Prawica oburzona słowami lidera SLD. Dominik Tarczyński z PiS składa pozew do sądu. OKO.press sprawdza, kto ma rację - i co wiemy o tym, co wówczas myślały o tym polskie elity i polskie społeczeństwo
Włodzimierz Czarzasty o Armię Czerwoną pokłócił się w programie “Gość Wiadomości” TVP z prowadzącym program Michałem Adamczykiem wieczorem 27 listopada 2019.
”Proszę pana, czy wie pan, co się wydarzyło 17 września 1939 roku?” - krzyczał na Czarzastego Adamczyk. (Scenę tę warto zobaczyć; ostatnio prowadzący z TVP specjalizują się w pokrzykiwaniu na polityków lewicy - na początku listopada Michał Rachoń krzyczał na Adriana Zandberga.)
Cały program można obejrzeć na stronie TVP.
Fala oburzenia przetoczyła się przez prawicowe media. Poseł PiS Dominik Tarczyński złożył zawiadomienie do prokuratury, zarzucając Czarzastemu „absolutną promocję ustroju totalitarnego”.
Tymczasem Czarzasty nie wycofał się ze swoich słów i nie przeprosił za nie. W wywiadzie z PAP wyjaśniał:
“Nikt nie zakwestionuje paktu Ribbentrop-Mołotow, nikt nie zakwestionuje 17 września, ale też nikt nie zakwestionuje tego, że 600 tysięcy ludzi - żołnierzy radzieckich zginęło w trakcie II wojny światowej na terenach Polski (...) Niemcy podjęli decyzję o eksterminacji Żydów, podjęli decyzję o eksterminacji Romów i myślę, że następną decyzją, która była przygotowywana była decyzja o eksterminacji Polaków”.
Awanturze poświęciły materiał „Wiadomości” TVP 28 listopada. Wypowiedź Czarzastego nazwały wprost „kłamstwem”. ”Wiadomości” przypomniały agresję ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku, zbrodnię w Katyniu oraz prześladowania, jakim po wojnie NKWD poddawało przeciwników komunistycznej władzy.
Haczyk tkwi oczywiście w słowie „wyzwolenie”. Nikt bowiem nie kwestionuje tego, że Armia Czerwona pokonała Niemców, a w trakcie walk na ziemiach polskich zginęły setki tysięcy żołnierzy z ZSRR.
Skąd wzięło się oburzenie? Wypowiedź Czarzastego jest sprzeczna z polityką historyczną prawicy, dążącą do zrównania obu okupacji - niemieckiej i sowieckiej. Dyskusja o tym, która okupacja była gorsza, toczy się na prawicy od kilku lat.
Oto jeden przykład - publicystyka Łukasza Warzechy z portalu “wPolityce” z 2014 roku.
“Okupacja niemiecka niszczyła naród głównie fizycznie, podczas gdy sowiecka niszczyła go i fizycznie, i mentalnie, i gospodarczo. Bilans tej pierwszej jest tragiczny, bilans drugiej – absolutnie katastrofalny. Fizycznie niszczone elity, mentalnie niszczony naród, postawienie na głowie hierarchii społecznej, rugowanie własności prywatnej, niszczenie przedsiębiorczości”
- pisał wówczas Warzecha.
A zatem: chociaż Niemcy zabili bez porównania więcej Polaków (oraz niemal wszystkich polskich Żydów, o czym jednak prawica często zapomina), to komunizm był groźniejszy - ponieważ „niszczył Polskę duchowo”.
OKO.press nie dyskutuje z cudzymi opiniami, nawet najbardziej absurdalnymi. O próbach zrównywania okupacji niemieckiej i sowieckiej pisaliśmy parokrotnie. To zrównanie pojawiło się np. w wypowiedziach zarówno prezydenta Dudy, jak i premiera Morawieckiego z okazji święta „wyklętych”.
W klipie Kancelarii Premiera Morawiecki mówił w marcu 2019 roku:
„Okupację niemiecką zastąpiła okupacja sowiecka. Żołnierze wolnej Polski przeciwstawili się jej z bronią w ręku”.
Mówił o tym także Andrzej Duda w przemówieniu wygłoszonym Ostrołęce:
„Bo jeden okupant przepędził drugiego. A oni wiedzieli, co to znaczy sowiecka Rosja i co to znaczy komunizm. I doskonale widzieli, że wolnej Polski nie ma, że prawdziwej niepodległości nie ma i prawdziwej suwerenności nie ma”.
Jeśli ograniczymy się do zestawienia strat poniesionych przez Polaków, to zrównywanie okupacji niemieckiej z PRL (a nawet z okresem początkowym okresem, kiedy w Polsce stacjonowały dziesiątki tysięcy frontowych żołnierzy Armii Czerwonej) okaże się monstrualnym nadużyciem. Politycy PiS robią to często.
Przypomnijmy krótko niektóre kluczowe różnice.
Hitlerowskie Niemcy:
Tymczasem w PRL:
Żeby uznać, że sowiecka okupacja dorównywała niemieckiej, trzeba — jak to robi prawica — odwołać się do mówienia o „stratach duchowych” czy „niszczeniu mentalności Polaków”. To jednak trudno zmierzyć, a jeszcze trudniej — ocenić.
Naszym zdaniem w sporze o to, czy Armia Czerwona „wyzwoliła Polskę”, żadna ze stron nie ma jednoznacznie racji.
Żołnierze radzieccy wyzwalali Polskę. To poglądy polskiej lewicy
Przypomnijmy na koniec, że przed podobnym kłopotem — zdefiniowania, czy Armia Czerwona była okupantem, czy nie — stały podziemne władze państwa polskiego oraz partie polityczne w 1945 roku. One również były podzielone w tej sprawie.
W rozkazie nakazującym rozwiązanie Armii Krajowej w styczniu 1945 roku generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” pisał:
“Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez Armię Czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo słusznej sprawy, o którą walczymy od roku 1939. W istocie bowiem — mimo stwarzanych pozorów wolności — oznacza to zmianę jednej okupacji na drugą, prowadzoną pod przykrywką Tymczasowego Rządu Lubelskiego, bezwolnego narzędzia w rękach rosyjskich”.
Nawet Okulicki nie zalecał jednak walki z Armią Czerwoną z bronią w ręku, tylko działalność polityczną.
Z kolei deklaracja polityczna Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” — założonej we wrześniu 1945 roku tajnej organizacji politycznej będącej spadkobiercą AK — mówiła już nieco inaczej.
“Szósty rok wojennej zawieruchy przyniósł nam wprawdzie uwolnienie z nienawistnego niemieckiego jarzma i wprowadził wielkie zmiany w międzynarodowym położeniu Polski i w jej stanie wewnętrznym, ale wytworzone przez nią warunki życia obywatela polskiego dalekie są od tego obrazu, który mieli przed oczyma ginący żołnierze Polski Podziemnej”
— pisali autorzy. Używali więc słowa „uwolnienie”, podkreślając, że nie jest to wolność, o którą walczyła Armia Krajowa.
Programy polityczne pisały elity. Co myśleli wówczas zwykli Polacy? To powiedzieć dużo trudniej.
Nie było wówczas badań opinii publicznej czy sondaży. Według prof. Rafała Wnuka, historyka i badacza podziemia antykomunistycznego, w latach 1944-1948 przez oddziały partyzanckie przeszło ok. 20 tys. ludzi. Z rąk władzy zginęło według jego szacunków także ok. 20 tys. osób.
Z pewnością główny opór przeciwko komunizmowi miał charakter polityczny. Okupacja niemiecka nie dawała żadnych możliwości politycznej walki o wolność; w Polsce komunistycznej można było, przynajmniej w pierwszych latach po wojnie, o niej myśleć.
W istocie też główny opór przeciwko komunizmowi miał polityczny charakter - to PSL Stanisława Mikołajczyka, a nie „wyklęci”, stanowili główne zagrożenie dla władzy komunistów.
Z drugiej strony, w czasie sfałszowanych przez władzę wyborów w lutym 1947 roku na PPR (i „blok ludowy”) głosowało prawdopodobnie ok. 20-25 proc. wyborców. Ilu z nich zrobiło to ze strachu, a ilu z przekonania? Tego nie wiemy i raczej się nie dowiemy.
Z pewnością jednak duża część Polaków nie uważała władzy ludowej za okupację. Duża część uważała tę władzę za narzuconą, ale nie obcą - a to są różne rzeczy. Sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana i niejednoznaczna niż w przypadku okupacji niemieckiej, w której wszystko było jasne.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze