"Domyślam się, że rząd bada możliwości prawne wystąpienia do Niemiec o reparacje za szkody wywołane II wojną światową" - twierdzi poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Zdaniem ministra obrony Antoniego Macierewicza sprawa jest "bezdyskusyjna". OKO.press sprawdza, czy taka możliwość faktycznie istnieje
„Z punktu widzenia prawnego bezdyskusyjnie Niemcy winne są Polsce reparacje”
Warto przypomnieć nieco historii. Po potwornych zniszczeniach wojennych alianci zachodni i Związek Radziecki ustalili, że ogólna kwota reparacji od Niemiec ma wynieść 20 mld dol., w tym 10 mld dla ZSRR i Polski, oraz 10 mld dla 18 innych państw (Albania, Australia, Belgia, Czechosłowacja, Dania, Egipt, Francja, Grecja, Indie, Jugosławia, Kanada, Luksemburg, Niderlandy, Norwegia, Nowa Zelandia, Unia Południowoafrykańska, USA i Wielka Brytania), które ustaliły zasady podziału w czasie konferencji paryskiej (listopad–grudzień 1945).
(Te i inne dane niżej za tekstem Piotra Długołęckiego opublikowanym w "Polityce" w kwietniu 2015. Całość można przeczytać tu).
Polska miała dostać 15 proc. reparacji przypadających na ZSRR.
Jak pisze Piotr Długołęcki (który powołuję się też na opublikowany przez PISM zbiór dokumentów „Problem reparacji, odszkodowań i świadczeń w stosunkach polsko-niemieckich 1944-2004”) realizacja tego porozumienia napotykała w praktyce szereg trudności natury tak politycznej, jak i czysto technicznej, a ostatecznie w 1949 roku całkowicie zaprzestano pobierania reparacji. Powodem była zaczynająca się zimna wojna i wzrost znaczenia zachodnich Niemiec.
Oficjalnie wartość rzeczywiście pobranych przez Zachód reparacji oszacowano na 517 mln dol, czyli znacznie mniej 10 mld dol.
Ile odebrał ZSRR? Dokładnie nie wiadomo. Z porozumienia zawartego z PRL wynika, że 3 mld 82 mln dol., ale z porozumienia z NRD – że 4 mld 292 mln dol., według cen z 1938 roku).
Sprawa została ostatecznie zamknięta w 1953 roku, kiedy NRD i ZSRR uzgodniły, że Moskwa „całkowicie przerywa” pobieranie reparacji. Dzień później rząd polski „powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań”.
Długołęcki zwraca uwagę na różnicę w sformułowaniach. ZSRR "przerywa pobieranie" reparacji (czyli może je wznowić), a PRL "zrzeka się spłaty odszkodowań".
4 lipca 1957 roku ZSRR i PRL podpisały porozumienie, w którym ustalono, że wielkość reparacji niemieckich wyniosła „3081,9 mil. dolarów amerykańskich według cen z 1938 r., z czego Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej przypadało 7,5 proc., tj. 231,1 mil. dolarów amerykańskich”.
Wracamy teraz do argumentacji polityków PiS, którzy w ogóle nie odnoszą się do przebiegu powojennych reparacji, podnoszą tylko - bezdyskusyjną zresztą - tezę o braku suwerenności PRL.
Jak mówił minister Macierewicz w przytoczonym wyżej wywiadzie dla TVP Info: „Nie jest prawdą, że państwo polskie zrzekło się reparacji należnych nam ze strony Niemiec. To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD. W tym zakresie miało miejsce zrzeczenie, zresztą nigdy formalno-prawnie nieprzeprowadzone, tylko mające charakter pewnego aktu publicystyczno-politycznego”.
Argumentacja Prawa i Sprawiedliwości w tej sprawie opiera się na trzech elementach:
Jedyny dokument, w którym Polska faktycznie zrzekła się prawa do odszkodowań, to deklaracja z 1953 roku wydana przez polski rząd dzień po tym, jak to samo zrobił Związek Radziecki. Adresatem tej jednostronnej deklaracji była Niemiecka Republika Demokratyczna, a nie całe Niemcy, bo w doktrynie komunistycznej RFN był nieuznawany. OKO.press pisało o tym tutaj.
Ta logika nie oznaczała jednak uznania odpowiedzialności za II Wojnę jedynie wschodnich Niemiec, a przeciwnie - nie uznając RFN za suwerenne państwo, a za zachodnią strefę okupacyjną, Moskwa argumentowała, że adresując roszczenia do NRD - adresuje je do całych Niemiec.
Deklaracja rządu PRL z 1953 roku, jak pisał "wSieci" dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, politolog, były dyrektor w MSZ i MON, jest obecnie nie do znalezienia ani w archiwach ONZ, ani w Berlinie. Zdaniem Kostrzewy-Zorbasa, dowodzi to jego nieważności.
Na ustalenia Kostrzewy-Zorbasa powołał się m.in. Jarosław Kaczyński, gdy w grudniu 2015 roku mówił:
"Nasza rezygnacja z odszkodowań nigdy nie została zarejestrowana przez odpowiedni organ rejestracji ONZ, czyli w sensie prawnym tego w ogóle nie ma. Droga jest otwarta i w Niemczech też się powinno o tym pamiętać".
Prawo międzynarodowe nie wymaga jednak rejestracji aktów jednostronnych u Sekretarza Generalnego Narodów Zjednoczonych. Nie jest też jasne jak sąd międzynarodowy - do którego taka sprawa musiałaby trafić - zinterpretowałby fakt, że Polska pomimo zawierania kolejnych wielkich traktatów z Niemcami w następnych dziesięcioleciach nigdy kwestii reparacji nie podnosiła.
Jednak nie ma tak naprawdę znaczenia, czy ten dokument jest w ONZ, czy go nie ma - polemizował Patryk Gorgol, prawnik zajmujący się tematyką międzynarodową. A nawet gdyby miało, nie oznaczałoby to wcale, jak mówił Kaczyński, "otwartej drogi" do polskich roszczeń.
Mało tego, 19 października 2004 roku rząd premiera Marka Belki ogłosił:
„Oświadczenie Rządu PRL z 23 sierpnia 1953 roku o zrzeczeniu się przez Polskę reparacji wojennych Rząd RP uznaje za obowiązujące (…)
Było podjęte zgodnie z ówczesnym porządkiem konstytucyjnym, a ewentualne [ówczesne] naciski ze strony ZSRR nie mogą być uznane za groźbę użycia siły z pogwałceniem zasad prawa międzynarodowego, wyrażonych w Karcie Narodów Zjednoczonych”.
Kilka lat wcześniej, w 1999 roku, rząd Jerzego Buzka brał udział w negocjacjach z rządem RFN, które doprowadziły do powołania fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość”. Fundacja przekazała około miliarda euro byłym więźniom obozów, gett i robotnikom przymusowym zesłanym do III Rzeszy.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden fragment wypowiedzi Antoniego Macierewicza dla TVP Info.
To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD.
Gdyby rzeczywiście uznać, że zrzeczenie się przez PRL praw do odszkodowań nie jest wiążące dla III RP, to można by podważyć na tej samej podstawie wszystkie inne ustalenia między Polską a Niemcami. Najistotniejszy jest tu tzw. układ PRL-RFN z 1970 roku, w którym Niemcy uznały granicę na Odrze i Nysie.
"Porządek międzynarodowy to system naczyń powiązanych. Podważając ciągłość polskiej państwowości, otwiera się puszkę Pandory" - mówi profesor Artur Nowak-Far, były wiceminister spraw zagranicznych.
Nie jest zresztą jasne, czy o reparacje wojenne powinniśmy się zwrócić do Niemiec, czy do ZSRR (a właściwie do Rosji jako jego spadkobierczyni), który przejął naszą część reperacji przyznaną w Poczdamie.
Warto dodać, że reparacje nałożono również na kraje sprzymierzone z Niemcami – Włochy (360 mln dol., według wartości z 1938), Finlandię, Rumunię (po 300 mln dol.), Węgry (300 mln dol.) i Bułgarię (70 mln dol.). Wiadomo, że jednostki węgierskie i włoskie operowały w czasie wojny w okupowanej Polsce. Czy PiS skieruje żądania o reparacje i do nich?
Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk zlecił Biuru Analiz Sejmowych opracowanie dotyczące możliwości roszczeń ze strony Polski. „To moja prywatna inicjatywa. Domyślam się jednak, że także rząd przygotowuje w tej sprawie własne analizy” - mówi OKO.press poseł.
OKO.press wysłało zapytania do właściwych ministerstw, czy przygotowują tego rodzaju dokumenty. Do ukazania się tego artykułu nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi.
Komentarze