0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Rys. Iga Kucharska / OKO.pressRys. Iga Kucharska /...

Pokrowsk i Kupiańsk mają niebawem paść – ale nadal się bronią. Telewizja pokazuje w kółko tego samego żołnierza ukraińskiego, który mówi, że poddał się, bo nie miał co jeść. Innych nowości nie ma. Telewizja odstąpiła też od pokazywania całej linii frontu w Ukrainie – bo wtedy widać, że stoi w miejscu.

O atakach na rosyjskie porty, zbiorniki ropy, elektrownie i rafinerie nie ma w telewizyjnych dziennikach słowa. Jeśli Ukraińcy trafią wyjątkowo boleśnie, propaganda opowiada tylko o uszkodzeniu bloków mieszkalnych przez odłamki. I zapewnia, że nie ma ofiar.

Istotna zmiana nastąpiła 17 listopada: rzecznik Putina Pieskow potwierdził ukraińskie ataki, mówiąc, że Rosja jest w stanie usuwać ich skutki i nadal może eksportować ropę. Było to – jak do tej pory – najszczersze przyznanie się do problemów z ukraińskim ostrzałem.

Pocieszeniem dla poddanych Putina mają być ataki na Ukrainę, zwłaszcza te „daleko za linią frontu”. Tyle że Moskwa musi się z nich tłumaczyć na świecie – bo ataki te straciły już nawet pozór ataków na cele wojskowe. Moskwa nazywa je teraz „atakami na cele paramilitarne”. To utrudnia kremlowską narrację o wielkiej nadziei na „prawdziwy pokój” i zapewnianie, że „Rosja nigdy nikogo nie napadła”.

Afera, która spadła z nieba

W tej sytuacji ujawnienie afery korupcyjnej w Ukrainie spadło Moskwie z nieba.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze