalegają w portach, które w praktyce stały się „parkingami elektryków”.

Niechęć Pekinu do zmiany polityki udzielania subsydiów spotkała się z wielkim niezadowoleniem ze strony Zachodu. Waszyngton rozważa nałożenie wyższych ceł, jeśli Pekin utrzyma dotychczasowe wsparcie dla swoich produktów.

Z kolei Komisja Europejska we wrześniu 2023 ogłosiła przeprowadzenie śledztwa ws. subsydiów dla chińskich producentów aut elektrycznych. W kwietniu ogłoszono również śledztwo ws. procederu wsparcia finansowego dla turbin wiatrowych, co może doprowadzić do nałożenia ceł. Wiele wskazuje na to, że w lipcu zapadnie decyzja nakładająca cło na chińskie elektryki.

Koniec złotego okresu rozwoju

Przez wiele lat Chiny cieszyły się szybkim wzrostem i stale rosnącym poziomem życia obywateli, ale jeszcze przed wybuchem pandemii gospodarka wydawała się tracić impet. Oczekiwane odbicie po zakończeniu drakońskiej polityki „zero covid” nigdy zaś nie nastąpiło.

W kolejnych latach utrzymanie wysokiego wzrostu PKB dla władz w Pekinie będzie coraz trudniejsze, choć oficjalne dane będą prezentować się bardzo dobrze. Złoty okres rozwoju Państwa Środka definitywnie dobiegł końca, jednak chińska gospodarka najpewniej będzie dalej się rozwijać, choć rzeczywisty stan nie będzie tak optymistyczny, jak oficjalne dane. Jednak pesymistyczne nastawienie inwestorów do sytuacji gospodarczej w Państwie Środka utrudni Pekinowi powrót na ścieżkę solidnego rozwoju.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Jacek Perzyński
Jacek Perzyński

(1995) pisze o gospodarce i geopolityce w krajach Azji.

Komentarze