0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

„Jest w PiS syndrom roku 2007” – mówi jeden z najważniejszych doradców rządzącej partii, prof. Waldemar Paruch, pełnomocnik premiera ds. utworzenia i funkcjonowania Centrum Analiz Strategicznych.

Kim jest Paruch i o co mu chodzi?

„Profesor od wszystkiego, żadnej pracy się nie boi”

Prof. Paruch należy do„ekipy profesorskiej” PiS. To politolog związany z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej. Dwukrotnie kandydował w wyborach - w 2011 roku do Sejmu, w 2014 do Parlamentu Europejskiego - nie dostał się ani tu, ani tu. W wyborach europejskich przegrał z Mirosławem Piotrowskim, który wyprzedził go, choć startował z drugiego miejsca na liście. Dziś Piotrowski zakłada „partię Rydzyka” - Ruch Prawdziwa Europa.

Większe sukcesy Paruch odniósł, pracując w kolejnych sztabach wyborczych. Podobno to on stoi za ocieplaniem wizerunku Kaczyńskiego w 2010 roku, w przedterminowych wyborach prezydenckich. Był członkiem sztabu wyborczego Andrzeja Dudy. Mówił „Gazecie Wyborczej”:

„Najpierw powstała strategia polityczna na wybory prezydenckie, Andrzej Duda został wybrany jako »element« tej strategii.

Zapytaliśmy Polaków, jakiego chcą prezydenta. Wyszło, że przeciwnika Bronisława Komorowskiego. Młodego, energicznego, reprezentacyjnego”.

Był też w sztabie w trakcie ostatnich wyborów samorządowych. W międzyczasie nie próżnował, a stanowiskami, jakie zajmuje za rządów PiS, można by obdzielić kilka osób. Paruch między innymi: doradzał Markowi Kuchcińskiemu, był redaktorem naczelnym „Przeglądu Sejmowego”, jest przedstawicielem Senatu w radzie CBOS i członkiem rady Polskiej Fundacji Narodowej z ramienia Grupy Azoty S.A.

„Profesor od wszystkiego, żadnej pracy się nie boi” - podsumował portal wp.pl.

„Szlak do ucha prezesa”

„W kancelarii premiera Paruch jest oczami i uszami Jarosława Kaczyńskiego” - powiedział „Wyborczej” jeden z polityków PiS. „Prezes go ceni, ma słabość do profesorów, każdy z tytułem naukowym jest traktowany wyjątkowo. A Paruch ma jeszcze jedną zaletę – potrafi pisać. Nie jest jednak człowiekiem partii, ale politykiem też jest żadnym” - mówił rozmówca Agaty Kondzińskiej, autorki obszernego portretu prof. Parucha w „Gazecie Wyborczej”.

Doktoryzował się i habilitował z obozu piłsudczykowskiego - pisał o mniejszościach narodowych i myśli politycznej obozu marszałka. „W PiS uważają, że to Piłsudski przetarł Paruchowi szlak do ucha prezesa PiS, a nie analizy politologiczne” - cytuje „Wyborcza”. Dawni studenci wspominają jego erudycję, ale też to, że był bardzo wymagający i kiepsko komunikował swoje oczekiwania.

Przed trzydziestką wstąpił do Porozumienia Centrum. Wspomina, że Lublin, gdzie studiował, odwiedzili Jarosław Kaczyński i Bronisław Geremek. Ten drugi go nie przekonał - „nie miałem etosu inteligenckiego”. Ale ważne było coś jeszcze - Geremek zdaniem Parucha nie chciał głęboko reformować Polski. Inaczej niż Kaczyński.

Czy to znaczy, że Paruch jest współtwórcą sukcesu PiS? Niektórzy członkowie partii uważają, że wręcz przeciwnie, a wiele decyzji podejmowano wbrew jego analizom i intuicjom. Jednak jest w PiS ważnym głosem. W kwietniu 2018 premier Mateusz Morawiecki powierzył mu misję utworzenia Centrum Analiz Strategicznych. Jako pełnomocnik Paruch ma patrzeć w przyszłość. Do jego zadań należy m.in.:

  • „opracowywanie dla Prezesa Rady Ministrów projektów strategii programowych kluczowych polityk publicznych w ujęciu średniookresowym i długoterminowym”;
  • „wsparcie eksperckie Prezesa Rady Ministrów, w tym sygnalizowanie zagrożeń wewnętrznych i międzynarodowych”;
  • „analizowanie wpływu debaty publicznej na wyznaczane cele oraz procesy decyzyjne”.

Jego zespół to 37 osób.

OKO.press zapytało Centrum, jakie analizy do tej pory przygotowało. Nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi. Ale o tym, co widzą i słyszą „oczy i uszy Kaczyńskiego”, można się przekonać czytając wywiady z prof. Paruchem. Jeden z nich przeprowadziła dla „Do Rzeczy” Kamila Baranowska. Oto najważniejsze wnioski:

Syndrom roku 2007: Polacy wolą grillowanie

I nie chodzi o grillowanie przeciwników.

2007 to ostatni rok poprzednich rządów PiS. Z partii odszedł wówczas jej wiceprezes - Marek Jurek, a latem wybuchła tzw. afera gruntowa, która doprowadziła do odwołania Andrzeja Leppera, a ostatecznie do zerwania koalicji z Samoobroną i LPR. Ale nie o tych kryzysach mówi prof. Paruch. Przez cały okres rządów PiS (zresztą w następnych latach też) spadało bezrobocie, rosło zatrudnienie, poprawiała się subiektywna ocena sytuacji gospodarczej i zwiększało się PKB na głowę mieszkańca.

Dziś sytuacja gospodarcza Polski też jest generalnie dobra. Choć są problemy (przede wszystkim niskie płace w wielu branżach oraz głębokie różnice regionalne), jednak coraz więcej osób mówi, że ich sytuacja materialna jest bardzo dobra albo raczej dobra (w 2017 roku: 37,2 proc., w 2016: 33,5 proc.).

W czym więc problem? „Dobrą gospodarką nie wygrywa się wyborów, złą gospodarką na pewno się je przegrywa” - mówi Paruch.

„Było wtedy [w 2007] wyraźnie widać, że Polacy są optymistycznie nastawieni do rzeczywistości i, mówiąc w uproszczeniu, zamiast wielką polityką wolą się zajmować grillowaniem, chcą spokoju”. Prof. Paruch uważa, że PiS odpowiedziało na to złą strategią: partia dociskała reformy, co prowadziło do konfliktów i poczucia obywateli, że za dużo się dzieje, a rząd sobie nie radzi.

PiS powinien zdaniem doradcy premiera wyciągnąć wnioski z sytuacji w 2007 roku i postawić na spokój: „trzeba pozwolić ludziom w spokoju konsumować ów dobrobyt, bo oni tego właśnie chcą”.

Przeczytaj także:

Będzie złagodzenie kursu

Z rozmowy z prof. Paruchem wynika, że rząd nie będzie już tak ofensywny jak dotąd. O ile posłucha doradcy. Opozycja nie ma więc co liczyć na działania, które dadzą paliwo wielotysięcznym manifestacjom.

O kogo będzie walczyć w kolejnych wyborach Prawo i Sprawiedliwość? Paruch przedstawia zaskakującą koncepcję: zamierza walczyć o chwiejnych wyborców, ale nie o centrum:

„Skończyło się myślenie kategoriami: lewica, prawica, centrum i rozumowanie, że jak PiS pozyska owo mityczne centrum, to na pewno wygra. Kluczem do zwycięstwa są chwiejni, niezdecydowani wyborcy, którzy nie rozumują politycznie, tylko kierują się kontekstem, sytuacją, wizerunkiem, emocjami. To oni wskazują zwycięzcę wyborów”.

„O wynikach wyborów 2019 roku rozstrzygną wyborcy, którzy nie są politycznie ani ideologicznie zdeterminowani.

Dzisiaj mamy polaryzację według jasnego schematu: ok. 20 proc. chodzi na wybory, żeby Jarosław Kaczyński wygrał, a 20 proc. chodzi na wybory, żeby Jarosław Kaczyński przegrał. Zwycięzcę zaś wskazują ci pozostali, którzy głosują z różnych powodów: kontekstowych, sytuacyjnych, wizerunkowych, interesownych”.

Dlaczego PiS przegra? Jeśli przegra

Co może przesądzić o tym, że PiS jednak nie wygra wyborów parlamentarnych w 2019 roku?

„Niebezpieczeństwo polega na tym, że wola zmiany w społeczeństwie nie pojawia się wtedy, kiedy jest bardzo źle, ale wtedy, kiedy oczekiwania tak eksplodują, że rzeczywistość nie będzie w stanie im sprostać” - twierdzi prof. Paruch.

Co to znaczy? PiS obawia się, że różne grupy będą śmielej stawiać żądania, np. płacowe. O tym, że takie żądania byłyby uzasadnione, pisaliśmy w tekście „Rynek pracownika? W 2017 w niektórych branżach realne płace spadły. Milion pracownic edukacji nie zyskało nic".

Ale może też chodzić o coś innego. Oczekiwania nie muszą być skonkretyzowane i związane z realnymi interesami. „Wola zmiany" może polegać po prostu na chęci wymiany jednych polityków na innych. Bo skoro jest tak dobrze, to nikt tego nie popsuje, a może sprawi, że będzie jeszcze lepiej?

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze