0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja wyborcza.plJakub Orzechowski / ...

W „Sygnałach Dnia” 5 listopada 2021 roku minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek mówił m.in. o przechodzeniu szkół na nauczanie zdalne z powodu COVID-19 i konflikcie rządu PiS z Unią Europejską (zapis rozmowy można przeczytać tutaj).

Mówił także o liście Konferencji Ambasadorów - grupy 30 b. ambasadorów RP - w sprawie sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. (Opublikował go Onet 3 listopada; cały tekst udostępniamy na końcu tego artykułu.) Dyplomaci wyliczają część akty prawa międzynarodowego, które łamie rząd PiS stosując nielegalną technikę „wypychania” uchodźców na granicę.

„Sytuacja na granicy z Białorusią staje się dla Polski i jej obywateli haniebna, tym bardziej że zaczyna spełniać znamiona zbrodni przeciwko ludzkości”

— pisali.

Minister Czarnek zarzucił b. ambasadorom „zdradę stanu” i porównał ich do targowicy — twierdząc nawet, że ich list jest od targowicy gorszy.

[O liście Konferencji Ambasadorów RP w sprawie sytuacji na granicy polsko–białoruskiej.] Natomiast ci ludzie, którzy wypowiadają się w ten sposób w obliczu tak ogromnego zagrożenia (...) to są ludzie, których nawet nie można do targowicy przyrównać.
Absurd. Targowica to pakt z obcym mocarstwem, a ambasadorowie protestują przeciw łamaniu prawa międzynarodowego
Sygnały Dnia,05 listopada 2021

„To są ludzie, którzy absolutnie nie reprezentują interesu państwa polskiego i narodu polskiego. Mamy taką okoliczność dzisiaj i taką sytuację, w której przyrównujemy tego rodzaju postawy do targowicy.

Ja chcę powiedzieć, że przyrównywanie tego rodzaju postaw do targowicy jest szarganiem dobrego imienia ludzi targowicy, bo oni coś jeszcze mieli na myśli, jakiś interes, choćby prywatnie pojmowany, ale jednak narodowy i polski" - mówił Czarnek.

Wyjaśniał, że był to interes "źle pojmowany, oczywiście, przeciwko interesowi państwa polskiego, ale gdzieś jeszcze się tlił jakiś interes narodowy polski. Natomiast ci ludzie, którzy wypowiadają się w ten sposób w obliczu tak ogromnego zagrożenia i tak ogromnej pracy służb państwa polskiego, Wojska Polskiego, Straży Granicznej, no, to są ludzie, których nawet nie można do targowicy przyrównać”.

Ulubiona obelga polityków

Od czasu przejęcia władzy w Polsce przez PiS w 2015 roku nazywanie przeciwnika politycznego „targowicą” stanowi jedną z ulubionych i najczęściej stosowanych w słowniku politycznym obelg.

Targowica, przypomnijmy, jest w Polsce tradycyjnie synonimem zdrady narodowej — porównanie więc kogoś do targowiczan stanowi faktycznie zarzucenie mu zdrady, a więc najcięższego możliwego wykroczenia przeciwko narodowi i państwu.

W czasach PiS (po 2015 roku) politycy szafują tą obelgą szczodrze i często. Posługuje się nią częściej strona prorządowa - od biskupów i polityków prawicy po prorządowe media - ale nie tylko.

Np. 27 marca 2016 roku abp Józef Michalik nazwał opozycję wobec PiS „targowicą”. W homilii rezurekcyjnej mówił:

„Pojawiła się nowa Targowica. Oskarżają Polskę, mobilizują narody obce na forach międzynarodowych do nienawiści wobec Polaków, którzy mieli odwagę wybrać innych, a nie ich samych”.

Protesty opozycji w Sejmie w grudniu 2016 roku — po sławetnym blokowaniu mównicy — porównywał do Targowicy ówczesny poseł Patryk Jaki.

Zazwyczaj w tych wyzwiskach chodzi o szukanie wsparcia w instytucjach europejskich — to politykom prawicy kojarzy się z targowicą.

Np. w czerwcu 2018 roku Antoni Macierewicz, wiceprezes PiS, w ten sposób krytykował w Radiu Maryja list wystosowany przez polskich polityków do Komisji Europejskiej w sprawie naruszania przez rząd PiS praworządności:

„Ci ludzie zrobili to w pełni świadomie (…). To jest takie samo działanie jak to, które przed kilkuset laty było udziałem targowiczan. To jest współczesna Targowica (…) Chyba że nie uważają Polski za swoją Ojczyznę; Chyba że nie uważają Polski za swoją Matkę. Chyba że proces degradacji moralnej zaszedł tam tak daleko, że ważniejsza jest dla nich Unia Europejska, Bruksela, zagranica niż własna Ojczyzna”.

Telewizja Jacka Kurskiego zarzutem zdrady narodowej obdarza polityków opozycji szczodrze. Ostatnio np. podczas materiału poświęconemu demonstracji w obronie przynależności Polski do Unii Europejskiej (10 października 2021) na „pasku” widniało hasło: „To jest protest zinstytucjonalizowanej Targowicy”.

Nie tylko rządzący jednak używają tego oskarżenia. Donald Tuska podczas przemówienia 3 maja 2019 (tutaj tekst) próbował retorycznie odwrócić obelgę stosowaną przez prorządowe media i polityków prawicy.

„Targowica to jest synonim zdrady i kłamstwa. Akt konfederacji targowickiej był spektakularnym pokazem cynizmu i propagandy, który odwoływał się do narodowych emocji, a heroldowie tego czynili to naprawdę z dużym talentem i dużą determinacją, ale był ewidentnie sprzeczny z narodowymi interesami.

To jest lekcja o tym, jak łatwo odwoływać się do narodowych emocji. Jak łatwo przypochlebiać się narodowym emocjom, działając de facto w sprzeczności z narodowymi interesami”

— mówił.

Przeczytaj także:

Komu bliżej do targowicy?

Porównania przeciwnika do targowicy obie strony politycznego sporu używają tak, jak im jest wygodniej.

  • dla rządzących jest to szukanie pomocy u „obcych”;
  • dla opozycji jest to ukrywanie chęci przejęcia władzy za „narodową” retoryką.

Kto ma tutaj rację? Przypomnijmy krótko, czym była targowica. Wiosną 1792 roku w Petersburgu grupa niezadowolonych z uchwalonej 3 maja konstytucji — ustanawiającej sprawny i silny rząd w Rzeczypospolitej po wielu dziesięcioleciach nierządu i bezwładu — zawiązała spisek pod patronatem rosyjskiej carycy Katarzyny II. Do formalnego powstania konfederacji — związku szlachty, utrwalonego w tradycji ustrojowej I RP — doszło w maju 1792 roku w miasteczku Targowica nieopodal granicy rosyjskiej. Targowiczanie wystąpili o pomoc zbrojną do Rosji, której armia po krótkiej, kilkutygodniowej wojnie rozgromiła dużo słabsze siły polskie.

Paradoks targowicy polegał na tym, że jej założyciele byli konserwatystami. Występowali w obronie starodawnych szlacheckich „wolności”, które konstytucja 3 maja chciała ograniczyć. Byli także przeciwnikami „jakobinizmu”, czyli demokratycznych idei płynących do Polski z rewolucyjnej Francji.

Targowiczanie: konserwatyści w obronie wolności szlacheckiej

Konserwatyści nienawidzący rewolucji francuskiej powinni być więc bliscy sercom rządzącej prawicy. Nie jest jasne, w jakim stopniu byli świadomi, że sprowadzając wojska rosyjskie, doprowadzają do upadku państwa – a wojna polsko-rosyjska 1792 roku skończyła się II rozbiorem.

Rozbiory były dla niektórych targowiczan szokiem. Zacytujmy pamiętnik Juliana Ursyna Niemcewicza:

„Tu Szczęsny [Potocki, przywódca targowiczan] zbladł i długo jak wryty do ziemi został, ufny atoli, że pokazaniem się swojem w obliczu carowej, odwróci zamierzone klęski, co żywo kopnął się do Petersburga; tam gdy stanął przed Katarzyną, a ta zapytała go o zdrowie jego, ja, odpowiedział, mam się dobrze, ale ojczyzna moja. Tu carowa, tupnąwszy nogą i palcem pokazując na ziemię, »votre patrie est ici« [pana ojczyzna jest tutaj], rzekła z gniewem. Wkrótce atoli przysłała jemu i [Franciszkowi Ksaweremu] Branickiemu patenta na generałów (…), obydwa więc w tych mundurach prezentowali się u dworu. [Seweryn] Rzewuski wziął po Branickim buławę wielką i z nią pojechawszy do Wiednia, tam wstyd swój ukrywał”.

W czasie powstania kościuszkowskiego, które wybuchło niecałe dwa lata po Targowicy, jej uczestników uważano za zdrajców ojczyzny i wieszano (a kiedy byli poza zasięgiem powstańców, wieszano portrety).

Unia Europejska jako agresor

Wróćmy do obelgi, której użył minister Czarnek — nazywając b. ambasadorów „targowicą”.

Ta obelga zdradza naprawdę to, co Czarnek — a także politycy PiS i prorządowe media — myślą o Unii Europejskiej. Uważają, że jest agresorem dybiącym na polską niepodległość — jak Rosja carycy Katarzyny II.

Jest to, oczywiście, nieprawda. Unia Europejska nie czyha na polskie terytoria i nie odbiera Polsce więcej suwerenności niż to, na co sami zgodziliśmy się w zatwierdzonych referendum traktatach. Unia nie jest zagranicznym mocarstwem: jest wspólnotą, do której także Polska należy, i w której wszyscy mają równe prawa. Politycy opozycji mówiący o na forum Unii o naruszaniu praworządności w Polsce nie są więc u obcych — ponieważ w Unii Polacy są u siebie. Także b. ambasadorowie nie paktowali z wrogim mocarstwem, ale wzywali do przestrzegania prawa.

List ambasadorów

Poniżej prezentujemy całość komentarza wystosowanego przez ambasadorów RP.

Sytuacja na granicy z Białorusią staje się dla Polski haniebna: zaczyna spełniać znamiona zbrodni przeciwko ludzkości

1. W stanowisku z 6 października br. Konferencja Ambasadorów RP wzywała obecne władze Polski do przestrzegania fundamentalnych aktów prawa międzynarodowego - w tym prawa unijnego dotyczącego uchodźców. Ostrzegaliśmy, że władze polskie mogą stać się współsprawcą zbrodniczej polityki białoruskiego dyktatora.

2. Określone przez prawo międzynarodowe humanitarne sposoby zarządzania kryzysem imigracyjnym, takie jak powiększenie liczby miejsc w obozach dla uchodźców, przyspieszenie procedowania wniosków o azyl i sprawna realizacja wydalenia gdy okaże się to konieczne - nie stanowiłyby dla polskiego rządu trudności. Przypomnijmy - chodzi tu o najwyżej kilkanaście tysięcy osób. Rząd mógłby w sposób w pełni uzasadniony poprosić Frontex o pomoc profesjonalnego personelu i wsparcie finansowe ze specjalnego funduszu pozostającego w gestii Komisji Europejskiej. PiS woli ignorować prawo i dostępne procedury pomocowe. Zamiast tego zaostrza rygory stanu wyjątkowego na granicy z Białorusią i planuje budowę muru za 1,5 miliarda złotych. Jedyny powód tej agresywnej polityki to mobilizacja twardego elektoratu Zjednoczonej Prawicy. PIS - w trudnej sytuacji finansowej i przy skandalicznym braku jednoznacznego sprzeciwu opozycji demokratycznej - wyrzuca poważne pieniądze na efektowną budowę muru jednocześnie odmawiając ich na niezbędne podwyżki dla polskiego personelu medycznego. Jeśli Łukaszenka z dnia na dzień zrezygnuje z bombardowania UE imigrantami, zrozpaczeni uciekinierzy z Syrii, Afganistanu czy Iraku znajdą nowy szlak do bogatych państw europejskich z dużymi mniejszościami islamskimi. Mur nie jest nam potrzebny aby chronić Polskę przed Ukraińcami i Białorusinami. Setki tysięcy imigrantów przyjętych przez nasz kraj w ostatnich latach nie musiało przedzierać się przez zieloną granicę. Są potrzebni na polskim rynku pracy. Mur jest niezbędny wyłącznie dla doraźnego celu - utrzymania poparcia politycznego dla PiS.

3. Tragedia na granicy polsko-białoruskiej pogłębia się. Zakazana prawem międzynarodowym praktyka "odpychania" (push-back) stała się w Polsce obowiązującym krajowym prawem i jest bez skrupułów stosowana. Docierające z granicy wiadomości świadczą o narastającej katastrofie humanitarnej. W polskich lasach umierają ludzie - z wycieńczenia, pragnienia i głodu. PiS używa swojego ulubionego instrumentu politycznego: wzbudzania lęku i nienawiści do obcego. Deklaruje szacunek dla polskiej historii, ale nie chce pamiętać jak często Polacy w XIX i XX wieku szukali schronienia na obczyźnie. Zamiast tego podjudza Polaków do obojętności wobec nieszczęśliwych ludzi uwięzionych na polsko-białoruskiej granicy.

4. Spośród fundamentalnych aktów prawa międzynarodowego stojących na straży humanitarnych zasad porządku międzynarodowego przypomnijmy jeden: wiążący Polskę Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego z 1 lipca 2020 r., który kodyfikuje w art. 7 podstawowe znamiona zbrodni przeciwko ludzkości. Wskazuje on, że pojęcie zbrodni międzynarodowej skierowanej przeciwko ludności cywilnej obejmuje - oprócz zabójstwa, eksterminacji, niewolnictwa, deportacji, przymusowych przesiedleń, prześladowania ze względów politycznych, rasowych, narodowych, etnicznych, kulturowych, religijnych i płci - również stosowanie tortur (rozumianych jako celowe zadawanie dotkliwego bólu lub cierpienia, fizycznego bądź psychicznego, jakiejkolwiek osobie będącej pod opieką lub pod kontrolą oskarżonego) oraz "inne nieludzkie czyny (…) celowo powodujące ogromne cierpienia i poważne uszkodzenie ciała albo zdrowia psychicznego lub fizycznego".

5. Sytuacja na granicy z Białorusią staje się dla Polski i jej obywateli haniebna, tym bardziej że zaczyna spełniać znamiona zbrodni przeciwko ludzkości. Konstytucja RP z 1997 r. stwierdza (w art. 42 ust. 1), że czyny będące przestępstwami w myśl prawa międzynarodowego podlegają ukaraniu niezależnie od regulacji prawa krajowego. Jeżeli do odpowiedzialnych za wskazane wyżej działania polityków, urzędników, funkcjonariuszy czy żołnierzy nie przemawiają względy humanitarne i moralne to przypominamy, że zbrodnie międzynarodowe nie przedawniają się. Mogą być ścigane w każdym demokratycznym kraju a "działanie na rozkaz" (gdy wykonawcy nie działają w sytuacji zagrożenia życia) nie stanowi żadnego usprawiedliwienia. Wykonania rozkazu bezprawnego można – i bezwzględnie należy - odmówić.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze