0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Włodek / Agencja GazetaJakub Włodek / Agenc...

27 lipca Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak zwrócił się do ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka o „wprowadzenie do podstawy programowej martyrologii polskich dzieci w okresie II wojny światowej i latach powojennych”.

„Tragiczne losy najmłodszych pokoleń Polaków mają szczególny wymiar. Ukazują bezmiar okrucieństwa zbrodni niemieckich i sowieckich dokonywanych na całkowicie bezbronnych ofiarach” - napisał RPD w komunikacie.

Do RPD zwrócił się w tej sprawie Ireneusz Maj, p.o. dyrektor powstającego „Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu”.

„Oczywiście” - odpowiedział Przemysław Czarnek w “Sygnałach dnia” radiowej “Jedynki” 9 sierpnia. “Trzeba tę historię pokazywać, jak były traktowane dzieci polskie przez Niemców w czasie II wojny światowej”. (Całej audycji można wysłuchać na stronie radia).

„Oczywiście, my wprowadzamy z nowym rokiem szkolnym nowy przedmiot [...] »historia najnowsza« [...] Czy pan redaktor myśli, że dziś wielu młodzieńców albo wiele dzieci zna sytuację dzieci w niemieckim obozie koncentracyjnym? Czy w ogóle młodzież ma świadomość tego, że w czasie II wojny światowej Niemcy urządzili obozy koncentracyjne przeznaczone również dla dzieci i w Łodzi był tragiczny obóz koncentracyjny dla dzieci? Jak wielu młodzieńców zna historię dzieci Zamojszczyzny, zabieranych rodzicom brutalnie przy pacyfikacji do Niemiec, do tej pory ich nie odnaleziono, niektórzy wrócili?”

Traumy nie będzie

Dziennikarz zapytał wówczas, czy mówienie o zbrodniach na dzieciach nie wywoła u uczniów traumy. Minister samą sugestię uznał za wrogi spisek.

„Te hasła i te tezy podejmują te same środowiska, które urządziły w III RP w pierwszych 20 latach pedagogikę wstydu, pokazując wyłącznie te złe karty historii Polaków jako tych szmalcowników, jako tych, którzy wydawali Żydów Niemcom, jako tych, którzy to, można powiedzieć, byli współsprawcami… Nie nie, to są środowiska, które absolutnie nie mają na myśli dobra polskich dzieci, polskiej młodzieży, w sensie znajomości historii. Martyrologia też powinna być znana polskim dzieciom, polskiej młodzieży" - mówił Czarnek.

Przeczytaj także:

Ekspert: Martyrologia już jest

O komentarz do pomysłów ministra OKO.press poprosiło prof. Krzysztofa Jaskułowskiego, socjologa z Uniwersytety SWPS, który właśnie napisał (wraz z dwójką innych badaczy) książkę o tym, jak w polskich szkołach jest nauczana historia - na podstawie wieloletnich badań.

Poniżej zapis naszej rozmowy.

Adam Leszczyński, OKO.press: Napisał pan książkę o nacjonalizmie w nauczaniu historii w polskiej szkole (Krzysztof Jaskułowski, Piotr Majewski, Adrianna Surmiak, Teaching History, Celebrating Nationalism School History Education in Poland, Routledge 2021). Jakie jest miejsce martyrologii w polskiej szkole? Na ile mówi ona już dziś o męczeństwie? Prof. Krzysztof Jaskułowski: Nasza książka jest o tym, po co się uczy historii. Na podstawie wywiadów z nauczycielami próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, jaki widzą sens nauczania historii w szkole i w jaki sposób jej uczą, a zwłaszcza - jakie widzą pozapoznawcze czy wychowawcze funkcje historii.

Interesował nas szczególnie kontekst grup, które tradycyjnie nie zajmowały zbyt dużo miejsca w szkole — np. mniejszości narodowe, kobiety, tzw. klasy niższe.

Z jednej strony oczywiście mamy podręczniki i podstawy programowe, ale za wdrażanie tych programów odpowiedzialni są nauczyciele, więc trudno na podstawie podręcznika czy podstawy wyrokować, jak polska szkoła uczy historii.

Z naszych badań ilościowych wyszło, że dla wielu uczniów nauczyciel wciąż jest głównym autorytetem i źródłem wiedzy o przeszłości, więc koncentrowaliśmy się na nauczycielach. Rozmawialiśmy z nimi na temat funkcji i sensu nauczania historii, jak widzą rolę historii w kształtowaniu tożsamości narodowej uczniów.

Jak z tej perspektywy waszych badań wyglądają pomysły ministra na zwiększenie obecności martyrologii w szkole?

Minister chyba nie wie, co się dzieje w szkołach. Nie wprowadzi martyrologii do szkoły, ponieważ ona już tam jest obecna, zarówno w podręcznikach, jak i w wypowiedziach nauczycieli, w tym również martyrologia dzieci. Minister w radiu mówił o Zamojszczyźnie - przeglądałem podręczniki i są w nich całe akapity na ten temat.

Np. w podręczniku Nowej Ery (jeszcze sprzed reformy wprowadzonej przez PiS) do klasy 6., jednym z bardziej popularnych, jest cały akapit o Zamojszczyźnie i nawet tekst źródłowy - meldunek wytworzony przez jakąś instytucję państwa podziemnego z opisem, co się działo na Zamojszczyźnie, a także pytania do tego tekstu źródłowego. Uczeń ma wyjaśnić, co się działo z polskimi dziećmi na Zamojszczyźnie w latach 1942-43.

To także był jeden z wątków powtarzających się w wypowiedziach niektórych nauczycieli: że Polska w porównaniu z innymi krajami jest narodem, który wycierpiał, jeżeli nie najwięcej, to bardzo dużo.

Wszyscy nauczyciele o tym mówią?

Nie. Ten wątek jest charakterystyczny dla tych, których nazwaliśmy “radykalnymi nacjonalistami”. Twierdzili, że wręcz trzeba podkreślać, jak Polska cierpiała, ile poniosła strat i w dodatku była zdradzana przez sojuszników.

To zupełnie jak politycy PiS!

Można tak powiedzieć: reformy ministra umacniają pozycję tych nauczycieli, których określiliśmy jako radykalnych nacjonalistów.

Jak wielu ich jest w polskiej szkole?

Nie wiemy, prowadziliśmy badania jakościowe i na ich podstawie wyróżniliśmy kilka typów nauczycieli historii. Badania jakościowe nie są reprezentatywne, na ich podstawie nie można w zasadzie powiedzieć, jak powszechne są te postawy.

Nazwaliśmy tych nauczycieli radykalnymi nacjonalistami, co może być nieco mylące, ponieważ pisaliśmy po angielsku, a w nim to słowo ma mniej negatywny wydźwięk. Chodzi o pewną postawę wobec sensu nauczania historii.

W sumie można wyróżnić, nieco upraszczając, trzy modele nauczania historii: jako tożsamość, czyli uczymy historii głównie po to, żeby np. umacniała tożsamość, zwłaszcza narodową; drugi model to historia jako dyscyplina naukowa, więc nie martwimy się za bardzo o to, jakie tożsamości ona umacnia bądź osłabia, uczymy myślenia historycznego, krytyki źródeł, oczywiście uczymy w sposób dostosowany do wieku; trzeci model - edukacja obywatelska, aby kształtować bardziej uniwersalne postawy, np. obywatelskie.

Radykalni nacjonaliści jednoznacznie podporządkowali sens nauczania historii umacnianiu tożsamości narodowej. Rozumieli też ją w sposób specyficzny, homogeniczny z religią katolicką, koncentrowali się na wyjątkowości narodu polskiego.

Ta wyjątkowość była jednak różnie rozumiana. Jedni uważali, że zgodnie z romantycznym stereotypowym wyobrażeniem Polska jest prześladowana czy była prześladowana jak żaden inny naród, a w związku z tym ma podstawy do poczucia moralnej wyższości.

Drudzy uważali, że z tym cierpieniem to przesada, że trzeba pokazywać, że liczą się tylko twarde narodowe interesy, i że w stosunkach między narodami nie ma słuszności bądź niesłuszności, tylko liczy się to, w jakim stopniu naród jest w stanie osiągnąć swoje interesy, a wyjątkowość Polski leży na przykład w jej wyjątkowym bohaterstwie czy - paradoksalnie - tolerancji.

Jaką funkcję pełni martyrologia w nacjonalistycznej opowieści w szkole?

Mówi, że cierpieliśmy wyjątkowo, że Polska była prześladowana jak żaden inny naród w przeszłości, że na tym polega jej wyjątkowość i że za tym idą roszczenia do moralnej wyższości, a cierpienie uszlachetnia. Wiążą się z tym często pretensje do innych państw, w tym sojuszników, że zostawiały Polskę na pastwę wrogów i że w zasadzie trzeba liczyć na siebie samego.

Można sobie wyobrazić, że martyrologii w polskiej szkole będzie jeszcze więcej?

Na pewno można sobie wyobrazić, że będzie jej więcej w podręczniku, czy że wpiszą ją do podstawy programowej. Podstawy programowe są dosyć ogólne, a więc np. w punkcie „polskie ziemie pod okupacją” można wpisać szczególny nacisk na martyrologię polskich dzieci. Dużo zależy od nauczycieli. Na razie nauczyciel ma dużą swobodę, nie musi wszystkiego omawiać. Wśród naszych badanych byli nauczyciele, którzy kontestowali podstawę programową i podręczniki, i uczyli historii inaczej.

Jak wielu ich było?

Znów nie jesteśmy w stanie tego powiedzieć. To też były badania jakościowe. Niektórzy zresztą niechętnie o tym mówili. Najbardziej widoczne to było np. na górnym Śląsku i innych obszarach pogranicznych czy zamieszkanych przez mniejszości. Kanoniczną historię ci nauczyciele z Górnego Śląska nazywali „warszawską historią Polski”, ponieważ była to dla nich naprawdę historia ziem centralnych.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze